11 paź 2014

Rozdział 69

Jeśli chcecie pisać o naszym opowiadaniu na Twitterze to piszcie z hashtagiem #nyaPL
chciałybyśmy wiedzieć co myślicie o rozdziale i wasze wrażenia.

___________________
*Perspektywa anonima*

Siedziałem na ławce tak już parę godzin i zaczynało mnie to denerwować. Dlaczego właściwie to robię. Po co ja ją śledzę. Robiło się dość chłodno zapiąłem skórzana kurtkę. Już miałem odjeżdżać, kiedy do domu weszła jakaś kobieta. W oknie widziałem jak Ona i Angel rozmawiały o czymś i po chwili kobieta wyjęła pieniądze i dała Angel. Ona założyła kurtkę i wyszła z domu i zaczęła się kierować na przystanek. Jednak ja wiedziałem, że ostatni autobus już odjechał. 

Szła powoli widać, że czymś się denerwowała. Co chwilę się odwracała, więc musiałem uważać. Nie mogłem pozwolić żeby mnie zauważyła. Ja oczywiście nie ostrożny nie zauważyłem kamyka i go kopnąłem. Angel odwróciła się. Schowałem się w cieniu że by mnie nie zobaczyła. Ruszyła znowu a ja zacząłem bardziej się do niej przybliżać. Była śliczna nie wiem jak można było skrzywdzić ją. Podszedłem dość blisko, ale przypominając sobie moje słowa "Nie mogę się do niej zbliżać nie może mnie zobaczyć".  Skierowałem się tam gdzie zostawiłem motor. Nie było to daleko, więc już wsiadałem na niego kiedy usłyszałem:

- Dajcie mi spokój!
Oj Angel gdybyś tylko wiedziała. 

Uruchomiłem motor i wyjechałem jak błyskawica mijając Black. Odwróciłem się do niej żeby zobaczyć ją ostatni raz. Była taka przerażona, ale nie przejmowałem się tym przyspieszyłem i już po chwili skręciłem w lewo tracąc ją z oczu. 



Zostawiłem Motor w garażu i wszedłem do domu. Przebrałem się w dresy. Od razu lepiej, nigdy nie pomyślałem, że będę kiedyś chodził w dresach. Wziąłem telefon i wystukałem numer. 

- Cześć... Tak już jestem... Nie a co... To powiedz mu, że wszystko pod kontrolą nie widziałam mnie... Miałem tylko sprawdzić co z nią i jest ok. Wiesz muszę kończyć ktoś puka.



Odłożyłem telefon i podszedłem do drzwi żeby je otworzyć. Stała w nich wysoka dziewczyna z długimi blond włosami. Kamil

- Cześć słonko przyszłam ci potowarzyszyć.

- Kamil nie mam dziś ochoty na nic zrozumiano.

- No dobra, ale potrzebna mi twoja pomoc. - powiedziała, ale widząc moją pytającą miną kontynuowała dalej. - No więc powiedziałam moim kumplom, że przyjdę dziś do nich z chłopakiem. No i wiesz pomyślałam o tobie. Polubisz ich wiem, że my nie..., że my tylko... że się bzykamy, ale możesz ze mną tam pójść?

- Słuchaj nie wiem co ty ode mnie chcesz i przylepiłaś się mnie jak rzep psiego ogona...

- PROSZĘ PÓJDŹ TAM ZE MNĄ PROSZĘ PROSZĘ.

- Dobra już dobra pójdę ale potem znikniesz mi z oczu.
Widziałem, że zaskoczyłem ją tym co powiedziałem, ale nie obchodziło mnie to. Patrzyłem się na nią i widziałem, że w jej oczach pojawiają się łzy. Zamknęła oczy i po chwili otworzyła je, pokiwała głową. 
Pokazałem jej ręką, żeby weszła. Przebrałem się i mówiliśmy już wychodzić.

