23 kwi 2015

Rozdział 80

Siadłam przy stole i obserwowałam jedzącą bułki Dianę. Co chwilę dźwięk jej telefonu informował o nowej wiadomości. Nie trzeba było być Nostradamusem żeby domyślać się, z kim pisze. Pukałam rytmicznie palcem w mój talerzyk, na którym leżało nietknięte śniadanie. Co mogłam zrobić wczoraj pod wpływem alkoholu, czego dzisiaj nie pamiętam? Wiem, że widziałam Ha... kogoś... wyszłam za nim na zewnątrz a niedługo później pojawił się Daniel. Wróciliśmy do klubu... a później?

- Dianaaa... - zaczęłam.
Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
Skupiłam się na wyskubywaniu ziarenek z bułki.

- Co ja wczoraj robiłam z Danielem?
Diana odłożyła jedzenie i uśmiechnęła się.

- Nie pamiętasz?
Pokręciłam głową.

- Tańczyliście.
Zerknęłam na nią.

- Tylko tańczyliśmy?

- I całowaliście się - zachichotała.

- CAŁOWALIŚMY SIĘ?!

- Mhmm.

- No to wszystko jasne.
Wzięłam telefon i wybrałam numer Rossa. Diana patrzyła na mnie, nie rozumiejąc co się dzieje.

- Hej... Czy śniadanie nadal jest aktualne?


***


Wprawdzie nie wiedziałam gdzie planował mnie zabrać, ponieważ nie chciał mi powiedzieć. Jedyne co uzyskałam to adres parkingu, na którym mogłam zostawić samochód. Wjechałam autem i znalazłam wolne miejsce. Przejrzałam się jeszcze we wstecznym lusterku, pociągnęłam usta pomadką i wysiadłam. Daniel zaparkował kilka miejsc ode mnie. Zobaczywszy mnie uśmiechnął się szeroko i podszedł. Serce zamarło mi na pół sekundy.

- Hej. - odezwał się pierwszy.

- Cześć.

- Gotowa? - wyciągnął dłoń w moją stronę.

- Okej. Na początek chciałabym Ci coś wyjaśnić. Zachowywałam się rano tak dziwnie ponieważ... wczoraj urwał mi się film. Nie pamiętam co robiliśmy, nie pamiętam co mówiłam. I nie wiedziałam że my... no wiesz...

- Całowaliśmy się? - podpowiedział z kiepsko ukrytym uśmiechem.

- Dokładnie - kiwnęłam głową.

- Rozumiem. Czyli dzisiaj mam szanse na ewentualną poprawę.
Odwzajemniłam uśmiech. Daniel ponowił gest wyciągniętej ręki. Tym razem ją uścisnęłam. Zamknęłam samochód i ruszyliśmy do lokalu. Przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami stał potężnie zbudowany mężczyzna. Przez chwilę wydawało mi się, że skądś go znam. Kiedy zauważył, że przypatruję mu się dłużej, niż zazwyczaj wygląda to pomiędzy przechodniami, ruszył się ze swojego miejsca. Wsiadł do zaparkowanego przy ulicy auta i wyciągnął komórkę. W tamtej chwili straciłam nim zainteresowanie. Później okazało się, że miałam tego pożałować.


