27 lip 2014

Rozdział 60

* 4 dni później*

Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy. Założyłam czarną sukienkę na ramiączkach i czarne buty. Włosy byle jak podpięłam: nie miałam siły trudzić się z nimi. Wrzuciłam do torebki komórkę i zeszłam na dół. Kiedy szukałam kluczy pośród całej tony śmieci w salonie, usłyszałam klakson za oknem. Zwycięsko wyciągnęłam kluczyki z poduszek na kanapie. Wybiegłam i szybko zamknęłam drzwi. Otworzyłam drzwiczki samochodu i usiadłam na tylnym siedzeniu.

- Hej- mruknęłam cicho.

- Cześć, mała.

-Hej siostrzyczko.
Położyłam torebkę obok mnie. Patrzyłam w okno i zaczęłam wyłamywać palce.
Wczoraj poznałam rodziców Harry' ego i siostrę, Gemmę. Na początku było mi trochę nieswojo, zwłaszcza dlatego, że spotkaliśmy się w moim domu. Znaczy domu Harry' ego. Kiedy poszłam do kuchni zaparzyć kolejną herbatę, usłyszałam kroki. Odwróciłam się, a do kuchni weszła Gemma.

- Możemy chwilkę pogadać? -zapytała.

-Jasne -uśmiechnęłam się ciepło i usiadłam przy stole, Gemma zajęła miejsce naprzeciwko.

- Harry dużo mi o tobie opowiadał.

- Naprawdę?

-Tak -uśmiechnęła się bardzo podobnie do Hazzy.

- A co takiego?

- Mówił, że Cię kocha i że jest naprawdę szczęśliwy.

- Och- zamrugałam, powstrzymując łzy.

- Powiedział też, że wszystko co zrobi, będzie dla Twojego dobra.

- Przepraszam, możesz powtórzyć?

- Wszystko co zrobi będzie dla twojego dobra.

- Harry...to samo powiedział Caroline...

- Moja najlepsza przyjaciółka, dziewczyna Zayna.

-Ach, tak -klepnęła się w czoło - Zapomniałam.Ale zbieg okoliczności...

- Dość nietypowy... nieważne. A co jeszcze mówił?

- W sumie to nie za wiele. Nigdy nie mogliśmy się zgadać, zawsze kiedy miał wolną chwilę ja pędziłam na kolejne zajęcia. Twierdził, że jesteś najpiękniejsza, najlepsza i w ogóle "naj". Często namawiał mnie żebym przyjechała Was odwiedzić i w końcu poznać Ciebie.

- Więc czemu nie przyjechałaś?

- No wiesz, cały czas szkoła i szkoła... Naprawdę trudno znaleźć chociażby jedno wolne popołudnie, a to stanowczo za mało, żeby nadrobić zaległości z bratem i oczywiście z tobą.

- Żałuje, że poznajemy się w takich okolicznościach.
W oczach Gemmy zalśniły łzy, a w moim sercu zawiązał się supeł.

- Tak. Ja też.

- Angel, chce żebyś wiedziała, że chociaż poznaliśmy się parę godzin temu- złapała mnie za rękę - nie chce,aby nasza znajomość się skończyła.Nie chce, żeby łączył nas wyłącznie... Harry.

- Ja też bym tego nie chciała. Jesteś naprawdę świetną dziewczyną i zazdroszczę Harry' emu tak fajnej siostry.

- A ty masz jakieś rodzeństwo?

- Mam starszego brata, ale... eh....niechętnie przyznaje się do tego.

- Aż tak źle? -zapytała ze zrozumieniem.

- Żebyś wiedziała. To zdecydowanie typ brata "to-ja-jestem-ukochanym-synkiem-rodziców-a-ty-jesteś nikim" .

- Znam to.Myślisz, że Harry zawsze był takim świętoszkiem? -uniosła brew.

- Ja nigdy nie uważałam,że Harry jest świętoszkiem - odparłam i spiekłam raka.
Gemma szeroko się uśmiechnęła, ja także, ale zaraz uśmiech zniknął z naszych ust.

- Angel... Angel... Angel... Angel !!!
Zamrugałam zaskoczona, bo dopiero teraz usłyszałam, że ktoś coś do mnie mówi.

- Słucham? -zapytałam.

- Jesteśmy na miejscu -powiedział Zayn, wskazując za okno. Za niewielkim murkiem było widać co wyższe pomniki.

- No super -mruknęłam pod nosem i otworzyłam drzwi. Kiedy doszliśmy do miejsca pochówku, zauważyłam rodziców Harry' ego i Gemmę. Zabrałam Zaro do tej trójki i kiedy wszyscy się przywitali, pogrzeb się zaczął.

Cała ta sytuacja nadal jest dla mnie trudna do opisania, mimo że minęły już prawie dwa lata. Trumna nie została otwarta, na życzenie rodziny. W gruncie rzeczy ustaliliśmy to wspólnie, w ten sam dzień, kiedy odbyłam rozmowę z Gemmą. To było strasznie miłe z ich strony, że w tak ważnej sprawie zważali też na to, co ja sądzę o tej sprawie, mimo, że byłam tylko dziewczyną Harry' ego. Bałam się tego, że...gdybym zobaczyła Harry' ego w tej trumnie...taki wisielczy humor- wskoczyłabym razem z nim do tego grobu. Kiedy opuszczali trumnę, cały czas trzymałam Zaro za rękę. Stwierdziłam, że to nie czas na nieśmiałość. Obok mnie stała Gemma, którą złapałam za rękę. Zerknęłam na Caroline, trzymającą pod rękę Zayna. Splotłam z nią palce. Gemma trzymała swojego tatę pod ramię,on z kolei przytulał swoją żonę. Bardzo mocno wbiłam paznokcie w dłonie Gemmy i Caro,one zdawały się tego nie zauważyć. Kiedy grób został zamknięty, reszta osób podchodziła do rodziców i Gemmy, składając im kondolencje. Dostrzegłam wśród nich kilka osób ze szkoły.  Ja stałam z tyłu,przytulona do Zayna i cichutko płakałam. Kiedy wszyscy się już rozeszli, podeszłą do grobu Harry'ego i uklękłam. Położyłam różę po środku tych wszystkich bukietów i wiązanek.

