Nieokreślony czas później siedzieliśmy w kuchni z kubkami zielonej herbaty na uspokojenie. Cały czas miałam przed oczami zakrwawioną twarz mężczyzny, a później wystrzał broni. Na wszelki wypadek uszczypnęłam się w ramię. Nie, to się dzieje naprawdę.
Caroline była kochana. Robiła naprawdę wszystko co w jej mocy, żebym nie wracała myślami do tego zdarzenia. I trzeba przyznać, nawet skutecznie jej się to udawało. Nie zadawała żadnych pytań, a ja też nie byłam zbyt rozmowna. Włączyła nasz ulubiony film, 3 metry nad niebem. Ale teraz oglądanie tego też przywodziło mi na myśl skojarzenia... tak często śledzący mnie motor...
Zatopiłam się w myślach. Nagle z podjazdu usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiczkami samochodu. Zayn.
Caroline poderwała się, praktycznie wylewając zawartość swojego kubka. Dobiegła do drzwi w momencie, kiedy te się otworzyły. Rzuciła się w ramiona swojego chłopaka, oplatając go nogami w pasie. Zayn sprawnie ją złapał, jakby spodziewając się tego skoku.
Pozornie spokojnie zatrzymałam film i stanęłam w pewnej odległości od nich. Prowadzili cichą rozmowę. Po chwili Malik spojrzał na mnie. Wybałuszyłam oczy. Pod jego prawym okiem zaczynało tworzyć się już pokaźne limo. Caro dotknęła lekko czerwonej skóry, na co chłopak się skrzywił i odsunął delikatnie jej dłoń.
- Musimy porozmawiać - powiedziałam.
- Masz rację - przytaknął.
Poszliśmy we trójkę do kuchni i usiedliśmy przy stole.
- Czy ten mężczyzna żyje? - zapytałam na wstępie.
Zayn pokręcił głową.
Shine wstała i wyciągnęła z zamrażarki paczkę mrożonego groszku, przykładając czule do jego twarzy.
- Kim jest ten facet w bejsbolówce?
- To... znajomy. - odparł wymijająco.
- Świetnych masz znajomych! Zayn, ten człowiek zabił rannego!
Popatrzył na mnie ciężkim wzrokiem.
- Ten „ranny” śledził Cię. Chciał ci zrobić krzywdę, nie rozumiesz?! Gdyby nie to, nie siedziałabyś tu! - niemal krzyknął, co było dość zaskakujące biorąc pod uwagę, że to Zayn.
Wstałam i odchyliłam mu kurtkę, ukazując srebrny pistolet.
- Ale po co Ci to?! - ja też podniosłam głos.
- Do samoobrony.
- Najwidoczniej to jest niezbyt skuteczne - wskazałam jego spuchnięte oko.
- To nic takiego... Po prostu ten drugi... trochę się wkurzył.
- Dlaczego tak szarpał się, kiedy mnie zobaczył? Zna mnie, jest niebezpieczny?
- On nie jest niebezpieczny, jest po naszej stronie... Chciał z tobą porozmawiać... ale to nie byłby dobry pomysł.
Zagryzłam wargę.
- Co mam teraz zrobić, Zayn? Byłam świadkiem wypadku i zabójstwa.
- Nie możesz nikomu o tym mówić. Nikomu.To musi pozostać pomiędzy nami, inaczej wszyscy będą mieli problemy.
Wróciłam na krzesło.
Zayn uniósł brwi.
- Jak to: nie pierwszy raz? - powtórzył wolno.
Spuściłam wzrok,milcząc.
- Angie, proszę, powiedz nam - powiedziała Caroline.
- Um... tak jest od kilku miesięcy... Ktoś na motorze jeździ za mną, czasami stoi na parkingu przed szkołą, na cmentarzu...
-Wiesz kto to jest? - zapytał Malik zmienionym głosem.
Pokręciłam głową.
- Nie mam pojęcia.
- W porządku, tym też się zajmę.
Zmarszczyłam czoło.
- Tylko błagam Cię, nie tak jak dzisiaj.
Uśmiechnął się przelotnie.
- Nie ma sprawy.
- A co... z całym tym wypadkiem i w ogóle?
- To też już jest załatwione, nie ma nawet śladu.
Wolno pokiwałam głową.
- Okej... Wiecie, to był dość emocjonujący dzień. Pojadę już do domu.
