30 mar 2014

Rozdział 44

Dedykuje ten rozdział Ali z aska  Mai 

Maja zdradziła ci troszkę z opowiadania co będzie wkrótce.

________________________________________________________

*** Perspektywa Angel ***

Obudziłam się i spojrzałam na Harry'ego siedzącego na parapecie. Wstałam i podeszłam do niego. Chyba mnie zauważył w szybie, bo jak mi się zdawało otarł łzę z policzka i powiedział:

- Dzień dobry Aniele, jak się spało – powiedział z udawanym uśmiechem.

- Dobrze, ale... chwila jak mnie nazwałeś? - spytałam się ze zdziwieniem.Ok może mam na imię Angel, ale to nie znaczy że jestem Aniołem. 

- Aniele, a co coś źle powiedziałem? Dla mnie zawsze będziesz Aniołem... Moim Aniołem.

- Dziękuje, ale nie jestem pewna czy można mnie nazwać Aniołem.

- Można, bo nim jesteś.

Podszedł do mnie i mocno przytulił. Czułam się przy nim bezpiecznie, ale i tak nie mogłam odsunąć od siebie myśli, że mogłabym się znowu pociąć. TO JEST CHOLERNIE TRUDNE. Jak mam nie myśleć o tym skoro ciągle czuje to cholerne uczucie, że nie jestem tu potrzebna. Zawszę myślałam, że matka bierze narkotyki, bo nie może już wytrzymać tego, że ojciec pije ale później zrozumiałam że jest uzależniona. Ja nie chciałam się uzależnić od tego tak jak mama od prochów czy tata od alkoholu. Wiedziałam, że mogę zranić tym dużo osób. I to właśnie było najgorsze, powiedziałam Harry'emu że tego nie zrobię, ale coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że go okłamuje .

- Pójdę po jakiś koc i sobie pooglądamy jakąś komedię, co o tym sądzisz? Aniele – powiedział to i uśmiechnął się zadziornie 

- Zgoda. Koc jest w ostatniej szufladzie w moim pokoju, wiesz tam gdzie trzymam czasami czyste zeszyty.

Harry poszedł, a ja usiadłam na kanapie, miałam tylko wielką nadzieje, że Harry nie sięgnie pod łóżko i zauważy żyletki.


*** Perspektywa Harry'ego ***

Wziąłem koc, ale coś przykuło moją uwagę. Był to zeszyt, różowy zeszyt, ale kiedy go otworzyłem stwierdziłem, że to NA PEWNO nie jest zeszyt tylko pamiętnik mojej dziewczyny. Nie chciałem go czytać, ale w takiej sytuacji jakiej znajduje się Angel nie mogę ryzykować, że znowu się potnie. Schowałem pamiętnik na swoje miejsce i wróciłem do salonu, ale jedynie po to żeby powiedzieć Angie, żeby wybrała film a ja pójdę do łazienki. 

To co przeczytałem wryło mnie w ziemie, Angel opisywała tu całe swoje życie. Jak jej ojciec pił, jak matka ćpała no i także jest fragment jak jej brat ją molestował. Miałem łzy w oczach. Nie sądziłem, że przeżyła tak dużo. Było także opisane jeden dzień z jej „pracy”. Nie mogę uwierzyć co te jebane chuje robili mojej Angel jak oni mogli ją tak krzywdzić gdybym spotkał któregokolwiek z nich tak bym z nimi „porozmawiał”, że własna matka by ich nie poznała. Nawet nie zorientowałem się jak pojedyncza łza spadła na kartkę pamiętnika. W pamiętniku był też opisany dzień jak pan Carlos przyłapał ją na pisaniu karteczek z Caro było tam coś o pracy w "Kapitanie Klopsiku" i o tym jak Lucy podstawiła jej nogę. Nie sądziłem, że ją to tak bardzo zabolało. Pamiętam ten moment jak by to było wczoraj. 

~Angel wybiegła z płaczem, a ja poprosiłem pana Carlosa, żebym mógł wyjść i poszukać jej. Zgodził się, więc wyszedłem jak najszybciej. Zrobiłem parę kroków i zobaczyłem jak czyjeś ramie wystaje zza rogu. Wiedziałem, że to ona. Skręciłem i popatrzyłem jej prosto w oczy niestety ona nie chciała na mnie spojrzeć.

- Angel... dlaczego uciekłaś – powiedziałem ciepło i w moim głosie można było usłyszeć troskę, ale ona tylko westchnęła i powiedziała:

- Po co tu przyszedłeś? 

- Po prostu się Ciebie martwię. I chciałem przeprosić za zachowanie Lucy. To było podłe.Martwiłem się o nią w tamtej chwili. Podobała mi się już od pierwszego dnia kiedy przyszła do szkoły, ale nie mogłem nic zrobić bo byłem z Lucy.

- Ta, jasne. Bo Ci uwierzę. Coś jeszcze? - powiedziała oschle.

- Powiedz mi Angel... - powiedziałem i podszedłem do niej jeszcze bliżej – Dlaczego tak trudno jest mi Ciebie rozgryźć? Ja naprawdę nie mam wobec Ciebie złych zamiarów. 

- Wiesz co, Harry? Jesteś żałosny ty naprawdę sądzisz, że uwierzę w te twoje ckliwe teksty? Jeśli tak, to bardzo się mylisz – nie mogłem uwierzyć, ze nie wierzyła mi, ale kiedy wypowiedziała moje imię motyle zaczęły mi latać po brzuchu jak oszalałe. To dziwne bo nigdy wcześniej się tak nie czułem. Ale kiedy się spostrzegłem jej już nie było.~

Siedziałem tam już tak długo, że Angel zaczęła chyba się martwić, bo kiedy podniosłem głowę ona stała tam z założonymi rękami i przyglądała mi się uważnie.

