28 cze 2014

Rozdział 56


- No chyba kurwa nie.

Zabrał dłoń, więc odważyłam spojrzeć się przez palce.
I od razu tego pożałowałam.
Bo tą nagą parą była... Lucy i Lucas.
Jak tylko nas zobaczyli, Lucy zaczęła się zasłaniać kołdrą a Lucas szukał chyba swoich bokserek.


- Do jasnej cholery co tu się wyprawia. - wściekły Harry zrobił jeden krok do przodu a w oczach Lucy widać było przerażenie.

Ja nie wiedziałam co zrobić czy śmiać się z niej czy odwrócić się i już dłużej nie patrzeć na to że mój były leży prawie nagi z największą dziwką w szkole i byłą Hazzy, ale i tak stałam tam jak kamień bo nie mogłam uwierzyć, dobra mogli to robić mogli robić to nawet w naszym domu, ale do cholery nie w naszym pokoju i nie w naszym łóżku. To było poniżej pasa.

- No nie widzisz ślepy jesteś właśnie przeleciałem twoją byłą dziewczynę. - powiedział Lucas rozbawiony myśląc, że rozzłości tym Harry'ego, ale on tylko się uśmiechnął - i wcale nie będzie to ostatni raz.

- I co jak było wcale nie jest taka dobra jak... - przerwał i odwrócił lekko głowę dając znak, że chodzi o mnie. O dziwo nie uraziło mnie to, ale uznałam to jako komplement.

- Jak ty możesz tak mówić - wściekła Lucy już ubrana, nawet nie wiem kiedy to zrobiła, podeszła do Hazzy i już miała dać z liścia, ale podeszłam do niej w mgnieniu oka i złapałam jej rękę i zacisnęłam.

- Nie wasz się podnosić na niego ręki. - Powiedziałam przez zęby i drugą ręką lekko ją popchnęłam.

widać że była już lekko wstawiona bo się mocno zachwiała.


- Nie sądziłem, że jesteś taka ostra kotku. - powiedział Lucas i podszedł do mnie na tyle blisko że nasze nosy się prawie stykały. - Podoba mi się to.
Wiedziałam, że Harry specjalnie nic nie mówi ani nic nie robi, bo wiem że dam mu radę.

- Nie mów do mnie kotku, bo źle się to dla ciebie skończy. - powiedziałam i położyłam ręce na jego klatce piersiowej żeby go odepchnąć, lecz ten tylko się jeszcze bardziej przybliżył.

- Nie musisz być dla mnie taka ostra kochanie - powiedział i złapał mnie za nadgarstki i mocno zacisną mój lewy nadgarstek gdzie znajdowały się blizny - hm co my tu mamy?

- Odpieprz się w końcu ode mnie rozumiesz nie chce cię więcej widzieć na oczy. Oboje jesteście siebie warci, ty podniosłeś na mnie rękę, co ja mówię pobiłeś mnie aż wylądowałam w szpitalu i co teraz uczysz twoją kochaną Lucy jak znęcać się nad innymi. No ja wiedziałam, że ma niewyparzoną mordę, ale teraz przesadziła podnosząc rękę na MOJEGO chłopaka. - mówiąc to zaczynałam już powoli podnosić głos, nawet nie słyszałam jak Harry mnie uspakaja. Opanowałam się kiedy popchnęłam Lucasa a ten upadł na podłogę.
Dziwnę przecież nie mam tak dużo siły. 

- Ja widzę, że nie tylko ja jestem skłonna do podniesienia ręki na mężczyznę.

- Zamknij się i wynosić się z naszego mieszkania i to już - powiedziałam a oni jak stali nie ruszyli się nawet o krok. - Powiedziałam chyba coś.
Nic. wzięłam ciuchy Lucasa i byty Lucy i zaczęłam kierować się na dół do wyjścia. Słyszałam jak wszyscy ruszyli za mną. Grant coś tam wrzeszczał przez co wszyscy zwrócili na nas uwagę. Muzyka ucichła a ja dalej szybkim krokiem zmierzałam do do wyjścia.
Otworzyłam drzwi i wyrzuciłam ich ciuchy za nie.
River i Grant stali na samym środku pomieszczenia i patrzyli się na mnie jak na jakiegoś dziwoląga. Harry tylko skrzyżował ręce i oparł się o futrynę przyglądając się nam z uśmiechem na ustach.

- Jakim prawem wyrzuciłaś nasze rzeczy za drzwi, ja się kurwa pytam! - powiedział Lucas w samych bokserkach co śmiesznie wyglądało, bo nie ma się czym chwalić, a jeśli im przerwaliśmy to dojść nie zdążył.

- Takim, że to jest nasz dom, nasz pokój i nasze łóżko i ty nie masz prawa pieprzyć się w nim. Zrozumiano - powiedziała podchodząc do niech bliżej. Lucy trzymała rękę Lucasa i schowała się troszkę za niego. Wyglądała jak skulony piesek. Tak jak ja kiedyś, jak Grant miał napady wściekłości. Ale mi to nie przeszkadzało.

- Aha już rozumiem, zazdrosna jesteś, że to nie ty jesteś na miejscu Lucy. Wiem ja też kiedyś za tobą tęskniłem, ale przeszło mi.


- Ja zazdrosna, o ciebie, błagam nigdy nie słyszałam śmieszniejszej bzdury niż ta. Słuchaj, jestem z Harrym i jest 100 razy lepszy od ciebie i ma lepsze możliwości niż ty.

Wszyscy powstrzymywali śmiech. Także Harry uśmiechnął się i spuścił głowę na dół.
Lucas zaczął się rozglądać po pomieszczeniu i było widać że jest czerwony jak burak.

- Zapłacisz mi za to Black - Syknął do mnie Grant ciągnąc za sobą Lucy i wyszedł.

Harry śmiąc się zrobił jeden krok do przodu podniósł głowę i powiedział:


- Moja dziewczyna - o rozłożył ręce a ja szybko rzuciłam się mu w ramiona. Hazza podniósł mnie i obrócił a wszyscy zaczęli wiwatować. Styles pocałował mnie i postawił mnie na ziemi.


- Sam chciałem mu przywalić, ale ty tak seksownie wyglądałaś kiedy się na niego darłaś - powiedziałam mi na ucho szczypiąc mnie w pupę.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go z całej siły.

- A teraz dla naszej pary puszczę specjalny kawałek Now You're Gone.
Harry uśmiechnął się słabo i zaczęliśmy tańczyć.

Podeszli do nas Coro i Zayn i zaczęli nam się dziwnie przyglądać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego że ciągle jesteśmy w tych samych ubraniach w których wpadliśmy pod prysznic

-Harry, moglibyśmy iść się przebrać? - spytałam, przekrzykując muzykę. Pokiwał głową i chwycił mnie za dłoń, kierując w stronę schodów, ja jeszcze odwróciłam się do Zaro i uśmiechnęłam się do nich. Kiedy weszliśmy do sypialni, od razu spojrzałam na łóżko. Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Harry kierując się za moim wzrokiem, powiedział:

- Chyba kupimy nowe.
Zgodziłam się z nim, bo nie chciałam nawet na nie patrzeć a co dopiero na nim spać, siedzieć czy kochać się z Harrym. CO TO, TO NIE, NIGDY W ŻYCIU.
Harry chwycił jakieś ciuchy i poszedł do łazienki. Ja wybrałam równie wygodną bluzkę jak ta, którą miałam na sobie, tyle że suchą. Już ściągnęłam spodnie, kiedy Harry wszedł do pokoju. A ja byłam akurat tak ustawiona, że wypinałam się tyłkiem w perfidnie czerwonych, koronkowych majtkach. Ups. I już wiedziałam, że po mnie.
Harry podszedł do łóżka i zerwał z niego całą pościel, zrzucając ją na podłogę, a ja przyglądałam mu się z ciekawością. Ściągnęłam bluzkę, nadal obserwując jego poczynania. Przekręcił materac na drugą stronę i popatrzył na mnie wzrokiem pełnym pożądania.