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do wyjścia. Przytuliłam ich oboje.
- Mimo wszystko... dziękuje. Znowu. Nie wiem co bym bez Was zrobiła.
- Zanudziłabyś się na śmierć - odpowiedziała Caroline.
Taaak... na śmierć...
Spojrzałam jeszcze raz na tą dwójkę. Nie powiedział mi wszystkiego, na pewno nie.
*Perspektywa Zayna*
Angie wyszła, obrzucając mnie jeszcze jednym spojrzeniem. Zamknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Ale jazda...
- To był on, prawda?
Spojrzałem na Car. Za dobrze mnie znała, czytała ze mnie jak z otwartej książki.
Pokiwałem głową. Bez sensu byłoby ją oszukiwać, i tak praktycznie wszystko wie.
- Proszę, opowiedz mi co się stało. Angel była tak roztrzęsiona, że połowy nie zrozumiałam, a nie chciałam też naciskać.
- W porządku.
Wróciliśmy do kuchni.
- ...no i kiedy zobaczył, że odjechała przestał się wyrywać. Myślałem, że się uspokoił. I wtedy odwrócił się i... - wskazałem moje oko.- Nie chciałem żeby Angel to widziała. Kazałem jej odjechać, byłem pewien, że mnie posłucha. Gdyby podeszła tam, na pewno by go poznała.
- A jesteś pewien, że ona nie wie kto to był?
- Nie wiem, mogę mieć tylko taką nadzieję.- zaśmiałem się - Wiesz co, dzisiaj pierwszy raz dostałem opieprz od najlepszego przyjaciela. Był tak wkurzony, chociaż zna konsekwencje. Gdybym go nie przytrzymał, na milion procent pobiegłby do niej.
- Ale dlaczego, Zayn? - zapytała Caro - Mogłeś go puścić, pozwolić mu jeśli chciał. Skończyłyby się te wszystkie kłamstwa, tajemnice..
- Nie, to jeszcze nie jest odpowiedni moment. Jeszcze trochę.
- Oh Zayn, a kiedy on nastanie? - oparła głowę na dłoni - Czasami czuję się, jakbym była bohaterką jakiegoś filmu akcji.
Podszedłem do niej i pociągnąłem do góry, kładąc jej dłonie na dolnej części pleców.
- Tak, ja też... Przysięgam Ci, że to nie potrwa długo. Powinniśmy teraz do niego zadzwonić.
Przytaknęła i podała mi telefon. Wybrałem jego numer i ustawiłem na głośnomówiący.
Po dwóch sygnałach odebrał.
- Czego - warknął.
- Jesteś na głośniku, Caro też tu jest.
- Aha.
Czekałem czy coś jeszcze powie. W końcu się odezwał.
- Jak... ona się czuje?
- Dobrze, tak sądzę.
- Tak sądzisz!?
- Spokojnie. Czuje się dobrze - powiedziała moja dziewczyna.
W słuchawce było słychać jego głośne westchnienie.
- Stary, przepraszam za... no wiesz...
- Taaa... nie ważne. Rozumiem, zdenerwowałeś się.
- Ale ja Ci oddam przy następnej okazji - zachichotała Caroline.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedział ponuro.
Zmarszczyłem czoło. Jest w dziwnym nastroju.
- Muszę Cię o coś zapytać.
- No.
- Jeździsz za nią?
Po drugiej stronie zapadła głucha cisza.
- Czekasz na nią przed szkołą? Na cmentarzu nawet?
Nadal nic.
- Ej, słyszysz mnie?
- Tak. - odpowiedział cicho.
- Tak co?
- Tak, jeżdżę za nią bo się kurwa nie mogę powstrzymać. Gdybym mógł, włamywałbym się do jej pokoju co noc tylko po to, żeby popatrzeć jak śpi. Dziwi Cię to?
Popatrzyłem na dziewczynę siedzącą na moich kolanach.
- Nie. Ale ona myśli, że to ty jesteś ten zły, którego powinna się bać.
Zaklął cicho.
- Powinieneś przestać.
- Dlaczego... - jeknął jak małe dziecko, któremu nie pozwoli się zjeść cukierka przed obiadem.
- Ona żyje w obawie, że ktoś ją śledzi i chce skrzywdzić, a to tylko ty.
- To AŻ on. - poprawiła Caroline. Uśmiechnąłem się do niej lekko, odczuwając ból w oku.
