30 lis 2013

Rozdział 31

- Cześć, możemy pogadać? - spytał, patrząc na mnie tak, jakby chciał się rozpłakać.

- Teraz chcesz rozmawiać, ciekawe o czym? - spytałam, powoli zaciskając pięści.

- O tym, co się między nami dzieje, o nas - powiedział i podszedł do mnie powoli.

- A według Ciebie coś między nami jest?! Bo ja myślę, że między nami nic nie ma. Dobitnie dałeś mi to odczuć podczas naszego ostatniego spotkania.

- Ja tak nie sądzę, przecież możemy poprawić naszą relację.

- Ale my nie mamy co poprawiać! - prawie krzyknęłam.

- No to chociaż posłuchaj. Przepraszam, że nie mogliśmy być w parze w tym wolnym czasie.

- Mogłeś, ale nie chciałeś. To duża różnica.

- I za to, że nie przychodziłem do Ciebie. Po prostu nie mogłem, bo...


- Właśnie, bo. Bo byłeś z panienką River, tak? I nie miałeś czasu dla mnie, bo wolałeś poświęcić go jej. I wolałeś się z nią bzykać, prawda? Dobrze ci było, lepsza jest ode mnie?! - przerwałam mu i zaczęłam krzyczeć. Odezwały się we mnie wszystkie te uczucia, które tak długo tłumiłam w szpitalu.


- Kurwa! Zamknij się i daj mi skończyć! - huknął tak, że zapewne usłyszeli nas na końcu ulicy.
No i to by było na tyle z mojej odwagi.

- Nie krzycz na mnie... - skuliłam się i zaczęłam łkać.

- To nie przerywaj mi, jak do Ciebie mówię! - podszedł jeszcze bliżej, a ja zrobiłam krok w tył.

- Ale... - nie dokończyłam, bo widziałam, jak szczęka Lucasa się zaciska.

- Wiesz co ci powiem? Nie podoba mi się, że gadasz z Harry'm i że w ogóle się z nim przyjaźnisz. Jak możesz o cokolwiek mieć do mnie wąty, jeśli sama nie jesteś lepsza? Nie chce was widzieć już nigdy razem, bo jeśli nie... - urwał.

- Bo jeśli nie to co? Przestaniesz ze mną gadać jak to dotychczas było? - podjęłam zdanie, zdobywając się na jakieś resztki odwagi. Albo to wspomnienie o Harry'm mi ją dało.

- Przecież rozmawiamy.

- Zgadza się, tak samo jak rozmawialiśmy, kiedy mnie pobiłeś? To jest twój sposób rozmowy? Wiesz co, mi też się nie podoba to, że zadajesz się z Lucy. Ale przede wszystkim to, że się z nią całujesz.
Przetarłam twarz ręką, bo teraz czułam tylko gniew. Byłam wściekła.

- Ja mogę robić co chce, ale Ty jesteś moją dziewczyną i masz się nie słuchać! - warknął i złapał mnie za rękę.

- Co proszę?! To ty się możesz spotykać z kim chcesz, a ja muszę siedzieć w pokoju jak dobra, kochająca dziewczyna? O nie,nigdy, przenigdy. Wybij to sobie z głowy! - zaczęłam mu się wyrywać, ale on był silniejszy. Wszystko za bardzo przypominało mi nasze ostanie "starcie". - Puść mnie, do jasnej cholery!

- Nie, dopóki nie obiecasz, że przestaniesz się widywać ze Stylesem.

- Zostaw mnie, chuju! - chyba przesadziłam, bo kiedy spojrzałam w oczy Lucasa, nie widziałam tam złości... widziałam nienawiść. Nigdy go w takim stanie, aczkolwiek ostatnim razem także przewyższył moje obawy. Ścisnął mocniej moją rękę i popchnął mnie. Zaczął rozrzucać wszystkie rzeczy, jakie mu się tylko na patroszyły.
Wiedziałam, że gdybym krzyknęła wystarczająco głośno, Harry usłyszałby mnie i tak jak ostatnio uratował. Ale on już miał wystarczająco problemów przeze mnie, a ja nie chce mu ich dokładać.
Kiedy Lucas rozbił lampę tuż obok mnie, skuliłam się w kącie. Wtedy zaczął wrzeszczeć. Identycznie jak wtedy.

- Nigdy nie nazywaj mnie chujem, bo będziesz wyglądać gorzej niż Ci bokserzy po walkach. Tego chyba nie chesz, prawda słonko? - złapał mnie za podbródek i uniósł, więc musiałam na niego spojrzeć - Takie piękności nie mogą tak wyglądać.
Znowu zaczęłam szlochać, a Lucas złapał mnie za przedramiona i podniósł. Zdałam sobie sprawę, że przyparł mnie do ściany. O mało co nie złamał mi rąk.

"Jesteś silna, nie krzycz. Nie chcesz narobić Harry'emu kłopotu." - pomyślałam.

- Przestań, to boli - powiedziałam cichutko, bo nie mogłam już ustać na nogach. - Proszę - kolejna łza spłynęła mi po policzku, zostawiając mokry ślad na bluzce.
Lucas tylko przyparł mnie jeszcze mocniej, a potem puścił. Przez łzy widziałam, jak się odwraca i podchodzi do okna. Przysiadłam na piętach, a Lucas spojrzał na mnie. A potem wyszedł.

Kiedy usłyszałam zamykające się drzwi, wrzasnęłam:


- Zamieniłeś moje życie w koszmar!!

Po jakimś czasie przyszła Caro, ale wtedy przestałam już płakał. Zobaczyła mnie z rozczochranymi włosami i zapuchniętymi oczami, i podeszła do mnie powoli.

- Hej, co się stało? Tylko nie mów, że...

- Lucas wpadł w lekką furię.

- LEKKĄ? To nie wygląda na lekką furię, to wygląda, jakby przeszło tornado. Ale nic ci nie jest, prawda? - złapała mnie za ręce i dokładnie obejrzała ze wszystkich stron.

- Nie, jest ok.

- O co poszło?

- Lucas chciał, żebym się nie spotykała z Harry'm, a ja mu powiedziałam, że mi też się nie podoba jego znajomość z River.

- No to co chcesz teraz zrobić?

- Muszę z nim szybko pogadać. Właściwie to zerwać. Wiesz, on nadal myśli, że jesteśmy razem.

- Śmieszny człowiek. Tyle że... obiecałaś Harry'emu, że zerwiesz z nim jutro, ale nie sama.

- Dlatego idź po Zayna, tylko błagam Cię, nie mów nic Hazzie.

- Dlaczego? Powinien wiedzieć.

- Nie, już i tak bardzo mi pomógł. Robię to z myślą o nim.

Nagle Caro zaczęła się śmiać.

- No co? Co cię tak rozśmieszyło? - zapytałam, zaskoczona jej nagłą reakcją.

- Harry powiedział coś takiego całkiem niedawno.

- Tak? Ciekawe... A w jakim kontekście?

- Powiedział, że nigdy nie chciał być z Lucy, tylko musiał. I że wszystko co zrobi, to z myślą o Tobie.

- Musiał? Boże, jak to brzmi... Ale nie wiesz, o co chodzi?

- Przykro mi. Nie chciał powiedzieć nic więcej.

- Trudno. Trzeba iść.
Weszłam do łazienki, uczesałam włosy i umyłam twarz. Caro i Zayn już czekali. No tak, zawsze można na nich liczyć w potrzebie.

- Wiesz, co zrobisz?

- Nie musisz wiedzieć. - zabrzmiało to nie tak, jak chciałam. - Wystarczy, że ze mną pójdziecie, ok? Będę się pewniej czuć.

- Ok - odpowiedzieli razem.

Szłam dość szybko, wiedziałam gdzie może być. No i się nie myliłam - był w barze. Podeszłam do niego, wcześniej informując gołąbki o tym, żeby zostali w pewnej odległości od nas, bo nie chciałam, żeby coś im się stało.

- Lucas.

- O, widzę, że przyszłaś z obstawą. A gdzie Twój Hazzuś? Olał cię?

- Daj mu spokój. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że z nami koniec - jak miło to powiedzieć. Nawet nie czekałam na odpowiedź, tylko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę moich przyjaciół.

- Dziwka z Ciebie, no ale zajebiście było Cię pieprzyć. Niezła jesteś - usłyszałam za sobą.

Powinnam się chyba obrazić, ale uznałam to za komplement. Odkąd byłam z Luką nie czułam się tak wolna, jak po zerwaniu.