- Na razie musi to nam wystarczyć.
Leniwy krokiem podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.

- Niepotrzebnie się ubierałeś kochanie.
Harry przycisnął wargi do moich ust, zagryzając moją dolną wargę. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie, podpierając się łokciami, żebym nie odczuwała ciężaru jego ciała. Napierał na mnie z dużą siłą  biodrami. Zerwał, dokładnie tak, zerwał ze mnie dolną bieliznę i pochylił się, całując mnie w brzuch. Zamknęłam oczy, pomrukując z przyjemności. Nie dałam mu tej przewagi i niewiele później on też został w samych bokserkach. Usiadłam na nim okrakiem i przejechałam dłonią od jego szyi aż po podbrzusze. Później wsadziłam rękę za linię bielizny. Harry chwycił mnie za nadgarstek i popatrzył z powagą.

- Jesteś pewna?
Wiedziałam że miał na myśli, czy taka sytuacja nie jest dla mnie niekomfortowa przez moje... przeżycia. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się na znak, że jestem pewna swoich słów. Poruszyłam nieznacznie ręką, co już sprawiło Harry'emu przyjemność.

Jak zawsze gotowy.

Tak naprawdę objęcie go dłonią wcale nie było takie łatwe, zwłaszcza kiedy Harry jest podniecony. Ruszałam dłonią w górę i w dół, w górę i w dół. Pochyliłam się i pocałowałam go w lekko rozchylone usta. Miał zamknięte oczy. Po chwili zaczął wciągać przez zęby powietrze. Wiedziałam,że za chwilę dojdzie. Chciałam pochylić się no i... wziąć go do ust. Ale Harry nie pozwolił mi. Złapał mnie za ramię i przytrzymał, nie pozwalając mi się schylić. Miał na wpół zamknięte oczy i popatrzył na mnie z uparciem. Miał nie równy oddech i z trudem powiedział:

- Nie.
Wyjęłam rękę, a on szybko wstał i poszedł do łazienki. Położyłam się na pustym materacu i popatrzyłam na zamknięte drzwi pokoju. Muzyka dudniła tak głośno, że szyby w oknach drżały. Jak dobrze, że w drzwiach jest zamek. Jaka szkoda, że Lucy i Lucas z niego nie skorzystali.
Ledwie zdążyłam pomyśleć o tym, że Harry coś długo nie wraca, on wszedł do pokoju. Nie wiem w jaki sposób, ale zmienił bokserki. Popatrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i położył się koło mnie. Włożył ręce pod głowę i wpatrywał się w sufit. Leżałam z dłońmi położonymi wzdłuż ciała, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zerknęłam na niego z ukosa.

- Przepraszam - wyszeptałam.
Nagle w tym ciemnym pomieszczeniu rozbrzmiał głośno śmiech Harry'ego. Trwał on na tyle długo, że podniosłam się do pozycji siedzącej i popatrzyłam na niego z oburzeniem.

- Dzięki, wiesz. To bardzo miłe.
Harry także usiadł, ocierając kąciki oczu. Potarł moje nagie ramiona i pocałował mnie.

- Za co ty mnie w ogóle przepraszasz, co?

- No... - zrobiłam ręką nieznaczny gest, wskazujący co mam na myśli.
Harry przygryzł wargę i przysunął się bliżej.

- Aniołku, nie chciałem żebyś to zrobiła, bo wydawało mi się, że traktujesz to jako obowiązek. A ja nie chce, żeby tak było. - powiedział z taką siłą, że od razu mu uwierzyłam. - Wolę tradycyjny sposób.
Wyciągnął z szuflady, szafki nocnej prezerwatywę i sprawnym ruchem założył ją. Złapał mnie za biodra i pociągnął mnie, żebym się położyła. Zaczął obcałowywać całe moje ciało, od ust aż po brzuch. Jego ciepłe dłonie pieściły moje plecy. Przybliżył twarz do mojej twarzy i pocałował mnie spojrzał mi w oczy. Jedną rękę położył mi na piersi i zaczął się nią "bawić", dawno pozbawił mnie stanika, drugą ciągle opierał się, żeby mnie nie przygnieść. Zamknęłam oczy i rokoszowałam się tym co robił nagle poczułam, że zaczął ssać jedną pierś. Trochę się zdziwiłam bo pierwszy raz coś takiego robi, i to mi się podoba. Wiele razy mężczyźni bawili się moimi piersiami ale nigdy nie sprawiało mi to przyjemności. Kiedy zaczął zjeżdżać na dół wiedziałam co chce zrobić i nie protestowałam, ja na to czekałam, potrzebowałam, żeby mnie zaspokoił. ON. Nie kto inny tylko Harry. Poczułam jak składa pocałunki wewnętrznej stronie moich ud i zmierza coraz wyżej. Wstrzymałam oddech, kiedy poczułam że pocałował mnie dokładnie tam gdzie oczekiwałam go też w inny sposób. Moje ręce ścisnęły kołdrę jak najmocniej kiedy Harry zaczął drażnić moją łechtaczkę językiem, zaczęłam jęczeć jeszcze głośniej kiedy zaczął ssać dokładnie jak parę minut wcześniej moje piersi. Kiedy byłam bliska dojścia krzyknęłam jego imię a ten zaraz przestał. Spojrzałam na niego przerażona, zdziwiona i podniecona.

- Nie dojdziesz w taki sposób aniołku. - powiedział i pocałował mnie w nos a później w usta.
Harry schodził coraz niżej i zaczął całować mnie po szyi robiąc malinkę tak jak w klubie kiedy jeszcze byłam z Lucasem, a on tańczył z Lucy (jeśli nie wiecie o co chodzi to to był rozdział 25)

Harry ręką dotknął mojej pochwy chyba by sprawdzić czy jestem wystarczająco podniecona, BYŁAM I TO JAK CHOLERA. Wsunął się we mnie nieznacznie, a potem coraz mocniej i mocniej. Uniosłam ręce za siebie i złapałam się drewnianej ramy łóżka. Mocne posunięcia Harry'ego zrównały się z rytmem akurat puszczanej piosenki. Potem były coraz szybsze i szybsze. Chciałam zamknąć oczy i ulec rozkoszy, ale w półmroku zielone oczy Harry'ego intensywnie wpatrywały się we mnie, nie pozwalając mi na to. Palce rozbolały mnie od mocnego uchwytu, ale nie puszczałam.

Krzyknęłam bardzo głośno, nie przejmując się tym,czy ktoś mnie usłyszy. Zagryzłam dolną wargę i teraz moje jęki były stłumione. Harry zwolnił troszkę i tym razem zaczął ręką stymulować moją łechtaczkę ale ja tego nie potrzebowałam, więc zabrałam jego rękę. Położyłam swoją nad głową.
Styles zaczął znowu ruszać się szybko i jego ręka złapał moją która jest nad głową. Jego głowa odchyliła się do tyłu i wiedziałam, że dochodzi tak samo jak ja. Wygięłam się w łuk kiedy przeszedł mnie wrzeszcz i wtedy nie mogłam się powstrzymać i musiałam wykrzyczeć jego imię i chyba teraz już każdy wiedział, że ja i Harry. Szybko wyszedł ze mnie i zdjął prezerwatywę i biała ciecz wylądowała na moim brzuchy. Harry z jękiem opadł koło mnie i pocałował mnie w czoło.


