Przypominam o hashtagu #nyaPL
________________________
No to już koniec laby. Jutro pierwszy dzień roku szkolnego. Ostatnia klasa... czułam się lekko przytłoczona faktem, jak szybko leci ten czas. Miałam wrażenie, że dopiero co poszłam do szkoły średniej, starałam się żeby dostać dobre oceny... wszystko po to, żeby zostać zauważoną przez rodziców. Szybko porzuciłam ten plan. Wiedziałam, że jeżeli dalej chodzę do szkoły t o tylko siebie. Nikt nie miał zamiaru bić mi za to brawa.
Weszłam do kwiaciarni, którą stale odwiedzałam co tydzień. Kasjerka już znała mnie, więc kiedy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.
- Witaj, kochanieńka. To samo co zawsze?
Pokiwałam głową, również odpowiadając jej uśmiechem.
Kiedy zapłaciłam i wyszłam na dwór, odruchowo rozejrzałam się dookoła. Nie mogłam wziąć samochodu, bo Diana miała do załatwienia parę spraw poza miastem. I szczerze mówiąc, dostawałam z tego powodu paranoi.
Zanim doszłam na moją ławeczkę, odwracałam się za siebie milion razy. Oczywiście nie zauważyłam nic nadzwyczajnego, przechodniów zmierzających każdy w swoim kierunku. W końcu opadłam na chłodny kawałek drewna.
- Cześć, skarbie - podniosłam różę z zeszłego tygodnia, zastępując ją świeższą, z żywszymi kolorami.
- Co tam u Ciebie ciekawego? Masakra, dasz wiarę że jutro pierwszy września? - przewróciłam oczami - Już nie mogę się doczekać tych wspaniałych kilku miesięcy. Oglądania twarzy moich najdroższych Lucy i Lucasa... - skrzywiłam się, słysząc ironię w moim głosie - Ale obronisz mnie przed nimi, prawda? Tak samo jak to robisz każdego dnia. Jesteś moim bohaterem, sam tak kiedyś powiedziałeś.
Westchnęłam. Znowu to robiłam. Obwiniałam Harry'ego za coś, na co nie miał najmniejszego wpływu.
- Nie chce mi się tam wracać jak cholera... Jak dobrze że to już ostatni rok. No i będą tam Caroline, Zayn i cała reszta.
Nie płacz, nie płacz - powtarzałam sobie w myślach.
- W sumie to nigdy nie zastanawiałam się, co będę robić dalej. Zawsze tak dużo przytrafiało mi się w ciągu kilku miesięcy, że przestałam myśleć z wyprzedzeniem - wzruszyłam ramionami - Chyba po prostu zobaczę co przyniesie czas.
"Kocham Cię, wiesz?" - usłyszałam w głowie głos Harry'ego.
- Ja też Cię kocham, skarbie - powiedziałam cichutko - I bardzo, bardzo tęsknie.
*Perspektywa anonima*
Myślał, że jest taki cwany, że mnie przechytrzy. Ale ja nie jestem początkujący. Pracuje dla pana S już prawie 10 lat i wiem, na czym polega moja robota. A jeśli ten gówniarz sądził, że go nie znajdę, to mylił się, i to grubo.
Widziałem go nawet teraz, siedząc za kierownicą mojego samochodu. Wyszedł z jakiegoś klubu czy czegoś, zataczając się. Ale to jeszcze nie był odpowiedni moment, nie był sam.
Wyjąłem komórkę i wybrałem numer szefa w celu zdania mu relacji,jak to miałem w obowiązku robić co kilka godzin.
- Czego? - rozległ się jego poirytowany głos.
Jak najszybciej opowiedziałem mu, co działo się od ostatniego telefonu. Przyjechał do klubu, siedział tam dłuższy czas, Wyszedł wyszedł pierwszy ze swoimi kolegami. Był nieźle wstawiony. Później z klubu wyszła ta jego dziwka ze znajomymi, wsiedli do taksówek i rozjechali się w swoich kierunkach.