- A ja Ci powiem tyle... masz małego. Dziękuje za wysłuchanie - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i odeszłam, przesadnie kręcąc tyłkiem.


*następny dzień rano*


- Cisza! - huknął pan Carlos - Dzisiaj, jak wiecie, ostatni dzień naszej miłej podróży. Dlatego też wybierzemy się zwiedzić Sagradę Familię.

- Jeeee! - krzyknął tłum młodzieży. Nasza czwórka stała z boku, obserwując całe to zdarzenie.

- Sagrada Familia? - zapytałam Harry'ego, który objął mnie ramieniem.

- Mhmm - wymruczał. Chyba więcej się nie dowiem.

- Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście - zaczął znowu nauczyciel - I że obyło się bez komplikacji - przy tych słowach spojrzał na mnie.

Przeszedł mnie dreszcz. Dlatego o tym wcześniej nie pomyślałam? Przecież pan Carlos musiał o wszystkim wiedzieć! Czyli niewykluczone, że będzie chciał porozmawiać z moimi rodzicami... Może już z nimi rozmawiał! O Jezu! Przecież wszystkie moje rzeczy są u Lucasa! A Harry nawet nie wie, że już z nim zerwałam... Nieświadomie ścisnęłam mocniej dłoń Harry'ego.

- Ej, ej... Co jest?

- Jezu, Harry... muszę o czymś z Tobą porozmawiać...

- Droga młodzieży, idziemy!

- Idziemy? - zdziwiłam się - Nie ma szans, nie dojdę. Żebra mnie boją jak stoję, a co dopiero iść!

- No problem, zaraz to załatwię - pocałował mnie w usta i pobiegł do opiekuna. Za sekundę wrócił z szerokim uśmiechem - Już. Nie będziesz musiała chodzić.

- Dziękuję.

- Grupa wyszła, a my zostaliśmy. Za chwilę zatrąbiła taksówka, więc wsiedliśmy i pojechaliśmy na miejsce. Dotarliśmy tam dużo wcześniej, niż reszta. Poszłam z Harry'm do budki z kebabem. Wstyd przyznać, ale od szpitala non stop byłam głodna. Zaro (postanowiłam tak nazywać Caro i Zayna, bo nie chce mi się pisać ich imion za każdym razem) poszli do pobliskiego parku. Usiedliśmy na plastikowych krzesłach, i zabraliśmy się za jedzenie. Popatrzyłam ukradkiem na Harry'ego, który w pewnym momencie złapał moje spojrzenie. Uśmiechnął się szeroko z pełnymi ustami, przez co o mało nie zachłysnęłam się moją colą. Skończyliśmy jedzenie, ale grupa NADAL nie dotarła.

- Mówiłaś wcześniej, że chcesz porozmawiać.

- No tak... - spuściłam wzrok - Bo ja...chciałam ci powiedzieć, że zerwałam z Lucasem.

- CO? Gdzie? Kiedy? Jak?

- No... wczoraj.

- Ale wczoraj cały dzień byliśmy razem.

- Wieczorem. - mruknęłam.

- Aha. I poszłaś tam sama, mimo że prosiłem Cię, żebyś mnie poinformowała?

- Nie byłam sama... byłam z Caro i Zaynem.

- No to dobrze. Czyli możemy to zrobić oficjalnie - uśmiechnął się.

- Zrobić co?

Złapał mnie za rękę i pochylił się. Jego hipnotyzujące oczy były tak blisko, że zapomniałam o bożym świecie.

- Angel, zostaniesz moją dziewczyną?

- Tak. Tak! TAK!

Wstał i pocałował mnie długo i czule. Spełnienie marzeń!
Harry Styles jest moim chłopakiem. Oddychaj, oddychaj.

- Dobra, ale to jeszcze nie wszystko. Jak załatwiłeś sprawę z panem Carlosem? Bo on o wszystkiem wie, prawda?

- Wie, wie. Przekupiłem go - wzruszył ramionami, jakby ta informacja nie zrobiła na nim większego wrażenia.

- Prze... co?

- Zapłaciłem mu, żeby był cicho.

- Ojej.

- Nie masz się o co martwić. Twoi rodzice o niczym się nie dowiedzą.
Czy on mi czyta w myślach?

- A właśnie, co do Anglii. Moje rzeczy są u Lucasa.

- Nie ma sprawy, załatwię to. Jeśli chcesz, przeniosę Twoje rzeczy do mnie. Jeśli chcesz.

- Do Ciebie? - zastanowiłam się chwilę i już miałam się zgodzić, ale przypomniałam sobie, co myślałam o nim jakiś czas temu. I szczerze? Nawet jeśli miałam być "przelotną znajomością" to i tak będę z tego zadowolona. Przy nikim nie czułam się bezpieczniejsza, niż przy Stylesie. - Nie, nie mogę. Trochę za szybko, żebyśmy od razu ze sobą zamieszkali. Przecież dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić.

- Może i tak, ale ja czuję się, jakbyśmy znali się od dawna - burknął.
Ej ,ja wcale nie chce go ranić! Ja się tylko boję!

- Ja też. To niesamowite, że jesteśmy tacy różni, a mimo to dobrze się dogadujemy.

- Dlaczego nie? Nie jestem aż takim trudnym człowiekiem.
Wrócili Zaro, z lodami dla nas. Usiedli przy naszym stoliku, i trochę sobie pogadaliśmy. Ktoś popukał mnie w ramię. Odwróciłam się, wkurzona, że ktoś nam przerywa. I to nie byle jaki ktoś, tylko Lucas.

- Elo wszystkim. Nie będę Wam przeszkadzać, chciałem tylko o czymś Wam powiedzieć. Coś, co niektórzy już wiedzą, a innych zaskoczy.
Angel jest dziwką. Prostytutką. Kurwą. Sprzedaje swoje ciało za pieniądze.




_________________________________________________

No to ten PODOBAŁ SIĘ zerwanie z Lucasem ja napisałam i kłótnie więc proszę powiedzcie co o tym myślicie Proszę

jakieś pytania to zapraszam na ASK: @KINKILEK

NO I MOŻE TAK WIĘCEJ KOMENTARZY :)







27 lis 2013

Rozdział 30

TU JEST HAZZA 
Obudziłam się, ale nie mogłam rozkleić oczu. Podniosłam rękę, żeby to zrobić. Przeszedł przez nią ból, więc od razu zrezygnowałam. Na szczęście w końcu udało mi się to. Uniosłam się lekko na łokciach i rozejrzałam dookoła. Byłam w szpitalu, a tuż obok na krześle spał Harry. W głębi pokoju przytulona do Zayna drzemała Caroline.! Z niemałym trudem i wszechogarniającym bólem ciała zsunęłam się odrobinę, pochyliłam i odsunęłam z twarzy Hazzy niesfornego loczka. Harry przebudził się i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. W miarę możliwości uśmiechnęłam się, a Styles poderwał się i chwycił mnie w ramiona. Jęknęłam dość głośno, więc od razu się odsunął.


- Nie przestawaj - wychrypiałam i pociągnęłam go za ręce. Przysiadł na łóżku i przyciągnął do piersi. Wdychałam jego słodki zapach, łaknąc jego bliskości. Chciałam wtulić się mocniej, ale ten ruch spowodował prze okrutny ból w żebrach. Uścisk zelżał, a Harry spojrzał na mnie z lękiem.

- Nie powinienem. Musisz leżeć.
Pozwoliłam mu się ułożyć, cały czas na niego patrząc.

- Połóż się koło mnie. Proszę.

- Nie, nie mogę.

- Możesz.

- Angel, powinnaś odpocząć.


- Zamknij się i połóż tutaj. Ja już wystarczająco odpoczęłam.
Harry uśmiechnął się i delikatnie położył obok, starając się nie urazić mnie. Marnie mu to poszło, ale nic  nie powiedziałam. Przekręciłam się na bok i wpatrywałam w niego.

- Kiedyś powiedziałeś mi, że chciałbyś zostać moim super hero.

- Zgadza się.


-Już nim zostałeś.

Pocałowałam go mocno w usta, a Harry złączył nasze dłonie. Ktoś obok nas odchrząknął.

- No tak od razu widać, że wstałaś .I że jesteś w wyśmienitej formie.
Harry szybko wstał i niesfornie poprawił fryzurę.

- Zayn, Caro.Dobrze was widzieć.