- Jesteś wspaniały, ale nie sądziłam że kiedykolwiek będziemy się tak kochać.

- Nie podobało ci się, wiedziałem przepraszam ja nie chciałem cie urazić.

- Wcale mnie nie uraziłeś to był najlepszy sex w moim życiu i naj większy orgazm jaki przeżyłam.




                                                                     ***


Zaczęliśmy sprzątać bałagan jaki narobili goście. Porozrzucane puszki i butelki po piwie.
Byliśmy tak zmęczeni, że w ogóle nam się nie chciało. Powrzucaliśmy wszystkie śmieci to worków, pozmywaliśmy wszystkie szklaki itp.

- Kochanie zostawmy to jutro posprzątamy - podeszłam do niego i pocałowałam go

- Dobrze kochanie jak sobie życzysz. - powiedział i wziął mnie na ręce
Położył mnie na łóżku i sam się położył koło mnie.

- Będzie mi brakowało tego łóżka.

- A to niby czemu kochanie ? - spytałam

- No wiesz dużo tu przeszliśmy szczególnie pikantne momenty.

- Wiesz w sumie tak nie pomyślałam o tym.

- Musze ci to powiedzieć, wiem że mówiłem ci to tyle razy, ale kocham cię nie wiem co bym bez ciebie zrobił, chciał bym mieć z tobą gromadkę dzieci, albo nie, tylko dwójkę chłopczyka i dziewczynkę.

- WOW, WOW, WOW, powoli mam prawie 19 lat to troszkę za mało żeby mieć dzieci.

- Oj tam, oj tam będę miału młodą i piękną mamę.

- Idź już spać bo chyba zmęczony jesteś.
Zaczęłam się zastanawiać czy czegoś przypadkiem nie wziął, ale od razu przestałam bo wiem, że mi obiecał że tego nie zrobi.
Chwilę jeszcze myślałam nad tym co się dziś wydarzył a po chwili usnęłam.


___________________________________________________________

HEJKA !

Jak wam się podoba rozdział? Pisałam go bez weny, nawet nie wiem czy mi wyszedł. Maja napisała fragment seksu a ja dodałam bardziej pikantne momenty.

Błagam zostawcie w komentarzu waszą opinie o tym rozdziale i mam nadzieje że będzie ona troszkę dłuższa a nie tylko "super, czekam na następny", bo troszkę zaczyna być to wkurzające, ale i tak czytamy każdy komentarz.

Ps. jest to 69 post na naszym blogu

OGŁOSZENIE !!!
Następny rozdział pojawi się 1 lipca, czyli za trzy dni i mam nadzieje, że do następnego rozdziału komentarzy będzie dużo ~ ANGELIKA I MAJA



KOCHAMY WAS 

21 cze 2014

Rozdział 55

DEDYKUJE TEN ROZDZIAŁ GABI T.
100 lat kochana wiem że spóźnione ale tylko taki prezent możemy ci dać :* :* :* :* :* :*

________________________________________________________
Stałam przed lustrem, poprawiając ostatni raz włosy. Dzisiaj było zakończenie roku szkolnego. I jednocześnie początek czegoś kompletnie nowego. Harry i Zayn bez dyskusji postanowili, że nie będą poprawiać ocen. Więc wszystko wskazywało na to, że w przyszłym roku będziemy chodzili do jednej klasy. Było w tym coś dobrego, ale jednocześnie martwiłam się, że zawalą cały rok.
Ale to nie dzisiaj. Dzisiaj powinnam się cieszyć razem z moich chłopakiem i przyjaciółmi. Zapowiadały się wspaniałe wakacje, które miałam spędzić właśnie z nimi. Już się bałam tego, co może wymyślić, ale jednocześnie byłam podniecona na myśl spędzenia z nim dwóch miesięcy.
Moje pierwsze wakacje z Harry'm.


Zerknęłam na moje odbicie. Prezentowałam się całkiem nieźle. Harry wszedł do sypialni, poprawiając koszulkę. Zlustrował mnie wzrokiem i stanął koło mnie.

- Już niczego nie poprawiaj, wyglądasz ślicznie.
Zarumieniłam się i spuściłam wzrok.

- Dziękuje.
Harry uniósł kciukiem i palcem wskazującym mój podbródek.

- Wiesz, nie mogę się doczekać kiedy już będzie po wszystkim. To będą najwspanialsze wakacje pod słońcem.
Pocałował mnie lekko w usta.

- Mam pomysł co do tego, gdzie moglibyśmy pojechać.
Uniosłam brew, czekając aż powie gdzie. Harry uśmiechnął się słodko.

- Do Barcelony.

- Naprawdę?! - pisnęłam i zarzuciłam mu ręce na szyję - Naprawdę tam pojedziemy???
Harry roześmiał się i przytulił mnie.

- Jeśli tylko chcesz. To jedna z moich wielu propozycji.
Odsunęłam się i spojrzałam na niego podejrzliwie.

- A jakie są inne?

- Nowy Jork, Paryż, Wenecja...
Wiedziałam, że w miarę jak wymieniał kolejne nazwy miast, moje oczy rozszerzały się coraz bardziej i bardziej.

- ŻARTUJESZ?!

- Nie, mówię całkiem poważnie. Pojedziemy gdzie tylko będziesz chciała.
Przytuliłam go mocno.

- Nieważne gdzie pojedziemy, byleby to było z Tobą.



                                                                       ***



Kiedy szliśmy przez szkołę, żeby dostać się na boisko szkolne, gdzie miała odbyć się cała uroczystość, patrzyłam na ulotki ogłaszające o imprezie u nas dzisiaj po południu. Ciekawe ile osób przyjdzie. Stanęliśmy we czwórkę w wolnym miejscu i  czekaliśmy aż dyrektorka przemówi.

W końcu wyszła na środek i zaczęła mówić do mikrofonu:

- Drodzy uczniowie, z niektórymi z Was spotykamy się tutaj po raz ostatni. Z innymi zobaczymy się we wrześniu...
Praktycznie zaraz po tym, jak zaczęła mówić, przestałam jej słuchać.
Byłam skupiona na dotyku dłoni Harry'ego, który przez cały czas trzymał mnie za rękę. Patrzyłam na Caroline, która szczęśliwa, trzymała Zayna pod rękę. Ten popatrzył na nią z czułością i pocałował ją w czubek nosa. Czułam się tak, jakby to wszystko było jakimś cudownym snem, z którego nigdy nie chciałam się wybudzić. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tak szczęśliwa jak w tamtej chwili. Byłam tak wzruszona, że z miejsca do oczu napłynęły mi łzy. Jak gdyby wyczuwając zmianę mojego nastroju, Harry spojrzał na mnie zmartwiony. Potem jego twarz rozświetlił uśmiech. Przytulił mnie do swojego boku i wyszeptał:

- Nie płacz, skarbie. To nie jest koniec. To jest dopiero początek wszystkiego, wiesz?Początek wspaniałej historii.

Chcąc nie chcąc, musiałam się roześmiać. Dyrektorka skończyła mówić, na szczęście. Cóż, zdecydowanie nie nadaje się do takich uroczystości. Potem odbył się cały etap rozdawania świadectw i żegnania absolwentów. W pewnej chwili wpadła mi do głowy pewna myśl.