- Przepraszam, wiem nie powinienem. Angel ja... - nie zdążyłem dokończyć bo mi przerwała.

- Nie musisz przepraszać, nic się nie stało. - podeszła do mnie i położyła mi głowę na ramieniu.Pamiętnik był otworzony na ostatniej stronie. Zdążyłem przeczytać wszystko.

- Naprawdę ciągle myślisz o tym... no wiesz...

- Żeby się pociąć? Tak i to mnie przygniata jak by ktoś mi dał 3 tonowy głaz.

- Nie martw się przejdziemy przez to razem. Dobrze – powiedziałem z troską w głosie.


                                                                                ***

Po obejrzeniu filmu chciałem porozmawiać z Angel o tej klinice, ale kiedy spojrzałem na nią ona spała słodko. Nie mogę uwierzyć, że jest moja nareszcie, a I tak będę musiał ją zostawić. Wziąłem ją za rękę I dotchnąłem jej ran na nadgarstku. Chyba to poczuła, bo obudziła się I szybko zabrała rękę. 

- Przepraszam, nie chciałem.

- Przestraszyłeś mnie. 

- Przepraszam.

Angel uśmiechnęła i pocałowała mnie.

- Coś cie gryzie. Mi możesz powiedzieć wszystko, wiesz o tym? Prawda?

- Tak, ale... no więc tak, wiem że myślisz o tym i jest ci ciężko. Zayn znalazł klinikę Rosecleave tam ci pomogą i nie będziesz się tak męczyć jak teraz. Przemyśl to bo wiem że będzie ci ciężko, ale tam ci pomogą a będziesz tam tylko 2 tygodnie.

- A ty, co o tym myślisz? - spojrzała mi w oczy tak jakby chciała ode mnie potwierdzenia, że chce jej pomóc.

- Wiesz, że cie kocham i chce dla ciebie jak najlepiej. Proszę pomyśl o tym.

- Nie muszę o tym myśleć, bo jeśli ty chcesz żebym tam pojechała i pomogła sobie, to tak zrobię. 

Przytuliłem ją i zamknąłem oczy żeby się nie rozpłakać.



                                                                                   ***


***Perspektywa Angel***

Stojąc przed kliniką z Harrym bałam się, że to nic nie da, ale przecież można było spróbować. Weszliśmy do środka i od razu stwierdziłam, że może jednak mi się uda z tego wyjść.

- Jestem pewien, że tu ci będzie dobrze. Odpoczniesz trochę od tego... no wiesz. Po tym co się stało. - powiedział Harry łapiąc mnie za nadgarstki i powoli kierował dłonie do moich, żeby je spleść. 

Przytuliłam się do niego tak mocno jak tylko potrafiłam, a jego ręce oplotły moje ciało tak jakby chciał mnie ochronić przed całym światem. 

- Dziękuje, dziękuje ci za wszystko co dał mnie zrobiłeś. Kocham cię za to - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

- Dobrze Angel, chodź zaprowadzę cię do psychologa porozmawiasz z nim. Tylko w taki sposób możemy ci pomóc.

- Dobrze już idę. - powiedziała i wtuliłam się w tors Harry'ego.

- Jeszcze raz, dziękuje.

Wzięłam walizkę i ruszyłam za nią. Jeszcze raz spojrzałam na Harry'ego. Był smutny, nie chciał tego okazywać, ale nie udało mu się ukryć przede mną co czuje.

Pielęgniarka zaprowadziła mnie to gabinetu psychologa, aby ten stwierdził co mi jest, ale przed tym musiałam mu opowiedzieć wszystko co w moim życiu dotychczas się działo a tego nie chciałam. Siedziałam tam i patrzyłam się w ścianę jak bym postradała zmysły.

Po nieudanych próbach wyciągnięcia ze mnie co się stało. 

- Teraz zaprowadzę cię do Twojego pokoju, weź walizkę i chodź za mną. - powiedziała pielęgniarka. 

Szłam korytarzem budynku, który z zewnątrz wydawała się bardziej okazalszy niż w środku. Weszłam do pokoju w którym znajdowało się:Dwa Łóżka i Łazienka. 

Stwierdziłam, że będzie to moim zbawieniem albo istnym koszmarem. Ale jeśli mają mi tu pomóc muszę sama chcieć tej pomocy, a BARDZO chcę żeby mi pomogli chce być silna dla Moich przyjaciół i Harry'ego.

__________________________________________________________
No i jest. Nareszcie go napisałam mam nadzieje że wam się spodoba bo napracowałam się nad nim.

Maja uważa że jest genialny a raczej sam początek po tylko to przeczytała. nie jestem aż taka tego pewna bo ja uważam, że jest do kitu ostatni w ogóle nie mam weny, a ten rozdział jest w jakiś sposób dla mnie ważny bo opisywałam tu swoje emocje. 

Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale dopiero teraz skończyłam pisać rozdział.

PS. Nie powinnam dodawać rozdziału bo było tylko 9 komentarzy (pamiętajcie moje się nie liczą) no ale co tam 

Ps2. MAMY 23322 wyświetleń DZIĘKUJEMY

22 mar 2014

Rozdział 43

Nie wiem czy ktoś czyta w ogóle notkę pod rozdziałam więc tu się zapytam. Czy czytacie coś z fanpage bloga czy nie za bardzo? Bo wiecie nie ma sensu  prowadzić stronki której nikt nie odwiedza.