- Kto napisał do Ciebie ten list,co? -zapytałam - Znam to pismo, ale nie mogę zaskoczyć.W co ty się wplątałeś? - westchnęłam -Niedługo wrócę, skarbie. Nie tęsknij zbytnio.
Wtedy doznałam olśnienia. Pośpiesznie wróciłam do samochodu Zayna i poprosiłam:

- Zayn, zawieź mnie proszę do Lucasa.


                                                                  ***


Stałam pod domem Lucasa, waląc ręką w drzwi jak opętana.

- Mała, daj spokój! - krzyknął Zayn z samochodu - Najwidoczniej go nie ma!

- LUCAS, OTWÓRZ ! - krzyknęłam z całych sił.
Po chwili Grant otworzył drzwi. Położyłam dłonie na wysokości jego klatki piersiowej i popchnęłam go do domu, sama również przechodząc do korytarza.

- Co ty mu zrobiłeś?! To Twoja wina, prawda? To Ty napisałeś tą wiadomość? Gdzie jest Lucy? Kto ją niby dopadł? I CO TO MA W OGÓLE ZNACZYĆ?!
Lucas wybałuszył oczy i spojrzał na Zayna, który wysiadł już z samochodu i stał za mną.

- Rozumiesz coś z tego? - zapytał go Lucas.

- Po prostu odpowiedz - odparł Zayn z niewzruszoną miną.
Lucas popatrzył na mnie i uśmiechnął się szeroko.

- Może wejdziesz? - zapytał, zamykając za nami drzwi.

- Jesteś bezczelny! - krzyknęłam i wyciągnęłam zmiętą kartkę z torebki. Siłą wetknęłam mu ją w rękę i warknęłam:

- Czytaj!
Miałam wrażenie, że kiedy Lucas rozpoznał papier, mina mu zrzedła. Za chwilę znowu przybrał obojętny wyraz twarzy, ale ja wiedziałam, co widziałam. Grant rozłożył kartkę, szybko przebiegł wzrokiem tekst, złożył z powrotem i oddał mi ją.

- Nie mam z tym nic wspólnego.
Czułam, że zaraz wybuchnę.

- Przecież to twoje pismo! Jak możesz patrzyć mi w oczy i zaprzeczać! To Ty to napisałeś, tak? Groziłeś Harry'emu... sama nie wiem czym! I co z tym ma wspólnego pan River?!
Moje oczy ciskały błyskawice. a dla bezpieczeństwa Zayn złapał mnie za łokieć. Dobrze zrobił, w tamtej chwili byłam gotowa rozerwać Grantowi tchawicę. Lucas długo patrzył na mnie bez słowa, aż w końcu rzekł:

- Może jednak wejdziecie.


                                                                               ***


Chodziłam po salonie Lucasa, starając się uspokoić. Od okna do kominka, od kominka do okna.

- Jest wiele spraw, o których Harry Ci nie powiedział.

- Jakich spraw? -zapytałam.

- Na przykład to, że kiedyś był ćpunem.

- Uważaj, Grant -ostrzegł go Zayn, a ja od razu przeniosłam na niego wzrok.

- Myślę, że po tak długim czasie mieszkania z Harry' m powinnaś co nieco o nim wiedzieć -zaśmiał się Grant.

- Harry nie lubił mówić o swojej przeszłości.

- No to może ja Ci trochę o tym opowiem, co?

- Pilnuj co gadasz - mruknął do niego Zayn.
Stanęłam na przeciwko Malika, zastawiając mi widok Lucasa.

- Zayn,odpowiedz mi szczerze. Czy wiesz o tym wszystkim, o czym Lucas chce mi opowiedzieć?
Zayn nie odpowiedział tylko uciekł wzrokiem, a to było dla mnie jednoznaczną odpowiedzią. Poziom mojego poirytowania niewiedzą wzrósł do krytycznego stanu. Poczułam się zdradzona, więc żeby to zademonstrować usiadłam koło mojego byłego tak, żeby być tyłem do Zayna.

- Harry nigdy nie był żadnym chłopakiem Lucy. To był tylko pic. Tak naprawdę on był jej ochroniarzem.

- Przed czym ją miał chronić?

- River nie jest takim uczciwym biznesmenem, za jakiego uchodzi. W rzeczywistości na na koncie nieuregulowane interesy z mafią.

- Mafią? -pisnęłam.

- Ojciec Harry' ego był kiedyś bliskim współpracownikiem Rivera. Problem polega na tym ,że kiedy Styles dowiedział się o mafii, chciał się ze wszystkiego wycofać. Jedno pstryknięcie palcami ze strony Rivera i stary Styles siedzi w więzieniu. Oskarżyliby go o handel narkotykami.

- No dobrze, ale jaką rolę w tym wszystkim odgrywał Harry? -przerwałam mu.

- Harry postanowił "odpracować" dług za ojca. Jako że River zaczął kombinować z mafią, Lucy znalazła się w niebezpieczeństwie. To był jedyny sposób na uregulowanie rachunku.
Spojrzałam w końcu na Zayna.

- Czy to prawda? -spytałam.
Zayn popatrzył na czubki butów i ledwo zauważalnie kiwnął głową. Lucas mówił dalej.

- Harry miał dość tego ciągłego oglądania się za siebie. No i zaczął ćpać.
Ukryłam twarz w dłoniach niepwena, czy dalej mam ochotę tego słuchać. Po chwili ciszy podniosłam na niego wzrok.

- A ty skąd o tym wszystkim wiesz?
Lucas uniósł dumne podbródek do góry.

- Bo teraz ja jestem jej ochroniarzem.
Parsknęłam śmiechem.

- Kiedy Harry "zerwał" z Lucy, to tak naprawdę poszedł do jej ojca i zrezygnował. River ostrzegł go, że to będzie miało swoje konsekwencje.
Nie no normalnie to wszystko brzmi jak scena z jakiegoś filmu gangsterskiego.