- Harry, mam pytanie.

- Dawaj.

- Lucas już kończy szkołę, prawda?
Harry chwilę pomyślał.

- Tak, Lucasa mamy już z głowy na zawsze.
Odetchnęłam z ulgą. Ciężko mi było znosić widok tego potwora na korytarzu, ale znosić go przez kolejny rok szkolny... tragedia.

- A Lucy?

- Niestety z tą wiedźmą nie będzie tak łatwo, jest w tym samym wieku co ty. Módlmy się, żebyśmy nie byli z nią w jednej klasie.
Jakby na złość, ten świński ryj pojawił się tuż przed nami z Grantem pod ręką.

- Patrzcie kogo my tu mamy - powiedziała swoim słodkim głosikiem - mojego chłopaka i jego szmatę.

- Byłego - wycedziłam.
Nastrój Harry"ego od razu się zmienił. Stał się bardziej nerwowy, ale i uważniejszy.

- Czego chcecie?
Lucy podeszła do niego i położyła mu idealnie zrobionego paznokcia na piersi.

- Mój tatuś jest wściekły. Masz przechlapane - nagle zakryła usta dłonią, jakby powiedziała coś nieprzyzwoitego - Ups.
Ale stała stanowczo za blisko. Popchnęłam ją niezbyt delikatnie.

- Odpieprz się - warknęłam.

Lucas zlustrował mnie wzrokiem z wyrazem obrzydzenia na twarzy.


- Nie besztaj mnie.
Wziął Lucy za łokieć i pociągnął mocno do siebie.


- Chodź, nie warto zawracać sobie głowy takim... czymś.
Z mojego gardła wydobył się dziki wrzask, i gdyby nie Harry rzuciłabym się na Lucasa i wydrapała mu te oczka.

- Puść mnie, słyszysz! Puść! - wrzeszczałam.
Widziałam, że moim atakiem złości sprawiłam Lucy satysfakcje, ale nie mogłam się powstrzymać. Kiedy zniknęli mi z pola widzenia, przestałam się wierzgać, ale wciąż sapałam.

- Jeśli Cię teraz puszczę, nie pobiegniesz za nimi?
Pokręciłam głową, więc Harry postawił mnie na ziemi. Teraz czułam się jak dziecko, które ma zostać skarcone przez rodzica. Ale Harry, zamiast najeżdżać na mnie, przytulił mnie i pocałował czule.

-Robisz się coraz ostrzejsza. Ciekawe czy w łóżku też...



                                                                ***



Stoły złączone, cenne przedmioty bezpiecznie schowane, alkohol na widoku, przekąski też. DJ już zaczął się rozkładać. Głośniki znajdowały się zarówno w domu, jak i nad basenem. Tam również stały stoły z napojami i innymi rzeczami. Po raz kolejny przeszłam po domu upewniając się, że wszystko jest w porządku. Wprawdzie to była najzwyczajniejsza impreza, ale jednak trochę się denerwowałam. Przecież jeszcze nigdy ja nie byłam organizatorem takiej balangi.
Harry stanął koło mnie i objął mnie w pasie.

- Nie ma się czym stresować - powiedział, jakby czytając mi w myślach - Wszystko się uda, spokojnie. Jeśli tylko alkoholu nie zabraknie, rozwścieczony tłum się na nas nie rzuci.
Pocałował mnie w policzek, a ja zerknęłam na niego kątem oka.

- Wiesz, z jednej strony lubię kiedy nosisz bandanę, bo wyglądasz strasznie sexy. Ale z drugiej strony uwielbiam wplatać palce w Twoje loczki, a ona mi to trochę uniemożliwia.
Harry przejechał dłonią po włosach.

- Chyba muszę iść do fryzjera - ocenił - moja dziewczyna musi być usatysfakcjonowana w każdy sposób.
Zaśmiałam się i potarmosiłam jego włosy.

- Czuję się doceniona.
Rozejrzałam się po jak na razie pustym basenie.

- Dużo ludzi zaprosiłeś?
Harry wzruszył ramionami.

- Nie wiem, ile przyjdzie. Na pewno wszyscy ze szkoły, no i pewnie ich znajomi, i znajomi znajomych, i znajomi znajomi znajomych....

- Dobra, starczy! - przerwałam mu - Czyli przypuszczalnie zaprosiłeś całe miasto.
Harry puścił mi oczko.

- Dla mnie i tak liczysz się tylko Ty.
Zmarszczyłam brwi.

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że jeżeli do twojego basenu wejdzie trzydzieści nagich dziewczyn, wyglądających jak króliczki Playboya, ty się na nie nie rzucisz?
Udał, że dogłębnie się nad tym zastanawia.

- Zależy, czy będziesz akurat patrzeć. Jeśli nie, wskoczę tram do nich nawet w ubraniu.
Uderzyłam go w ramię.

- Pacan.
Nagle za nami rozległy się głośne śmiechy Zaro. Podeszli do nas i wręczyli nam kilka reklamówek z piwami.

- Ej, mieliście tu być godzinę temu. Gdzie Was wcięło? - spytał Harry.
Caroline zerknęła na Zayna i wybuchnęła śmiechem.

- No wiesz... - zaczął Malik - Byliśmy tu nawet półtorej godziny temu, ale coś nas zatrzymało...
Zerknęłam na nich spode łba.

- Coś?
Caroline zachichotała.

- Powiedzmy, że byliśmy nie w tym pomieszczeniu, w którym na nas czekaliście - to mówiąc, zerknęła na okna pokoju gościnnego na górze.

Aha, czyli my tu przygotowywaliśmy wszystko, a oni się pieprzyli w pokoju na górze. Spoko. Jasne.

Z głośników rozległy się jakieś szmery, Harry wziął mnie za rękę.

- Chyba DJ już jest gotowy.
Podeszliśmy do chłopaka o imieniu Alan, który miał zapewniać nam muzyke przez następne kilkanaście godzin.

- I jak Alan, wszystko w porządku?
W odpowiedzi Alan puścił piosenkę idealną do tańczenia. Wszystko zapowiadało, że to będzie całkiem udana impreza.



                                                               ***




Przechodziłam między TŁUMEM ludzi, którzy tańczyli praktycznie wszędzie. Muzyka dudniała mi w uszach, ale po niezliczonej ilości klubów, które odwiedziłam z Hazzą nie przeszkadzało mi to. Nie za bardzo miałam jak pilnować, czy wszystko jest w porządku i nie ma żadnych problemów, bo dom był przepełniony, a także zadymiony. Zastanawiałam się gdzie jest Harry. Ostatnio widziałam go, kiedy wynosił beczkę piwa ze spiżarni, a potem zniknął mi z oczu. Poszłam na górę do łazienki, korzystając z chwili prywatności.Obmyłam twarz zimną wodą i wycierałam ją ręczniczkiem, kiedy ktoś zapukał do drzwi.


- Zajęte! - krzyknęłam.
Mimo to ktoś za drzwiami nacisnął klamkę. A ja jak ostatnia debilka nie zamknęłam ich na zamek.
Odrzuciłam ręcznik, a wtedy nieproszony gość wszedł do środka.

- Dla mnie też zajęta? - spytał Harry.
Przewróciłam oczami i podeszłam do niego. Oparł się plecami o drzwi, tym razem zamykając je na zamek.

- Dla Ciebie? Nigdy.
Przycisnął mnie do siebie.

- Trudno mi Ciebie tam znaleźć - wskazał głową dom - Cały czas ktoś coś ode mnie chce. Przede wszystkim piwa.
Przycisnęłam moje wargi do jego, napierając na niego ciałem.