____________________________________________________________________
- Czego tu chcesz? – zapytałam zła.

- Chciałam Ci tylko powiedzieć… żebyś się odpieprzyła od Harry’ego. Taka dziwka jak ty nie zasługuje na niego. W ogóle nie powinnaś się urodzić. Harry Cię nie kocha.
Lucy sprawiała wrażenie strasznie zdesperowanej, mimo to jak nikt inny potrafiła mnie wyprowadzić z równowagi.

- Przestań i weź wyjdź stąd! - krzyknęłam, pokazując jej wyjście.
Lucy roześmiała się tym swoim słodkim chichotem, od którego mnie mdliło.

- Co my tutaj mamy… - podeszła do łóżka i złapała mnie za zabandażowaną rękę. – No nie, dziwka się pocięła. Szkoda, że nie umarłaś. Ja powinnam być z Harrym, a nie TY – wypowiadając to wbijała mi paznokcie w nadgarstek. – Nienawidzę Cię.

Ze łzami w oczach wyszła, a ja szybko złapałam się za bolący nadgarstek. Chciałam sprawdzić, jak wygląda moja ręka, więc wstałam i chwiejnym krokiem poszłam do łazienki. Zaczęłam odwijać bandaż. Z każdą kolejną warstwą była bardziej widzialna niewielka plama krwi. Po zdjęciu materiały zauważyłam, że Lucy zostawiła mi ślady po swoich paznokciach. Nawet gruby bandaż nie pomoże na takie... coś czym jest Lucy.



                                                                            ***


Do końca dnia zostało parę godzin, więc strasznie się nudziłam w szpitalu. Zjadłam „obiad”,  który smakował jak papka dla psa i niewiele lepiej wyglądał. Odesłałam Harry’ego znowu do domu. Nie mogłam patrzeć na to, jak  bardzo zmęczony był ciągłym siedzeniem przy mnie. Oczywiście był gotów się kłócić ze mną o to, ale w końcu stanęło na moim. Nie powiedziałam mu o wizycie Lucy. Nie chciałam mu przysparzać jeszcze więcej zmartwień.

Włączyłam telewizor, akurat miałam trochę drobniaków. Włączyłam wiadomości. Reporter zdawał relację z wypadku w naszym mieście. Sekundę później dotarło do mnie, że mowa o mojej mamie. Szybko przełączyłam kanał, mimo to wspomnienie zostało. Obejrzałam jakąś komedię romantyczną, byleby tylko nie myśleć wciąż o tym samym.
O tym, że gdybym się zabiła, wszystkim byłoby lepiej.
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam małego misia na szafce. Podparłam się na łokciach i zobaczyłam Zayna i Caro. Chyba chcieli akurat wyjść, więc obudziłam się w odpowiednim momencie.

- Hej skarbie, jak się czujesz? – zapytała Caroline, siadając koło mnie na łóżku.

- Teraz dobrze, wczoraj no… trochę bolało.

- Oj moja bidulko… Co się stało?

- Caro, wiesz… Wątpię żeby Angel chciała teraz o tym mówić – opowiedział jej Zayn, stając za nią i kładąc jej ręce na ramionach.

- Ok... jak chcesz. Nie będę naciskać.

- Lucy tu była – powiedziałam na jednym tchu, spuszczając wzrok.

- Co? Co chciała? Coś Ci zrobiła? – pytali na przemian.

- Nie, wszystko  OK... tylko trochę nawrzeszczała na mnie o to, że jestem z Harrym.

- Co ty gadasz? Ta blond lafirynda jeszcze nie dała Ci spokoju? – zapytała zaskoczona Caro. - I co jej powiedziałaś?

- Nic, była bardzo zdenerwowana. Gdybym cokolwiek powiedziała, jeszcze bardziej by się wściekła. Zdaje mi się, że była naćpana, więc wolałam nie ryzykować.

- Dobrze zrobiłaś – stwierdził Zayn.

- Boże, ale ona się stoczyła... - skomentowała Caroline – Narkotyki? No ale co się dziwić, skoro obraca się w takim towarzystwie jak Lucas to można ją już chyba o wszystko podejrzewać.
Rozmowa się ucięła, bo akurat wszedł Harry.

- Hej! – powiedział do Zaro, zaskoczony ich obecnością. - Cześć kotku – wymruczał i pocałował mnie. – Gotowa?

- Prawie, muszę się jeszcze tylko przebrać.
Zaro i Harry wyszli, szybko się przebrałam. Chwilę później przyszłą pielęgniarka z wypisem. Wzięłam torbę i ruszyliśmy do wyjścia.

Wynegocjowałam z Harrym, że to popołudnie będę jeszcze u siebie w domu. Miałam spakować wszystko to, co chciałam stąd zabrać. Wieczorem miał po mnie przyjechać. Tak więc ostatnie godziny w domu, w którym tak wiele się wycierpiałam. Tyle złych wspomnień….
Wprawdzie czasu miałam niewiele, ale nic mi się nie chciało. Włączyłam TV na stację muzyczną. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Położyłam się na kanapie i oglądałam na MTV „Inna”. Mój wzrok przykuło zdjęcie moje, mamy taty i Seana. Ja miałam 5/6 lat. Wtedy wydawało mi się, że wszystko jest dobrze, mam pełną, wspaniałą rodzinę. Tyle że nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to co robił mój brat wcale nie było dobre.

