25 sty 2014

Rozdział 37


-Harry? -wyjąkałam


- Jeśli chcesz, mogę być twoim Harry'm, ale pod jednym warunkiem... ty będziesz moją księżniczką.
Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem, ale w duchu odetchnęłam z ulgą - to nie był Harry, tylko kolejny oblech.
Podeszła do mnie dziewczyna, która też była prostytutką. Spytała, czy mam zamiar wsiadać, bo ona chętnie go weźmie. Pokiwałam głową na znak, że wsiadam. Parę łez spłynęło mi po policzku, ale niepostrzeżenie otarłam je ręką. Wsiadłam i zapięłam pas. Ten mężczyzna złapał mnie za udo i powoli jeździł ręką w górę i dół. Odwróciłam głowę i zacisnęłam powieki.
Pojechaliśmy do jego domu, a później to już wiecie co tam się mogło wydarzyć. Kiedy ten facet odwiózł mnie z powrotem, miałam jeszcze trzech klientów.

 Później poczłapałam do domu, dziękując Bogu za to, że jest ciemno. Weszłam do domu. Od razu zauważyłam, że matka chyba znowu brała, bo nie była zbyt kumata. Normalnie zrobiłabym awanturę, zwłaszcza dlatego, że obiecała, że z tym skończy. Myślałam, że chociaż ona wyjdzie na prostą. Teraz nie miałam na to siły. Położyłam jej pieniądze na stoliku.

- Na rachunki. I TYLKO rachunki.
Już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam bełkot matki.

- Łał, aż tyle? Przecież to dopiero twój pierwszy dzień po powrocie.

- Były duże napiwki - mruknęłam.
Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie miałam nawet siły, żeby zmyć tę tapetę z twarzy i ściągnąć z siebie te szmaty. Usłyszałam dźwięk sms-a.


Wsunęłam telefon pod poduszkę i zasnęłam.



Wstałam o dziesiątej, kompletnie nieogarnięta. Moje oczy strasznie bolały. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Włosy rozczochrane, makijaż rozmazany, oczy czerwone. Cała ja.

Jakbym tak wyszła na imprezę Halloweenową, zajęłabym pierwsze miejsce w konkursie na najstraszniejsze przebranie. Weszłam pod prysznic i zaczęłam się szorować tak, że miałam całą czerwoną skórę. Po prostu czułam się strasznie brudna, ale przecież to nic nie da, takie szorowanie. Wiedziałam o tym, a mimo to nie mogłam przestać.



                                                                       ***



Harry otworzył mi drzwi od razu i mocno przytulił.

- Ej, bo mnie udusisz! - zaśmiałam się.

- Sorry - przepuścił mnie w drzwiach - Napijesz się czegoś?

- Nie, dziękuje.
Weszłam do domu, zdjęłam kurtkę i od razu skierowałam się do salonu.

- No to co chcesz robić? - spytałam.

- Oj DUŻO...

- Czyli? - uśmiechnęłam się lekko.

- Jakiś film? - odpowiedziałam pytaniem.

- A masz coś konkretnego na myśli?

- Nie wiem jak ty, ale ja obejrzałbym "Pamiętnik" .

- Tak! Od dłuższego czasu chciałam to zobaczyć, ale jakoś to odwlekałam.

- No to świetnie - powiedział Harry i podszedł do półki z płytami. Dodam, że całkiem pokaźnej. Wyjął film i położył na stoliku.

- Ja zrobię jakieś przekąski, a ty jeśli chcesz, możesz włączyć już film.

- Nie, poczekam na ciebie.
Harry uśmiechnął się i pobiegł do kuchni. Usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon. Zaczęłam przeglądać Twittera, ale szybko się znudziłam. Poszłam więc do kuchni: taki to już ze mnie ciekawski człowiek. Podeszłam do kuchennego blatu i usiadłam na nim. Przyglądałam się, jak Harry przyrządzał kolację. Wyglądał... nie do opisania.
Jego włosy spadały mu na czoło, więc jednym ruchem poprawił je. Przygryzłam wargę i na chwilę zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, Harry patrzył na mnie z uśmiechem. Za chwilę odłożył nóż i podszedł do mnie. Ręce miał po obu stronach mojego ciała. Znowu się uśmiechnął i zaczął się przybliżać. Myślałam, że chce mnie pocałować, ale on przysunął usta i wyszeptał:

- Ładnie wyglądasz, jak siedzisz na tym blacie, ale o wiele lepiej byłoby, gdybyś leżała.
Zaczerwieniłam się i schowałam twarz w dłoniach. Harry pocałował mnie w głowę i wrócił do obiadu. Zjedliśmy przepyszne jedzenie (Harry cudownie gotuje) i skończyliśmy oglądać film. Leżałam na kolanach Hazzy, i spojrzałam na niego. Bawił się moimi włosami, zawijając loki na palce, i patrzył się na mnie uśmiechnięty.