***


Restaurację opuściliśmy w południe, Nie żałowałam ani minuty spędzonej w jego towarzystwie. Przez te kilka godzin nie brakowało nam wspólnych tematów. Okazało się, że mamy podobny gust muzyczny, lubimy te same filmy i potrawy. To wyglądało tak, jakby ktoś dał Danielowi dokładny spis rzeczy które lubię a które nie, i kazał wyuczyć się go na pamięć. Odprowadził mnie pod mój samochód, pocałował w policzek niczym prawdziwy dżentelmen, nawet otworzył przede mną drzwi. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie? Niedługo później wsiadł do siebie i odjechał. Położyłam torebkę na siedzeniu obok i położyłam ręce na zaczerwienionych od emocji policzkach. Wsadziłam kluczyk do stacyjki, wrzuciłam pierwszy bieg i ruszyłam. Spojrzałam we wsteczne lusterko. Włączyłam radio na jednej z lepszych stacji i od razu pogłośniłam, słysząc fajną piosenkę. Pewien samochód jechał za mną już dłuższą drogę.
Właściwie to odkąd ruszyłam... znam skądś ten pojazd... czy to nie jest ten sam, do którego wsiadał ten koleś sprzed restauracji??
Ten samochód śledził mnie, byłam już tego pewna. Na nic wszelkie manewry, skręty. Mojemu prześladowcy nie przeszkadzał nawet tłok, jaki panował na niektórych ulicach. Mimo wszystko on zawsze znajdował się bezpośrednio za mną. Praktycznie nie oddychałam, a ręce strasznie mi się trzęsły, kiedy zmieniałam biegi na coraz to wyższe, przyspieszając. Zerkałam nerwowo we wsteczne lusterko. Nic z tego, samochód wciąż jechał za mną, dostosowując prędkość do mojej. Nie miałam pojęcia co robić.
Jedyne co w tamtej chwili przychodziło mi do głowy, to że koniecznie muszę zadzwonić do Zayna. Tak, Zayn będzie wiedział co mam robić. Ale jak do jasnej cholery mam dzwonić podczas jazdy?! Zaczynałam powoli panikować, mijając kolejne ruchliwe ulice. Na ślepo sięgnęłam do torebki. Za chwilę musiałam jednak z powrotem położyć obie ręce na kierownicy, wykonując gwałtowny manewr. O boże, o mało co nie potrąciłam pieszego. Spojrzałam w lusterko, ale tamtemu też udało się uniknąć wypadku.
Odblokowałam komórkę, jednym okiem zerkając na ulicę. To wymagało ode mnie takiej podzielności uwagi, jak jeszcze nigdy. Kiedy w końcu wybrałam odpowiedni numer i nastawiłam na głośnik myślałam, że serce przestało mi bić. W końcu usłyszałam głos po drugiej stronie.

- Halo?

- Zayn, błagam, nie wiem co mam robić! Ktoś mnie śledzi, nie mogę go zgubić, o mało co nie potrąciłam jakiejś kobiety, a on nadal jedzie za mną!!! - nie rozpoznawałam mojego głosu, zmienionego przez te wszystkie emocje.

- Angie, gdzie teraz jesteś? 

- Właśnie minęłam Horse Avenue... Zayn, on wciąż za mną jedzie!

- Słuchaj, postaraj się uspokoić. Już jestem w samochodzie. Kieruj się w stronę Medium

- Tak, słyszę ! - pisnęłam.

- Zaraz tam będę. Nie rozłączaj się, rozumiesz?! Muszę wiedzieć czy wszystko okej.

- TAK.
Słyszałam przez głośnik dźwięk odpalanego silnika i pisk opon, kiedy ruszył.

- Jesteś tam?

- Tak!
Rzuciłam komórkę na siedzenie pasażera, starając całą uwagę skoncentrować na drodze.

- Zayn, on kurwa dalej za mną jedzie!

- Spokojnie! Jestem dziesięć ulic od Ciebie.
Jakieś 500 metrów ode mnie zauważyłam, że światła przede mną zmieniają się na czerwone. Nacisnęłam mocniej pedał, przejeżdżając przez skrzyżowanie z prędkością ponad 100 km/h. To cud, że nic we mnie nie wjechało, ale akurat tutaj nie było tak dużo samochodów.
Ledwo zarejestrowałam samochód, wjeżdżający z mojej prawej strony wprost na mnie. Krzyknęłam i nacisnęłam butem gaz do oporu.
Byłam tak spanikowana, że zatrzymałam gwałtownie samochód, patrząc we wsteczne lusterko. Czarny SUV który prawie we mnie wjechał, w tej właśnie chwili z ogromną prędkością uderzył w samochód mojego prześladowcy, wyrzucając go odrobinę w powietrze. Przeturlał się dwa razy po czym zatrzymał się kołami do góry. Odpięłam pas bezpieczeństwa i wyszłam z auta, patrząc szeroko otwartymi oczami na to, co rozgrywało się przede mną. Z samochodu zaczynał się unosić dym. Czułam, że to nie jest dobry znak. Dookoła obu aut było mnóstwo drobnych szkieł ze stłuczonych szyb. Postąpiłam kilka kroków do przodu, przytykając dłoń do ust. Nie było szans.
Ten, który za mną jechał nie miał szans tego przeżyć.Tuż obok mnie zatrzymał się Zayn. Wyskoczył z auta i podbiegł od razu do mnie, przytulając mnie mocno do swojej piersi i odwracając tak, żebym nie widziała wypadku. Wczepiłam mocno palce w jego bicepsy, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że coś do mnie mówi. Odsunął mnie na niewielką odległość, obserwując mnie dokładnie.