Sean, kiedy tylko rodziców nie było w domu, wyzywał mnie kiedy coś źle zrobiłam. Jeśli nie zrobiłam czegoś, na co on miał ochotę, on… po prostu mnie molestował… dotykał mnie. Macał po tyłku i po piersiach. To było obrzydliwe. Byłam jeszcze mała, myślałam że to jest normalne. Że każda dziewczynka w moim wieku doświadcza czegoś takiego w domu.
Kiedyś jak spałam, Sean przyszedł do mnie i zaczął się dobierać. A to tylko dlatego, że zakablowałam do rodziców, że zaprosił kolegów do nas i pili i palili. On wtedy miał 14 lat, a ja 10. To dla mnie było dziwne, nie chciałam nikomu o tym mówić i dusiłam to w sobie. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. Brzydziłam się nim.

Teraz zamiast ubolewać lub być złą na niego za to, że jest w więzieniu ja się cieszyłam. Chociaż mam prawie 19 lat wspomnienie tego, co mi robił było bardzo świeże. Mała łza toczyła ścieżkę po moim policzku. Wstałam z kanapy i usiadłam w roku pokoju, pomiędzy szafą a ścianą. Nawet nie usłyszałam, że ktoś wszedł. Jedynie Harry i Zaro mięli mój klucz, tak na wszelki wypadek. Nie ruszyłam się z miejsca. Nie chciałam, żeby ktoś mnie znalazł, chciałam być sama.
Tylko ja i moje WSZYSTKIE wspomnienia. Kolejny raz przeszło mi przez myśl, że wszystkim byłoby lepiej beze mnie. Że jestem dla nich tylko zbędnym balastem. Że mogłam sięgnąć tą żyletką głębiej.

- Angie, jesteś tu? – usłyszałam głos Zayna, ale nie odpowiedziałam. – Angel? Kochana, jesteś? – powiedział jeszcze raz.

- Tak - odpowiedziałam cichym, ochrypłym głosem.

Wyszłam z kryjówki, a Zayn spojrzał na mnie z politowaniem. Pierwszy raz od dłuższego czasu był sam, bez Caroline. Podeszłam do niego i się przytuliłam.


- Hej mała, nie płacz – powiedział i wytarł mi łzy spływające po policzku.

- Nie umiem. Po Prostu nie umiem. Próbuje być silna, ale nie potrafię. To wszystko jest bez sensu, tak jak moje życie.

- Ale chyba ty nie zrobiłaś tego?! – powiedział przerażony.

- Nie,  j e s z c z e  nie, ale jestem na skraju załamania. Nie potrafię ani spać, ani jeść.
Zayn poszedł do kuchni i po minucie wrócił ze szklanką wody i tabletką.

- Co... co to ? - spytałam

- To środki uspokajające. Będziesz mogła trochę odpocząć.

- Dziękuje Ci – powiedziałam i wzięłam od niego tabletkę i wodę.


*Perspektywa Zayna*

Kiedy Angel usnęła zadzwoniłem do Harry’ego, żeby przyjechał tutaj i zajął się Angel. Bolało mnie, jak ona się zachowuje. Może nie jest moją dziewczyną, ale kocham ją… kocham ją jak siostrę. I przyjaciółkę. Przy okazji zadzwoniłem do Caro, żeby przyjechała po mnie.
Siedzieliśmy we trójkę, opowiadałem im w jakim stanie znalazłem Angel. Zdziwili się, byli przekonani, że jest w lepszym stanie. Inaczej Harry na pewno nie zostawiłby jej samej w tym domu. Miałem pewien pomysł, jak pomóc Angie.

- Co masz na myśli? Chcesz ją wysłać do psychiatryka?! – zawołała Caro.

- Nie, nie, nie, kompletnie nie o to mi chodziło. Jest taki ośrodek, który pomaga takim osobom jak Angel. Osobom, które przeżyły dużo w swoim życiu i nie radzą sobie sami ze swoimi problemami. Jedni się tną jak nasza Angel, inni piją, a jeszcze inni ćpią – mówiąc to spojrzałem się na Harry’ego. Nie patrzył na mnie, tylko na śpiącą niespokojnym snem Angel. Miał łzy w oczach. Słyszał mnie, kiedy mówiłem o narkotykach bo w tej chwili zacisnął mocno oczy. Szybko schował głowę w ręce i potarł nimi twarz.

- Nie wiem, po prostu nie wiem co zrobić. Jeśli ona tam pójdzie, nie będę mógł jej chronić. A co jeśli ona sobie tam coś zrobi? Nie wybaczę sobie tego. I tak to wszystko moja wina.

- Nic nie jest Twoją winą – odpowiedziała Caro.

- Jeśli Angel tu zostanie nie będzie szansy na to, że wszystko wróci do normy. – dodałem. - Tam się nią dobrze zajmą, a wiesz że jest silna. Wytrzymała to, jak Lucas ją bił... i no wiesz, wyzwiska Lucy. Da sobie radę.

- A jak się nazywa ta klinika? – zapytała Caro po chwili milczenia.

- Rosecleave – odpowiedziałem.

- Jak myślisz Harry – Caroline zwróciła się do niego – To dobry pomysł żeby ją tam wysłać?

- To chyba będzie najlepsze rozwiązanie – kiedy to mówił, widziałem wahanie w jego oczach.
Harry wstał od kuchennego blatu. Westchnął głośno i znowu spojrzał na Angel.

- Harry, wszystko będzie dobrze – powiedziała Caro i położyła mu rękę na ramieniu.
Angel poruszyła się gwałtownie i zaczęła krzyczeć przez sen. Caroline pobiegła do niej i zaczęła ją uspokajać.