- Ciebie jeszcze lepiej
Usiedli po obu bokach i złapali mnie za ręce.
Harry stanął w nogach łóżka i uśmiechał się słodko do mnie.

- Dobra, mam do was dwie sprawy - powiedziałam.

- Słuchamy - odpowiedział Zayn.

- Po pierwsze: jak bardzo źle wyglądam?

- Powiedzmy, że w samym bikini sobie nie polatasz - powiedziała zmieszana Caro.

- Jak dużo obrażeń?

- Lekkie wstrząśnienie mózgu, trzy złamane żebra i liczne, liczne siniaki i zadrapania  - wyliczał Harry.
Skrzywiłam się.

- No i ostatnie.

- To są trzy - zauważyła Shine.

- Cichaj. Jestem głodna!
Wszyscy zaśmiali się i zaraz przyniesiono mi tacę z żarełkiem i ostrzeżeniem, że mam jeść powoli.

- Harry ,mogę cię prosić na chwilkę?  - zapytała Caro.

- Jasne - po czym do mnie - Zaraz wracam.
Zayn usiadł obok i przyglądał mi się uparcie.

- No co? Nigdy nie widziałeś, jak jem?

- Angie, jest sprawa.
Przerwałam konsumpcję i spojrzałam na niego.

- Lucas cię pobił -zamknęłam oczy - przez dwa dni byłaś nieprzytomna. Pamiętasz, co się stało?

- Co do joty.

- Wiesz, że nie możesz tego tak zostawić, prawda?

- Wiem, i nie zamierzam.

- Będziesz ostrożna?

-Postaram się.
Cmoknęłam go w policzek i chwyciłam frytka z keczupem. Pycha.


*w tym samym czasie*


- Harry, on nie żartował.

- Wiem.

- Mogę wiedzieć, o co chodzi?

- Nie koniecznie.

- Ok, rozumiem. Tylko błagam Cię, nie zrób nic głupiego.

- Nigdy nie naraziłbym celowo ciebie, Angel czy Zayna.

Chwila ciszy.

- Wszystko co zrobię, będzie z myślą o Was. Pamiętaj o tym. Choćbym nie wiem, jak marnie to wyglądało, wiem, co robię.

- Słuchaj, jesteś najlepszym kumplem Zayna nie bez powodu. Angie też nie zadaje się z byle kim.

- Zadawała się z Grantem.

- Takk, ale ja wiem, że nic do niego nie czuła. Była z nim tylko dlatego, że ktoś w końcu zwrócił na nią uwagę.

- Ja też zwróciłem.

- No tak, ale... trudno jej było się odnaleźć w nowej sytuacji. Dwóch najpopularniejszych chłopców (pomijając Zayna) ubiegało się o jej zalety. Czynnikiem decydującym było to, że ty chodziłeś z Lucy. Dla Angel wszyscy, którzy zadają się z panną River muszą być tacy jak ona.

- Ja taki nie jestem. Nigdy nie chciałem z nią być, po prostu... musiałem.

- Nie będę naciskać. Jeśli nie chcesz teraz powiedzieć, powiesz jak będziesz chciał. Tylko jej nie zrań. Już i tak wiele się wycierpiała.

- Wszystko będzie dla jej dobra.


                                                                  ***


Kolejne dwa dni nie chcieli mnie wypuścić, tylko w kółko robili badania. Kiedy łaskawie się zgodzili, do końca wycieczki zostały dwa dni. Powinnam się nimi do końća nacieszy, ale z bandażami na żebrach, wciąż zresztą bolącymi, bardzo to trudno zrobić. Caroline pomogła spakować mi rzeczy i wsiedliśmy do taksówki. I wykaże się wam teraz jednym z moich cudownych pomysłów.

- Harry... - dotknęłam jego ramienia - zerwałeś wtedy z Lucy?

- Nie miałem okazji. Jak się okazało, była ona akurat dość zajęta moim kumplem Kevinem. Wiesz, ręce pełne roboty.

- Ja dzisiaj zerwę z Lucasem.

Harry spojrzał na mnie ze strachem.

- Czyś ty oszalała?! - zapytała trójka moich przyjaciół. Niewiarygodne, jak często udaje im się mówić w tym samym czasie.

- Nie oszalałam. Powinnam to skończyć dawno temu i żałuje że tego nie zrobiłam.

- Ach, Angie - Harry przytulił mnie.

- Ok, zerwę z nim jutro. Dzisiaj zostaje z wami.

- Ja już nawet wymyśliłem, jak możemy spędzić dzisiejsze popołudnie - powiedział Zayn.

Pomysł całkiem fajny, idealny na odstresowanie się. Dwie rundy w bilarda, kto przegra gotuje dla wygranych obiad hotelowej kuchni. Udostępnionej tylko dla nas. Drużyny chyba dość oczywiste.

- Ostrzegam cię Harry, nigdy w to nie grałam.

- Dobrze będzie - pocałował mnie czule i przymierzył do pierwszego uderzenia. Dwie rundy dość szybko zamieniliśmy na pięć. Ale przegraliśmy.

- Hurra! - wykrzyknęli przeciwnicy.

Chwyciłam kija i dźgnęłam Hazzę w tyłek.

- Ej! - aż podskoczył ku mojej radości - Za co to?

- Przez ciebie przegraliśmy!

- Przeze mnie? Grałem dużo lepiej od ciebie!

- Błagam cię! Z zawiązanymi oczami lepiej poszłoby mi.

Zaczęłam się śmiać, a Harry zaczął mnie całować. Bardzo delikatnie, bo wciąż bolała mnie większa część ciała. Nie wiem jak to jest, ale zawsze kiedy coś zaczyna się dziać, gołąbki gdzieś się ulatniają. Harry położył mnie na stole bilardowym, jedną ręką odsuwając bile. Zawisł nade mną w powietrzu, nie przestając mnie całować. Nie byłam odpowiedzialna za reakcje mojego ciała, kiedy uniosłam biodra do góry. Jednak równie szybko jak to się zaczęło, tak i się skończyło. Widziałam w oczach Harry'ego pożądanie, ale bardziej martwił mnie o moje zdrowie.

- Nic z tego, skarbie. Jeśli znowu wylądowałabyś w szpitalu, zapewne Cię tam nie wpuszczą.

- Truudno - zrobiłam smutną minkę - Ale kiedyś mi za to zapłacisz.

- Z wielką przyjemnością.

Poszliśmy do kuchni i wzięliśmy za przyrządzanie obiadu. Zdecydowaliśmy się na spaghetti. Ale już przy kluskach napotkaliśmy problem. Bo wywaliłam całą miskę na głowę Harry'ego.

- O patrz, masz teraz proste włosy.

- A ty glizdy w koszulce.

- O czym...

Harry wsypał zawartość swojej miski za mój T-shirt. W ten oto sposób normalnemu człowiekowi zrobienie takiego dania zajęłoby mniej niż godzinę, natomiast nam ponad dwie.

- Jezu, co się stało?! - wykrzyknęła Caro, kiedy stanęliśmy z talerzami przed drzwiami pokoju chłopaków.
Jej reakcja była jak najbardziej słuszna, wyglądaliśmy jak po wojnie. Kluskowej i mięsnej wojnie.

- Angie, na śmierć zapomniałam! Chłopcy zapewnili nam nowy pokój!

- Kochani jesteście...

- Wieeemy - odpowiedzieli jednocześnie.
Zaczęliśmy jeść spaghetti. No właśnie, zaczęliśmy. Bo skończyło się to gorzej, niż akcja z lodami.

- Musimy wezwać ekipę sprzątającą - zauważył Zayn.

- Czy my się kiedykolwiek nauczymy jeść - westchnęłam teatralnie.

Posiedziałam z nimi jeszcze trochę, ale koniec końców, kiedy odzyskałam świadomość, mało co usypiałam na leżąco. Weszłam do naszego  nowego pokoju, praktycznie śpiąc po drodze. Ale zamiast spokojnie rzucić się na łóżko, zastałam tam Lucasa.
Wspomnienia nie tak odległego wydarzenia wróciły do mnie, aż dostałam gęsiej skórki. Drugiego razu bym nie przeżyła - dosłownie i w przenośni.
Co on tu do cholery robił? Przez cały wyjazd w ogóle nie rozmawialiśmy. Raz to zrobiliśmy, i co z tego wyszło? Nie wierzę, że chciał tylko pogadać. Ale może w ten sposób zerwę z nim szybciej i będę miała go z głowy.