- No widzisz, już mnie znalazłeś.
Ręce Harry'ego zaczęły wędrować po moim ciele, zatrzymując się na dłużej przy piersiach. Ściągnął mi przez głowę obcisłą bluzkę i odrzucił ją na bok. Położył mi dłonie na łopatkach i przycisnął do siebie.

- Powinniśmy pilnować, czy wszystko w porządku - wyszeptałam.

- To przestań mnie dekoncentrować - odparował.

Przez chwilę patrzył na mnie z błyskiem w oku. Potem uniosłam jego koszulkę do góry. Podniósł ręce, żeby mi pomóc. Przesunęłam palcami bo mięśniach jego brzucha obserwując, jak napinają się pod moim dotykiem. Harry tymczasem obserwował moje usta.

Złapał mnie za pośladki i uniósł w górę. Popchnął mnie plecami na drzwi i zaczął całować namiętnie. Chwilę później jakimś cudem znaleźliśmy się pod ścianką prysznica.Odpięłam pasek jego spodni i pchnęłam do środka. Wciąż trzymał mnie, więc poleciałam za nim. A Harry niechcący nacisnął plecami korek, i lodowata woda spadła na nas. Przytuliłam się do niego i zaczęłam się śmiać, on także. Pocałował mnie jeszcze raz, zlizując kropelki wody z moich ust. Ale woda była tak zimna, że moje ciało pokryło się gęsią skórką. Harry zakręcił zawór i otulił mnie miękkim ręcznikiem.

- Chodź, musimy się przebrać - wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam. Poszliśmy do naszej sypialni, która jak się okazało, była zamknięta.

- Czy ty... - zaczął Harry.

- Nie, a ty?
Pokręcił głową i odsunął mnie odrobinę na bok. Potem naparł silnie barkiem na drzwi, które otworzyły się pod wpływem jego ciężaru. Wszedł do środka, a ja za  nim. Nacisnął włącznik światła, gdyż w pokoju panowały egipskie ciemności.
Na łóżku leżała naga para. Szybko zasłoniłam ręką oczy, a Harry położył jeszcze swoją dłoń.
Za chwilę usłyszałam jego pełen niedowierzania głos.

-No chyba kurwa nie.
Zabrał dłoń, więc odważyłam spojrzeć się przez palce.
I od razu tego pożałowałam.
Bo tą nagą parą była... Lucy i Lucas.


__________________________________________________________

Co myślicie o tym rozdziale? Mi się bardzo podoba i  nie mogę się doczekać waszych komentarzy.

I chciałam wam podziękować za to że z nami jesteście. Mamy ponad 41 tyś. wyświetleń i 507 komentarzy
a do tego to jest 55 rozdział.
JESZCZE RAZ DZIĘKUJE WAM :*

14 cze 2014

Rozdział 54

                                      UWAGA ROZDZIAŁ ZAWIERA +18
                                                                         (tak jak nigdy)
_____________________________________________________

Chciałam dedykować ten rozdział AUTORCE tego rozdziału MAI,
i mam nadzieje że uda jej się ten Egzamin z Delfa (z francuskiego), bo ciężko się przygotowywała
TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI :*.
______________________________________________________
Uniosłam się na łokciu, przecierając zaspane oczy. Rozejrzałam się w poszukiwaniu telefonu, żeby sprawdzić która godzina. Wyskoczyłam jak proca spod cieplutkiej kołdry i potrząsnęłam ramieniem Harry'ego.

- Wstawaj! Spóźniliśmy się!!! No dalej!
Harry spojrzał na mnie jednym okiem i zajęczał.


- Możemy dzisiaj nie iść do szkoły?


- I co masz zamiar robić? - odpowiedziałam pytaniem.
Poderwał się i chwycił mnie w pasie, przewracając mnie na siebie.

- Coś by się znalazło - wymruczał.
Klepnęłam go w ramię i wyswobodziłam z jego uścisku.

- Już prawie koniec roku, a ty masz wiele przedmiotów do poprawienia, jeśli chcesz zdać.
Podeszłam do szafy i wyjęłam pierwszą lepszą koszulkę, rzucając nią w Hazzę, który znowu się położył i założył ręce za głowę.

- No właśnie nie chce zdać.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego surowo.

- Proszę, nie zaczynaj znowu.
Harry wstał i założył koszulkę.

- Ja nic nie zaczynam. Po prostu stwierdzam fakt. Zostaje z tobą w jednej klasie, i to nie podlega dyskusji.
Podałam mu dżinsy i wydęłam wargi.

- Nie lubię, kiedy jesteś taki.

- Nie lubię, kiedy mi matkujesz - odparował.
Podeszłam znowu do szafy i zaczęłam wybierać ciuchy dla siebie.

- Dobra, jak chcesz. Tylko żebyś wiedział, że to jest bardzo zła decyzja. Nie powinieneś zawalać całego roku z mojego powodu.

- A kto powiedział, że robię to z twojego powodu?
Przerwałam poszukiwania i spojrzałam na niego.

- No to jaki jest powód?
Harry udał, że ogląda sobie paznokcie.

- Może poznałem jakąś słodką brunetkę, która w przyszłym roku dołączy do twojej klasy, i mam ochotę ją lepiej poznać?
Założyłam ciuchy i wyszłam z pokoju. Lubiłam się przekomarzać z Harry'm, ale to wcale nie było zabawne. Zwłaszcza że od pewnego czasu miałam głupie przeczucia, że Harry ze mną zerwie. Zbiegłam po schodach i weszłam do kuchni. Harry szedł za mną. Chwyciłam jabłko i odgryzłam kawałek. Harry uważnie mnie obserwował. Nie chciałam zwracać na to uwagi, ale po prostu nie mogłam.

- No co?

- Zazdrosna? - spytał, i uśmiechnął się szeroko.
Przewróciłam oczami i dalej jadłam owoc.

- I to jak jasna cholera - ocenił, wciąż się śmiejąc.

- No dobra, tak. Jestem zazdrosna. Zadowolony?
Nic nie powiedział, tylko podszedł i przycisnął mnie do szafek.

- Zazdrosna, i do tego zła.
Dalej jadłam, licząc na to, że odpuści. On jednak odpiął guzik moich spodni.

- Harry, co ty robisz?

- Wciąż jesteś zła?

- Tak. - odpowiedziałam próbując brzmieć stanowczo.

Odrobinę zsunął spodnie z moich bioder i wsadził rękę do spodni.


- Nadal?

- Tak.
Wiem, że wiecie że moja złość przeszła już w momencie, kiedy do mnie podszedł. Naprawdę nie potrafiłam się na niego złościć, za bardzo go kochałam.
Opuścił spodnie jeszcze niżej i wsunął palec za krawędź mojej bielizny. Odłożyłam jabłko.

- Wciąż? - spytał, obserwując wyraz mojej twarzy.

- Nie - odpowiedziałam - ale nie chcę, żebyś przestawał.
Harry uśmiechnął się z satysfakcją i wyjął rękę.

- Ej no - zaprotestowałam.

- Zrozum - przysunął usta koło moich - kocham Cię i chcę byś z tobą na co dzień. Naprawdę zależy mi na tym. Chciałbym nigdy nie spuszczać cię z oka, wiesz? Zależy mi na tobie i nie wyobrażam sobie, że miałoby ci się coś stać. A mnie znowu by tam nie było.
Do moich oczu napłynęły łzy.

- Harry, dlaczego tak mówisz?

- O nie, tylko nie to.
Otarł mi oczy kciukiem.