*Perspektywa Harry’ego*

Kiedy Angel zaczęła krzyczeć, już nie wytrzymałem. Podszedłem do okna i rozpłakałem się. Caroline i Zayn wyszli zgodnie z moją prośbą. Zostałem ja, Angel i pełno moich myśli. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Angel się pocięła po stracie matki. A co będzie jak ja odejdę? Przecież nie pozwolę jej zrobić sobie czegoś. Ośrodek to jedyne wyjście. Nie wyobrażam sobie, jak zniosę tą parotygodniową rozłąkę. Ja po prostu nie mogę bez Angel żyć, ona jest moim powietrzem. Ale nie mogę być samolubny, nie mogę myśleć tylko o sobie. Angel cierpi, i tylko to się teraz liczy. Musze zrobić wszystko, żeby ulżyć jej w tym bólu. No i przede wszystkim muszę przestać ją ranić. Chociaż świadomość tego, co muszę zrobić była jak głaz przyciskający moje serce. Muszę ją opuścić.
Moja komórka zawirowała lekko. Wyjąłem telefon i przeczytałem wiadomość, od której zmroziło mi krew.



____________________________________________________________________

Wiem przepraszam, że nie dodałam rozdziału wcześniej, ale nie miałam jak bo nie skończyłam go. Ale jeśli nie będę miała jak dodać po prostu go nie dodam. Ten blog miał być tylko rozrywką (tak jakby), a robi się to jak praca (Za którą nam nie płacą).


Ok. Nie wiem czy w ogóle mam  pisać ile ma być komentarzy, bo wiecie zostałam opieprzona za to.


11 komentarzy i następny rozdział w sobotę

15 mar 2014

Nie będzie dziś rozdziału

Przepraszam naprawdę, ale nie dokończyłam rozdziału i nie mam jak go przepisać bo przecież nie dodam nie dokończonego rozdziału. Wiem nawaliłam, ale w tym tygodniu mam dużo na głowie. Jutro mam bierzmowanie i siedzę prawie do 20 w kościele na próbach i jestem w dodatku chora. Naprawdę przepraszam  to moja wina wiem. Spróbuje dodać rozdział na tygodniu, ale jeśli mi się nie uda to dodam w sobotę.





A TERAZ CZEKAM NA HEJTY 
//Angel

8 mar 2014

Rozdział 42


Przejechałam wolno żyletką  po skórze. Krew momentalnie się pojawiła, ale nie przeszkadzało mi to. Ból towarzyszący temu nie dotyczył mnie. Czułam się jak robot, kontrolowana przez obcą siłę. Nie myślałam, tylko robiłam.

I kolejny raz żyletka dotknęła skóry, tym razem głębiej. Czerwona ciecz zaczęła ściekać po nadgarstku, kapiąc na płytki w łazience. Powoli zaczęło mi się robić słabo. Usiadłam na podłodze i podniosłam odrobinę rękę w górę. Krople krwi kapały na podłogę. Łzy spływały po twarzy. Byłam przepełniona bólem ostatnich tygodni. Każdy dzień w tygodniu był dla mnie wciąż tym samym-okłamywaniem tych, na których najbardziej mi zależy. Byłam nikim i wciąż nikim jestem. Nie zasługiwałam na zaufanie ani moich przyjaciół, ani tym bardziej Harry ’ego. I to wszystko na własne życzenie.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania, ale nawet nie drgnęłam. W  myślach miałam tylko jedno: „Pozwólcie mi w spokoju umrzeć”.

- Coś ty zrobiła - usłyszałam głos Hazzy.
Spojrzałam na niego przez łzy, ale widziałam tylko niewyraźną sylwetkę stojącą w drzwiach. Podbiegł i ukląkł koło mnie. Chciałam mu tak wiele powiedzieć w tamtym momencie. Że żałuję tego ,że okłamywałam go. Że nie zasługuję na niego. Że go kocham. Ale zdążyłam wyszeptać tylko jedno słowo:

- Przepraszam.
I straciłam przytomność.
Ocknęłam się w karetce. Miałam na buzi maskę tlenową. W pierwszym odruchu chciałam od razu ją ściągnąć, ale powstrzymałam się. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam zapłakanego Harry’ ego .Czułam, że trzyma mnie za rękę. Mruczał coś pod nosem, ale nie dosłyszałam co. Znowu straciłam przytomność.


*Perspektywa Harry’ ego*


Siedząc  przy niej w karetce i trzymając ją za rękę nie mogłem uwierzyć, jak ona mogła to zrobić. Jednak w pewnym sensie ją rozumiałem. Zginęła jej mama, i to w taki sposób. Jednak miałem przeczucie, że to nie był jedyny prowodyr. Musiało chodzić o coś jeszcze. Angel ostatnio dziwnie się zachowywała. A ja jak ostatni debil udawałem, że tego nie zauważałem. Chciałem wierzyć, że wszystko jest w porządku.

- Wszystko będzie dobrze. To nic nie zmienia. - mruczałem do nieprzytomnej Angel - Kocham Cię, i tylko to się liczy.
Karetka stanęła i drzwi się otworzyły. Ratownicy wyciągnęli ją, a ja szybko wyszedłem za nimi. Pobiegłem za Angel, którą wieźli na salę.