_______________________________________________________________
WOW nie mogę uwierzyć że to już 30 rozdział gdyby nie wy nie pisałybyśmy tego opowiadania. Dziękujemy wam i dziękujemy za ponad 8300 wyświetleń. Mamy nadzieje że ten rozdział wam się spodoba tak samo jak wcześniejszy

KOCHAMY WAS Angels





21 lis 2013

Rozdział 29

Lucas zachowywał się jak opętany. Uderzał mnie pięścią po twarzy, rękach, klatce piersiowej, brzuchu.
Usiłowałam się bronić, ale nie potrafiłam. Byłam bezsilna. Potem doszły do tego krzyki.
- Ty kurwo!

Kolejny cios.

- Pieprzyłaś się z tym patałachem!
Kolejny cios.
To zdawało się nie mieć końca. Padłam na kolana, ale to mu nie przeszkadzało. Zaczął kopać mnie po brzuchu i żebrach - niczym worek śmieci. Plułam krwią na kremowy, hotelowy dywan. Wtedy zaczęłam krzyczeć. Darłam się tak, jakby obdzierali mnie ze skóry. No w sumie to zdzierali, a dokładniej zdzierał. Machałam gdzieś tam rękami, ale nie mogłam równać się z jego ciosami.
I wtedy właśnie przybyło moje zbawienie. Caroline.

- Co się tutaj dzieje?! - wrzasnęła.

Lucasa nawet nie przejęło jej przybycie. ale nie musiałam nic  mówić. Caro wybiegła, miałam nadzieję, po pomoc.

- Przestań!! - wydarłam się.

- Nie przestanę! Ty nie mogłaś się powstrzymać przed pozwoleniem, żeby cię wyruchał, to ja też nie mogę.

I jeśli przybycie Caro było moim zbawieniem, to ujrzenie trójki moich przyjaciół prawdziwym cudem. Coraz gorzej widziałam, ale byłam pewna, że to Zayn Caro i Harry. Przeczołgałam się pod ścianę i objęłam kolana ramionami. Byłam przerażona, zszokowana i przede wszystkim obolała. Krew zalewała mi prawe oko, najprawdopodobniej miałam rozwalony łuk brwiowy. Caroline dobiegła do mnie i pomogła mi wstać, znaczy próbowała. Uniosła mnie na parę centymetrów, ale zaraz z jękiem opadłam. Kiedy podbiegła do naszej szafki, dopiero wtedy spojrzałam na chłopaków. Był to dość osobliwy widok - Zayn stał z tyłu z tak groźną miną, jakiej jeszcze nigdy u niego nie widziałam.
Natomiast Harry... jedyne określenie, jaki przychodzi mi do głowy to BÓG.
Nie wiem dlaczego, ale w takim stanie, w jakim akurat byłam, widziałam go jak boga.

Zadał Lucasowi cios tak potężny, że aż od samego patrzenia bolało. Wtedy wróciła Caroline z chusteczkami.


- No i na co mi to? - wybełkotałam - Tutaj są potrzebne całe tony opatrunków.

- Och, Angie - westchnęła.
W głowie kręciło mi się gorzej, niż kiedy się upiłam.

- Cześć, Zayn - mruknęłam, kiedy Malik stanął przede mną.

- Zayn, musisz ją zanieść.

- Żaden problem -schylił się i wziął mnie na ręce tak, jakbym nic nie ważyła - Chodź tu, mała.
Wyszliśmy z pokoju, a Caro cały czas do mnie mówiła.

- Słuchaj Angie. Zawieziemy cię teraz do szpitala. O nic się nie martw.

- H... Harry - wydukałam.

Tym razem odpowiedział mi Malik.

- O niego też się nie martw. Lucas...
Reszty nie usłyszałam - zemdlałam.


*Perspektywa Harry'ego*

Złapałem go za koszulkę i pociągnąłem go do góry. Potem zadałem cios w twarz - przypuszczalnie złamałem mu nos. A powinienem kręgosłup.

- Odpierdol się - warknął, uderzając mnie w brzuch. Schyliłem się, ale to była tylko zmyłka. Podciąłem mu nogi, a potem tak długo okładałem, aż straciłem czucie w dłoniach. Zanim stracił przytomność, wstałem, kopnąłem go w żebra i rzuciłem :

- Jeśli tkniesz ją chociaż raz, jeśli się do niej zbliżysz albo ją dotkniesz... zabije cię.
Kompletnie się tego nie spodziewałem, ale Grant zerwał się na równe nogi i wymierzył mi solidny prawy sierpowy. Wpadłem na ścianę, ale zaraz rzuciłem się na niego. Przydusiłem go i warknąłem tuż przy jego twarzy :

- Nie żartuje. Zniszczę cię.

- Sobie możesz.

- Mogę, i to bardzo. Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, co mogę dokonać.

- Nie wierzysz we mnie. Ja wiem coś, co może zrujnować życie wam obojgu.

- Mianowicie?  - ta cała sytuacja przestała mi się podobać.

- Wiem od dobrego źródła, co robił Twój kochany tatulek...

- Zamknij się.

- Ty też nie byłeś święty, prawda? Waliło się po kresce do nosa?
No ale też bym skorzystał, gdybym miał bezpłatny dostęp od starego...

- Stul dziób! Jeśli zaraz się nie zamkniesz, to ci pomogę!

- Wiem także interesujący szczegół o Angel...

- Zamknij się, sukinsynie! Zamknij tą jebaną, niewyparzoną jadaczkę!

Przy każdym słowie uderzałem w jego twarz i brzuch. Byłem od niego wyższy, więc przychodziło mi to z łatwizną.

- Myślisz, że tego nie wiem? Nie jestem takim niedojebańcem jak ty.
Po chwili Grant stracił przytomność. Tym lepiej dla niego, bo w tej chwili mogłem go zabić. Wpadłem do mojego pokoju, zmieniłem zakrwawioną koszulkę i zbiegłem do taksówek. Wolałbym mieć ze sobą swój samochód, byłoby znacznie szybciej. Przez całą drogę miałem przed oczami widok Angel, całej zakrwawionej i skulonej... Potrząsnąłem głową. "Skup się ".


                                                                             ***


W końcu dojechaliśmy do szpitala. Rzuciłem pieniądze kierowcy i pędem pobiegłem do recepcji. Na tyle, ile umiałem, wytłumaczyłem pielęgniarce kogo szukam. Zaprowadziła mnie na drugie piętro, ale powiedziała, że muszę czekać. No bo w czekaniu jestem najlepszy. Przed jedną z sal w końcu korytarza siedzieli moi przyjaciele.

Caroline płakała, przytulona do Zayna.


Przykląkłem obok i pogłaskałam ją po ramieniu. Pociągnęła nosem i spojrzała na mnie. Przytuliłem ją ,bo w tamtym momencie oboje bardzo tego potrzebowaliśmy.

- Nie martwcie się, nic jej nie będzie - powiedział pewnym głosem Zayn

"Jeśli coś jej się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę "- pomyślałem.


*Perspektywa Caroline*

- Ok Zayn, czyli widzimy się za pół godziny na dole? - upewniłam się.

- Tak - cmoknął mnie w czoło i ruszył w kierunku swojego pokoju.
Westchnęłam cicho i poszłam w przeciwną stronę. Niekoniecznie chciałam wracać do TEGO pokoju, zwłaszcza po tym, co tam zaszło. Martwiło mnie to, że wciąż nie  wpuszczali nas do Angie. Może jej obrażenia były znacznie poważniejsze, niż nam się  wydawało..
Nie mogę tak myśleć! Angel z tego wyjdzie, z paroma siniakami i tyle. Właśnie po to tu jestem: żeby Angie miała swoje rzeczy, kiedy się obudzi. Złapałam za klamkę i pchnęłam drzwi. No i nie dowierzałam, bo w pokoju siedział Lucas. Odruchowo cofnęłam się do drzwi.
Nie wiedziałam, do czego był zdolny.

- A, a ,a... nie rób tego. Chcę z tobą porozmawiać.

- Jeśli masz na myśli taką rozmowę, jaką odbyłeś z Angie to dzięki, nie skorzystam.

- Tam to to już nieważne - machnął ręką.

- Nieważne?! Angel leży w szpitalu, nikogo do niej nie wpuszczają, a ty mówisz, że to nieważne? - mówiąc to, przybliżyłam się do niego. Przy ostatnim słowie  dźgnęłam go w pierś.