- Nic Ci nie jest? Angie, czy coś Ci się stało?
Pokręciłam głową, patrząc ponad jego ramieniem. Z czarnego SUV-a wysiadał właśnie kierowca. Zayn podążył za moim wzrokiem i pochylił się, chwytając mnie za podbródek. Zmusił mnie żebym spojrzała mu w oczy.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Wsiądziesz do samochodu, zapniesz pas i pojedziesz do mnie, do Caroline. Masz nikomu nie mówić o tym, co się tutaj wydarzyło. Nikomu, rozumiesz?!
Spojrzałam na niego tępym wzrokiem.

- Co? Zayn, o czym ty mówisz? Kto to jest? Czy on żyje?
Wiedziałam, że ostatnie pytanie jest kompletnie bez sensu. Nikt nie miałby prawa przeżyć coś takiego. Zayn odwrócił mnie  popchnął delikatnie w stronę mojego Range Rovera.
Naprawdę miałam zamiar stamtąd odjechać. Zapomnieć o całym tym zdarzeniu, wymazać go z pamięci. Ktoś za mną jechał, a teraz prawdopodobnie nie żyje. Ale kiedy Zayn odwrócił się i pobiegł w stronę zdarzenia, czułam że coś jest nie tak. Chwyciłam otwarte drzwi i stałam tam, chowając się poniekąd przed spojrzeniem mojego przyjaciela. Podszedł do kierowcy SUV-a i przywitał się z nim. Próbowałam wypatrzyć kim jest ten mężczyzna w skórzanej kurtce, ale jego twarz chowała w cieniu bejsbolówka.
Widać było że o czymś dyskutują, wskazując na wywrócony samochód. Instynktownie rozejrzałam się dookoła. To naprawdę dziwne, ale nagle ulica opustoszała. Żadnych samochodów, żadnych pieszych.

- Co do... - mruknęłam
Zmrużyłam oczy, gdyż zarejestrowałam jakiś ruch niedaleko wywróconej terenówki. Zayn z nieznajomym jednocześnie wyciągnęli coś z wewnętrznych kieszeni kurtek. Powoli podeszłam bliżej.
O boże, to ten facet. Wyczołgiwał się ze wnętrza zmiażdżonego samochodu, cały we krwi, oszołomiony jak sądzę całym zdarzeniem. Mężczyzna w bejsbolówce podszedł do niego, wyciągając rękę. W słońcu zalśnił kawałek metalu.
Wydałam zduszony dźwięk.
Broń.
Sekundę później rozległ się huk, a ranny znieruchomiał. Opadłam na rozgrzany asfalt, zakrywając usta. Nie wierzę... on go zabił.
Widziałam, że ten w bejsbolówce odwrócił się do mnie. Przypuszczalnie zaczęłam krzyczeć, ale nie jestem pewna. Szybko schował pistolet i ruszył w moją stronę, ale Zayn powstrzymał go, kładąc mu dłoń na piersi.
Nie, nie podchodźcie do mnie!
Słyszałam, że chłopak coś krzyczy, ale słowa nie docierały do mnie. Próbował wyrwać się w moją stronę, ale Zayn złapał go teraz za nadgarstki, wyginając mu ręce do tyłu. Nieznajomy zaczął zachowywać się jak psychiczny, szarpał się i wyrywał.
Boże, co on ode mnie chce??
Poderwałam się i sprintem pobiegłam do Rovera. Odpaliłam silnik, patrząc jeszcze raz na nich. Wiedziałam, że przypuszczalnie popełniam straszny błąd, zostawiając tego człowieka z Zaynem. Z drugiej strony, Malik chyba go znał, więc wiedział z kim ma do czynienia. Czułam się jakbym dostała ataku padaczki, tak mocno się trzęsłam. Nie mogłam się powstrzymać, co chwila oglądałam się za siebie sprawdzając, czy mam ogon. Kiedy wjechałam na podjazd domu odczułam taką ulgę, że byłam pewna, że za chwilę zemdleje. Na nogach z waty poszłam w stronę drzwi wejściowych. Caroline otworzyła drzwi na oścież i wybiegła na powitanie, wpadając na mnie z takim impetem, że straciłam oddech.

- O boże Angel, boże. Tak bardzo się bałam. Boże... kiedy zadzwoniłaś... myślałam... Jezu... - po chwili jej nieskładna wypowiedź przeszła w gwałtowny szloch.
Chwilę później staliśmy we dwie na podjeździe, przytulając się cały czas i wyjąc jak bobry. Boże, jak to dobrze było wypłakać się na ramieniu przyjaciółki.