- Ale to ty napisałeś tą wiadomość! - uniosłam kartkę do góry - Napisałeś, że pan Styles jest w więzieniu, a Lucy w szpitalu. Pan Styles był dzisiaj ze mną. O co chodzi?

- Stary Styles nie dotrzymał swojej umowy, więc River spełni swoją groźbę. A co do Lucy, to nie twoja sprawa.
Elementy tego co powiedział mi Lucas łączyły się w mojej głowie w całość.

- Zaniedbałeś swoje obowiązki, tak? - roześmiałam się -To przez ciebie Lucy jest w szpitalu?

-A czy teraz ja mogę zadać Wam pytanie?

- Śmiało.

- Czemu jesteście tak ubrani?
Popatrzyłam na moją czarną sukienkę i na czarny garnitur Zayna. Nie był czasu się przebrać. Tylko Caroline pojechała z rodziną Hazzy.

- Harry nie żyje - odpowiedziałam, starając się nie dać pokazać po sobie żadnych emocji. Oczywiście mi się to nie udało.

- Jak to nie żyje?! - Lucas zerwał się na równe nogi -Muszę zadzwonić.
Lucas wyszedł z salonu, a ja po chwili ruszyłam do drzwi wejściowych. Czułam, że Zayn idzie za mną.
Bez słowa siadłam z tyłu samochodu, oparłam czoło o szybę i się rozpłakałam.


________________________________________________

Przepraszamy bardzo, że dopiero dziś pojawił się rozdział, a nie wczoraj, ale robiłyśmy zwiastun i troszkę nam to zeszło, a dziś jeszcze drugi robiłam, więc BARDZO przepraszamy.
Mamy nadzieje, że wam się spodobał rozdział 

21 lip 2014

Rozdział 59 - "I need you Tonight"


I NEED YOU TONIGHT
Już jest nowy rozdział i pierwszy rozdział drugiej części opowiadania Need You Angel

Zapraszamy do czytania

________________________________________
No dobrze, nie jestem zadowolona z tego, jak wtedy zareagowałam. Powinnam uspokoić się i pozwolić Dianie wytłumaczyć, co miała na myśli, mówiąc to co powiedziała. Wyrzuciłam wtedy Dianę z domu, myśląc że robi sobie ze mnie jaja.
Ale pomysł z żyletką już mi przeszedł.

Nie zdążyłam nawet wrócić na kanapę, kiedy ponownie rozległ się dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć, całkiem nieźle wkurzona. Myślałam, że to Michelle wróciła się tłumaczyć czy coś, więc byłam gotowa wywalić ją jeszcze raz. Ale kiedy zwolniłam zamek, do domu wpadli Caroline i Zayn. Caro mocno mnie przytuliła, a Zayn dokładnie mnie obejrzał. Cierpliwie zniosłam ten proces, wywracając oczami.

- Co miałaś zamiar zrobić?

- Co miałaś na myśli z tym sms-em? - zapytali w tym samym czasie.

- Ja... chciałam Was przeprosić, że tak bez słowa wybiegłam ze szpitala.

- Nie martw się, jesteś usprawiedliwiona. Ale to dobrze, bo już myślałem, że - urwał, ale niedopowiedziana część zdania zawisła w powietrzu. Zayn popatrzył na mnie niepewnie.

- Myślałeś, że będę chciała się zabić?

- Nie, ja...

- Miałeś rację - dokończyłam.
Widziałam, jak Caroline wybałusza oczy, kiedy dotarł do niej sens moich słów. Nie chciałam ich okłamywać.

- Tak, chciałam się zabić... ale mi w tym przerwano.

- My? - zapytała Shine, unosząc brwi.

- Nie... pamiętacie Dianę Michelle? Tą z ośrodka?

- Tą, z którą się zakumplowałaś? - upewnił się Zayn.

- Wyszła chwilę temu. A właściwie ją wyrzuciłam.

- Dlaczego? Myślałam, że ją lubisz.

- Bo tak jest. Ale Diana powiedziała... - głos mnie zawiódł, a oczy zaszkliły się - powiedziała, że widziała Harry'ego. Przed chwilą.

- Och skarbie... Caroline chwyciła mnie za rękę i ścisnęła ją. - Jak się czujesz?

- W ogóle się nie czuje. Nic nie czuje. Nie chce czuć. Czy nie rozumiesz, że moje życie straciło sens? - ostatnie zdanie wykrzyczałam.

- Przepraszam, nie powinnam - powiedziała zmienionym głosem. Kiedy dostrzegłam łzy w jej oczach, poczułam gulę w gardle.

- Nie, to ja przepraszam. Jestem taką egoistką... Myślę tylko o sobie. A przecież dla Was Harry też był bardzo bliski. Boże, przepraszam.
Zayn pogłaskał mnie po ramieniu.

- Znałem go najdłużej, ale to ty miałaś z nim wyjątkową więź.
Zamknęłam na chwilę oczy, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.

- Angel, wiem że to nie najlepszy moment, ale... - Caro wyciągnęła dużą plastikową torbę ze swojej własnej.
Wzięłam ją i otworzyłam, nieświadoma jej zawartości. Rzeczy Harry'ego... ubrań nie było, tylko portfel i telefon.

- Dziękuje - wychrypiałam.
Przeszło mi przez myśl, że ubrania nie nadawały się. Że były rozerwane... albo pokryte jego krwią.

- Już poinformowałem rodzinę Harry'ego. Będą tu w ciągu trzech dni. Kiedy dojadą, zaaranżuje spotkanie z Tobą. Powinniście się poznać.

- Dziękuje - szepnęłam.
Przytuliłam Zayna, a w tym samym czasie on powiedział:

- Zawsze do usług.
O boże... Moje oczy na powrót zrobiły się wilgotne. Harry powiedział mi kiedyś to samo...

-Słuchajcie, ja... - potarłam twarz ręką - Nie chce być nieuprzejma, ale... chciałabym zostać sama.

- Jasne, jasne -pośpiesznie wycofali się do drzwi. Caro odwróciła się do mnie i wyciągnęła ręce. Wtuliłam się w nią, wdychając owocowy zapach jej szamponu do włosów.