- Wiesz, że nienawidzę kiedy płaczesz.
Zaśmiałam się i pocałowałam go delikatnie.

- Dobrze, nie jedziemy do szkoły.



                                                                     ***


Pchałam wózek pomiędzy kolejnymi regałami, idąc za Harry'm. Wpatrywał się w kawałek jakiejś kartki.

- NO DOBRA, tak naprawdę myślałam, że skoro nie idziemy do szkoły, to wymyślisz coś lepszego niż zakupy, serio.
Harry popatrzył na mnie z uśmiechem.

- Po prostu szykują nam się goście.

- Goście? Jacy goście?
Harry stanął przy mnie i zaczął pchać wózek razem ze mną.

- Po prostu co roku chodzę na imprezę z okazji zakończenia roku szkolnego i to zawsze jest żenada. W tym roku postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce. Zwłaszcza, że ten rok był bardzo wyjątkowy - pocałował mnie w czoło.

- Czyli w tym roku impreza jest u nas?

- Tak jest.
Nie mogłam znaleźć innego gifa :(
Westchnęłam.

- No dobra, pokaż co tam masz.
Sięgnęłam po listę i szybko przeleciałam po niej wzrokiem.

- Naprawdę potrzebujemy tego aż tyle? - spytałam.

- Impreza u Harry'ego Stylesa będzie najlepszą w historii naszej szkoły. Nikt jej nie zapomni!

- Oj tak, a w szczególności ja. Zwłaszcza tej części, w której muszę wszystko sprzątać i ocucać obrzyganych kolesi z trawnika.

- Nie martw się, nie będziesz w tym sama. - ścisnął mi dłoń - Poza tym myślisz, że Zaro będą się opierdalać. Co to to nie.
Zaśmiałam się, wyobrażając sobie Caro sprzątającą wymioty z podłogi. Tego po prostu nie można przegapić. Kiedy już cały koszyk wypełniony był po brzegi, wspólnymi siłami dopchaliśmy go do kasy. Kasjerka wybałuszyła oczy na widok tylu artykułów. Ja byłam nie mniej przerażona. W gruncie rzeczy paragon miał długość rolki papieru toaletowego, ale Harry'emu zdawało się to nie przeszkadzać. Zerknęłam na kwotę widniejącą na samym dole. Ja nie wydałam chyba tyle na siebie przez cały rok. Masakra. Zapakowaliśmy cały samochód i pojechaliśmy do domu.
Nagle Harry zjechał na pobocze.

- Co się stało? - spytałam.

- Chyba zapomnieliśmy jednej rzeczy.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i zaczęłam się śmiać.



                                                                 ***



Weszłam do salonu i opadłam na kanapę obok Harry'ego. Położyłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam na niego.

- Wiesz, inaczej wyobrażałam sobie dzień, w którym zerwiemy się ze szkoły.
Harry spojrzał na mnie rozbawiony.

- Powiedz mi, co chcesz robić, a ja się dostosuję.
Zerknęłam na niego z diabelskim uśmiechem. Harry spojrzał na mnie z obawą.

Poruszałam biodrami w rytm dudniącej muzyki. To nie była nawet żadna konkretna piosenka, ale mi to nie przeszkadzało. Harry poszedł na chwilę do łazienki, ale bez niego też umiałam się bawić. Jak na niezbyt późną porę, w klubie był tłum. Co jakiś czas jakaś osoba obok mnie ocierała się o mnie, ale to przecież normalka. Zamknęłam oczy i nadal kołysałam się. Harry bez ostrzeżenia złapał mnie od tyłu.

- Boże, jaka ty jesteś seksowna! - wymruczał.
Uśmiechnęłam się pod nosem i dalej tańczyłam, a on ze mną.

Przesunął ręce z moich bioder na moje pośladki. Ścisnął je, aż podskoczyłam. Potem zaczął całować mnie po szyi. Wiedziałam, że tutaj nikogo to nie zainteresuje. To było takie miejsce, w którym seks na środku parkietu nie był niczym nadzwyczajnym. Wielokrotnie to widziałam.
Tyle, że jeszcze nigdy nie byłam w roli głównej.
Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę, poddając się pieszczotom. Zdecydowałam się na krótkie spodenki, a nie jak zwykle sukienkę. Harry przesunął ręką po moich plecach i zaciągnął do góry koszulkę, ukazując brzuch. Minutę później jego ręka była w moich majtkach. Nie czułam się skrępowana obecnością tylu ludzi. W tej chwili istniał tylko Harry i jego palce, które zaczęły zataczać kółka wokół mojej łechtaczki. Naparłam tyłkiem na jego krocze. W ogóle nie zaskoczył mnie fakt, że Harry był podniecony. I to bardzo.

To jest jak by co na dyskotece ☺
- Dobrze Ci? - wychrypiał.
W odpowiedzi zajęczałam, ale pośród tego hałasu nie wiedziałam, czy to usłyszał. Wciąż miałam zamknięte oczy.
Nagle melodia zmieniła tempo. Jego palce zaczęły poruszać się szybciej. Jedną rękę trzymał w moich spodniach, drugą oplatał mnie w pasie. Przysunął mnie mocno do siebie. Nogi zrobiły mi się jak z waty.
Oj tak, było mi bardzo dobrze.
Harry nie przestawał mnie pieścić, doprowadzając mnie do orgazmu. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na jego barku. Drżałam na całym ciele. Harry wyciągnął rękę, więc odwróciłam się przodem do niego i zapięłam spodnie. Uniósł dłoń do ust i oblizał palce, uśmiechając się do mnie. Kiedy je wyjął, pocałował mnie mocno i namiętnie.

O boże, jestem w niebie.



                                                                             ***


Byłam w łazience, kiedy dobiegły mnie ciche dźwięki gitary. Zaciekawiona, poszłam za źródłem. Harry siedział na łóżko i brzdąkał cicho na instrumencie. Nie wiedziałam, że umie grać.
Nie zauważył, że weszłam, a ja nie  miałam zamiaru się na razie demaskować. Harry zaczął śpiewać:

"Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone"

Już w momencie kiedy otworzył usta i wydobyło się z nich pierwsze słowo, stałam jak oczarowana. Zanim doszedł do końca, usiadłam koło niego. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale na szczęście nie przerwał. Gdyby to zrobił, udusiłabym go jak nic.

"Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone"

Wyciągnęłam rękę i przyłożyłam ją do jego policzka. Harry przysunął twarz bliżej mnie i przerwał grę, żeby mnie pocałować. Kiedy się odsunął, spojrzałam na niego z zachwytem.

- Nie przerywaj, proszę.
Harry rozłożył bezradnie ręce.

- Przepraszam, nie mam dalej.

- Improwizuj. No dalej.
Harry popatrzył chwilę na mnie, a potem zaczął śpiewać dalej.

"I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone"

Uśmiechnęłam się, nawet nie zdając sobie sprawy, że w oczach mam łzy. Harry skończył grać.

- Nigdy nie słyszałam niczego piękniejszego - wyszeptałam.

- To o tobie, wiesz? - spytał.

- Tak bardzo Cię kocham - powiedziałam, chwytając go za dłoń.

- Tak wiele dla mnie znaczysz, Angel. Jestem gotów poświęcić dla ciebie wszystko, nawet moje życie. Ta piosenka jest dowodem na to, czym dla mnie jesteś. Czyli wszystkim.

- Harry...

- Jeszcze jedno. Mam do ciebie bardzo ważną prośbę.

