27 lis 2014

Rozdział 72


Przypominam o hashtagu #nyaPL
________________________

No to już koniec laby. Jutro pierwszy dzień roku szkolnego. Ostatnia klasa... czułam się lekko przytłoczona faktem, jak szybko leci ten czas. Miałam wrażenie, że dopiero co poszłam do szkoły średniej, starałam się żeby dostać dobre oceny... wszystko po to, żeby zostać zauważoną przez rodziców. Szybko porzuciłam ten plan. Wiedziałam, że jeżeli dalej chodzę do szkoły t o tylko siebie. Nikt nie miał zamiaru bić mi za to brawa.
Weszłam do kwiaciarni, którą stale odwiedzałam co tydzień. Kasjerka już znała mnie, więc kiedy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.

- Witaj, kochanieńka. To samo co zawsze?
Pokiwałam głową, również odpowiadając jej uśmiechem.

Kiedy zapłaciłam i wyszłam na dwór, odruchowo rozejrzałam się dookoła. Nie mogłam wziąć samochodu, bo Diana miała do załatwienia parę spraw poza miastem. I szczerze mówiąc, dostawałam z tego powodu paranoi.

Zanim doszłam na moją ławeczkę, odwracałam się za siebie milion razy. Oczywiście nie zauważyłam nic nadzwyczajnego, przechodniów zmierzających każdy w swoim kierunku. W końcu opadłam na chłodny kawałek drewna.


- Cześć, skarbie - podniosłam różę z zeszłego tygodnia, zastępując ją świeższą, z żywszymi kolorami. 

- Co tam u Ciebie ciekawego? Masakra, dasz wiarę że jutro pierwszy września? - przewróciłam oczami - Już nie mogę się doczekać tych wspaniałych kilku miesięcy. Oglądania twarzy moich najdroższych Lucy i Lucasa... - skrzywiłam się, słysząc ironię w moim głosie  - Ale obronisz mnie przed nimi, prawda? Tak samo jak to robisz każdego dnia. Jesteś moim bohaterem, sam tak kiedyś powiedziałeś.

Westchnęłam. Znowu to robiłam. Obwiniałam Harry'ego za coś, na co nie miał najmniejszego wpływu.

- Nie chce mi się tam wracać jak cholera... Jak dobrze że to już ostatni rok. No i będą tam Caroline, Zayn i cała reszta.
Nie płacz, nie płacz - powtarzałam sobie w myślach.

- W sumie to nigdy nie zastanawiałam się, co będę robić dalej. Zawsze tak dużo przytrafiało mi się w ciągu kilku miesięcy, że przestałam myśleć z wyprzedzeniem - wzruszyłam ramionami - Chyba po prostu zobaczę co przyniesie czas.
"Kocham Cię, wiesz?" - usłyszałam w głowie głos Harry'ego.

- Ja też Cię kocham, skarbie - powiedziałam cichutko - I bardzo, bardzo tęsknie.


*Perspektywa anonima*

Myślał, że jest taki cwany, że mnie przechytrzy. Ale ja nie jestem początkujący. Pracuje dla pana S już prawie 10 lat i wiem, na czym polega moja robota. A jeśli ten gówniarz sądził, że go nie znajdę, to mylił się, i to grubo.
Widziałem go nawet teraz, siedząc za kierownicą mojego samochodu. Wyszedł z jakiegoś klubu czy czegoś, zataczając się. Ale to jeszcze nie był odpowiedni moment, nie był sam.
Wyjąłem komórkę i wybrałem numer szefa w celu zdania mu relacji,jak to miałem w obowiązku robić co kilka godzin.

- Czego? - rozległ się jego poirytowany głos.
Jak najszybciej opowiedziałem mu, co działo się od ostatniego telefonu. Przyjechał do klubu, siedział tam dłuższy czas, Wyszedł wyszedł pierwszy ze swoimi kolegami. Był nieźle wstawiony. Później z klubu wyszła ta jego dziwka ze znajomymi, wsiedli do taksówek i rozjechali się w swoich kierunkach. 