- Dzwoń, co by nie było - powiedziała mi cichutko na ucho - Nawet w środku nocy. Zawsze odbiorę, możesz na mnie liczyć. Możesz liczyć na nas.

- Wiem - odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem. Bo tak było. Caroline nigdy nie mówiłaby takich słów, gdyby nie byłyby one prawdą.
Zayn pogłaskał mnie delikatnie kciukiem po policzku. Tak jak Harry.

- Kochamy Cię, pamiętaj o tym.
Chciałam im powiedzieć, że ja też. Że nie mam pojęcia, co zrobiłabym bez nich. Ale łzy otwarcie spływały mi po policzkach.

Kiedy wyszli, zasunęłam zamek i jeszcze dodatkowo założyłam łańcuch. Usiadłam na podłodze pod drzwiami. Ręce trzęsły mi się prze okrutnie, jakbym miała drgawki. Otworzyłam portfel Harry'ego, a ze środka wypadła zgięta karteczka. Tym razem dwa razy zastanowiłam się, zanim ją otworzyłam. Zawartość poprzedniej... załamała mnie. Obawiałam się, że druga będzie gorsza. Na szczęście, pismo nie należało do Harry'ego. Było znajome, ale... w tamtej chwili nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należy. Brzmiała ona mniej więcej tak:

"Pan River wszystko załatwił. Nie dotrzymałeś swojej umowy, dopadli Lucy. Leży w ciężkim stanie w szpitalu.
W ciągu tygodnia Twój ojciec trafi do więzienia, a Angel... będzie bolało. Jeśli nie znikniesz, będzie gorzej.
Stracisz wszystkich.
L. "

Zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze. Myślałam, że to kolejny żart, ale wydarzenia tego dnia raczej były wystarczającym zaprzeczeniem. Zajrzałam do portfela. Za zakładeczką było zdjęcie moje i Harry'ego, całkiem niedawno zrobione. Tylko że jeszcze nigdy go nie widziałam. Pozowałam do niego uśmiechnięta, a Harry całował mnie w policzek.
Tyle że już nigdy tego nie zrobi.
Schowałam twarz w dłoniach. Boże, wolę nie myśleć o jutrzejszym dniu... o wszystkich pozostałych. Spokojnie mogłam porównać je do czarnej dziury. Wytarłam oczy rękawkiem i poszłam na górę. Położyłam rzeczy Harry'ego na szafkę nocną i weszłam do łazienki.

Odkręciłam wodę w wannie i rozebrałam się. Ciepła kąpiel dobrze mi zrobi. Zanurzyłam włosy w wodzie i zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie, jak Harry przed snem bawi się moimi włosami, jak wplata w nie palce podczas pocałunku... zsuwałam się niżej, nawet tego nie zauważając.

Jak patrzył na mnie z przekrzywioną głową, kiedy wiedział że kłamię. Jak z uśmiechem na ustach podaje mi śniadanie, które przygotowywał śpiewając i tańcząc do radia. Tył mojej głowy dotknął dna wanny, tego też nie zauważyłam. Harry szepczący mi ochrypłym głosem tuż przy moim uchu, że mnie kocha...
Otworzyłam gwałtownie oczy, wracając do rzeczywistości. Niestety, otworzyłam także usta. Szybko podniosłam się, wynurzyłam się z wody i wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem, wciąż kaszląc i prychając.
O mało co nie utonęłam.


________________________________________________
Hejka no to wracamy z nową częścią, nowym wyglądem i nową playlistą.

Mam nadzieje, że wygląd wam się podoba bo troszkę się namęczyłam nad tym wszystkim. Zrobienie nagłówka bawienie się CSS-em. MASAKRA, ale to wszystko dla was.

Z boku pojawiła się ankieta czy podoba wam się wygląd bloga i mam nadzieje, że ktokolwiek zagłosuje.

Ok dobra to chyba wszystko co chciałam wam powiedzieć 

15 lip 2014

Ogłoszenie

Ogłaszamy dzień PYTAŃ I SPOJLERÓW.
Za godzinę odpowiemy na wszystkie wsze pytania, i Może podamy wam jakieś spojlery (czyt. na pewno wam podamy).
Jeśli macie Twittery piszcie pytania z hashtagiem #needyouangel
Jeśli natomiast nie posiadacie tt jesteśmy też na asku ►►►►► ASK ◄◄◄◄◄

ODPOWIEMY NA PEWNO

14 lip 2014

Ogłoszenie

No to tak, dziś pojawił się ostatni rozdział "You're my Angel in the Night", ale nie koniec opowiadania.
No dobra, już wszystko wyjaśniam.
Będzie następna część pod tytułem "I need you Tonight".
Harry nie będzie się pojawiał w części dość często, ale w którymś rozdziale możemy was zaskoczyć.

Więc błagam nie przestawajcie czytać Opowiadania.

I oczywiście chciała bym wasze twittery, albo przynajmniej jakiś kontakt do was ponieważ chciała bym się z wami skontaktować jak tylko rozdział 59 się pojawi.

Jak tylko z Mają uzgodnimy sprawę, w któryś dzień będziemy odpowiadać na wasze wszystkie pytania. Oraz będziemy spojlerawać co do "I need you Tonight".
Mam nadzieje, że Przeczytaliście i zostawicie kontakt do was.

Kochamy was

Do zobaczenia wkrótce
Pozdrawiamy .xx

Rozdział 58

*Perspektywa Caroline*

- Angel! Zayn złap ją! - wrzasnęłam. Wzięłam swój kubek po kawie i pobiegłam do łazienki. Napełniłam go wodą i wróciłam. Zayn siedział podtrzymując nieprzytomną Angel. Opryskałam ją wodą i uderzyłam lekko parę razy w policzek.

- Mała, obudź się - powiedział Zayn.
Po paru sekundach, zdając się być godzinami, zamrugała i otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie i na Zayna. Jej oczy były pełne łez. Wiedziałam, że jest jej ciężko. Bardzo ciężko. Uklęknęłam przy niej i objęłam ją ramionami, a Zayn nas obie. Połączyliśmy się wspólnym żalu, płacząc. Nawet Zayn nie wstydził się łez, mimo to on trzymał się z nas najlepiej. Angel odepchnęła nas niezbyt delikatnie.