__________________________________

Jak wrażenia po rozdziale?
Jak dla mnie to jeden z ulubionych rozdziałów.


A ja mam pytanie do gimnazjalistów którzy pisali test.
Jak wam poszło? Jestem bardzo ciekawa.

7 kwi 2015

Rozdział 79

Rozdział dedykowany @princessxleigh @MusicGirl_4ever
________________
Caro przyszła do nas o 16 i prawie dwie godziny szykowałyśmy się na dyskotekę. Diana od pół godziny siedziała na moim łóżku i doradzała mi co mam na siebie założyć. Postanowiłam, że założę sukienkę od Harry' ego, czerwone z wycięty serduszkiem na plecach i złote buty. Wyjęłam kosmetyczkę i zaczęłam się malować, Caro podała mi eyeliner. Spojrzałam się na nią pytający wzrokiem.

- No umaluj się mocniej, przecież możesz.

-No tak, tyle ze ja nie umiem.

- Daj pomogę ci - powiedziała Diana i podeszła do mnie.  Po 10 min miałam już dwie idealne kreski.

- Dziękuję, troszkę dziwnie się czuje. 

-Ale ślicznie wyglądasz - powiedziała Caro.

- Dziękuję, ale wy też ślicznie wyglądacie. 
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi i Caro szybko zbiegła by otworzyć. Ja jeszcze wyperfumowałam się i wzięłam torebkę, za to Diana poprawiła włosy, sukienkę, nałożyła jeszcze błyszczyk.
- Dziewczyny pośpieszcie się, ile mamy cze... - Niall nie dokończył bo zobaczył Dianę. Wyglądała nieziemsko, więc mu się nie dziwi.

- Ślicznie wyglądasz Angel - powiedział Daniel

- Dziękuję - powiedziałam a rumieniec wkradł się na policzki. 

- To co idziemy?- zapytała Caro 

- Ja... jasne - wydukał Niall.


***


Zayn i Caro siedzieli z przodu, a ja, Niall i Diana z tyłu. Daniel jechał swoim samochodem. Kątem oka widziałam, że Horan chce wziąć za rękę Mitchelle. Ona to zauważyła i sama złapała jego rękę, za to Caro patrzyła na Zayna jak by widziała anioła. Świetnie a ja się czuje jak piąte koło u wozu. Oparłam głowę o szybę i zaczęłam cicho śpiewać piosenkę, która leciała w radiu. 

- Jesteśmy - powiedział Zayn wyrywają mnie z zamyśleń. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do klubu. Od razu uderzyła mnie fala różnych zapachów, alkoholu, papierosów, potu i... jeszcze czegoś, ale wolę nie wiedzieć co to jest. 

- Idę zamówić drinki - powiedział Zayn a Caro szybko podeszła do niego i poszli razem zostawiając mnie sama z tymi zakochańcami. 

~Nasze zakochańce poszli po drinki a twoje stoją obok - usłyszałam głos Harry' ego w głowie... Tak za nim tęsknię ze to jest nie wyobrażalne. Ktoś złapał mnie za ramię a ja podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Daniela. Zapomniałam ze w ogóle on z nami jest.

- Przepraszam nie miałem gdzie zaparkować, bo jakiś kretyn zajął mi wolne miejsce koło was. - powiedział marszcząc czoło a ja się zaśmiałam. 
Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na nasze drinki. 


***


Po paru kolejkach już byłam nieźle pijana no, ale w końcu po to tu przyszliśmy. Zaczęłam tańczyć, a piosenka zmieniła się na * https://www.youtube.com/watch?v=EwuwSkMkUQA * Caro i Zayn siedzieli i się obściskiwali, Diana i Niall tańczyli razem, Daniel siedział i prawie usypiał, a ja... a ja sama ruszałam się w rytm muzyki. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, wzdrygnęłam się lekko, ale pomyślałam, że to może Daniel się ocknął, więc tańczyłam dalej. Splótł nasze ręce i zaczął ze miną tańczyć. 
Zorientowałam się ze składa mi pocałunki na szyi kierując się mu górze. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nie widziałam twarzy, ponieważ stał za mną, ale jeszcze do tego momentu byłam pewna ze to Daniel, ale to nie był on. Skądś znałam tą osobę, ale nie wiedziałam kto to może być. Te pocałunki, ten zapach perfum, ten dotyk. Przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej, a ja zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą. Serce mi biło jak bym się zakochała i jeszcze ten zapach... czułam się jak kiedyś. Z rozmyślań wyrwał mnie jego ochrypły głos. 