- Wiedziałem. Po prostu wiedziałem.
Pan S bardzo się wkurzył, słyszałem to.

- Co szef wiedział?

- Skurwiel dalej się z nią spotyka! - krzyknął. - Byłem pewien, że nie odpuści.

- Mam za nimi jechać? - zapytałem.

- No a jak kurwa myślisz.
Po chwili usłyszałem, jak mówi przytłumionym głosem:

- Myślał, że może sobie ze mnie żartować. Jak dopadnę go, powyrywam mu nogi z dupy i każe biegać.
PO chwili ciszy odezwał się ponownie:

- Coś jeszcze?

- Nie, szefie.
Zanim dokończyłem zdanie, rozłączył mnie. Czasami tak mnie wkurwiał.

Patrzyłem cały czas na ulicę, uważnie obserwując jedną postać. Od pewnego czasu zaczął nosić bejsbolówkę, jakby to miało mu w czymś pomóc. I tak go dopadnę. Tylko ostatnio cały czas jest z kimś. Kiedy jeździ na motorze boję się cokolwiek zrobić, bo szef kazał mi go dostarczyć żywego... muszę coś wymyślić.
Będzie mój a ja zawsze dotrzymuje słowa.


*Perspektywa Angel*

Siedząc na kanapie zastanawiałam się jak ja się jutro ubiorę. Nie chce mi się ubierać typowo na galowo. No wiecie białą bluzeczka, czarną lub granatową spódniczkę, albo spodnie.
Ostatnia klasa, więc założę coś innego. 
Spakowałam do torby telefon, portfel i wyszłam na jakieś zakupy.

Bałam się chodzić sama po mieście, ale co mam zrobić jak Diany jeszcze nie było i nie mam samochodu. No, ale przecież mogę zadzwonić do Caro.

- Hej kochana, co tam u ciebie? - powiedziałam jak Caroline odebrała.

- Angie tak się nudzę, że zaraz chyba zacznę robić na drutach.

- Przesadzasz. A mam dla ciebie propozycję.  Pójdziesz ze mną na zakupy? Proszę, proszę, proszę.

- Jasne, wiesz że lubię chodzić z tobą na zakupy. A co będziesz kupować?

- No wiesz jutro jest  rozpoczęcie roku i chciałam sobie coś kupić do ubrania.


                                                                     
                                                      ***

- Możemy już wracać, nogi mnie bolą. - Jęczała Caro wlekąc się za mną.
Westchęłam i spojrzałam na nią.

- Ok wracamy.

- Nareszcie - Jęknęła Caro.

Wróciłyśmy do domu i od razu zaczęłam przymierzać ubrania, które kupiłam. Leżały ZAJEBIŚCIE. Bluzka ze skrzydłami i już wiem jak będę wyglądała na rozpoczęciu. Już się nie mogę doczekać  (http://stylistki.pl/na-lato-451176/).
Pokazałam się Caro, a ta aż się zachłysnęłam.

- Dość, że masz na imię Angel to jeszcze masz skrzydła. To chyba nie przypadek, prawda?

- Nie to nie przypadek, Harry do mnie tak mówił i tylko jemu pozwalałam więc chciałam być dla niego choć jeden raz Aniołem. - powiedziałam to mając świeczki w oczach.

- Och kochanie - westchnęła Caro i podeszła do mnie przytulić mnie.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, starłam ją szybki.

- Wiesz co, może nie smutajmy tak i wyjdziemy na jakąś imprezę.

- Mówiłaś, że cie nogi bolą. - powiedziałam i podniosłam jedną brew.

- Oj nie wypominaj mi. No weź chodź.
Zaczęłam myśleć nad jej propozycją. No w końcu to ostatni dzień wakacji to trzeba się rozerwać.

- Ok, idziemy.
Caro podskoczyła zadowolona i od razu zadzwoniła do Zayna.



                                                            ***


Ubrałam się w niebieską obcisłą sukienkę i założyłam biały żakiecik, w razie gdyby wieczorem było mi zimno. 

Jechaliśmy samochodem Zayna i kiedy dojechaliśmy, już nie byłam taka pewna czy dobrze zrobiłam przyjeżdżając tu. Czułam, że stanie się coś co nie ucieszy mnie.