Znowu westchnięcie.
- Okej. Nie wiem jak, ale...okej.
Pokiwałem głową mimo, że wiedziałem, że on tego nie widzi.
- To dobrze. Posprzątane?
- Tak. Cameron się wszystkim zajął. Muszę kupić sobie nowy samochód.
- Stary, kup sobie nowy mózg.
***
*Perspektywa Angel*
Cicho zamknęłam za sobą drzwi, zważając na późną porę. Odłożyłam kluczyki do salaterki i na nogach jak z waty poczłapałam do salonu. Na kanapie, skurczona przed włączonym telewizorem spała Diana. W ręce trzymała telefon. Sięgnęłam po koc z fotela i przykryłam ją lekko. Przyjaciółka przebudziła się i popatrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niej.
- Śpij,kochana.
Na dźwięk mojego głosu poderwała się, prawie nie przewracając mnie i rzuciła się na mnie.
- O mój boże, boże, tak bardzo się bałam, nie odbierałaś telefonu Daniel mówił, że rozeszliście się w południe i pojechałaś do domu samochodem nie wiedziałam gdzie jesteś co się z tobą dzieje myślałam, że dostanę zawału nie rób mi tego nigdy więcej!
Wytrzeszczyłam oczy, słysząc jej monolog i przytuliłam ją z całej siły.
- Boziu, tak bardzo Cię przepraszam. Nie chciałam żebyś się o mnie martwiła, przepraszam.
- Głupiutka, ja zawsze będę się o Ciebie martwić, nawet jak mi zabronisz. - uśmiechnęła się szeroko.
*Perspektywa Chrisa*
Idiota. Skończony debil. Co ty odwaliłeś? Widziała Cię. Może nie wiedziała, że to ty, ale widziałaś co zrobiłeś. Jeśli wrócisz, nie wybaczy Ci tego. Zabiłeś człowieka.
W jej obronie, ale ona nie znała konsekwencji. Masz krew na rękach. Nie zapomni Ci tego, nie będzie chciała więcej spojrzeć Ci w oczy.
Nie jesteś jej warty jej dotyku, miłości. Nigdy więcej tego nie otrzymasz, bo na to nie zasługujesz. Jesteś zwykłym śmieciem, nieważnym dla nikogo. Zostałeś sam, rozumiesz?
I dla kogo rujnujesz sobie życie? Dla ojca, który nawet nie potrafi okazać Ci wdzięczności? Który kopie pod tobą kolejne dołki,w które mógłbyś wpadać?
To się musi skończyć.
Wyjąłem komórkę i wybrałem jego numer.
- Halo? - odebrał, mówiąc zaspanym głosem.
- To nie potrwa długo.
- Co nie potrwa? Kurwa, ja już nie mogę wytrzymać, a ty mi podkładasz kolejne świnie.
- Synku, zastanów się co mówisz. Jeśli wrócisz, zabiją mnie.
Odsunąłem na chwilę telefon od ucha i popatrzyłem na niego jak na istotę z innej planety. Spojrzałem na zdjęcie Angel na szafce.
- Szczerze,chuj mnie to obchodzi. Nie mam zamiaru tracić mojego życia za Ciebie. Nie zasługujesz na to.
- Proszę, posłuchaj...
Rozłączyłem się i cisnąłem telefonem o ścianę. Urządzenie roztrzaskało się na małe kawałki.
Myślała, że chcesz jej zrobić krzywdę, że jesteś niebezpieczny. Bo wolałeś żyć w cieniu. Teraz nie będziesz miał okazji zranić jej. Już nigdy jej nie dotkniesz.
______________________
Hej, hej.
Miesiąc przerwy, za którą przepraszamy, ale teraz spróbuje to zmienić ponieważ mam jeszcze tylko tydzień do proponowanych ocen a później lajcik, wiec mam nadzieje że dam rade coś napisać.
Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Dobra nie będę wam kazać dłużej czekać na rozdział, więc koniec ogłoszeń parafialnych.
Miesiąc przerwy, za którą przepraszamy, ale teraz spróbuje to zmienić ponieważ mam jeszcze tylko tydzień do proponowanych ocen a później lajcik, wiec mam nadzieje że dam rade coś napisać.
Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Dobra nie będę wam kazać dłużej czekać na rozdział, więc koniec ogłoszeń parafialnych.