Chcę, żeby zagrali tą piosenkę na moim pogrzebie. Żeby wszyscy wiedzieli ,jak bardzo Cię kocham. Nie ważne, czy umrę jutro, czy za 50 lat. Wiem, że chcę żebyś była ze mną na zawsze. Zrobisz to dla mnie?

Zatkało mnie. Jedyne co byłam w stanie powiedzieć to "tak".


_____________________________________________________

Napisze tylko #SPOJLER 

7 cze 2014

Rozdział 53

DEDYKUJE TEN ROZDZIAŁ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM

KOCHAMY WAS :*

NAWET NIE WIECIE JAK BARDZO

___________________________________________________
Zeszłam na dół i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Wypiłam połowę jej zawartości i oparłam się plecami o blat. Boże jakiego ja miałam kaca. Harry wszedł do kuchni i roześmiał się na mój widok.

- Co cię tak śmieszy? - mruknęłam.

- No ty - zachichotał.

- Dzięki wielkie.

- Ile ty wczoraj wypiłaś?
Jęknęłam, wolałam nawet o tym nie myśleć.

- Dużo.

Harry oparł się obok mnie i patrzył na mnie kątem oka. Przygryzłam wargę, starając się nie roześmiać. Wyciągnął mi z ręki butelkę i postawił ją na stole. Dotknął opuszkami palców mojego policzka. Przesunął dłoń w dół. Przez szyję, obojczyk... Złapał mnie za drugą rękę i pociągnął do siebie. Staliśmy tak blisko siebie, że nasze oddechy zmieszały się. Harry splótł nasze dłonie i pocałował mnie krótko, ale czule.


- Chciałbym cię dziś gdzieś zabrać - wyszeptał mi do ucha, łaskocząc mnie swoim ciepłym oddechem.

Odsunął się, spojrzałam na niego z pytającym wzrokiem.


- Ale to po południu - uśmiechnął się sugestywnie - Teraz mamy czas tylko dla siebie.
Ponownie mnie odwrócił i podsadził na blat. Stanął pomiędzy moimi nogami, obsypując moją szyję i dekolt pocałunkami. Zamknęłam oczy i przysunęłam go jeszcze bliżej. Wtedy zadzwonił dzwonek.

- Aaaagh! - wrzasnął Harry i poszedł otworzyć, poprawiając jednocześnie koszulkę.
Zeszłam na ziemię i szybko poprawiłam włosy. Zastanawiałam się, kogo mogło dzisiaj przywiać, a za chwilę odpowiedź weszła do kuchni.

- Cześć, siostrzyczko!

- O jezu Caro, czego ty ode mnie chcesz? - jęknęłam.
Caro uniosła ręce do góry.

- Luzik, przychodzę w pokojowych zamiarach. Bez alkoholu.
Zayn wszedł do kuchni z Harry'm, dyskutując o czymś zawzięcie. Zdawało mi się, że Malik w ogóle nie zauważył mojej obecności.

- Boże, ale czym ty się martwisz - stęknął Harry - Po prostu zostaniemy rok dłużej. Wielkie mi halo. Może nawet trafimy do jednej klasy z dziewczynami.

- O czym oni mówią? - spytałam blondynki.

- To ty nic nie wiesz? Chłopakom grozi niezdanie. Jak nie poprawią ocen, to obaj kiblują kolejny rok.

- CO?!
Harry spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.

- To nic takiego, naprawdę.

- Jak to "nic takiego"? Harry, nie zdajecie z Zaynem, i mówisz mi, że to nic takiego?!
Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.

- Zrozum,że ja nie chce zdać. Chcę zostać ten rok razem z tobą w szkole. Przynajmniej będę mógł mieć na ciebie oko.
Ominęłam go i podeszłam do Zayna.

- A ty co o tym sądzisz?

- Ja chciałbym zdać... ale z drugiej strony jeśli mam możliwość zostania z Car...
Przewróciłam oczami. Harry znowu się odezwał.

- Słuchaj, jeśli poprawilibyśmy oceny, w przyszłym roku musielibyśmy iść na studia, no albo do pracy. Wy chodziłybyście do ostatniej klasy, i praktycznie nie mielibyśmy czasu się spotykać. Ja się na to nie pisze.
Westchnęłam ciężko.

- DOBRA, jesteście dorośli, sami decydujcie. Wasza sprawa.
Poszłam na górę i zabrałam swoją torebkę. Wzięłam bluzę i zawołałam:

- Wychodzę!
Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam ulicą. Sama nie wiedziałam dlaczego tak nerwowo zareagowałam. Nie chciałam, żeby chłopaki uzależniali całą przyszłość ode mnie i Caroline. Wiele rzeczy mogło się zmienić w ciągu roku. Jestem tego najlepszym przykładem. Rok temu mieszkałam z rodzicami. Moja mama ćpała, a mój ojciec często wracał pobity, ale przez alkohol nie pamiętał w jakich okolicznościach. Mój brat czasami wracał do domu na noc, częściej przebywał jednak na komisariacie. Podejrzenia o pobicia, włamania, handel narkotykami... to była codzienność. Robiłam wszystko, byle być jak najkrócej w domu. Z każdym kolejnym dniem czułam się coraz gorzej i gorzej. Weekendy praktycznie w całości spędzałam u Caro. Teraz zastanawiałam się, jak ona mogła mnie znosić. W tak wielu kwestiach ograniczałam ją.
W ciągu roku wiele może się zmienić. Na przykład za rok mogłam już nie być z Hazzą.
Zatopiona w swoich myślach, szłam tam, gdzie poniosły mnie nogi. Kiedy uświadomiłam sobie, gdzie poszłam, sama sobie się dziwiłam. Stałam przed domem moich rodziców. Bardzo dawno tu nie byłam. W pewnym sensie czułam z tego powodu wyrzuty sumienia. Kompletnie nie interesowałam się tym, co dzieje się z moim ojcem. Ani razu nie odwiedziłam Seana w więzieniu.
Jeszcze nigdy nie poszłam na grób mojej mamy. Jednocześnie byłam świadoma, że relacja z rodziną BARDZO mi szkodziła. Jeśli miałam być szczęśliwa, musiałam się w pełni od nich odizolować. Ale jednak zdejmowałam torebkę z ramienia w poszukiwaniu kluczy. Nawet nie do końca myślałam o tym, co robię. W końcu odnalazłam je. Wsunęłam największy z nich w otwór, jednak, jak się okazało, drzwi były otwarte. Pchnęłam je i weszłam szybko do środka. Bałam się, że jeśli nie zrobię pierwszego kroku, ucieknę stąd zaraz w popłochu.

W całym domu strasznie śmierdziało. Woń alkoholu, potu i dymu papierosowego była tak intensywna, że przez sekundę zrobiło mi się niedobrze. Podparłam się dłonią o ścianę. Kiedy mój węch w końcu się przyzwyczaił, poszłam do salonu. Trudno było znaleźć miejsce w całym pomieszczeniu, w którym nie leżałaby puszcza lub butelka po piwie czy innych trunkach. Mój ojciec siedział w fotelu w brudnej, wielokrotnie jak przypuszczałam obrzyganej koszulce.

To nie był przyjemny widok.
Przez chwilę wahałam się, czy może go nie obudzić. Z drugiej strony nie czułam się na siłach porozmawiać z nim.

- An... Angel? - wychrypiał mój ojciec.
Podskoczyłam jak oparzona i spojrzałam na niego. Butelka wypadła mu z ręki i poturlała się przez chwilę po podłodze. Chciałam coś powiedzieć, ale głos mi uwiązł w gardle. Przełknęłam ślinę i spróbowałam jeszcze raz.