Nie chciałem z nią nigdzie iść,taka prawda.Wolałem zostać w domu i rozmyślać jak wyjść z tej popierdolonej sytuacji. Tylko jedna rzecz naprawdę mnie cieszyła - Angel była bezpieczna. Śledziłem ją od jakiś trzech, może czterech tygodni, straciłem już rachubę. Byłem w pobliżu odkąd jej chłopak umarł. Nawet na jego pogrzebie stałem kilka alejek dalej, w czapce  i ciemnych okularach. Stałem za drzewem, kiedy z różą w ręku siadała przy jego grobie. I mówiła. Boże, ile ona mówiła. Ale nie przeszkadzało mi to. Przyjemnie było słuchać jej głosu. Opowiadała o nowej pracy i o dziewczynce, którą się opiekowała. A ja słuchałem. Byłem nią zafascynowany,i nadal jestem. Przez całą dobę moje myśli kręcą się wokół niej. Momentami myślę, że zaczynam tracić zmysły. Czuję się jak jakiś pieprzony świr, śledząc ją praktycznie dzień w dzień. Ale potrzebuję jej

*Perspektywa Angel* 

Weszłam do domu i od razu pobiegłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Chwilę po tym usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Przewróciłam głowę w bok i zobaczyłam Dianę jak siada na moim łóżku.

- Hej. Co się stało?

- Nic po prostu jestem cholernie zmęczona. Ta mała daje popalić.

- Angie przecież widzę, że coś się dzieje, gadaj.

- No przecież ci mówię. Wszystko ok tylko zmęczona jestem. 
Przytuliła mnie i poszła 

Naszykowałam sobie pidżamę i poszłam wziąć prysznic.


Położyłam się, ale stwierdziłam kiedy usłyszałam burczenie w brzuchu wstałam i podreptałam do kuchni. Stała w niej Diana i jadła kolacje. Podeszłam do niej i wzięłam jej jedną kanapkę. Miała ich cztery więc co tam.

- Hej to moje, zrób sobie. 

- Jak już zrobiłaś to po co mam ja robić. - powiedziałam i zabrałam jej drugą kanapkę i poszłam do pokoju. 
Siadłam na łóżku i zaczęłam jeść kanapkę wzięłam telefon i zaczęłam sprawdzać Twittera e-maile i różne takie stronę. 

Kiedy zjadłam umyłam znowu zęby i położyłam się spać. 



*Perspektywa anonima* 

Wchodząc do domu czułem się trochę jak intruz. Kamil witała się z jakimiś facetami jak by była ich dziewczyną, nie całowali się w policzek i to mnie troszkę obrzydziło.
Trochę minęło zanim zorientowała się że tu jestem.

- Ymmmm to jest mój... - powiedziała i złapała mnie mocno za rękę - ... chłopak Harry - kiedy powiedziała chłopak ścisnąłem ją mocno za rękę, aż się skrzywiła. 

- Cześć stary, wiesz ona tyle razy miała przyprowadzić tu swojego chłopaka, że nawet nie wiem ile miała ich już, a tak to już myśleliśmy że jest lesbą albo coś takiego. - powiedział i po chwili dostał od Kamil pięścią w ramie. - No co? Każdy tak myślał.

Kamil popatrzyła na mnie, a ja się zaśmiałem. Strzeliła focha i sobie poszła.

- Ach te dziewczyny. - powiedział chłopak - Louis jestem a ty??? Harry, tak?
Kiwnąłem głową.
Czego ten koleś chcę ode mnie. Wolałbym już leżeć w domu na kanapie i oglądać jakiś denny Horror.

- Wiesz chcesz może poznać kumpli przecież nie będziesz siedzieć tu sam.

- Jasne czemu nie.
Uśmiechnął się i zaprowadził mnie do grupki chłopaków w kuchni.