Wyszłam z samochodu i weszliśmy wszyscy do klubu. 
Jak to w klubach, smród przywitał nas od razu przy wejściu.
Podeszliśmy do baru i od razu zamówiłam sobie drinka, żeby się odstresować. 
I tak kolejka po kolejce, aż straciłam rachubę. 

Oparłam głowę na ramieniu Caroline, ona zrobiła to samo i zaczęliśmy wolniutko kołysać się w dudniący rytm. Mało on nas obchodził, my słyszeliśmy swoją własną muzykę...dudniący rytm piosenki.

Nagle ktoś niezbyt delikatnie odciągnął ode mnie Caro.
Trochę się zachwiałam, kiedy zabrano mi podparcie w postaci przyjaciółki, ale po chwili w miarę odzyskałam równowagę.

Zayn stał naprzeciwko swojej dziewczyny i wpatrywał się w nią płonącym wzrokiem.

- Kochanie, co się stało? - zapytała Caro lekko ochrypłym od śpiewania głosem.

- Widziałem... widziałem no wiesz... - Zayn zachowywał się tak jakby miał problemy z wysłowieniem się.

- No kogo? - zapytałam
Malik popatrzył na mnie tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Za chwilę szybko rozejrzał się po wypełnionej po same brzegi sali.

- Caro, możemy porozmawiać na osobności?
Uniosłam brwi, zdziwiona jego zachowaniem.

- No co ty, misiu - wybełkotała Caro - Przecież możesz mówić przy Angie, ona niczego nie wygada...
Zayn zacisnął palce na przedramieniu Caro, starając się zwrócić jej uwagę. NO dobra, coś zdecydowanie jest nie tak.

- Zayn, co się dzieje? - zapytałam.

- Nic się nie dzieje - odburknął.
Za chwilę trzymając Shine za rękę, prowadził ją przez tłum spoconych ludzi. O nie, tak łatwo mnie nie zbyjesz. Wiem, że to może chamskie z mojej strony tak podsłuchiwać ich prywatną rozmowę, ale przez skórę czułam, że dzieje się coś złego. I jeśli sama się nie dowiem o co chodzi, to od tej dwójki na pewno się tego nie dowiem.
Straciłam ich z oczu, ale widziałam jak jedne z bocznych drzwi się otwierają. Wiedziona instynktem, przecisnęłam się w ich stronę.

Plecami oparłam się o zimny metal, jedną ręką napierając na nie i odchyliłam je na niewielką szerokość. Nie pomyliłam się.
Caroline wpatrywała się w Zayna, zaskoczona czymś co jej powiedział. Wytężyłam słuch, mimo to słyszałam co któreś słówko.

- Jesteś pewien?

-Tak... widziałem... przed chwilą...

- Boże... Angie... szczęśliwa...

-Nie! Nic nie możesz jej powiedzieć!
Akurat to zdanie usłyszałam idealnie, tak głośno wykrzyczał je Zayn.


_________________________________


PRZEPRASZAM, że nie dodawałam tak długo rozdziału, ale teraz to jest wyłącznie moja wina, bo nie miałam weny i zawsze jak chciałam coś napisać i miałam plan to pomysł uciekał i nie wiedziałam jak napisać.
Jeszcze raz przepraszam. :(

10 lis 2014

Rozdział 71

Przypominam o hashtagu #nyaPL
________________________________
*Perspektywa Caroline*
Ja chyba osiwieje. Mam taki długi jęzor... o mało co się nie wygadałam Angel, mimo że wiem jakie byłyby tego konsekwencje. Tak się cieszyłam, że znowu się spotkaliśmy. Dzięki temu mogłam lepiej poznać Dianę, która stanowiła teraz ważną osobę w życiu Angie i Nialla, jej chłopaka. Zayn od razu znalazł z nim wspólny język.
Ale poczucie winy mnie nie opuszczało z dwóch powodów:
powód A - przeze mnie i moje tajemnice oddalam się z moją cudowną przyjaciółką
powód B - o mało co nie zrujnowałam życia jej i Harry'emu przez moją paplaninę.