                                                                               ***



Tym razem obudziłam się już w szpitalu. Rozejrzałam się dookoła, ale przez dużą ilość światła niewiele widziałam. Po paru sekundach zaczęłam dostrzegać parę szczegółów. Puste łóżko szpitalne obok mojego. Szafkę nocną w zasięgu mojej ręki. Harry’ ego śpiącego przy moim łóżku. Głowę miał położoną na wysokości mojego brzucha. Palce jego lewej ręki były splecione z moimi, co zauważyłam dopiero teraz. Drugą ręką pogłaskałam go po głowie. Zamarłam w połowie ruchu, przyglądając się bandażom wokół mojego nadgarstka. No tak. Wspomnienia tego, co zrobiłam wróciły do mnie momentalnie. Pocięłam się. Harry zaczął się powoli wybudzać.


- Cześć słoneczko - powiedziałam ze szczerym uśmiechem, do jakiego dawno nie mogłam się zmusić. To
było takie uczucie, jakbym… oczyściła się. Jakbym nie miała nic wspólnego z tą Angel Black, która prostytuowała się. Całkiem przyjemne uczucie.

- Hi baby (http://www.youtube.com/watch?v=nFRC_hmv3Sg) - odpowiedział głosem, którego tak dobrze znałam.

- Jak długo spałam?

- Jedną dobę.

- I ty tutaj cały czas siedzisz? - zapytałam.

- Nie, oczywiście że nie - odpowiedział, jak na mój gust trochę za szybko. Wiedziałam, że kłamie, bo widziałam, jaki jest zmęczony. Nie chciałam mu tego wytykać, bo wiedziałam że to dla mnie tutaj siedzi. Mój cudowny, opiekuńczy Harry wstał z krzesła i podszedł do półki. Podał mi niewielki, plastikowy kubeczek.

- Masz, musisz to wziąć. To leki przeciwbólowe.
Kiedy sięgnęłam po nie, nasze palce na chwilę się dotknęły. Popatrzyłam na Harry’ ego, napotykając jego zielone oczy.

- Dziękuje.
Wiedziałam, że zrozumiał dwuznaczność tych słów. Dziękowałam mu nie za leki. Dziękowałam mu za to, że wtedy był tam. I za to, że był ze mną teraz. Uśmiechnął się szeroko na te słowa i odpowiedział:

- Nasz związek jest dość specyficzny, nie sądzisz? Połowę naszego czasu spędzamy w szpitalu –zaśmiał się.

- Tak, chyba niedługo tu zamieszkam.

- O niee, na to nie licz. Jeżeli gdziekolwiek zamieszkasz, to tylko i wyłącznie ze mną.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale Harry pochylił się i położył mi palec na ustach.

- Nawet nie protestuj. Drugi raz już Ci nie pozwolę.
Wcale nie chciałam protestować, pomyślałam. Odsunęłam delikatnie jego palec, podniosłam się lekko i pocałowałam go w usta. To był taki pocałunek, jakim pary obdarowują się po długiej rozłące. Harry usiadł obok mnie i popatrzył na mój nadgarstek.

- Dlaczego to zrobiłaś?

Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale wiedziałam co powiedzieć. Koniec udawania. Sama prawda.


- Harry, okłamywałam Cię. Tak cholernie długo Cię okłamywałam.

- Co masz na myśli?
Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na swoje dłonie.

- Praktycznie zaraz po powrocie z Barcelony wróciłam do…
Oczy Harry’ ego rozszerzyły się, ale zaraz się opanował.

- Ale z Hiszpanii wróciliśmy prawie 1,5 miesiąca temu…

-Mama wydawała wszystkie zarobione przeze mnie pieniądze na narkotyki. Kiedy wróciliśmy dowiedziałam się, że popadła w cholernie duże długi. Rachunki nie były płacone. Obiecała mi, że skończy z tym. Sean, mój brat, trafił do więzienia. Ojciec  ciągle pił i znęcał się nade mną… Jak coś źle zrobiłam, powiedziałam, podnosił na mnie rękę. Teraz nie mam nikogo w rodzinie, komu mogłabym się wypłakać. I do tego jeszcze jesteś ty… Jestem taką idiotką. Mieć tak wiele i stracić to przez własną głupotę…- urwałam, bo zaczęłam płakać.

- Kochanie, nie płacz. Nic nie straciłaś .Jestem tu, prawda? Jestem i nigdzie się nie wybieram. Jeżeli ktokolwiek był idiotą, to byłem ja. Byłem tak… sam nie wiem… dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem? Mogłem Ci pomóc, mogłem temu zapobiec… - Harry zaczął sobie robić wyrzuty sumienia, ale złapałam go za przeguby zmuszając do tego, żeby na mnie spojrzał.

- Kocham Cię.
Kiedy tylko te słowa wyszły z moich ust, ulżyło mi na sercu. Harry przez chwilę patrzył na mnie, oniemiały. Potem uśmiechnął się szeroko.

- Wow, pierwszy raz mi to powiedziałaś. Nawet nie wiesz, jakie to miłe uczucie.

- Ty mówisz mi to bardzo często.

- Bo Cię kocham.

- Ja Ciebie też. Boże, tak strasznie Cię kocham.
Przytuliłam go mocno, czując jakby cały ciężar, który nosiłam przez tak długi czas mnie opuszczał.

- Dzień dobry, panienko! Jak się pani czuje? Nadgarstki bolą?
Lekarz wszedł do Sali i przejrzał moją kartę.

- Na razie nie, ale przeszkadzają mi te bandaże.

- Jutro zobaczymy, może będziesz mogła wyjść - odpowiedział i wyszedł.

- Jeśli jutro wychodzisz, to pojadę po jakieś rzeczy dla Ciebie.

- Dobrze, tylko uważaj na siebie.