- Muszę go zobaczyć - wychrypiała i wstała, idąc do drzwi.
Zayn złapał ją za rękę i przytrzymał.

- Mała, nie. To nie jest dobry pomysł.

- Nie możesz mi tego zabronić!
Zayn wciąż jej nie puszczał. Nagle wyraz twarzy Angel gwałtownie się zmienił. Z nienawiścią spojrzała na dłoń trzymającą ją.

- Puść mnie - powiedziała stanowczo.
Jego też to zaskoczyło ta zmiana, więc puścił ją niepewny. Angel już na nas nie spojrzała, pchnęła drzwi i weszła do sali w której leżał Harry. Podeszłam do Zayna i przytuliłam go. Żadne słowa nie były odpowiednie.



*Perspektywa Angel*

Zamknęłam za sobą drzwi i postąpiłam krok do przodu. W sali było ciemniej niż na korytarzu. Zauważyłam pielęgniarki odpinające aparaturę z jego piersi. Piersi Harry'ego. Lekarz, który który wcześniej nas powiadomił zauważył mnie. Za chwilę byłam sama. Jak marionetka poruszana obcą siłą, podeszłam do łóżka. Widziałam jak jego blada skóra kontrastuje z pościelą, na pod którą leżał. Zadrapania na policzkach, czole ... ślady po szybie. Opadłam na krzesło i nie odrywając wzroku od jego twarzy, po omacku odszukałam jego dłoń. Splotłam moją drżącą rękę z jego długimi palcami. Uniosłam je do ust. Jego skóra była zimna.

- Nie możesz mnie zostawić. - wyszeptałam - Mam Ci tak wiele do powiedzenia...
Potrząsnęłam głową, po policzku spływały mi łzy.

- Bez ciebie byłabym nikim... Bez ciebie była bym martwa. A teraz ty nie żyjesz.
Wciąż patrzyłam na jego twarz. Miałam jakąś cichutką nadzieję, że za chwile Harry uniesie powieki, odkrywając swoje szmaragdowe oczy. Malinowe usta wygną się w słodki uśmiech, który tak bardzo kocham, a to wszystko okaże się głupim żartem.
Ale to była prawda.

Nie mogłam połączyć tego zimnego, bladego ciała Harry'ego z tym Harrym, którego kochałam nad życie. Puste ściany sali zaczęły mnie nagle przytłaczać. Wstałam tak gwałtownie, że przewróciłam krzesło. Pochyliłam się jeszcze i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.

- Kocham cię, Harry.
Odwróciłam się i wybiegłam z sali. Dostrzegłam jeszcze zaskoczone spojrzenie Caro i Zayna, ale nie miałam siły z nimi rozmawiać. Nie obchodziło mnie kompletnie nic i nikt. Biegłam ślepo, a moja podświadomość bezustannie odgrywała sceny w mojej głowie. Od samego początku.
Harry rozmawiający ze mną po tym jak wybiegłam z sali.
Harry stojący w mojej obronie przed Lucasem.
Harry całujący mnie podczas projektu.
Harry flirtujący ze mną podczas wycieczki do Barcelony.
Harry bijący się w mojej obronie z Lucasem.
Harry proszący o to abym została jego dziewczyną.
Harry stojący przy stoliku na plaży w Barcelonie.
Harry na statku.
Harry i nasz pierwszy raz.
Harry dowiadujący się że wciąż jestem prostytutką.
Harry zastający mnie z zakrwawioną żyletką.
Harry uśmiechający się, kiedy wychodziłam z kliniki.
Harry mówiący, że jestem jego całym światem.

To wszystko było nieodłączną cząstką mnie. A teraz mi to zabrano, bez pytania. Jak we mgle trafiłam z powrotem do domu. Który był domem Harry'ego. Wbiegłam na górę i rzuciłam się na łóżko. Czułam się tak okropnie bezsilna wobec tego życia, które było jednym wielkim gównem. Harry, Już nie wiem od jak dawna, był moją podporą. Co teraz? Gdy jej zabrakło. Poduszka na której leżałam była cała mokra od łez. Moim ciałem raz po raz wstrząsał szloch. W głębi siebie czułam rozrywający, wprost nie do opisania ból. Całkiem inny niż ten fizyczny, którego nie raz doświadczyłam. Taki ból, którego znienawidziłam, zanim jeszcze się na dobre zaczął nikomu go nie życzę.

Miało być tak cudownie. Szkoła się skończyła. Miałam się rozstać na 2 miesiące, ale zawsze coś, od takich osobników jak Lucy River i Lucas Grant. Miałam najwspanialszych przyjaciół: Caroline i Zayna. Miałam chłopaka, którego kochałam połową mojego serca. I teraz mi tą połowę brutalnie wyrwano.

Powoli się podniosłam. Ponieważ miałam rozmazany widok, wytarłam oczy i  poszłam do łazienki. Naprałam w dłonie wody i chlusnęłam sobie nią w twarz. Wytarłam ręcznikiem, i poszłam na strych. Jakiś czas temu, kiedy moja obecność w tym domu została stuprocentowo potwierdzona, razem z Harrym przywiozłam resztę moich gratów. Kluczyk jak zawszę wisiał na haczyku obok wysuwanej drabiny prowadzącej na poddasze. Z niemałym trudem wczołgałam się na górę. Zaczęłam przechodzić się wśród pudeł, zawierające całe dzieciństwo i młodość Harry'ego. Trafiłam na jedno z napisem "ALBUMY". Wyjęłam pierwszy z brzegu i usiadłam po turecku na podłodze. Otworzyłam go, robiąc poważny błąd. Każda fotografia przedstawiała Malutkiego Harry'ego uśmiechniętego od ucha do ucha. Ostatnie zdjęcie zostało wklejone do czerwonego serca. Harry'ego z siostrą Gemmą. Dla ocalałej połówki mojego serca tego było już za wiele. Wsadziłam album z powrotem do pudełka. Uniosłam wzrok, w poszukiwaniu jednego konkretnego mebelka. Zalazłam!!!
Moja dawna szafka nocna stała z brzegu, nawet nie tak bardzo zakurzona. Otworzyłam szufladkę, szukając metalowego pudełka. Zamiast na nie trafiłam na zaklejoną kopertę z moim imieniem. Przykucnęłam i otworzyłam ją. Już po pierwszym słowie rozpoznałam pismo Harry'ego.