Ale najbardziej zaskoczył mnie moment, w którym Angie wyszła na scenę i zaczęła śpiewać.
Zayn, siedzący obok mnie na tylnej kanapie taksówki, przesunął palcem wzdłuż mojego nagiego ramienia.

- O czym myślisz? - wymruczał.

- O tym, jak Angie musi być ciężko.

Ręka znieruchomiała, a twarz Zayna stężała. Zawsze tak się działo, kiedy zaczynałam temat Black. Ale teraz byłam lekko wstawiona, i wkurzona (przede wszystkim na siebie) i nie miałam zamiaru opuścić tak łatwo, jak dotychczas. O nie.

Poprawiłam się i odwróciłam tak, żeby siedzieć twarzą do niego.

- No co? Nie mogę już nawet myśleć o mojej przyjaciółce.
Zayn westchnął.

- Jasne że możesz. Tylko zawsze rozmowa o niej schodzi na tą samą drogę.

-Przez całe te kłamstwa i tak strasznie zaniedbałam naszą relację.

-Skarbie, ja wiem...

-Gówno wiesz - przerwałam mu.
Uniósł brwi, równie zaskoczony moimi słowami jak ja sama.

- Dzisiaj prawie jej powiedziałam. Prawie.
Zayn popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Niedługo to się skończy. Musimy być... - urwał, bo samochód się zatrzymał, a kierowca wyczekująco patrzył we wsteczne lusterko. Zayn wyjął z kieszeni banknot i podał mu. Po chwili byliśmy już w domu. Zdjęłam powoli szpilki ze stóp i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Zayn usiadł chwilkę później, stawiając przede mną szklankę wody i dwie aspiryny. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.

- Cieszę się, że jednak nic nie powiedziałaś.

- To było trudne, naprawdę. Widziałeś ją, kiedy śpiewała. Widać było, że jest w kompletnie innym świecie.

- Gdzieś gdzie jest on... - dodał Zayn, zamyślając się.

- Kiedy to się skończy? - zapytałam w końcu.

- Już niedługo.
Pokręciłam głową.

- Wiesz ile razy już to słyszałam? Powiedz mi coś, czego nie wiem.
Zayn popatrzył na mnie.

- Nie jestem taki pewien czy Harry wróci.
Zatkało mnie. Dopiero po dłuższej chwili odzyskałam zdolność mówienia.

- Co takiego?
Zayn przygryzł wargę.

- Od czasu tamtej rozmowy nie zadzwonił więcej do mnie. Ustaliliśmy tylko, że co tydzień będzie wysyłał mi SMS-a z informacją, jaka jest sytuacja i czy wszystko jest w porządku... - Zayn wziął oddech - Długo się już nie odzywa.
Wstrzymałam oddech.

- Jak długo?
Bałam się odpowiedzi, a Zayn długo milczał, patrząc na mnie z powagą.

- Ponad cztery tygodnie.
O kurwa.

- Ponad cztery tygodnie??!! I kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć? - zmrużyłam oczy.

- Teraz ci to mówię.

- Próbowałeś się z nim skontaktować?
Zayn westchnął ciężko.

- Jasne że tak. Cisza.
Dotknęłam ręką ust.

- Zayn, a jeżeli coś mu się stało? Tym razem naprawdę - powiedziałam cicho.
Złapał mnie za dłoń i uścisnął.

- Nie wolno ci tak myśleć. On jest dużym chłopczykiem, poradzi sobie.

- A jeżeli go dopadli? - zniżyłam głos do szeptu.

- Przestań. - powiedział ze złością.

- Dlaczego zachowujesz się jakby cię to w ogóle nie obchodziło? Jakbyś się nie martwił?
Puścił mnie i wstał, podchodząc do okna.

- Bardzo się martwię. Cały czas o tym myślę. Wykorzystałem już wszystkie możliwe sposoby, żeby go znaleźć, ale to nie takie łatwe.
Spuścił głowę.