-Nie pozwalaj sobie, Shine.
Dopiero teraz przyjrzałam się jego twarzy. Harry naj wyraźniej dobrze się spisał, bo Grant wyglądał okropnie.
Podbite oko, rozcięte OBA łuki brwiowe, złamany nos, opuchnięta warga. W moim uznaniu to i tak za mało.
Zaśmiałam się cicho, a on spojrzał na mnie groźnie. Złapał mnie za ramiona i przyciągnął mocno do ściany.

- Przekażesz coś Styles 'owi - wysyczał - Powiedz mu, że daję mu miesiąc. Miesiąc i ma zniknąć z życia Angel. Jeśli tego nie zrobi zdradzę ich sekrety. A wtedy będzie znacznie gorzej.
Kiedy skończył swoją groźbę, rzuciłam :

-Na głowę upadłeś.
Po czym z całej siły wyrzuciłam kolano do góry, zdzielając go w krocze. Kiedy on z jękiem osunął się na kolana, ja wrzasnęłam:

- ZAYN!!!
Zdawało się, że nie minęła nawet sekunda, kiedy wezwany pojawił się w drzwiach. Podszedł do mnie i zapytał :

- Wszystko w porządku? Coś ci zrobił?

- Nie, nic mi nie jest.
Odetchnął z ulgą i pocałował mnie.

- Spakuj rzeczy. Szybko.
Przytaknęłam i wzięłam się za pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Zayn podszedł do wciąż zwijającego się z bólu Granta. Osiadł na nim i raz z jednej strony, raz z drugiej bił go po twarzy. Zasunęłam torbę i podeszłam do nich.

- Zayn, chodź.
Ale on nie zareagował. Złapałam go za ramię i pociągnęłam.

- Zayn, przestań. Już wystarczy.
Nadal nie przestawał. Wystraszyłam się i krzyknęłam :

- Proszę, Zayn!
Spojrzał na mnie, a potem na swoje ręce, całe we krwi. Powolutku wstał, a ja wzięłam go za rękę i wyciągnęłam stamtąd. Poszliśmy do jego pokoju. Zayn nie odezwał się słowem, zmartwiło mnie to. Weszliśmy do łazienki i posadziłam go na wannie.Odkręciłam wodę i powoli obmywałam jego kostki. Kiedy skończyłam, oparłam się o ścianę i objęłam ramionami. Wtedy dopiero zapytałam.

- Co to było?


- Ja... sam... nie wiem. Nie mogłem się powstrzymać.

- Dlaczego?

- Kiedy usłyszałem, jak mnie wołasz, przeraziłem się. A jak wbiegłem do pokoju i zobaczyłem Grant... no cóż, bałem się, że coś ci zrobił...

- Na szczęście nie. Bo pojawił się mój wybawca.
Uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Podeszłam do niego i pozwoliłam żeby przytulił się do mojego brzucha. Głaskałam go po włosach, uspokajając się. Zayn wstał i powiedział z czułością :

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też.
Złączyliśmy nasze zawieszki w kształcie serca, a potem pocałowaliśmy się. Niestety, parę spraw musieliśmy załatwić.
Zayn zdał telefoniczną relację Harry 'emu. Ten poradził nam, co mamy zrobić. Zayn rozłączył się i spojrzał na mnie no pewnie.

- Mamy porozmawiać z panem Carlosem.

- Ale co mu powiemy? Prawdę?


- Mamy go przekupić.

- Przekupić? - powtórzyłam jak debilka.
Zayn przytaknął i sięgnął ręką pod łóżko. Wyjął stamtąd średnią walizkę, wypełnioną po brzegi pieniędzmi.

- A to co? - wydukałam.

- Oszczędności - zaśmiał się. Ruszyliśmy do pokoju nauczyciela, pełni obaw. Nawet nie chciałam myśleć, co będzie jeśli ten plan nie wypali.
Musieliśmy spróbować - dla Angie i Harry 'ego, ale także dla nas samych. Musieliśmy.



______________________________________________________

NARESZCIE NOWY ROZDZIAŁ
przepraszamy że nie dodawaliśmy rozdziału, ale nie mogliśmy go przepisać więc Maja przesyłała mi po kawałku a TT
Mam nadzieje że tym razem będzie DUŻO komentarzy, bo w tym rozdziale naprawdę cię dzieje i napiszcie co sądzicie o reakcji Zayna i Harry'ego
Pozdrawiamy :*

12 lis 2013

Co się z wami dzieje


     PROSZĘ PRZECZYTAJ, TO WAŻNE!!!


Co się z wami dzieje Pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden komentarz ja się namęczyłam przepisywaniem mogłam przecież się uczyć, ale nie, nie chciałam was zawieść a wy nawet nie doceniliście tego. Maja ma problem z komputerem i nie mogła przepisać rozdziału więc ja to zrobiłam, przecież mogłam poczekać aż maja będzie mogła przepisać i pewnie byście czekali na rozdział miesiąc lub dwa, ale ja go przepisałam. Dla was. Nie możecie napisać chodź JEDNEGO komentarzu

10 lis 2013

Rozdział 28

Leżeliśmy już tak długo, że straciłam rachubę. Nagle pierś Harry'ego zaczęła wibrować, najwyraźniej się z czegoś śmiał. Uniosłam głowę i pocałowałam go.

- Z czego się śmiejesz?

-No z Ciebie.

- Jak to ze mnie? Dlaczego?

- Przypomniałem sobie co wyprawiałaś wczoraj w nocy.

- Ach tak? A cóż to było?

- Byłaś tak napalona, że myślałem że się na mnie rzucisz.

- A ty może nie?

- Troszkę przyhamowałaś, kiedy przyszła Caro z Zaynem.

- Widzieli mnie w takim stanie?

- No, może nie koniecznie w takim. Wtedy już spałaś.

- Całe szczęście.

Harry znowu zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Czasami są jednak pozytywy tego, że nic nie pamiętasz. Poleżeliśmy jeszcze chwilę, całując się. Potem przysunęłam usta do ucha Harry'ego i wyszeptałam:

- Czas na odwet.

- Odwet za co ?

Przysunęłam się do szyi Hazzy i przygryzłam skórę. Styles zajęczał, najwyraźniej mu się podoba to. Kiedy skończyłam, pocałowałam go w szyję i z powrotem przytuliłam się.

- Nie wiedziałem że jesteś taka mściwa. - powiedział Harry dotykając tego miejsca

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz... - zabrzmiało to dość dwuznacznie.

Z dobrą godzinę się ubieraliśmy. Nic dziwnego, bo Harry uparł się, że zrobi to za mnie. Każdy kawałek ciała, który miał być zakryty ubraniem, najpierw został obdarowany pocałunkiem. Uparłam się, że załżę mu koszulkę, ale najpierw podziwiałam każdy kolejny tatuaż na jego ciele - nie było ich dużo.

- Kiedyś będziesz musiał opowiedzieć mi każdego z nich.

- Nie ma sprawy, będziemy mieli dużo czasu.
ha...ha...ha


                                                                                    ***


Staliśmy na hotelowym korytarzu, umawiając się na następny dzień, gdy nagle ktoś szarpnął mnie za ramię. Krzyknęłam cicho oburzona i spojrzałam na tego brutala. Znaczy się Lucasa.

- W końcu cię znalazłem.

- To ty mnie szukałeś?

- Tak. Całe popołudnie.

Spojrzałam na Harry'ego przepraszającym wzrokiem. Wzruszyła ramionami, zdezorientowany.

- Przepraszam Harry, muszę już iść.

- Spoko. Zdzwonimy się później.

Wiem, wiem zachowałam się jak ostatnia kurwa, ale zrozumiecie, miałam cel w pójściu z Lucasem, miałam z niem zerwać. No bo...to co zaszło dzisiaj pomiędzy mną a Styles'em... hah, no co to było?

- Ziemia do Angel! - zawołał Lucas

- Angie! - warknęłam

- Sorry, zapomniałem.

- Nie pierwszy raz.

- Co to miało znaczyć?

- Nic szczególnego.

Nie miałam głowy do bezsensownych dialogów . Byłam zajęta pisaniem SMS - a do Harry'ego.


Uśmiechnęłam się pod nosem. Wszystko działo się w nie właściwej kolejności, ale to bez znaczenia. Teraz liczy się tylko to, żeby zakończyć nasze chore związki i być razem. Ja i Harry. Angel i Harry.