"Kochana Angel.
Nie wiem dlaczego  wybrałem to miejsce na schowanie tego listu. Czułem, że to będzie odpowiednie. Tak więc... chciałbym żebyś wiedziała, że jesteś całym moim życiem. Zanim poznałem Ciebie, moje życie przypominało czarno biały film. Ty wprowadziłaś do niego kolory. Dlaczego to piszę... w gruncie rzeczy chciałbym ci powiedzieć o dość oczywistej sprawie. Gdyby coś mi się stało... Zayn zawsze Ci pomoże, choćbym nie wiem o co chodziło. Uwierz, mówię to na swoim przykładzie. A Caroline jest cudowna, wiedz o tym. co jeszcze... aha tak zapomniałbym. Kocham Cię. Tak mocno że aż boli.
Zawsze Twój
Harry .xx "

Ja... nie... uch.
Sięgnęłam ręką głębiej do szuflady. Pudełko nadal tam było. Wyjęłam go i z listem w drugiej zeszłam na dół. Usiadłam sobie na parapecie i otworzyłam pudełko. Do tej pory nie sadziłam, że jeszcze tego dotknę. Aż go straciłam.
Trzymałam między kciukiem i palcem wskazującym cieniutki kawałek metalu i obracałam go, myśląc nikt za mną nie będzie za bardzo tęsknił. Zaro mi wybaczą. Mam nadzieje. Wyjęłam komórkę i wystukałam do nich krótkiego sms-a.

"PRZEPRASZAM"

Macie rację, to co trzymam to, żyletka.
I tak, chciałam się zabić.

- Ja nie mogę bez Ciebie, Harry. Jeśli tego nie chcesz, daj mi jakieś znak.
Wiem, to było idiotyczne. Takie pieprzenie do siebie. Ale... kogo to obchodziło.

- Będziemy mogli być razem, na zawsze - szepnęłam i kolejna łza spłynęła po moim policzku.
Przejechałam palcem po pierwszej bliźnie. Zamknęłam oczy i dotknęłam żyletką nadgarstka/
I wtedy zadzwonił dzwonek.

Zaśmiałam się, sama nawet nie wiem dlaczego. I bez zastanowienia, wciąż trzymając ją w palcach poszłam otworzyć drzwi. Stała przede mną śliczna dziewczyna, niepewnie zerkając na mnie. Jej wzrok zsunął się na moją dłoń, a jej szeroki uśmiech zniknął.

- Diana! - wykrzyknęłam, ale za chwilę umilkłam. Och, świetnie musiało to wyglądać. Jej niepewność zniknęła jak ręką odjął. praktycznie wepchnęła mnie do środka domu i z głośnym trzaśnięciem zamknęła drzwi. Silnie złapała mnie za nadgarstek, a ja potulnie puściłam żyletkę. Diana biegiem pobiegła go kuchni, mimo że nigdy nie była u mnie w domu. Stałam jak słup soli, bo sama nie wiedziałam czy jej przybycie mam rozumieć jako ten znak o który prosiłam. Diana stanęła przede mną.

-  Co To Miało Być?! Czekam na wyjaśnienia! - skrzyżowała ręce i tupnęła nogą.
Pokręciłam głową i rzuciłam się jej w ramiona. Diana nie zaprotestowała, tylko zaprowadziła mnie do salonu. Usiadłyśmy na kanapie, a Diana mocno oboje mnie ramionami. Ja nawet nie płakałam, ja wyłam jak bóbr. Diana leciutko nami kołysała, głaszcząc mnie po włosach. Po długim czasie, uspokoiłam się. Została mi tylko męcząca czkawka.

- Już dobrze. Angel, dlaczego chciałaś to zrobić?

- Och, Diana - jęknęłam - Harry nie żyje

- Harry? -krzyknęła - Twój chłopak? Ten słodki loczek?

- Tak... ten sam - załkałam

- Ale ... gdzie... jak?

- Dzisiaj... miał wypadek - głos tak bardzo mi się łamał że dziwie się, że Diana mnie w ogóle zrozumiałam.

- Dzisiaj? Jak... to możliwe? - Michelle zaczęła się nad czymś zastanawiać.

- Co jest, Diana?

- Nie nic, tylko... coś m się nie zgadza.

- Ale co?

- Ja... przepraszam. Jestem przewrażliwiona. Uśmiechnęła się, ale jej nieobecny wzrok, mówił mi że coś ją dręczy.

- No o co chodzi?

- Kiedy... kiedy Harry miał... kiedy umarł?

- Nie wiem. Ze trzy godziny temu. Dlaczego pytasz?

- Zdaje mi się... że go przed chwilą go widziałam.


_______________________________________________________________

No to mamy ostatni rozdział "You're my Angel in the Night"
I mam nadzieje że pojawi się Dużo komentarzy co do tego rozdziału

Chciałyśmy wam podziękować że byliście z nami przez te 11 miesięcy i 58 rozdziałów i mam nadzieje że zostaniecie jeszcze przez wiele, wiele, WIELE miesięcy.

KOCHAMY WAS .xx


Za jakieś 2/3 godziny pojawi się Notatka, więc PROSZĘ przeczytajcie ją jeśli bardzo lubicie to opowiadanie. Nie chcę wam teraz niczego zdradzać, ale naprawdę przeczytajcie.

12 lip 2014

OGŁOSZENIE

Chciałam wam przekazać że dziś rozdział się nie pojawi, ponieważ nie jesteśmy psychicznie przygotowane na przepisanie na ostatniego rozdziału. więc pojawi się mniej więcej za 2/3 dni.