Śmiałem się na cały głos, bo Cameron opowiedział jakiś żart, który był tak głupi, że aż śmieszny. 
Cameron to jeden z kolegów Louisa. Jest jeszcze Liam taka trójca święta. 
Liam jest z nich najspokojniejszy. Tak mi się wydaje. Cameron wygląda trochę jak ochroniarz córki prezydenta, nikt go nie podejrzewa a tu nagle daje ci z dyńki jak tylko ją tkniesz. 
Poszliśmy do salonu i zaczęliśmy pić piwo. Gadaliśmy o dziewczynach, kiedy nagle blond głowa Kamil wychyliła się z kuchni. Machała na mnie ja wariatka, więc z głośnym jękiem wstałem i poczłapałem tam.

- Czego chcesz? - mruknąłem.

- Mam coś dla ciebie.
Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w głąb kuchni.
Odwróciła się do mnie z dziwnym błyskiem w oku. 
Och nie, tylko nie to.

- Ale musisz obiecać, że nie piśniesz o tym nikomu ani słówka.
Wzruszyłem ramionami. Jakbym gadał z kimkolwiek oprócz ciebie... no i tych w pokoju obok.
Z szerokim uśmiechem wsadziła rękę do kieszeni swoich dżinsów i wyciągnęła coś z niej. Wyciągnęła w moją stronę dłoń zaciśniętą w pięść.

- Co to jest? - zapytałem.
Wyciągnąłem dłoń, na której po chwili wylądowała mała, biała tabletka.

- Extasy - odpowiedziała, przeciągając każdą samogłoskę.
Uniosłem brwi w zdziwieniu.

- Extasy? - powtórzyłem.
Pokiwała głową.

Przełknąłem ślinę.
Podniosłem tabletkę z dłoni i położyłem na blacie obok.

- Nie, dzięki.
Odwróciłem się i chciałem wrócić do chłopaków w pokoju obok. Kamil przytrzymała mnie dość silnie za ramię, jak na taką małą osóbkę.

- Ej no co ty, chyba nie tchórzysz?
Popatrzyłem na jej długie palce z pogardą. Zrozumiała i puściła mnie szybko.

- Nie, nie tchórzę. - wycedziłem - Po prostu mam to już za sobą.
Wybałuszyła oczy.

- Brałeś już?
- Jasne, że tak.
Kamil klasnęła w ręce, uradowana.

- To tym bardziej powinieneś!
Zacisnąłem szczękę.

- Mówię kurwa, że nie.
Wyszedłem i wróciłem na skórzany fotel, gdzie wcześniej siedziałem.
Nie mogę zacząć znowu brać, zbyt dużo mnie to kosztowało. Nadal nie wiem jak udało mi się wyjść z tego gówna. A byłem na samym dnie.
Chociaż doskonale pamiętam powód, dla którego zdecydowałem przestać.
Prześladuje mnie on co noc w snach.
Kamil weszła do pokoju i zerknęła na mnie pogardliwie.

- Chłopaki, jedzonko przyjechało! - krzyknęła.
Liam, Louis i Cameron rzucili się jak wygłodniałe wilki do kuchni.

Pobiegłem za nimi, bo nie przypominałem sobie kiedy ostatnio coś zjadłem.

- Kamil, jesteś nieoceniona - Louis pocałował ją w czoło, na co ta spiekła raka - Wiesz jak urozmaicić imprezę.
A już po chwili taka sama pastylka, jaką przed chwilą trzymałem w ręce wylądowała na jego języku.
A także języku Liama, Camerona i Kamil.

O kurwa.

Liam zerknął na mnie, zaskoczony.

- Chris, a ty nie?
Pokręciłem głową, na co ten wzruszył ramionami  i zamknął oczy.
Ja pierdolę, ale się wkopałem.
Poszedłem do łazienki na górę, byleby na chwilę opuścić to towarzystwo.

Wiecie jak to jest, kiedy chce wam się cholernie pić, ale nie macie chociaż kropelki wody pod ręką? Podobnie się czułem w tej chwili.

Stanąłem naprzeciwko lustra i popatrzyłem na moje mizerne odbicie. Wory pod oczami były straszne, ale od dawna nie sypiałem jak trzeba. Jadałem też rzadko, po części z braku czasu, a po części z braku ochoty.
Stanie przy garach przywoływało zbyt wiele wspomnień.
Ale kurwa, chwileczkę. Pamiętałem jakie to uczucie zapalić marihuanę, i przestać się wszystkim przejmować. A właśnie teraz mi tego potrzeba. Zszedłem szybko na dół do kuchni.