- Angel, musimy porozmawiać

- Angie, i właśnie rozmawiamy

Wysiedliśmy na moim piętrz i ruszyłam przodem. Otworzyła drzwi pustego pokoju i weszłam do środka, zatrzymując się przy oknie. Grant także wszedł do pokoju, i padł na kolana.
Parsknęłam śmiechem.

- Najdroższa Angie, wybacz mi kolejne nie porozumienie. Nie zachowałem się fair wobec Ciebie na dyskotece.

- Nie fair? Kolejny raz olałeś mnie dla Lucy!

Wstał i spojrzał na mnie gniewnie.

- Natomiast Ty spędziłaś cały dzień ze Styles'em.

- No i co z tego?

- Nic. I w tym problem.

Westchnęłam, bo już nic z tego nie rozumiałam.
Podszedł i objął mnie w pasie.

- Nie ważne. Zacznijmy od początku i zapomnijmy o co było?

-Ale...

- Zabiorę Cię jutro gdzieś.

- Ale...

- Zobaczysz, będzie wspaniale.

- Ale...

- Bądź gotowa o 18:00. Wpadnę po Ciebie do pokoju.

Pocałował mnie i szybko wyszedł. Kipiałam ze wściekłości, ale sama na siebie. Miałam z niem zerwać, a jedyne co zrobiłam to umówiłam się na randkę! Nagle usłyszałam dźwięk otwierającego zamka a do pokoju wparowali roześmiani Caro i Zayn.

- Hej. – wykrzyknęłam.

Szybko Shine zaciągnęła mnie na kanapę i kazała opowiadać. Kiedy doszłam do sceny ze statkiem rozdziawili usta.

- Tego bym się po niem nie spodziewał. - zamyślił się Zayn.

- Łał, ale romantycznie... - westchnęła Shine.

- Wiesz, Harry bardzo się przy Tobie zmienił. - stwierdził znowu Malik.
- Cicho! Opowiadaj dale!

- Dalej... poszliśmy na plażę... i... no wiecie... - jąkałam się, zaczerwieniona.

- Uprawialiście seks? - zapytała Caro.

- Car! Nie wypada! - zaśmiał się Zayn.

- Dzięki. – wywróciłam oczami.

- Ale doszło do czegoś? - zapytał ten zdrajca.

-  Do czegoś...

- A później?

- Później wróciliśmy do hotelu, ale spotkaliśmy Lucasa. Weszliśmy na górę i zaprosił mnie na randkę.

- A ty mu odmówiłaś mu i rzuciłaś go. - odgadła.

- Nie...

- Wiedziałam! Za dobrze cie znam... chwila czy ty powiedziałaś nie?

- Nie zerwałam z nim bo nie dał mi dojść do słowa. W przeprosinach też nie wykazał się za szczególną oryginalnością, powiedział mi praktycznie to samo co zawsze.

- Kurwa! - zaklął Zayn.

- Co się stało kochanie. – zapytała troskliwie Caro.

- Zanim po Ciebie poszedłem, rozmawiałem z Harrym. Poszedł zerwać z Lucy.

- Tak mi napisał, kiedy się rozstaliśmy. Ja swojego słowa nie dotrzymałam.


 * Następnego dnia po południu *

Wczorajszy dzień był po prostu... magiczny. Wciąż miałam przyjemne uczucie, jakby Harry dotykał mojego ciała swoimi palcami. Niby to nie była randka, ale... skończyła się znacznie lepiej. Kiedyś Harry powiedział mi, że jego niespodzianki zawsze są miłe. Miał co do tego słuszność – gdyby Lucas nie przyszedł, ten dzień byłby najlepszym dniem mojego życia.

Lucas założył mi opaskę na oczy i prowadził mnie parę minut. Nie wyszliśmy poza teren hotelu bo było za cicho. Nagle do moich nozdrzy nabiegł najgorszy zapach jaki mogłam poczuć. Chlor. Chlor z basenu. Zdjął mi opaskę i zobaczyłam w końcu  to czego nie chciałam. B.A.S.E.N. Od 15 roku życia nie byłam na basenie. I nigdy przenigdy nie miałam zamiaru wejść do niego. Wytłumaczę o co chodzi.
Kiedy byłam mała ja i cała moja „rodzina” przyszliśmy na basen. Mama i tata (jeszcze tak ich nazywałam) poszli do jacuzzi, a ja z Seanem (właśnie sobie uświadomiłam że nie wiecie jak ma na imię mój brat) byliśmy na drugim końcu basenu. Wskakując do wody niechcący ochlapałam go. No ale nie można być suchym, kiedy idzie się pływać. Kiedy się wynurzyłam Sean złapał mnie za ramiona i zaczął podtapiać. Mój brat miał cholernie dużo siły, bo już wtedy chodził na ćwiczenia. Ogarniacie – czternastolatek mający dodatkowe zajęcia sportowe. Sean uderzył mnie w brzuch.

- To oduczy cię chlapania. Powiedział wychodząc szybko z wody. Poszedł do szatni a rodzice zaraz za nim. Pozornie nic wielkiego, ale od 15 roku życia nigdy nie weszłam do basenu. Ja się go panicznie bałam.
Z rozmyśleń wyrwał mnie pocałunek Lucasa.

- Słuchasz mnie czy nie?

- Przepraszam, zamyśliłam się.

- A o czym tak rozmyślasz? - spytał zaciekawiony.

- Co teraz robi... Caro i Zayn. – wymyśliłam.

- To przestań o nich myśleć o chodź tu do mnie – powiedział, przyciągając mnie do siebie. W wykonani Harry'ego było to bardzo przyjemne, ale Lucas nie był tak delikatny jak Harry.

- Nie chcę. Zostaw mnie, proszę.

- Dobra, widzę że nie chcesz się przytulać, więc może popływamy?

- CO? JA NIE CHCĘ! - no i spanikowałam

- Oj no weź, nie wstydź się. Nie raz widziałem Cię nago, więc mogę Cię zobaczyć w bieliźnie.

- Nie o to chodzi. – odeszłam kawałek i już miałam opuścić to podłe miejsce, ale Lucas wziął mnie na ręce.

- Dobra, dobra.

Już miałam odetchnąć, kiedy Lucas podskoczy. Poprawka – wskoczył ze mną do wody. Jak wiecie umiem pływać, ale nie w basenie. Po prostu kiedy tam jestem czuje się jak bym znowu miałam 15 lat. Szybko się wynurzyłam, wyszłam z wody i wzięłam hotelowy ręcznik. Odwracając się do Lucasa powiedziałam:

- Jak mogłeś ty idioto.


- Ej, ej. Poczekaj, przepraszam. Chodź tu do mnie i wytłumacz, o co chodzi.


Lucas wyszedł z basenu, więc podeszłam do niego powoli.

Położył mokre ręce na moich biodrach. Tak samo  jak Harry w windzie.

- Nie wiem za co, ale jeszcze raz Cię przepraszam - powiedział i pocałował mnie w policzek. Potem odgarnął mi mokre włosy z szyi, ale nie zdążyłam zareagować.
Zobaczył malinkę której nie miał zobaczyć.

- Co to jest? - warknął.

- To... nic takiego... - jąkałam się.






Wycofałam się się w stronę pryszniców i zaczęłam biec. Kolejny bieg w ciągu paru dni – jak tak dalej pójdzie będę mogła wziąć udział w maratonie. Ludzie patrzyli na mnie jak na dziwaczkę. W końcu niecodziennie widzi się mokrą i biegnącą przez hotel ile sił w nogach dziewczynę. Przy windzie zwolniłam, bo nie miałam już sił. Warto zauważyć że ciekawe rzeczy dzieją się w tej windzie. Drzwi się otworzyły, walnęłam w guzik mojego piętra i oparłam się o ścianę. Złapałam się za szyję w miejscy, w którym była przeklęta malinka. To co przeżyłam wczoraj razem z Harrym było niesamowite. Pierwszy raz czułam się bezpieczna. Wtedy, w szpitalu, kiedy Harry niczym wybawca uratował mnie z opresji. Przy Lucasie nigdy tak się nie czułam. Przy Hazzie czułam się kochana, a nie wykorzystywana. Ocknęłam się, kiedy rozległ się dźwięk sygnalizujący, że dojechałam. Weszłam do pokoju. Tuż za mną do pokoju wpadł Lucas. Był... wściekły.

- Kto zrobił Ci tę malinkę?!