PRZEPRASZAMY 

1 lip 2014

Rozdział 57

Obudziłam się, nie otwierając oczu. Przekręciłam się na bok, oczekując że przytulę się do nagiego boku Harry'ego. Otworzyłam odrobinę oczy. Leżałam w łóżku sama. Westchnęłam cicho. A miałam taką ochotę z nim trochę... nie ważne.
Wstałam i leniwie się przeciągnęłam. Byłam naga. Zamknęłam oczy, przypominając sobie wczorajszy wieczór. No tak, wszystko jasne. Rozejrzałam się po pokoju. Nasza pościel wciąż leżała tam, gdzie rzucił ją wczoraj Harry. Wstałam z gorącym postanowieniem, że dzisiaj ją chyba spalę.
Przeszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Wolałabym wziąć kąpiel, ale istniała obawa, że już z niej nie wyjdę. Puściłam strumień zimnej wody, tak na pobudkę. Nie miałam jakiegoś ogromnego kaca, bo pilnowałam się wczoraj. Kiedy skóra pokryła się gęsią skórką, włączyłam ciepłą wodę. Kręciłam się, spłukując brud z włosów. Owinęłam głowę ręcznikiem, drugim owinęłam ciało. Wyszłam z łazienki i przeszłam do szafy. Zastanawiałam się czy wybrać koszulkę, czy może sweter, ale przeniosłam spojrzenie na rzeczy Harry'ego. Wyjęłam szary sweter i nasunęłam go na siebie. Miałam ogromną potrzebę bycia blisko niego, a w gruncie rzeczy to był ten sam sweter, który Harry wsadził mi do walizki, kiedy byłam w klinice. To on odpędzał moje koszmary.
Zeszłam na dół, spodziewając się zastać go w kuchni, seksownie kręcącego tyłkiem do muzyki z radia, i jak co rano przygotowującego śniadanie. Nie było go tam. Usiadłam przy stoliku, odsuwając z niego tonę śmieci, których wczoraj nie chciało się nam posprzątać i zawołałam na cały regulator:

- Harry! Jestem w kuchni i mam na sobie Twój sweter! Tylko sweter!
Poprawiłam wilgotne włosy i nagle zauważyłam karteczkę wetkniętą pod podkładkę do kubka:


"Dzień dobry, Aniołku!
Musiałem na chwilę wyjść, parę biurowych spraw.
Śniadanko czeka w salonie. Kocham Cię.
Harry xx "

Wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się. Poszłam do salonu, a na stole nie czekało "śniadanko", tylko prawdziwa uczta. Mini-kanapeczki, bekon, jajka na miękko, herbata...

- Ty pacanie - mruknęłam pod nosem i siadłam na kanapie. Wzięłam pierwszą kanapeczkę.
Dwie kanapki, jedno jajko i filiżankę herbaty później byłam pełna. Pobiegłam na górę do sypialni i pośród całego tego czegoś na podłodze znalazłam mój telefon. Żadnego nieodebranego połączenia, żadnej nieprzeczytanej wiadomości. Nie bądź przewrażliwiona. Napisał przecież, że musi pozałatwiać parę spraw... i tyle. Podeszłam do lustra. Jak po tak gwałtownej nocy wyglądałam nie najgorzej. Wręcz przeciwnie, oczy mi tak fajnie błyszczały. Podpięłam włosy, żeby mi nie przeszkadzały. Dzisiaj mogę robić co chcę, bo dzisiaj... PIERWSZY DZIEŃ WAKACJI! Ciekawe czy Harry coś zaplanował. Wróciłam na dół i włączyłam MTV. Jak ja kocham to mega głośne kino domowe Hazzy. Posprzątałam ze stołu po śniadaniu i wzięłam się za resztę. Wyjęłam z szafki kilka worków na śmieci i zaczęłam zbierać plastikowe kubki, które były dosłownie wszędzie. Potem zaczęłam zmywać. Muzyka przebijała się nawet przez wodę. Nie znałam tej piosenki, ale tekst szybko wpadał w ucho.


"You're nobody 'til somebody loves you
It's hard times when nobody wants you
Fill up my cup, don't ever stop coming
Get up on top, I'll make it pop, honey

You're nobody 'til somebody loves you
It's a cold heart, when nobody holds you
Fill up my cup, don't ever stop coming
Get up on top, I'll make it pop, honey"


Wytarłam mokre ręce w ścierkę i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Nadal cisza. Znowu weszłam na górę i wydałam z siebie jęk niezadowolenia. Zanim ja się tu pojawiłam, Harry miał idealny porządek. Ale ja to ja...
Otworzyłam szafę i centymetr po centymetrze, rozdzielałam ciuchy na te do schowania i te do prania. Po długim czasie zaniosłam ogrom ubrań do łazienki i upchałam je do pralki. Przysiadłam na łóżku, rozcierając kręgosłup. Sprawdziłam godzinę - sprzątałam 1,5 h. Czyli dochodziła 14, a Harry'ego nadal nie było. Nie chciałam do niego wydzwaniać, żeby nie wyjść na natręta. Popatrzyłam na siebie: ten sweterek nie spełnił swojej roli. Zdjęłam go, ładnie złożyłam i ubrałam się tak, jak przystoi... czyli z bielizną pod spodem. Jednak dżinsy i zwykła bluzka są wygodniejsze.
Znowu zeszłam na dół, a na schodach ze trzy razy sprawdziłam połączenia. Usiadłam i bez sensu przełączałam kanały, nie zwracając szczególnej uwagi na żaden z nich. Wyłączyłam w końcu kablówkę i zajrzałam do lodówki. Przydałyby się jakieś zakupy,wczoraj wszystko nam zjedli. Założyłam trampki i sięgnęłam do salaterki przy drzwiach do garażu, gdzie trzymaliśmy kluczyki. Ale ona była pusta. Pacnęłam się w czoło. Oczywiste, że Harry nie poszedł do miasta z buta. A szczerze mówiąc, nie widziała mi się perspektywa dźwigania toreb taki kawał drogi. Jak ja mogłam żyć, zanim Harry nauczył mnie jeździć... A w ogóle to chyba zapomniałam się Wam pochwalić tą informacją: MAM PRAWO JAZDY! No ale cóż, nie będzie obiadu. Zrzuciłam buty, położyłam się na kanapie i wyjęłam telefon.
Wystukałam do Harry'ego wiadomość:

"Jak już będziesz wolny, przyjedź po mnie. Musimy zrobić zakupy. Nie możemy żyć samym ...
Kocham Cię xx"

Uśmiechnęłam się do ekranu i wcisnęłam przycisk "wyślij". I w tym momencie telefon zadzwonił.