-Dobra daj jedną - powiedziałem do Kamil.
Pisnęła o szybko podała mi extasy.
Długo się nie zastanawiałem i położyłem tabletkę na języku.


*jakiś czas później*

W ich domu było ciemno. Nie wiedziałem która jest godzina, ale chciałem ją tylko zobaczyć. Przystawiłem nos do okna, ale wciąż ciemność. Kurwa. Przestąpiłem z nogi na nogę. Gdzie jest moja kurtka? Zimno mi. Obszedłem domek dookoła, ale nie było żadnego tylnego wyjścia. Ale za to... jest balkon. Podbiegłem do niego i przystawiłem twarz do szyby. Nie, to pokój tej drugiej. Kurwa. Ale wejść jakoś musiałem, więc mogę to zrobić tylko przez jej pokój.Szlag. 
Okazało się, że drzwi były otwarte. Po cichu odsunąłem je i wszedłem do środka. Kurwa, kichać mi się chce.
Zamknąłem balkon za sobą i postępowałem krok za kroczkiem.
Nagle w ciszy rozległ się przeraźliwy dźwięk kaczki.

Kurwa!
Podniosłem winowajcę hałasu. To był kapeć w kształcie kaczki, który wydaje jej odgłos przy każdym kroku. Zachichotałem, wyobrażając sobie siebie w tym. To by było epickie. W końcu znalazłem jej pokój. Chciałem usiąść przy niej, ale uderzyłem w szafkę stojącą przy drzwiach.

- Kurwa!
Złapałem się za bolący piszczel. Jak tak dalej pójdzie to... Ja pierdole.
W końcu stanąłem obok niej. Kucnąłem przy łóżku.
Wyglądała tak ślicznie, kiedy spała. Tak delikatnie. Ale mi się pić chce. Zauważyłem szklankę i sięgnąłem po nią. Byłem w trakcie picia, kiedy coś uderzyło mnie w tył głowy, wytrącając mi szklankę z rąk.

- ANGIE! ANGIE WSTAWAJ!!!
Zerwałem się na równe nogi starając się zrozumieć, co tu się kurwa właściwie dzieje.

O nie.
W ekspresowym tempie wybiegłem stamtąd słysząc, jak ktoś za mną biegnie i wykrzykuje różne określenia, jak padalec czy zboczeniec. Uciekłem tą samą drogą, którą tak powolutku wszedłem.
Zatrzymałem się dopiero kilka uliczek dalej, z trudem łapiąc oddech.
Co się właściwie stało?? To ta druga musiała się obudzić i uderzyć mnie czymś. Ale czym... parasolką??
Uderzyłem się w czoło. Boże,jakie to było bezmyślne. Przecież w każdej chwili któraś z nich mogła mnie rozpoznać, jeśli tego nie zrobiła.
Pierdolę, więcej nie tknę nawet extasy. Ale ze mnie idiota.
Chociaż chyba sam najlepiej wiem, że to tylko puste obiecanki.
Raz już tak powiedziałem, a potem nie mogłem sobie przypomnieć, jak mam na imię.
Teraz podobno nazywam się Chris.


*Perspektywa Angel*

- ANGIE! ANGIE WSTAWAJ!!!
Usłyszałam krzyk Diany.

Zerwałam się z łóżka i patrzyłam się z przerażeniem na Dianę.

- Co się stało? Możesz mi powiedzieć?

- Ktoś tu był uderzyłam go parasolką jak pił wodę.
Spojrzałam się na nią zdziwiona i spytałam jak dokładnie wyglądał.

- Miał długie włosy tak dotąd - pokazała ręką na pół swojej szyi (mam nadzieje że wiecie o co mi chodzi) - ciemne, i był dość wysoki. 