- Tak tato, to ja.
Ojciec wyciągnął do mnie dłoń, ale ja nie ruszyłam się z miejsca.

- Córeczko, jak dobrze cię widzieć... Tak bardzo się za tobą stęskniłem... Gdzie byłaś?

- To nie jest istotne.

- Angel, słuchaj... - ojciec podciągnął się z wyraźnym trudem na fotelu - Czy mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest Sean? Od paru dni nie widuje go.

- Tato, Sean jest w więzieniu.

- W więzieniu? - powtórzył jak echo.
Zamknął oczy i nie odzywał się. Poczekałam jeszcze parę sekund, i zaczęłam się wycofywać, uznałam że śpi. W tedy odezwał się ponownie.

- Angel, a gdzie jest mama?
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. On nie był świadomy tego, co się stało!

- Tato... tato, mama nie żyje. Przedawkowała.
Zamrugałam, powstrzymując napływające łzy.
- Myślałam... że wiesz.

Ojciec patrzył na mnie z otwartą buzią.

- Kiedy to się stało?

- Ponad miesiąc temu... Przepraszam, ja... ja nie mogę.
Wybiegłam z salonu. Słyszałam jak ojciec mnie woła, ale wiedziałam, że nie mogę mu więcej wyjaśnić. Po prostu nie zniosłabym tego.

Przez całą drogę powrotną płakałam. Było mi strasznie ciężko. Pierwszy raz od paru lat mój ojciec był w pełni trzeźwy, byłam tego pewna. Nie wiedział, że Sean jest w więzieniu. I nie wiedział, że mama nie żyje. Musiał to być dla niego ogromny cios, kiedy ode mnie to usłyszał. Powinnam go przytulić i powiedzieć, żeby się nie martwił, że wszystko się poukłada, że pomogę stanąć mu na nogi. Tyle że raz już to zrobiłam. A potem moja mama umarła.

Otworzyłam drzwi, mając nadzieję że Zaro już poszli. Strasznie nie lubiłam okazywać swojej słabości przy innych. Rzuciłam torbę koło drzwi i weszłam do kuchni. Harry pochylał się akurat nad jednym z garnków, mieszając jego zawartość. Na dźwięk moich kroków odwrócił się z uśmiechem. Kiedy jednak dostrzegł, że płaczę odrzucił łyżkę na bok. Podeszłam do niego i wtuliłam się mocno. Harry objął mnie ramionami i pocałował w czubek głowy. Zaczęłam głośno szlochać, po prostu nie mogłam tego powstrzymać.

- Ciii Aniołeczku, spokojnie... ciii...
Nie wiem jak długo tak staliśmy. Harry tulił mnie mocno i głaskał po plecach. Byłam mu tak bardzo za to wdzięczna. Po pewnym czasie płacz przeszedł w czkawkę. Harry posadził mnie na krześle i nalał szklankę wody. Wręczył mi ją, przysunął sobie krzesło i usiadł tuż obok mnie. Cierpliwie czekał, aż się napije. Jedzenie pewnie się już spaliło, ale jego zdawało się to nie interesować. Całą jego uwaga skupiona była na mnie.

- Już dobrze?

- Dziękuje - wychrypiałam.
Odstawiłam szklankę na bok. Harry wyciągnął rękę i otarł łzę z mojego policzka. Złapał mnie za dłoń, która leżała na kolanie i splótł nasze palce. Wiedziałam, że czekał aż wyjaśnię.

- Byłam u ojca.
Harry uniósł brwi, ale pozwolił mi mówić dalej.

- On... nawet nie wie, że Sean jest w więzieniu, i że moja mama... że ona...
Dłonie zaczęły mi się trząść. Harry ścisnął mocniej moją dłoń.

- Pierwszy raz nie był pijany, wiesz? Widziałam to. Rozumiał wszystko, co do niego mówiłam. A ja wybiegłam stamtąd... jak ostatnia kretynka.

- Wcale nie jesteś kretynką. Jesteś najodważniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem.

- Naprawdę?

- Tak, naprawdę.
Uśmiechnęłam się.

- Więc popołudnie nadal aktualne.
Harry opuścił głowę i uśmiechnął się.

- Tak. Jak najbardziej aktualne.




                                                                 ***




- Mogę już patrzyć?

- Jeszcze nie.
Postępowałam małymi kroczkami, kierowana przez Harry'ego. Najpierw jechaliśmy dość długo samochodem. Przez cały czas miałam na oczach opaskę, i naprawdę straciłam już orientację.

- Już?

- Jeszcze troszkę.
Harry pokierował mnie dłonią na mojej talii w lewo. Chociaż możliwe że to było prawo.

- Mogę?

- Tak.
Ściągnęłam opaskę z oczu i zamrugałam, gdyż oślepiła mnie duża ilość małych punkcików. Kiedy odzyskałam ostrość, punkciki okazały się być świecami. Staliśmy tuż przed wejściem nad małe, drewniane molo nad morzem. Wszędzie dookoła na barierkach i nad nimi, rozstawione były świece. Księżyc w pełni odbijał się w tafli wody, co razem dawało zapierający dech w piersiach widok. Spojrzałam roześmiana na Harry'ego, który z szerokim uśmiechem obserwował moją reakcję. Objął mnie ramieniem, pochylił się i wyszeptał:

- Podoba Ci się?

- Boże Harry, to jest śliczne.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę molo. Moje buty stukały w zetknięciu z drewnianym podłożem. Wiała lekka bryza, ale nie odczuwałam zimna. Nie z takim chłopakiem przy boku. Na końcu ustawiony był zastawiony stolik. Harry podprowadził mnie do niego i niczym prawdziwy dżentelmen, odsunął przede mną krzesło.

- Z jakiej okazji to wszystko? - spytałam, rozglądając się dookoła.

- A czy musi być na to jakaś konkretna okazja? Po prostu Cię kocham i lubię ci to przypominać. Żebyś nigdy nie zapomniała, co do Ciebie czułem... czuję.



                                                                    ***



Po jedzeniu ściągnęłam szpilki i usiadłam na brzegu molo, machając stopami nad wodą. Harry usiadł obok mnie z kocem. Przykrył nim naszą dwójkę. Oparłam głowę o jego ramię, patrząc na księżyc.

- Wiesz, Angel - odezwał się nagle - Są takie chwile, które nie chcę, żeby przemijały. I ta chwila zdecydowanie do nich należy.

Chwilę się nie odzywałam.


- Harry, chciałabym Ci się o coś zapytać.

- Słucham.

- Przepraszam, bo pewnie zaraz popsuję tą cudowną chwilę, no ale po prostu muszę spytać.
Harry połaskotał mnie.

- No dalej, wyduś to z siebie. Obiecuję, że się nie obrażę.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.

- Gdyby było coś, co by nas rozdzieliło, co by to było?
Harry chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Podniósł nasze złączone dłonie do góry i popatrzył na nie.

- Wiesz, sądzę, że to tak jak w przysiędze małżeńskiej. "... i że Cię nie opuszczę aż do śmierci... ". Tak, wydaje mi się, że to jedyna odpowiedź.
Pocałowałam go w policzek.

- Aż do śmierci i o jeden dzień dłużej.

 __________________________________________________

Dziś napiszę tylko tyle, że dziękuje za to że pisaliście o mojej kotce niestety zdechła we wtorek.

i jeszcze napisze, że w tym rozdziale jest MAŁA wskazówka co do tego co się stanie i o co chodziło Hazzie 

Administrator