- Cholernie tęsknie, ale musiałem tak zrobić. Przepraszam.
 Po tym co usłyszałam chciałam się odwrócić. Dotyk zniknął równie szybko jak się pojawił. Odwróciłam się, ale koło mnie nikt nie stał. CO TO DO CHOLERY BYŁO?!!! Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Harry' ego co było kompletnie bez sensu, bo przecież on nie żyje. Ale przecież tego głosu nie da się pomylić z żadnym innym. Skierowałem się do naszego stolika i poinformowałam przyjaciół ze zaraz wracam. Daniel który już trochę wytrzeźwiał spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Zignorowałam to i poszłam do łazienki. Ochlapałam wodą twarz i i przejrzałam się w lustrze. 

Przesłyszałam się. Na 100%. To nie prawda. Za bardzo za nim tęsknię i to dlatego. Po prostu spędziłam dzisiaj sporo czasu wśród zakochanych,i odwala mi.

Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. To nie jest dobry moment. Szybko ogarnęłam się i wyszłam z łazienki. Zaczęłam się kierować w stronę wyjścia, ale zostałam zatrzymana.

Niall.

- Hej, gdzie idziesz? Chodź potańczyć.

- Słuchaj, ja idę się przewietrzyć bo trochę mi duszno - powiedziałam próbując przekrzyczeć muzykę.
- Dobra. Tylko wracaj szybko! - dodał coś jeszcze, ale już go nie usłyszałam.
Byłam już blisko drzwi, kiedy stanęłam jak bym była sparaliżowana.

Nie, nie, nie to nie prawda.

On tam nie stoi i nie uśmiecha się do mnie. To wszystko istnieje tylko w mojej głowie. Za dużo procentów, za dużo ludzi, stres z całego tygodnia.
W końcu udało mi się ruszyć do przodu. Kiedy byłam już na zewnątrz podeszłam do miejsca, gdzie stał przed jakąś sekundą. Widziałam tylko, jak się oddala. Nagle odwrócił się i uśmiechnął jeszcze raz. To nie prawda, jego tam nie ma.

Przecież jego już w ogóle nie ma.

- Harry!!! Harry!!! - zaczęłam krzyczeć. Odwrócił się ponownie, złożył ręce jak do modlitwy i krzyknął:

- Przepraszam, ale muszę. Przepraszam!
Ruszyłam za nim na tyle ile to było możliwe w tych butach. Po paru sekundach stanęłam i rozejrzałam się dookoła. Było ciemno, i nie byłam pewna czy wybiorę dobry kierunek. Może lepiej nie ryzykować... co jeżeli chłopak na motorze jest tutaj i mnie obserwuje? Potarłam ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka.

- Hej! Co robisz? - zapytał ktoś za moimi plecami.
Odwróciłam się gwałtownie, żeby spojrzeć prosto w orzechowe oczy Daniela.

- Ja... spojrzałam na ciemną ulicę... wyszłam się przewietrzyć.

Uniósł brwi.

- Sama? Po ciemku?
Wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok.

- Chodź, wróćmy do reszty.
Przytaknęłam, odwracając się raz jeszcze. Wydawało mi się, że postawna sylwetka mignęła mi w ciemności, ale to nie byłoby pierwsze przywidzenie tego wieczoru. Daniel objął mnie ramieniem, chroniąc mnie przed chłodnym wiaterkiem.
Spojrzałam na niego, odczuwając nagły przypływ uczuć.

- Dziękuje.

- Za co? - uśmiechnął się.

- Że jesteś, że nie zniknąłeś jak cała reszta.

- Jaka cała reszta? - zapytał, otwierając drzwi klubu. Drugie wejście nie było wcale przyjemniejsze dla nosa - Przecież wszyscy tu są! -podniósł głos, gdyż muzyka zagłuszyła nas.
Na chwilę wróciliśmy do naszego stolika. Daniel myślał chyba, że będziemy siedzieć, bo zajął swoje poprzednie miejsce. Rozejrzałam się szybko po stoliku. Dostrzegłam nietkniętą szklankę z niebieskim drinkiem. Sięgnęłam po nią i wypiłam jednym haustem.
Daniel spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Rozumiem że jutrzejszy kac na razie cię nie dotyczy?