- Nie mogę myśleć o tym, że coś mu się stało, bo wtedy oszalałbym.
Och, Zayn...
Podeszłam do niego szybko i objęłam jego szerokie ramiona, opierając policzek o jego plecy.

To będzie naprawdę ciężki rok.


*Perspektywa Angel*

- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że tak bosko śpiewasz? - zapytała roześmiana Diana.

- Sama o tym nie wiedziałam! - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Wracamy tam. Niedługo. I masz jeszcze raz zaśpiewać.
Pomyślałam o tym, jak czułam się stojąc tam na scenie, i o wszystkich wspomnieniach, które miałam przed oczami. Czy tak będzie za każdym razem?

- No nie wiem... - odpowiedziałam niechętnie.

- Idziemy, i bez dyskusji.

- No dobrze, ale tylko pod jednym warunkiem - powiedziałam a Diana spojrzała się na mnie pytająco. - Zaśpiewasz ze mną 

- O CO TO TO NIE!
Diana usiadła na łóżku, ale za chwilę znowu wstała i zaczęła chodzić po pokoju.

- No to jeśli tak to ja też nie śpiewam

- Dobra zaśpiewam.


*Perspektywa Camerona*

Chris siedział przy oknie z słuchawkami w uszach. Pewnie nie usłyszał jak wchodźmy.
Kamil wiedziała gdzie trzyma zapasowy kluczyk, więc weszliśmy bez problemu. 

- Chris. - Powiedziała spokojnie Kamil. - CHRIS!!! 
Podskoczyłem, kiedy tak wrzasnęła.

- Rany nie wrzeszcz tak, głuchy nie jestem. Czego chcecie.

- Idziemy do klubu. Karaoke.
Spojrzał na nas i się roześmiał.

- Nie ma mowy.

- Nie będziesz śpiewał ani nikt z nas po prostu potańczymy, popijemy i będzie świetnie.

Zgodził się i chwilę później szliśmy do samochodu. 


Weszliśmy do klubu i od razu stanęliśmy jak słup. Było naprawdę dużo ludzi.
Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy po drinku.
Chris usiadł sobie w rogu i miał najlepszy widok na parkiet i scenę.

Miałem wrażenie, że jest zamyślony. Ale nie zawracałem sobie tym głowy.
Poszedłem tańczyć z Kamil.

Skończyliśmy tańczyć po jakichś 20 min padnięci. Tak mi się chciało pić, że myślałem że umrę.
Siadłem koło Chrisa i chciałem mu coś powiedzieć ale plany pokrzyżował mi DJ.

- No dobrze, popatrzmy kogo mamy następnego na liście... Zapraszamy na naszą scenę... Angel Black

- CO? - usłyszałem jak Chris szepcze pod nosem.

- Co mówisz? 

- Nie nic.
Wstał i podszedł pod scenę. A tak właściwie to obok.

Zaśpiewała piosenkę  Bruno Marsa. Ślicznie śpiewała. I ogólnie ładna była. 
Za chwilę po tym jak skończyła śpiewać zbiegła zapłakana ze sceny a za nią dwie osoby. 

OHO KTOŚ TY KOGOŚ KOCHA.
Dziwnę. Spodobała mi się dziewczyna której nie znam. Nigdy mi się to nie zdarzyło. 

Chris wrócił tylko po to, żeby oznajmić, że idzie do domu.

Spojrzałem tylko na resztę i później znowu na Chrisa który już był przy drzwiach, Jeszcze tylko spojrzał na scenę spuścił głowę i wyszedł.


________________________________
Przepraszam.
Mówiłyśmy że rozdziały będą co tydzień, ale teraz chyba to się zmieniło i będą co dwa tygodnie.

Boje się tylko, że stracicie cierpliwość i przestaniecie czytać nasze opowiadanie.
A tego byśmy nie chciały.

No ale dobra smutam już.

Jak tam w szkole, oceny dobre czy raczej nie?
Ja osobiście mogę wam powiedzieć, że mam o wiele leprze oceny niż w gimnazjum.
Dobra nie zanudzam was.


PRZYPOMINAM JESZCZE RAZ


#nyaPL

Administrator