- Co?

- Nic - odpowiedział.

- To czemu się tak na mnie patrzysz?

- Bo cię kocham.

- Awww - pocałowałam go w usta.

Wstałam i skierowałam się do kuchni po szklankę wody. Nalałam ją sobie i już chciałam się odwrócić, ale poczułam dłonie na biodrach, a po chwili Harry zaczął mnie całować po szyi. Odchyliłam głowę, aby dać mu lepszy dostęp. Zaczął przygryzać skórę. Odłożyłam szklankę i odwróciłam się. Hazza podniósł mnie, a ja oplotłam nogi wokół jego talii.

Nie przerywając pocałunku, kierował się na górę do pokoju. Po drodze ściągnął ze mnie koszulkę.
Położył mnie na swoim łóżku i zaczął całować coraz niżej. Rozpiął mi spodnie i powoli zsuwał. Dalej już wiecie, jak to wyglądało.
Przytuliłam się do Harry'ego i udawałam, że usypiam. No w końcu było grubo po północy. Po paru minutach Harry chyba usnął, bo nie bawił się już moimi włosami. Wyplotłam się  delikatnie z jego ramion i zeszłam na dół, do salonu. Siadłam na parapecie. Miałam straszną ochotę się rozpłakać. Skuliłam się i położyłam głowę na kolanach. To dziwne uczucie, kochać się z Harry'm po tym, jak inni faceci cię wykorzystywali.
I wcale nie mówię tu o fajnym uczuciu. Okłamywanie go jest po prostu czymś okropnym. To mnie zabija od środka.
Zamknęłam oczy.

~Widziałam siebie siedzącą na ławce. Widziałam psa, który skakał jak głupi. W pewnym momencie zobaczyłam dwójkę dzieci biegnących w moją stronę. Zaczęli wołać "Mama! Mama! " Przytuliłam ich. A za nimi, z torbą w ręku szedł Harry.

- Tęskniłem, kochanie.

- Ja też tęskniłam. Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej.
Uśmiechnął się i mnie pocałował. W pewnym momencie wpadł jakiś facet i zaczął się do mnie dobierać. Harry wraz z dziećmi odsunął się ode mnie.

- Okłamałaś mnie, powiedziałaś, że już z tym skończyłaś. Jak mogłaś... A ja ci zaufałem.
Nagle oni zniknęli, a pojawił się Lucas.

- Widzisz, co im zrobiłaś? Jeśli nie przestaniesz z tym, tak będzie wyglądało twoje życie.

- Ale ja go kocham! - krzyknęłam.

Zaczęłam płakać, aż obudziłam się.

Dotknęłam twarzy, była całą we łzach. Pobiegłam cicho na górę i weszłam do łazienki. Obmyłam twarz, ale to nie pomogło.
Nadal czułam się... BRUDNA.
Zaczęłam szorować się tak mocno i długo, aż na moim ciele pojawiły się rany.

- Co ty robisz - powiedział przerażony Harry, stojąc w drzwiach.

- Ja... tylko... ja... - nie wiedziałam, co powiedzieć.
Zaczęłam płakać, a on podszedł do mnie i przytulił.

- Już dobrze, nie płacz - powtarzał.
Wziął apteczkę i przemył rany wodą utlenioną, głębsze z nich owinął bandażem.

- Dziękuje - powiedziałam.

- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał.

- Miałam zły sen i czułam potrzebę się umyć... nie wiem jak to wytłumaczyć... czułam się brudna.
Przecież nie skłamałam, prawda?

- Oj ty bidulko moja - przytulił mnie ponownie i pocałował w czoło - Ale dlaczego tak zareagowałaś?

- Harry, ja... ja nie wiem... - nie mogłam wykrztusić żadnego wytłumaczenia. Miałam straszne wyrzuty sumienia. Jego mina zdradzała wszystko, a oczy... oczy były przepełnione strachem, zaciekawieniem, smutkiem. Nie mogłam mu wtedy tego powiedzieć.