- Nie w tej chwili - roześmiałam się trochę sztucznie i wyciągnęłam do niego dłoń - Chodź.

Spojrzał na nią, jakby nie bardzo wiedział co ma robić. Podjęłam więc decyzję za niego. Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Stanęłam w miejscu, gdzie tłum był chyba najgęściejszy. Nie widziałam w pobliżu nikogo z naszego towarzystwa, ale to działało na moją korzyść. Lepiej żeby nie widzieli co planuje za chwilę robić.

Mimo że piosenka była bardzo energiczna, a wibracje z basu odczuwało się w całym ciele, zaczęłam kręcić biodrami. Wolno, seksownie... Uniosłam ręce do góry i kiwnęłam palcem na Rossa, żeby do mnie dołączył. Jego otwarte usta i oczy wpatrzone we mnie doskonale wnioskowały o tym, że nie spodziewał się czegoś takiego.

- No rusz się, staruchu! - krzyknęłam.
Uśmiechnął się szeroko, mrużąc przy tym lekko jedno oko.

- Co ty wyprawiasz?

- Ja? Tańczę! Dalej, nie stój tak! - zaśmiałam się, i z rękami w górze zrobiłam kilka obrotów. Przez muzykę usłyszałam jego głośny śmiech.
- Okej. Jak sobie życzysz.
Na początku wyraźnie się krępował, rozglądał się. Po pewnym czasie rozluźnił się, co było widać także po jego ruchach. Usłyszałam pierwsze dźwięki Rihanny.
Zauważyłam, że Daniel próbuje mnie od czasu do czasu dotykać. W pewnym momencie wykonał tak gwałtowny ruch, jakiego się po nim nie spodziewałam. Chwycił mnie za dłoń, odwrócił tyłem i przysunął się blisko, bardzo blisko. Zaczęliśmy poruszać się w jednakowym rytmie. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na jego piersi. On pochylił się do przodu. Czułam jego ciepły, szybki oddech na szyi. Chwilę później zastąpiły go jego usta. I już byłam pewna, że to nie z nim tańczyłam wcześniej. To nie był ten sam dotyk, nie te same pocałunki. Ale byłam już tak bardzo pijana, że w tym momencie nie odgrywało to zbyt dużej różnicy.

Odwróciłam się do niego przodem. Nie zaprotestowałam, kiedy pochylił się i delikatnie musnął moje usta, niczym piórko. Uśmiechnęłam się delikatnie dając mu znak, że mam ochotę na więcej. Położył mi dłonie na policzkach i przysunął o pół kroku bliżej. Całowaliśmy się tak długo, że straciłam oddech. Puścił mnie, ale nie zmniejszył odległości między nami. Zresztą, ona właściwie nie istniała. Zamrugałam kilka razy. Daniel patrzył na mnie z... uczuciem? Zmieszana opuściłam wzrok, czując oblewający moją twarz rumieniec.
Delikatnym ruchem odgarnął mi kosmyk włosów. Za chwilę jednak uśmiech zniknął, a na czole pojawiła się zmarszczka. Przyłożył dłoń do mojego czoła.

- Powinniśmy się zbierać! - krzyknął - Nie chce żebyś się rozchorowała!
Pokiwałam głową i pozwoliłam zaprowadzić się do stolika, żeby zabrać swoje rzeczy.


***


Obudziłam się w swoim łóżku, ze strasznym bólem głowy. Nic nie pamiętam co działo się po tym jak wróciłam z Danielem do klubu. Odrzuciłam kołdrę i podreptałam do kuchni po tabletki od bólu. Wzięłam szklankę i poszłam z powrotem do siebie, po drodze natykając się na Nialla w samych spodniach i z koszulką w ręce.

- Hej kochasiu - wychrypiałam.

- Co? Ale ja... Nie... My nic... - wydukał speszony.

- Tylko winny się tłumaczy - minęłam go, przy okazji mierzwiąc mu włosy.
Niall tylko je poprawił, założył bluzkę i zszedł na dół.

- Ale ty wcale nie lepsza! - krzyknął z dołu.

- Słucham? - zdziwiona odwróciłam się gwałtownie.

- No wiesz... Wczoraj widziałem Cię z jakimś typkiem, tańczyłaś z nim... i nie tylko... -mówił, a kiedy widział moją zdziwioną i jednocześnie wystraszoną minę ciągnął dalej - Taki w kręconych włosach i bandance... Chyba go gdzieś widziałem, ale ręki za to nie dam uciąć.