Nie odpowiedziałam, byłam sparaliżowana. Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja dotknęłam ręką ściany. Nie miałam gdzie uciec.

- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam.

Przez chwilę patrzył na mnie tak jak wtedy w szpitalu. Z wręcz czułością. Potem jego rysy stężały, a ja chciałam wejść w ścianę. Właśnie wtedy to się stało. Uderzył mnie mocno w twarz. ZNOWU.


__________________________________________________________________

Przepraszam za błędy, ale tym razem musiałam ja przepisać rozdział bo Maja nie mogła. Mamy nadzieje że spodoba wam się. Napiszcie co sądzicie o rozdziale bo randka z Lucasem napisana była przeze mnie a Maja tylko poprawiła. (Na pewno Maja mnie zabije jak to przeczyta bo powie mi że ona tylko go przepisała) No nieważne. Słuchajcie nie wiem jak maja, myślałam nad zrobieniem zakładki wasze blogi i polecane blogi. napiszcie co o tym sądzicie.

1 lis 2013

Rozdział 27

PRZEPRASZAMY, PRZEPRASZAMY ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU ALE MAJA DOPIERO TERAZ MOGŁA MI PRZESŁAĆ ROZDZIAŁ

MAMY NADZIEJE ŻE TEN ROZDZIAŁ WAM SIĘ SPODOBA BO DZIEJE SIĘ W NIM NAPRAWDĘ DUŻO

MIŁEGO CZYTANIA

_______________________________________________________________

Harry obrzucił mnie spojrzeniem od stóp do głów, a kiedy spojrzał mi w oczy, powiedział:
- WOW. Spodziewałem się, że będziesz ładnie wyglądać, ale Ty wyglądasz ślicznie.


- Ty też wyglądasz niczego sobie - powiedziałam, przyglądając się Harry'emu. Miał na sobie niebieską koszulę, luźne spodnie i białe conversy.

- Gdzie chcesz mnie zabrać? - zapytałam

- Niespodzianka - i znowu te dołeczki. Bosz, jak ja je kocham.

Zamknęłam drzwi i ruszyłam korytarzem w kierunku wind. Harry złapał moją rękę i splótł nasze palce. Spuściłam głowę, żeby nie widział jak się rumienię. Ukradkiem spojrzałam na nasze ręce - to takie przyjemne uczucie.

- Lubię, jak się rumienisz - stanął i podniósł mój podbródek do góry - jesteś wtedy tak słodko zmieszana. I przepiękna.

- Tylko tak mówisz - prychnęłam i puściłam jego rękę. Zrobiłam krok do przodu, a Harry za mną. Weszliśmy do windy i wcisnęłam guzik parteru. Było mi głupio, że tak się zachowałam. Przecież on nie jest mi nic winny, a ja na niego warczę.

- Przepraszam i dziękuję - rzuciłam

- Za co przepraszasz?

- Za to, że wtedy tak Cię potraktowałam. Bardzo zirytował mnie widok Lucasa, i bez sensu na Ciebie naskoczyłam. No i teraz też nie byłam za szczególnie miła.

- Ok. A za co dziękujesz?

- Za to, że mogę mieć na sobie te prześliczne buty.

- Czyli się podobają?

- Jeszcze jak. I dziękuję, że się mną zaopiekowałeś wczoraj po dyskotece. No bo wcale nie musiałeś, zwłaszcza po tym, jak Cię potraktowałam.

- Ale chciałem. To była tylko i wyłącznie przyjemność. A co do tego drugiego... zapomnijmy o tym.

- A właśnie, co do przyjemności... czy wczoraj do czegoś doszło? - bałam się odpowiedzi.

- Czemu tak bardzo Cię to ciekawi?

- Chciałabym wiedzieć, na czym stoję.

Gwałtownym ruchem Harry wcisnął guzik "stop" i winda się zatrzymała. Chwilę później przyciskał mnie do ściany, wertując spojrzeniem. Ręce na moich biodrach zostawiały zapewne czerwone ślady, zresztą jak przy każdym jego dotyku. Usta tuż przy moich wywoływały istny pożar. Harry wyszeptał:

- Przenigdy bym Cię nie wykorzystał. Nie mógłbym Ci tego zrobić. Nigdy, rozumiesz?

Niepewnie przytaknęłam, bo nawet nie wiedziałam co powiedzieć.

- Zrobimy to wtedy, kiedy będziesz chciała. I będziesz trzeźwa. I JEŚLI będziesz chciała.
Serce mi zamarło.

- Chcę tego. Tu i teraz - to chyba nie moje słowa.

- Nie. Nie tu. A co do teraz... dzisiaj, ale później.

Uśmiechnął się sugestywnie i powolutku mnie puścił. Dopiero po chwili odsunęłam się od ściany. Harry włączył z powrotem windę, a ja stanęłam obok niego. Szybka decyzja -  złapałam go za rękę i oparłam głowę na jego ramieniu. Dzięki za szpilki, bez nich nie dałabym rady tego zrobić. No cóż, jestem dość niska.

- Dziękuję.

Harry zaśmiał się cicho, i wysiedliśmy. Przed hotelem czekała na nas limuzyna. Trochę to przypominało randkę Caro i Zayna. Ale co tam! Zawsze chciałam przejechać się samochodem o takiej długości.


- Szampana? - zaproponował


- Czemu nie - przejęłam od niego kieliszek i wygodniej się usadowiłam - To gdzie jedziemy?

- Dowiesz się na miejscu.

Nie jechaliśmy długo, ale przez przyciemnione szyby nie wiedziałam, gdzie jesteśmy. Dopiero kiedy wysiedliśmy, zorientowałam się, że dojechaliśmy nad morze.

- Idziemy na plażę? - zapytałam z nadzieją.

- Jeszcze nie teraz - jaki on tajemniczy - Ale spokojnie, będziemy nad Twoją ukochaną plażą.

- Skąd... - urwałam. Znałam odpowiedź.

- Masz rację, Caroline - mrugnął.
Westchnęłam, udając zirytowaną. Co za papla! Doszliśmy do jakiś budek, bardzo pstrokatych.

- Chcesz coś do picia? - zapytał

- Poproszę wodę.
Harry kupił butelkę wody i wręczył mi ją. Upiłam spory łyk, bo nadal męczył mnie kac. Ale Harry potrafił go skutecznie ugasić samą swoją obecnością.

- Powiesz mi teraz, gdzie idziemy?

- Zaraz się dowiesz.
Oj TAAAK, zaraz się dowiedziałam. Staliśmy na pustym molo, z zacumowanym jednym sporym stateczkiem.

- To... co to jest?
Nie wiecie o co chodzi? Już tłumaczę. Na statku na burcie, dużymi, czerwonymi literami wypisano imię statku. Angel. Boki imienia zdobiły lśniące złote skrzydła.

- To, droga Angie, jest Twój statek.

- Mój? - wyjąkałam

- Owszem. Liczę, że to sprawi, że zmienisz Twój stosunek do imienia. Bo jest naprawdę ekstra.

- Czy Ty naprawdę użyłeś słowa "stosunek"?

Harry zaśmiał się i zaprowadził mnie na burtę, a ja nadal nie wiedziałam co się dzieje. Przywitaliśmy się z kapitanem o nazwisku Stanley. Harry zachowywał się tak, jakby znał go od dawna. No bo może tak było.

- Panno Black, zapraszam ze mną - zwrócił się do mnie człowiek, który chyba był kelnerem.
Zaprowadzono nas na przednią część statku (wybaczcie, ale może i mam swój statek, ale nie znam się na nazwach konkretnych jego części). Czekał na nas elegancko przystrojony stolik ze świeczkami. Harry usiadł naprzeciwko, a ja rozłożyłam ręce.

- Harry, co to jest?

- To jest Twój statek.

- No tyle to już wiem. Ale co to ma znaczyć?

- Ten statek... to taki mój prezent dla Ciebie.

- Za co?

- W ramach przeprosin.

- Ale ty nie masz mnie za co przepraszać...

- Owszem, mam.

- Przepraszam, że rozdzielam Cię z Twoim chłopakiem. Przepraszam, że wprowadziłem taki mętlik do Twojego życia. Przepraszam, że jestem takim dupkiem.

- Nie żartuj. Wcale mnie nie rozdzielasz z Lucasem, i nie jesteś dupkiem - jego wypowiedź tak mnie wzruszyła, że świeczki stanęły mi w oczach.
Jedna samotna łezka popłynęła mi po policzku, a Harry w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.