- Będę, nie martw się kochanie - powiedział i pocałował mnie, a po chwili wyszedł.

Ziewnęłam i postanowiłam, że zanim Harry wróci zdrzemnę się chwilę. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Usłyszałam,  że ktoś wchodzi do Sali. Odwróciłam się myśląc, że może Harry zmienił jednak zdanie.

 W progu stała Lucy.




________________________________________________________________________


Hejka co tam u was słuchać. Mam nadzieje, że wam się spodobał ten rozdział wiem, że mieliście nadzieje, że będzie inaczej no, ale wiecie.... już mamy plan na to opowiadanie
Ok zdecydowałam że usunę ask z blogiem, ale jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć odnośnie bloga to ja dość często jestem na swoim asku http://ask.fm/Kinkilek , więc jak chcecie piszcie do mnie

10 Komentarzy i następny rozdział

Ps: ktoś w ogól wchodzi na nasz fanpage? Bo nie wiem, a jeśli tak to chcecie żebym dodawała spojlery z następnego rozdziału tak jaki kiedyś dodałam dwa czy nie za bardzo?

1 mar 2014

Rozdział 41

Siedzieliśmy na sofie i oglądaliśmy jakiś film, był tak nudny, że o mało nie usnęłam. Harry zaczął mi jęczeć do ucha, że mu się nudzi i że nie chce oglądać tego filmu. Akurat byłam głodna i poprosiłam go aby zrobił obiad. Harry zerwał się i pobiegł do kuchni. Wzięłam książkę i  zaczęłam czytać o dwóch osobach różniących się od siebie.


"Czasem zdarza się miłość nie z tego świata. Naprawdę nie z tego świata…

Patch jest tajemniczy i zabójczo przystojny. Nic dziwnego, że szesnastoletnia Nora uległa jego urokowi. Niemal natychmiast w jej życiu zaczęły dziać się rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Chyba że…
Chyba że ktoś wie, że znalazł się w samym środku bitwy. Bitwy, którą od wieków toczą Upadli z Nieśmiertelnymi. O Twoje życie.

Ale cicho sza… Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem."


Harry skończył robić obiad i podał mi talerz i włączył inny film. Cieszyłam się, że włączył "Porwanie", bo był to jeden z moich ulubionych filmów.


                                                      ***


Zjedliśmy kolację, a ja poszłam pod prysznic. Jakie to fajne uczucie kiedy mogę wejść pod prysznic i zrelaksować się, włączyć radio i po porostu sobie odpocząć.

Wyszłam z łazienki i zaczęłam szukać swoich ubrań nigdzie ich nie było, tylko znalazłam bluzkę Harry'ego i czystą bieliznę, a także karteczkę.

" Proszę, ubierz się w to"

I tak nie miałam się w co ubrać, a nago nie będę chodzić, więc założyłam to, oprócz stanika.
Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku ciężko wzdychając.

- Ciężko, prawda? -  spytał Hazzy

- Trochę, wszystko jest jakieś dziwne.

- W jakim sensie?

- No te wszystkie testy kartkówki. Mam wrażenie że co się stanie.

- Ale co?- spytał zdziwiony

- Nie wiem, może dostanę w poniedziałek jedynkę, albo zachoruję, abo co gorsze Tobie coś się stanie. - powiedziałam to próbując opanować łzy.

- Nie mów tak.

- Jak mogę tak nie mówić skoro widzę cię z ojcem Lucy, który ci grozi. - łzy cisnęły mi się do oczu ale nie chciałam pozwolić sobie na płacz.

- Spokojnie, nic nam się nie stanie . Ani mnie, ani tobie ani nikomu innemu. Rozumiesz?

- Tak... - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać czy ni spytać się o tą sprawę z ojcem Lucy.
Wzięłam głęboki wdech i spytałam.

- O co chodziło panu River.

- Chodziło o to, że zerwałem z Lucy i zaczął mnie straszyć, że wróci do sprawy mojego ojca.

- Twojego ojca? - spytałam zdziwiona i podniosłam się na łokciach.

- Mój tata trafił do więzienia po tym jak dowiedzieli się, że handlował narkotykami, a że był szanowanym biznesmenem nie mógł tam zostać, więc ojciec Lucy wyciągnął mojego ojca z paki

- A ty też handlowałeś narkotykami? - zanim zdążyłam pomyśleć zapytałam

- Ja? Nie, ale miałem styczność?

- To znaczy, że brałeś? - spytałam i błagałam żeby powiedział, że nie, ale niebiosa mnie chyba nie wysłuchały.

- Tak, brałem, ale nie jestem z tego dumny.

- Ale skończyłeś z tym, prawda? - mój głos się załamał, miałam tylko nadzieje że Harry tego nie usłyszy.

- Tak skończyłem z tym, jestem czysty - po tych słowach kamień spadł mi z serca.

- Cieszę się.
Harry leżał na plecach, a ja się położyłam na jego torsie.





                                                                 ***



Niedziela szybko zleciała, zjadłam śniadanie, ubrałam się, zaczęłam się pakować i zjadłam obiad.

- Pomóc ci z torbą?

- Nie, nie trzeba, ale zawieziesz mnie, prawda? - spytałam zagryzając wargę.

- Jasne, co to za pytanie.

- Dziękuje - powiedziałam i przytuliłam się do niego.

Harry spakował torbę do samochodu i wsiadł za kierownice, a ja za nim.
Nie chciałam wracać, dobrze mi tu było, no ale nie chce zostawiać rodziców samych. ojciec pewnie pijany, albo go nie ma, a matka ..., matka się będzie użalała nad sobą.
Podjechaliśmy pod dom i Harry odprowadził mnie pod dziwi.