- Czyli jednak to on - powiedziałam sama do siebie, ale blondyn to usłyszał.

- Kto? Dobra nie ważne, muszę lecieć. Pa - podszedł do mnie i przytulił.

- Hej - powiedziałam oszołomiona tym co usłyszałam.
Kręcone włosy wystarczyły mi żeby wiedzieć, że on mówił o Harry'm. Usiadłam na schodach i schowałam twarz w rękach. Nie wiedziałam co w tej chwili czuję: złość, rozczarowanie, smutek, ulgę, radość... Chyba wszystko naraz. To wszystko mnie przytłaczało.
Czyli jednak nie miałam halucynacji. On naprawdę żyje.
Zaczęłam wszystko  analizować i to było niemożliwe, żeby on zmartwychwstał.
Dobra, zacznijmy od początku.
Harry zginął w wypadku, bo wjechał w drzewo i wyleciał przez przednią szybę. Widziałam go bladego, był strasznie zimny i nie oddychał. Przecież nie mógł wstrzymywać oddechu na tak długo. To niemożliwe. Widziałam go w trumnie... nie chwila, nie widziałam, bo rodzice Hazzy nie chcieli. Ale dlaczego, przecież nie był na tyle zmasakrowany, żeby zamykać trumnę. Więc może oni coś wiedzą. No jasne że wiedzą, przecież oni chowali swojego syna. Jeśli w ogóle umarł.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Diany.

- Hejka, co tak tu siedzisz sama?

- A nic, nie ważne... zamyśliłam się - powiedziałam wymijająco i szybko zmieniłam temat - Co robiliście wczoraj w nocy z Niallem? Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba coś słyszałam...

- Co? To chyba źle słyszałaś!  -powiedziała i spuściła głowę.
Spojrzałam na nią z miną „Nie udawaj, ja wiem WSZYSTKO”.

- Oj boże, czego ty ode mnie chcesz. Ty święta też nie jesteś - miała coś jeszcze dodać, ale wiedziała, że może mnie to zasmucić.
Wstałam i ruszyłam znowu do swojego pokoju. Założyłam pierwszą lepszą bluzkę, legginsy i kozaki. Przeczesałam szybko włosy i wyszłam z domu po to, by pójść po bułki do piekarni. Kiedy już za nie zapłaciłam i miałam wychodzić wpadłam na kogoś.

- Przepraszam, powinn...ooo, to pan... -rozejrzałam się po piekarni, ale oprócz nas była tylko para staruszków.

- A kto inny? - Daniel spojrzał na mnie z góry i przygryzł wargę.
Wyglądał w tej chwili jak Harry, loki opadały mu na czoło, dołeczki w policzkach były widoczne. Oczy błyszczały mu jak tafla wody w słońcu.
Dobra Angel ogarnij się, to twój nauczyciel.

- No wie pan, nie spodziewałam się, że spotkam pana poza szkołą.
Spojrzał na mnie i uniósł jedną brew.

- Przecież poza szkołą mam życie prywatne, razem też wychodziliśmy. I już mówiłem mów mi Daniel.
Znowu rozejrzałam się z obawy o potencjalnych słuchaczach i posłałam mu lekki uśmiech.

- Hmmm... Masz ochotę umówić się na śniadanie?

- Słucham? - patrzyłam na niego oszołomiona.

- Chciałbym Cię zaprosić na śniadanie - złapał mój podbródek i przybliżył się trochę - Co ty na to?
Wiecie, dyskoteka to inna sprawa, on mógł się tam znaleźć przez przypadek. Natomiast jeśli dwie osoby siedzą przy stoliku, jedzą i rozmawiają trudno to nazwać przypadkiem.
I co ja mam teraz zrobić? Szybko przeanalizowałam za i przeciw.

- Hmmm no nie wiem... to znaczy nie wiem czy wypada. Jesteś moim nauczycielem...

- Co z tego? - zapytał, a kiedy nic nie odpowiedziałam, dodał - Jeśli się tak boisz, możemy wziąć na wynos i pójdziemy do mnie. A jak ktoś ze szkoły nas spotka powiemy, że spotkałaś mnie i chciałaś się dowiedzieć na konkurs, albo o projekcie, w końcu jesteśmy razem... w parze... w projekcie.

- W sumie to było możliwe, że na siebie wpadliśmy przypadkiem. No w końcu tak było.
Spojrzałam na niego, a że był ode mnie wyższy musiałam zadrzeć głowę do góry.
Patrzył na mnie z wyczekiwaniem... i nadzieją.