- Nie umiem tego wytłumaczyć... - powiedziałam płaczliwym tonem i przytuliłam się do niego. Przytrzymał mnie dłużej, potem podniósł i zaniósł do łóżka. Przykrył mnie kocem i zaczął bawić się moimi włosami.
Usnęłam wciąż pełna obaw co do przyszłości.

_______________________________________________________________________

Jak zrobiłam tak jest było ponad 5 komentarzy więc jest rozdział

NO WIĘC TERAZ 6 Komentarzy i dodaje w sobotę następny rozdział

Przypominam, że istnieje konto na asku http://ask.fm/needyouangel
wiec zapraszam

Ps co mi się zdaje, że za dużo robimy scen +18 a wy jak myślicie  

18 sty 2014

Rozdział 36

Za niecałe 10 min byliśmy pod domem Lucasa. Wyszliśmy z samochodu. Nigdzie nie widziałam jego samochodu, więc śmiało ruszyłam do dziwi. Kucnęłam i zabrałam klucz spod wycieraczki. Będąc już w pokoju zabrałam się za pakowanie rzeczy. Z pomocą Harry'ego zrobiliśmy to w 15 min.

- Ok, wszystko spakowane - powiedziałam powoli kierując się do dziwi.

- Ej, ymmm a to ??? - spytał się Hazza wskazując na zdjęcie moje i Luki.

Podeszłam do szafki i wzięłam do ręki zdjęcie, spojrzałam na nie, a chwilę później rzuciłam nim mocno o podłogę. Szkło pękło na kawałki, ramka się rozwaliła na 4 części, ale zdjęcie ocalało... Niestety. Kleknęłam i wzięłam zdjęcie w rękę, kalecząc się przy tym. Porwałam zdjęcie na pół i położyłam z powrotem na podłogę.

- Ej, leci ci krew - powiedział Hazza.
Wzięłam chusteczkę i wytarłam krew.


                                                                                 ***


- Gdzie jedziesz - spytałam go

- Do mojego domu - powiedział

- No, ale miałeś mnie odwieść do MOJEGO domu... Do rodziców.

- Mój dom twój dom czy to nie jedno i to samo.

- No właśnie nie jedno o to samo, więc zawieś mnie do domu - powiedziałam lekko podnosząc głos, Harry spojrzał na mnie ze zdziwioną miną - proszę - dodałam już spokojnym głosem.

- Dobrze, ale musisz mi coś wyjaśnić. Ok?

- Ok, a mam się bać? - uśmiechnęłam się do niego.

- Dlaczego niszczyłaś tamto zdjęcie? - spytał bardzo spokojnie. Nie wiem czemu ale miałam takie wrażenie jak by się obawiał odpowiedzi.

- Nie wiem, po prostu przez Lucasa cierpiałam i nie chciałam, żeby jakiekolwiek nasze zdjęcie jeszcze istniało no i tylko to mi przyszło do głowy.
Harry jadąc zerkał od czasu do czasu na mnie, ale kiedy skończyłam widziałam, że lekko się uśmiechnął i wziął głęboki oddech. Włączyłam radio, akurat leciała piosenka Kelly Clarkson My Life Would Suck Without You.

-Kocham tą piosenkę - powiedziałam

- Naprawdę, a to niby dlaczego? - spytał Harry

- Powtórz tytuł piosenki to się domyślisz.

- My Life Would Suck Without You - pomyślał chwilę i się uśmiechnął pod nosem - moja też.
Spojrzałam na niego i się troszkę zarumieniłam.

- Jesteś taka śliczna jak się rumienisz.

- Już mówiłeś.

Spojrzałam za okno i zorientowałam się, że jesteśmy prawie na miejscu. Serce zaczęło mi mocniej bić, ręce zaczęły mi się strasznie pocić.

- Zdenerwowana? - spytał Harry łapiąc mnie za rękę, którą miałam na nodze.

- No a jak myślisz. Wyprowadziłam się od nich parę miesięcy temu i od tego czasu nie rozmawialiśmy ze sobą, a w dodatku moja "rodzina" nie wie o tym, że byłam... - nie dokończyłam bo ręka Harry'ego powędrowała na moje udo.