- Wiedziałem. Po prostu wiedziałem.
Pan S bardzo się wkurzył, słyszałem to.
- Co szef wiedział?
- Skurwiel dalej się z nią spotyka! - krzyknął. - Byłem pewien, że nie odpuści.
- Mam za nimi jechać? - zapytałem.
- No a jak kurwa myślisz.
Po chwili usłyszałem, jak mówi przytłumionym głosem:
- Myślał, że może sobie ze mnie żartować. Jak dopadnę go, powyrywam mu nogi z dupy i każe biegać.
PO chwili ciszy odezwał się ponownie:
- Coś jeszcze?
- Nie, szefie.
Zanim dokończyłem zdanie, rozłączył mnie. Czasami tak mnie wkurwiał.
Patrzyłem cały czas na ulicę, uważnie obserwując jedną postać. Od pewnego czasu zaczął nosić bejsbolówkę, jakby to miało mu w czymś pomóc. I tak go dopadnę. Tylko ostatnio cały czas jest z kimś. Kiedy jeździ na motorze boję się cokolwiek zrobić, bo szef kazał mi go dostarczyć żywego... muszę coś wymyślić.
Będzie mój a ja zawsze dotrzymuje słowa.
*Perspektywa Angel*
Siedząc na kanapie zastanawiałam się jak ja się jutro ubiorę. Nie chce mi się ubierać typowo na galowo. No wiecie białą bluzeczka, czarną lub granatową spódniczkę, albo spodnie.
Ostatnia klasa, więc założę coś innego.
Spakowałam do torby telefon, portfel i wyszłam na jakieś zakupy.
Bałam się chodzić sama po mieście, ale co mam zrobić jak Diany jeszcze nie było i nie mam samochodu. No, ale przecież mogę zadzwonić do Caro.
- Hej kochana, co tam u ciebie? - powiedziałam jak Caroline odebrała.
- Angie tak się nudzę, że zaraz chyba zacznę robić na drutach.
- Przesadzasz. A mam dla ciebie propozycję. Pójdziesz ze mną na zakupy? Proszę, proszę, proszę.
- Jasne, wiesz że lubię chodzić z tobą na zakupy. A co będziesz kupować?
- No wiesz jutro jest rozpoczęcie roku i chciałam sobie coś kupić do ubrania.
***
- Możemy już wracać, nogi mnie bolą. - Jęczała Caro wlekąc się za mną.
Westchęłam i spojrzałam na nią.
- Ok wracamy.
- Nareszcie - Jęknęła Caro.
Wróciłyśmy do domu i od razu zaczęłam przymierzać ubrania, które kupiłam. Leżały ZAJEBIŚCIE. Bluzka ze skrzydłami i już wiem jak będę wyglądała na rozpoczęciu. Już się nie mogę doczekać (http://stylistki.pl/na-lato-451176/).
Pokazałam się Caro, a ta aż się zachłysnęłam.
- Dość, że masz na imię Angel to jeszcze masz skrzydła. To chyba nie przypadek, prawda?
- Nie to nie przypadek, Harry do mnie tak mówił i tylko jemu pozwalałam więc chciałam być dla niego choć jeden raz Aniołem. - powiedziałam to mając świeczki w oczach.
- Och kochanie - westchnęła Caro i podeszła do mnie przytulić mnie.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, starłam ją szybki.
- Wiesz co, może nie smutajmy tak i wyjdziemy na jakąś imprezę.
- Mówiłaś, że cie nogi bolą. - powiedziałam i podniosłam jedną brew.
- Oj nie wypominaj mi. No weź chodź.
Zaczęłam myśleć nad jej propozycją. No w końcu to ostatni dzień wakacji to trzeba się rozerwać.
- Ok, idziemy.
Caro podskoczyła zadowolona i od razu zadzwoniła do Zayna.