- Dziękuje Ci. - powiedziałam.

- Za co?

- Za wszystko... - powiedziałam i po chwili dodałam przytulając go - Kocham Cie.
Harry spojrzał mi w oczy i złączył nasze usta w namiętnym pocałunki.

- Ja ciebie też.

Weszłam do domu. Światło mrugało, ale po chwili zgasło. Wyglądało to trochę jak w jakimś horrorze. Mama pewnie znowu nie zapłaciła rachunku. Położyłam rzeczy i poszłam do kuchni po jakieś latarki. Włączyłam jedną i wróciłam po torbę, żeby zanieś ją do pokoju. Kierując tam zobaczyłam uchylone dziwi.

Zaniosłam torbę i postanowiłam iść zobaczyć dlaczego pokój rodziców jest otworzony skoro zawsze były zamknięte na klucz i nikomu nie można było tam wejść. Poszłam tam, ale nic nie zauważyłam.

Kiedy już miałam wychodzić zobaczyłam coś na podłodze, skierowałam lampkę w to miejsce i sama weszłam głębiej do pomieszczenia.
Kiedy byłam przy łóżku przeżyłam szok. Zaczęłam krzyczeć, nigdy by się nie spodziewała tego, że po powrocie do domu, zobaczę matkę leżącą całą we krwi.

Podeszłam do niej bliżej i sprawdziłam puls niestety nie wyczułam go, mama była lodowata, wiedziałam że już nie żyje. Zaczęłam płakać wiedziałam że nie mogę nic już zrobić, jak tylko zadzwonić na policję i pogotowie.
Drżącymi rękami wzięłam telefon i wybrałam numer.

- Pogotowie w czym mogę pomóc?

- Moja... moja mama została chyba po..postrzelona, leży cała we krwi jest bardzo zimna i nie wyczuwam pulsu. Proszę przyjechać na Avenne Street 24 jak najszybciej - powiedziałam no jednych wdechu.

- Dobrze już kogoś wysyłamy.

Siadłam w rogu w pozycji embrionalnej.

Siedziałam tam parę sekund patrząc się jak leży.     

W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam się w stronę matki i kleknęłam przy niej.
Położyłam jej głowę na moich kolanach.
Zaczęłam ją przytulać i krzyczeć.

- PROSZĘ NIE, BŁAGAM, CZEMU TY? - przytuliłam się do niej jeszcze mocniej

Nawet nie zorientowałam się kiedy karetka zabrała moją matkę.
Wyszłam na dwór i przyglądałam się jak ją zabierają.
Policjantka skierowała mnie do domu. Chciała ze mną porozmawiać o tym co się stało.

- Dobrze, wiem że to dla ciebie bardzo trudne, ale muszę wiedzieć co dokładnie się zdarzyło. -powiedziała spokojnie łapiąc mnie za rękę.

- Kiedy przyszłam do domu nie było światła, bo mama nie zapłaciła za nie, więc wzięłam latarkę i skierowałam się do mojego pokoju zanieść rzeczy, ale po drodze zauważyłam, że dziwi do sypialni rodziców są uchylone, nie zdziwiło by mnie to gdy by były zawsze otwarte, ale ojciec ciągle zamykał je na klucz... - opowiedziałam wszystko patrząc w jeden punkt, bawiąc się rękami ze łzami w oczach

- Dziękuje, za to, że opowiedziałaś to, nie którzy nic nie mówię od razu bo są w szoku.
Nie odpowiedziałam

Po 2 godzinach nikogo w moim domu już nie było. Tylko ja i głucha cisza.
To wszystko mnie przerosło. Poszłam do łazienki i wyjęłam apteczkę, żeby wziąć tabletki od bólu głowy, naglę skaleczyłam się czymś. poświeciłam latarką, było to coś typu żyletka. Wytarłam krew z palca i wzięłam tabletkę i poszłam do pokoju i już miałam się kłaść, ale zadzwonił telefon.

- Słucham - powiedziałam ochrypłym i płaczliwym głosem.

- Kochanie tęsknie za tobą wracaj do mnie.

- Moja mama nie żyje - powiedziałam Harry'emu

- Co?... Zaraz tam bę... - nie dałam mu dokończyć, bo rozłączyłam się, spojrzałam na łazienkę i pomyślałam, że jedna tabletka nie pomoże i muszę wziąć kolejną.

Robiło się coraz jaśniej na zewnątrz, więc przez okno padało światło do łazienki. Wzięłam tabletkę, ale coś mnie podkusiło i wzięłam do ręki żyletkę.
Przyjrzałam się jej dokładnie, obróciłam nią parę razy w palcach i pomyślałam.



" Przecież nic mi nie będzie, wiele ludzi to robi i nic im nie jest, więc co mi szkodzi"




_________________________________________________________

No to jest dziś troszkę później niż zawsze, ale tym razem ja przepisywała, a nie Maja.

Mam nadzieje, że wam się podoba bo ten rozdział jest dla mnie ważny i troszkę oparty na moim życiu, ale mniejsza z tym nie będę wam się tu żalić.

Ostatnio zauważyłam że strasznie mało osób komentuje kiedyś było po 12 komentarzy a teraz tyle ile przyznam tyle jest. Czy coś robimy nie tak znudziło wam się opowiadanie czy coś innego bo ja naprawdę nie rozumiem.

Następny rozdział jak będzie 9 komentarzy.

Administrator