- Spokojnie, przecież nie będziesz już tego robić, obiecałaś mi to - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- Tak, obiecałam - powiedziałam cicho i spuściłam głowę.
Poczułam, że samochód stanął. Wzięłam głęboki wdech, chciałam już się ruszyć, ale byłam jak sparaliżowana. Harry wysiadł z samochodu przeszedł do moich dziwi i otworzył je. Podał mi rękę żebym wyszła. Podeszłam z nim do bagażnika i wyjął walizki.

- Odprowadzę cię - powiedział i wziął jedną z moich toreb. Podeszliśmy pod dziwi powoli odwróciłam się do Hazzy i mocno go przytuliłam.

- Hej, mała nie bój się jak będziesz chciała się stąd wyprowadzić, wiesz gdzie mieszkam.
Uśmiechnęłam się pod nosem i oderwałam się od niego.

- Dziękuje ci, dziękuje ci za wszystko - powiedziałam i odwróciłam się, nacisnęłam klamkę. Weszłam do domu, Harry już kierował się do samochodu. Skierowałam do kuchni, po drodze po drodze ściągając skórzana kurtkę i trampki. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mamę, a raczej tak jakby ciemną postać. Chciałam zapalić światło, ale moje próby poszły na marne.

- Nie ma światła? - spytałam i siadłam na krześle koło mamy.

- Tak nie ma i nie będzie dopóki nie zapłacę za rachunki - powiedziała i podniosła głowę teraz dopiero zauważyłam że płakała.

- Mamo nie płacz - powiedziałam - zimno trochę tu.

- Tak wiem - powiedziała i zaczęła płakać.
Podeszłam do niej i ją przytuliłam.

- Gdzie są latarki - spytałam.

- W górnej półce po prawej stronie.
Wstałam i podeszłam do szafek. Włączyłam latarkę która bardzo dobrze oświetlała pomieszczenie. Wróciłam do mamy i spojrzałam się w jej zapłakane oczy. Pierwszy raz nie była naćpana, na pewno nie miała kasy na narkotyki.

- Spokojnie poradzimy sobie.

- Tak, ale mam pytanie. Czy mogła byś wrócić do swojej pracy. Dzięki niej mogliśmy opłacać wszystkie rachunki.

- Mamo damy rade, jeśli oczywiście nie będziesz już brała.

- Oczywiście tylko pomóż nam - powiedziała

- Pomogę wam i przepraszam, że się wyprowadziłam, ale nie mogłam tu już trzymać, potrzebowałam tochę przerwy.

Mama myślała że jestem kelnerką, a nie prostytutką. To ciężkie, jak wychodzę w TAKIM stroju, a mama nic nie podejrzewa.



_____________________________________________________________________


Bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nie umiem szybko przepisywać rozdziału tak jak maja, a w dodatku nie miałam czasu. Sami wiecie dużo klasówek kartkówek itp.

ALE OBIECUJE POSTARAM SIĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAĆ JAK NAJSZYBCIEJ

PS. Straciliśmy parę obserwatorów przez te 2 tygodnie. PRZEPRASZAM, ale ja też się uczę i też potrzebuje trochę odpoczynku więc nie miejcie pretensji.


PS2. Pojawił się nowy gadżet na naszym blogu po lewej stronie znaleźć możecie POLECANE BLOGI, a także nową zakładkę WASZE BLOGI ZAKŁADKA
W komentarzach piszcie linki do waszych blogów a ja je dodam
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM


1 sty 2014

Rozdział 35

Staliśmy przy autokarze, i nawet czarne okulary przeciwsłoneczne zakrywające moje biedne, przekrwione oczy nie były w stanie powstrzymać bólu wywołanego przez to głupie słońce wysoko na niebie. Trzymałam rękę Harry'ego, jednocześnie lekko się o niego opierając. Mój stan po wczorajszej imprezie na statku pozostawiał wiele do życzenia. WIELE. W tym momencie marzyłam wyłącznie o tym, żeby zatopić się w wygodnym fotelu, przytulona do Hazzy, z butelką wody w dłoni, i tak spędzić następne kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin.

-Dobrze,wszyscy ustawcie się w pary tak, jak będziecie siedzieć! - krzyknął pan Carlos. Ustawiliśmy się jako tako, oczywiście my byliśmy na samym końcu. Ku mojej uciesz weszliśmy do autokaru, a Harry zaczął iść w kierunku końcowych miejsc. O dziwo, wszyscy schodzili mu z drogi i bez żadnych przeszkód mogliśmy usiąść na ostatnich fotelach.