Zaczęłam się zastanawiać czy znam kogoś takiego. Nikt kogo znam nie ma takich włosów. To musiał być... ktoś... ktoś z mafii.

Spojrzałam na Dianę, a ona przyglądała mi się z ciekawością.

- Znasz kogoś takiego?

- No właśnie nie znam. - powiedziałam czując łzy pod powiekami.


- Ale ten ktoś znał ciebie.



___________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam

Wiem, wiem nawaliłam, ale ja naprawdę nie mam weny do pisania rozdziałów i nawet ten rozdział jest w połowie beznadziejny, bo gdyby nie Maja byłby cały beznadziejny.

Wiem rozczarowałam was, i pisząc to pogrążam się jeszcze bardziej, ale naprawdę dość często myślę nad tym, żeby przestać pisać to opowiadanie.
Już nie mam weny jak kiedyś. Pomysłów pełno weny 0.

Dobra nie rozpisuje się, bo wiem, że jesteście na mnie źli więc.

Mam nadzieje, że będzie chociaż 5 komentarzy.

Ps. za jakiekolwiek błędy przepraszam.

5 komentarzy:

  1. jak zobaczyłam 'perspektywa anonima' to taka chwila grozy... haha
    raczej wiem kto to jest.. Chris zajefajne imię ^^
    ja na miejscu Angel już bym na zawał zeszła o.o

    po raz kolejny nie rozumiem dlaczego aż tak przepraszasz, rozdział był cudowny, nieco inny od reszty i bardzo dobrze bo monotonność jest nudna. btw nawet najlepsze autorki mają czasem problemy z weną, to normalne, rozumiem że to przeżywasz, ale na pewno jeszcze wrócą Ci pomysły ☺
    Jeśli odejdziesz to będę płakać, a chyba tego nie chcesz... (wiem że to szantaż, ale jakoś muszę Cię przekonać)

    ILY ♡
    M xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem na cb zła, byłabym zła gdybyś przestała pisać to cudne ff. Chyba się trochę pogubiłam, co do tego anonima ale coś czuję że to Harry, ale czemu Harry miałby opowiadać że: ''Byłem w pobliżu odkąd JEJ CHŁOPAK umarł. Nawet na JEGO pogrzebie'' no więc nic z tego nie ogarniam xD Nie przejmuj się tym że rozdział będzie np. co 2 tygodnie, każdy ma szkołę i musi się uczyć rozumiem cię i nie jestem zła i myślę że reszta tych wiernych czytelniczek też nie jest :) Czekam na następny rozdział i dużo weny życzę // @loovelydemi

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny i nie mów że jest nudny, bo wcale tak nie jest :D proszę cie nie zawieszaj bloga :( bo będę płakać :"( a jak zobaczyłam że jest perspektywa anonima to mi kanapka z ręki wypadła xD taka ze mnie niezdara :D myślę że to Harry ale tak jak powyżej pogubiłam się bo tu jest opis wyglądu Harrego (przynajmniej tak mi się wydaje xD), ale jak był ten moment w którym "anonim" mówi o pogrzebie: ''Byłem w pobliżu odkąd JEJ CHŁOPAK umarł. Nawet na JEGO pogrzebie'' to już nwm i dlatego nie możesz zawiesić tego bloga ponieważ ja muszę wiedzieć jak to sie dalej potoczy i jak Angel odkryje kto to xD
    Więc życzę dużo weny :**************
    @Shoniaczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikt z nas nie jest na cb zły, tylko mam jedną prośbę( ale błagam cię nie kończ tego opowiadania) gdybyś zdecydowała się skończyć pisać tego bloga to nie zostawiaj go nie zakończonego, tylko z epilogiem....
    Opowiadanie jest zajebisteee!!!!!!!! i rozdział tak samo!!!!
    tylko trochę mnie zdołowało to że Hazz pieprzy inną :((((.....
    Z niecierpliwością czekam na nexttaaa!!!! dużo wenyyy!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest jak zawsze zajefajny; nie możesz przestać pisać (obiecaj...) ; czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń

Administrator