- Słucham? - odezwałam się.

- Czy rozmawiam z panią Angel Black?

- Przy telefonie.

- Czy jest pani może rodziną Harry'ego Stylesa? Narzeczoną albo żoną?
Chciałabym.

- Można tak powiedzieć. Co się stało?

- Pan Harry Styles miał dzisiaj wypadek. Znajduje się w szpitalu...
Telefon wypadł mi z ręki i z głuchym łomotem uderzył w podłogę. Do moich płuc przestało dopływać powietrze.

Nie, to niemożliwe. To głupi żart. Wkręcają mnie. Nie on. Nie mój Harry. To nie może być on...

- Proszę pani? Słyszy mnie pani? Haaalo?!
Jak w transie schyliłam się i przycisnęłam aparat do ucha.

-Jestem.
Nie rozpoznawałam własnego głosu, jakby należał do obcej osoby.

- Czy wszystko w porządku?

- Tak - odparłam matowym głosem.

- Wie pani, gdzie znajduje się szpital St.Barbara?

- Tak.
Byłam jak balon, z którego ktoś spuścił powietrze. Bo Harry był moim powietrzem.

- Pan Styles znajduje się na trzecim piętrze, sala numer 225.

- Zrozumiałam - nie czekałam, aż dzwoniący coś jeszcze powie. Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ścianę. Rozleciał się na kilka części, i wątpiłam czy jeszcze do czegokolwiek się jeszcze nada.
Przytknęłam dłoń do czoła. To musi być jakiś koszmar.
Może ja... może jeszcze się nie obudziłam, i właśnie śnię w łóżku, a obok leży Harry... DLACZEGO ON?! Dlaczego chociażby nie ja?! Dobra, nie mam na to czasu. Muszę jak najszybciej dostać się do szpitala. Samochodu nie ma, autobusu o tej godzinie też... muszę pobiec. Wygrzebałam trzęsącymi się dłońmi z szafki na przedpokoju moje buty do biegania. Zasznurowałam sznurowadła, darując sobie pakowanie do kieszeni czegokolwiek. W tempie jakiego nigdy nie miałam, ruszyłam główną ulicą. W głowie miałam nieludzki mętlik i tylko jedno imię: Harry.



                                                                           ***



Wpadłam do szpitala, olewając krzyczącą do mnie pielęgniarkę z recepcji. Pokój 225, pokój 225.
Nie czułam nóg, a po twarzy spływały mi ciężkie łzy.

- Angel! Angel! - krzyknęła Caroline, zwracając moją uwagę.

- Gdzie on jest? Gdzie jest Harry! - wrzasnęłam.

- Spokojnie. Usiądź.
Pozwoliłam się posadzić na plastikowych krzesłach i opuściłam głowę między kolana, żeby złapać oddech.

- Biegłaś tu całą drogę?

- Tak.

- O boże - objęła mnie ramieniem - Musisz być bardzo zmęczona.

- Kurwa, nie przejmuj się mną! - wrzasnęłam i strząsnęłam jej rękę z ramienia.

- Spokojnie, mała - usłyszałam nagle głęboki głos obok mnie.

- Nie mogę być spokojna, Zayn! - stałam, Caro też.

- Co z nim - zapytała, nie zwracając uwagi na moje ataki paniki.

Zayn spojrzał na mnie z powątpiewaniem, a ja szeroko otworzyłam oczy.

- Byłeś u niego? Widziałeś go? Mów!
Zayn złapał mnie za ramiona, żeby utrzymać mnie w pewnej odległości od siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy, a jak na nieśmiałego Zayna to nie wróżuło dobrze.

- Stan Harry'ego jest ciężki, ale w miarę stabilny. Miał wypadek,
przy uderzeniu wyleciał przez przednią szybę. Nie miał zapiętego pasa.

- O mój boże.
Mój głos przeszedł w szept. Po raz setny zadałam sobie pytanie "Dlaczego?".

- On z tego wyjdzie, Angel. Harry'emu zawsze się upieka.

- Ale on zawsze zapinał... nigdy... - pokręciłam głową w geście bezradności, łzy napłynęły mi do oczu.

- On nie będzie zadowolony, że płaczesz z jego głupoty.

- Tak bardzo go kocham... - załkałam, a Zayn, jakby wyczuwając moje zamiary, wyciągnął ramiona. Przytuliłam się do jego skórzanej kurtki, zalewając ją moimi łzami. Caroline głaskała mnie po plecach, dość bezradna w takiej sytuacji.
Drzwi od sali otworzyły się nagle. Odsunęłam się od Zayna i otarłam oczy. Mężczyzna w lekarskim fartuchu podszedł do nas.

- Czy państwo są rodziną Harry'ego Stylesa?

- Tak - odezwała się za nas Caroline.

- Chciałbym złożyć Państwu najserdeczniejsze kondolencje. W wyniku odniesionych obrażeń pan Styles zmarł przed paroma minutami.
Osunęłam się na podłogę.





_________________________________________

No i tak jak mówiłam, rozdział nie jest SŁODKI jak poprzedni.

Przepraszam że nie ma żadnych gifów ale coś mi się zrobiło i nie mam połączenia z siecią w Google Chorme, ale w Firefox mam, więc (nienawidzę Firefoxa)


NO CO MYŚLICIE O TYM ROZDZIALE ???

ps. Dziś mija 2 lata odkąd jestem Directioner i nie mogę w to uwierzyć, że 13 sierpnia będzie rok od założenia bloga,


W SOBOTĘ NIE BĘDZIE ROZDZIAŁU PONIEWAŻ POJAWIŁ SIĘ DZISIAJ.

Administrator