- Widzisz, miałem rację! - wykrzyknął i ukląkł przy mnie - Wciąż doprowadzam Cię do łez. Nienawidzę patrzeć, kiedy płaczesz.

Zaśmiałam się przez łzy, a Harry osuszył mi policzek serwetką.

- Jeśli teraz płaczę, to wiedz że ze szczęścia.

Wyraźnie się rozchmurzył, pocałował w policzek i wrócił na powrót na drugi koniec stołu.

Podszedł do nas kelner, postawił przykryte talerze, które za chwilę odkrył.


- Kuchnia meksykańska! - wykrzyknęłam.

- Zgadza się - uśmiechnął się Harry

- Skąd... - wywróciłam oczami - Sine. Ta to ma dopiero długi jęzor.

- Za długo to jej namawiać nie musiałem.

Kiedy skończyliśmy posiłek (absolutnie przepyszny), wzięliśmy nasze kieliszki, przechodząc na dziób statku.

- Cudowne widoki - powiedziałam, rozglądając się dookoła. Zdążyliśmy już oddalić się na sporą odległość od brzegu, mimo to w oddali nadal było widać zarys miasta.

- I tu się nie zgodzę.

- Dlaczego, nie podoba Ci się? - oburzyłam się.

- Podoba, ale mam teraz lepsze perspektywy - powiedział Harry, podchodząc bliżej. Odłożyłam kieliszek gdzie popadło, kiedy przywarł do mnie ustami. Jak zwykle, wplotłam palce w jego loki. Tego pocałunku nie można nazwać delikatnym, ale namiętnym... bardzo namiętnym. Sunęłam rękami po jego plecach, a Harry złapał mnie za pośladki. Jęknęłam w jego usta, czym wywołałam jego śmiech.

- Chcesz tego? - zapytał między pocałunkami.

- Tak - wyszeptałam z niemałym trudem.

- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem.

Uniosłam brwi w zdziwieniu, ale nic nie powiedziałam. Nawet za szczególnie nie miałam jak, cały czas się całowaliśmy. Statkiem gwałtownie szarpnęło, aż straciłam równowagę. Wpadłam na Harry'ego, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem stanęłam prosto.

- Koniec rejsu? - zapytałam zaskoczona.

- Tak jakby - odparł, znowu niejasno.

Zeszliśmy z powrotem na ląd, w kierunku plaży. Całkiem sporo czasu spędziliśmy na statku, bo słońce praktycznie zaszło. Byłam oszołomiona, kiedy dotarliśmy na plaże, a ona była... pusta.

- Co jest? - zapytałam ze zdziwieniem

- Plaża na wyłączność - odparł, dumny.

No tak. To wszystko jego sprawka. Ale jak tego dokonał?

- Chcesz popływać?

- Nie mam stroju ani ręcznika...

- Jasne, że masz.

Doszliśmy do małej budki stojącej nieopodal. Harry wyjął klucz i otworzył drzwi przede mną.

- Tam znajdziesz wszystkie potrzebne rzeczy.

Weszłam do środka i zapaliłam światło. Miał rację, było tam wszystko to, czego potrzebowałam. Szybciutko przeprałam się w przygotowany kostium kąpielowy. Był niebieski: mój ulubiony kolor. Wzięłam ręcznik i wyszłam z domku. Harry stał niedaleko, już w kąpielówkach. Kiedy zauważył mnie, przerwał rozkładanie ręcznika i rozdziawił usta.

- No co? - zaśmiałam się

- Nie, nic takiego - skończył i wstał - Idziemy?

Przytaknęłam i ruszyliśmy biegiem do wody. Pływam nie najgorzej, ale Harry znacznie przewyższa mnie w tej umiejętności - tak jak w wielu innych. Cieszyłam się jak małe dziecko, bo naprawdę kocham plażę. Przy większej fali zanurkowałam pod wodę.

- Angie! Angel! - dobiegł mnie krzyk Harry'ego.

Podpłynęłam bliżej i złapałam go za kostkę. Wyraźnie się tego nie spodziewał, ale kiedy wychyliłam głowę, patrzył na mnie groźnie.

- Nie strasz mnie tak nigdy więcej! - warknął

Zrobiłam słodkie oczka i podpłynęłam bliżej.

- Co, Haroldziku, wystraszyłeś się mnie? - na dźwięk swojego imienia uniósł brwi, ale pozostał niewzruszony. Dopiero po chwili rysy jego twarzy złagodniały, i złapał mnie za nadgarstki.


- Nie wystraszyłem się Ciebie, tylko bałem się o Ciebie.


- Ojej.


- Nie chcę Cię stracić. Potrzebuję Cię, Angel - wyszeptał i złączył nasze usta w pocałunku. Wiedziałam, że to się stanie teraz. Widziałam w jego oczach pożądanie. Pociągnął mnie za rękę bliżej piasku, ale jako że cały czas się całowaliśmy, potknęliśmy się na nim. Harry upadł na mnie i uśmiechnął się leniwie.



- Podoba mi się to - wymruczał mi do ucha, a potem zaczął całować po szyi. Zaśmiałam się i odchyliłam głowę. Przypomniałam sobie malinkę którą zrobił mi na dyskotece - tyle jeszcze pamiętałam. Usta Harry'ego na powrót odnalazły moje, a ręka Harry'ego zawędrowała na moje plecy. Odpiął mi górę stroju i odrzucił na bok. Fale lekko nas "podmywały", ale było to nawet przyjemne. Postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce. Zrobiłam taki manewr, że teraz ja byłam na górze.
Pociągnęłam za sznurek kąpielówek Harry'ego, a potem zsunęłam je w dół.

- Widzę, że nie jesteś początkująca.

- Etap rozdziewiczania mam już za sobą.

- Och, ale i tak nic z tego, skarbie! - zawołał Harry i znowu znalazłam się pod nim - Dzisiaj ja tu rządzę - dorzucił i powolutku, cholernie powoli, zaczął zsuwać majtki. Jęknęłam ze zniecierpliwieniem.
Wiecie, nie raz to robiłam i widziałam... pewne części ciała mężczyzn, także Lucasa. Jednak Harry... on był nawet wyjątkowy pod TYM względem.

- Harry... masz prezerwatywę?

- Bierzesz tabletki? - przytaknęłam - To obędzie się bez tego.

Zawsze dbałam o zabezpieczenie, i na początku chciałam się popierać. Ale później... istniał tylko Harry. Nic poza nim nie miało znaczenia.
Kiedy wszedł we mnie, mimowolnie uniosłam biodra, czym wywołałam jego uśmiech. Zaczął bardzo powoli i wolno, czym doprowadzał mnie do szaleństwa. Kiedy przyspieszył, także i on jęknął. Przekręciłam głowę, nie patrząc na niego. Zawsze tak robiłam, bo uwierzcie, też nie chciałybyście patrzeć na takie obleśne gęby, które korzystały z moich usług. Teraz zrobiłam to nieświadomie, z przyzwyczajenia. Harry przekręcił delikatnie moją głowę i pocałował mnie, nie przestając się we mnie poruszać.

- Dlaczego odwracasz głowę? - kiedy nic nie odpowiedziałam, dodał - Jestem taki paskudny?

- Jesteś idealny - wyszeptałam.

- Ideał właśnie jęczy pode mną - zaczerwieniłam się na te słowa, ale po chwili zapomniałam o wstydzie. Nasze i tak dość szybki tempo jeszcze bardziej przyspieszyło. Doszliśmy w tym samym praktycznie momencie. Niewykluczone, że przy ostatnim pchnięciu krzyknęłam jego imię. Kiedy skończyliśmy, pocałował mnie czule w usta, wziął na rękę i zaniósł na rozłożony wcześniej kocyk. Wtuliłam się w jego bok, chłonąc każdy moment tej idealnej chwili.
Słońce znajdowało się na linii horyzontu, dając cudowny efekt. A tuż obok mnie znajdował się mój wyśniony książę.
Istne niebo na ziemi.

_______________________________________________________________________

Mam nadzieje że będzie DUŻO komentarzy bo zarówna ja jak i Maja naprawdę się nad tym napracowałyśmy

jeśli macie jakieś pytania na temat następnego rozdziału lub o blogu itp piszcie na mojego aska: http://ask.fm/Kinkilek

Obserwujcie też naszych bohaterów na Twitterze

Administrator