***
Ubrałam się w niebieską obcisłą sukienkę i założyłam biały żakiecik, w razie gdyby wieczorem było mi zimno.
Jechaliśmy samochodem Zayna i kiedy dojechaliśmy, już nie byłam taka pewna czy dobrze zrobiłam przyjeżdżając tu. Czułam, że stanie się coś co nie ucieszy mnie.
Wyszłam z samochodu i weszliśmy wszyscy do klubu.
Jak to w klubach, smród przywitał nas od razu przy wejściu.
Podeszliśmy do baru i od razu zamówiłam sobie drinka, żeby się odstresować.
I tak kolejka po kolejce, aż straciłam rachubę.
Oparłam głowę na ramieniu Caroline, ona zrobiła to samo i zaczęliśmy wolniutko kołysać się w dudniący rytm. Mało on nas obchodził, my słyszeliśmy swoją własną muzykę...dudniący rytm piosenki.
Nagle ktoś niezbyt delikatnie odciągnął ode mnie Caro.
Trochę się zachwiałam, kiedy zabrano mi podparcie w postaci przyjaciółki, ale po chwili w miarę odzyskałam równowagę.
Zayn stał naprzeciwko swojej dziewczyny i wpatrywał się w nią płonącym wzrokiem.
- Kochanie, co się stało? - zapytała Caro lekko ochrypłym od śpiewania głosem.
- Widziałem... widziałem no wiesz... - Zayn zachowywał się tak jakby miał problemy z wysłowieniem się.
- No kogo? - zapytałam
Malik popatrzył na mnie tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Za chwilę szybko rozejrzał się po wypełnionej po same brzegi sali.
- Caro, możemy porozmawiać na osobności?
Uniosłam brwi, zdziwiona jego zachowaniem.
- No co ty, misiu - wybełkotała Caro - Przecież możesz mówić przy Angie, ona niczego nie wygada...
Zayn zacisnął palce na przedramieniu Caro, starając się zwrócić jej uwagę. NO dobra, coś zdecydowanie jest nie tak.
- Zayn, co się dzieje? - zapytałam.
- Nic się nie dzieje - odburknął.
Za chwilę trzymając Shine za rękę, prowadził ją przez tłum spoconych ludzi. O nie, tak łatwo mnie nie zbyjesz. Wiem, że to może chamskie z mojej strony tak podsłuchiwać ich prywatną rozmowę, ale przez skórę czułam, że dzieje się coś złego. I jeśli sama się nie dowiem o co chodzi, to od tej dwójki na pewno się tego nie dowiem.
Straciłam ich z oczu, ale widziałam jak jedne z bocznych drzwi się otwierają. Wiedziona instynktem, przecisnęłam się w ich stronę.
Plecami oparłam się o zimny metal, jedną ręką napierając na nie i odchyliłam je na niewielką szerokość. Nie pomyliłam się.
Caroline wpatrywała się w Zayna, zaskoczona czymś co jej powiedział. Wytężyłam słuch, mimo to słyszałam co któreś słówko.
- Jesteś pewien?
-Tak... widziałem... przed chwilą...
- Boże... Angie... szczęśliwa...
-Nie! Nic nie możesz jej powiedzieć!
Akurat to zdanie usłyszałam idealnie, tak głośno wykrzyczał je Zayn.
_________________________________
PRZEPRASZAM, że nie dodawałam tak długo rozdziału, ale teraz to jest wyłącznie moja wina, bo nie miałam weny i zawsze jak chciałam coś napisać i miałam plan to pomysł uciekał i nie wiedziałam jak napisać.
Jeszcze raz przepraszam. :(
PRZEPRASZAM, że nie dodawałam tak długo rozdziału, ale teraz to jest wyłącznie moja wina, bo nie miałam weny i zawsze jak chciałam coś napisać i miałam plan to pomysł uciekał i nie wiedziałam jak napisać.
Jeszcze raz przepraszam. :(