- Dobrze.
Idąc przez miasto weszliśmy jeszcze do Starbucksa po kawę, rozmawialiśmy trochę o szkole. Zaczął opowiadać o tym, jak studiował. O dziwo, ciekawiło mnie to. Przyglądałam mu się z uwagą. To jak jego włosy opadały w nieładzie na jego twarz kiedy pochylał się, żeby ukryć rumieniec... to było urocze. Był tylko kilka lat starszy ode mnie, ale zachowywał się dokładnie jak... Harry. Na jego wspomnienie poczułam ukłucie w sercu. Łzy zaczęły napływać do moich oczu. Nie tak trudno było sobie wyobrazić, że to właśnie z nim teraz idę. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją starłam, żeby Daniel nie zauważył, ale chyba mi się nie udało. Stanął przede mną i podniósł mi głowę.

- Co się stało? Coś powiedziałem? - spytał, a w jego słowach słychać było troskę.

- Nie, wszystko w porządku - pociągnęłam nosem.

- Przecież widzę.

- Ok. Cały czas myślę o Harry'm.

- O twoim chłopaku?

- Nie wiem czy mogę go ciągle nazywać moim chłopakiem, skoro... - przełknęłam ślinę - nie żyje.

- Tak mi przykro... Nie wiem co mógłbym zrobić, żebyś przestała być smutna.
Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego ramiona, nie kontrolując tego co robię. Miałam wrażenie że ten dotyk jest znajomy, ale byłam pewna, że nigdy nie przytulałam Daniela...prawda? Byliśmy w wąskiej uliczce między jednym blokiem a drugim, nikogo tu nie było poza nami. Podniosłam głowę żeby spojrzeć na niego. Chciałam zrobić krok do tyłu, ale nie mogłam przez to, że mnie trzymał. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy się pochylił
Zbliżył usta do moich i wyszeptał:

- Dlaczego nie pozwalasz mi się dotykać? Wczoraj to nie było dla Ciebie problemem.
Ocknęłam się i odepchnęłam go lekko.

- Wie pan, ja już pójdę - powiedziałam, naciskając na słowo „pan” i pobiegłam.
Usłyszałam jeszcze za sobą:

- Angie, przepraszam!


***


Wbiegłam do domu zdyszana. Położyłam bułki i poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Jak mógł próbować mnie pocałować? ZNOWU?! Ostatni raz kiedy to zrobił obiecałam mu, że pójdę do dyrektora a on znowu spróbował. No dobra jest przystojny i niewiele starszy od nas, ale to nie wyklucza tego, że jest moim nauczycielem.
Poszłam do łazienki wziąć długi prysznic. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania, odkręciłam wodę i weszłam pod strumień.
Zaczęłam sobie przypominać wszystko przez co przechodziłam.
Jak zarabiałam, jak byłam z Lucasem. Jak wszedł pod prysznic w ubraniach, a później zaczęłam się śmiać z jego różowej gumki. Komicznie to wyglądało. Stałam pod prysznicem dość długo. Kiedy już uznałam, że zmyłam z siebie cały ciężar wczorajszego i dzisiejszego dnia owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Ubrałam T-shirt, dresy i bluzę, rozczesałam i wysuszyłam włosy i wyszłam pospacerować. Wzięłam ze sobą jedynie telefon i słuchawki. Włączyłam piosenki i szłam w niewiadomym kierunku. Chciałam odpocząć od tego wszystkiego. Było mi ciężko. Śmierć chłopaka, nauczyciel który mnie całuje. Tego było za wiele.

I co do cholery Daniel miał na myśli mówiąc „Wczoraj to nie było dla Ciebie problemem”?!



__________________________

Dobra teraz trzeba naprawdę przeprosić i się wytłumaczyć.
Miałam troszkę trudne dni w marcu, więc nawet was nie będę okłamywać, że nie miałam czasu przepisać bla, bla, bla. Po prostu nie miałam ochoty przepisywać rozdział.
Zaczęłam przepisywać na telefonie i zapisałam tylko początek. Miałam się zabrać znowu za przepisywanie w sobotę, ale choroba mnie złapała i musiałam poprosić Maję.
Bez niej pewnie kolejny miesiąc nie było by rozdziału.

Jest mi z tego powodu głupio i mam wyrzuty sumienia.

PRZEPRASZAM :(







Administrator