- Lucas i Lucy! Gdzie się tak daleko wybieracie? - spytał ich nauczyciel.

- Usiąść na miejsce, to chyba oczywiste - odpowiedziała Lucy.

- Macie usiąść na samym początku, chce mieć Was na oku.

Uśmiechnęłam się pod nosem zdając sobie sprawę z tego, że tym razem ja siedzę na końcu z moimi przyjaciółmi, a tamta dwójka przy nauczycielu. Czyli w ich przypadku żadnego przeklinania czy wylizywania sobie migdałków. Jak miło.Zauważyłam, że Harry mi się przygląda, więc oderwałam wzrok od osób, w którym on utkwił. Uśmiechnęłam się do niego, wyjęłam słuchawki i usadowiłam się wygodniej. Włączyłam muzykę i zamknęłam oczy. Nie minęło nawet pięć minut, a ktoś wyjął mi słuchawkę i zdjął okulary.No tak, nawet ich nie zdjęłam.

- Chciałeś coś? - zapytałam Hazzy.

Zabrzmiało to gorzej, niż miało.

- Czemu zakładasz słuchawki?

- Nie chce mieć nic wspólnego z tym, co tu się będzie działo.

- Co masz na myśli? - zapytał i uniósł jedną brew.

- Wiem, ci tu się zazwyczaj dzieje i zawsze, po każdej wycieczce jest mega przypał -
powiedziałam, z powrotem kierując rękę ze słuchawką do ucha, ale Harry ją zatrzymał.

- Nie zawsze jest tak źle - zbliżył się i pocałował mnie, ale to nie tak jak zwykle. Tym razem całował bardziej... hmm... zachłannie. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął szeroko.

- No i chyba nie było tak źle, prawda?

- Jeśli tak ma być przez całą podróż, to jednak nie jest - uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy, a Harry zaczął mnie całować po szyi. Przygryzłam wargę, i usłyszałam jak swoim chrypkowatym głosem Harry mówi:

- Uwielbiam to, jak przygryzasz wargę.

Znowu  się uśmiechnęłam, i kiedy otworzyłam oczy Hazza pocałował mnie w usta i otulił.

- Jak wrócimy, będziemy musieli pojechać na chwilę do mnie, muszę się przebrać. Potem pojedziemy po twoje rzeczy. Ok?

- Dobra, tylko nie za długo.

- A co, będziesz tęsknić?

- Za tobą? Zawsze. - odwzajemniłam uśmiech, a Hazza mocno mnie przytulił.

- Słuchajcie, prawdopodobnie podróż się przedłuży, ale nie martwcie się na zapas - powiedział pan Carlos.

- A coś się stało - zapytał Jeremy (kolega z klasy).

- Nie, po prostu krótsza droga jest zamknięta, więc będziemy musieli jechać dookoła i stać w naprawdę wielkim korku - westchnął z żalem nauczyciel

- No to co będziemy robić? - spytałam moich towarzyszy

- Nie wiem czy ktoś będzie chciał, ale moglibyśmy coś zaśpiewać - odezwał się Zayn.
Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem, a on się wyszczerzył

- To nie jest zły pomysł - odezwał się Harry


                                                                     ***


Kiedy w końcu skończyliśmy śpiewać o mało co nie posikałam się ze śmiechy.

- Wiem, że mówiłem Ci już, jak ładnie śpiewasz, ale to co teraz zrobiłaś to było.... WOW.
Zmarszczyłam brwi.

- Nie przesadzaj.

- Ale naprawdę masz intrygujący głos.

- Przecież ty też - powiedziałam i lekko się zarumieniłam.

- Jak ty ślicznie wyglądasz, jak się rumienisz. - powiedział Harry, a ja jeszcze bardziej spiekłam raka.

- Już to mówiłeś - wystawiłam mu język.
Harry zaczął mnie łaskotać, a ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Zayn też zaczął łaskotać Caroline, więc teraz obie zanosiliśmy się śmiechem.

- Zamknij ryja - usłyszałam z początku autokaru.
Wstałam a tam zobaczyłam nie kto innego jak Lucasa.

- A co, zrobisz mi coś - podniosłam jedną brew.

- Tak, zrobię - odpowiedział groźnie.

- Coo, czyżby to co zrobiłeś ostatnio? - zapytałam prowokacyjnie.
Lucas chyba powiedział coś pod nosem, bo pan Carlos zwrócił mu uwagę:

- Co tam mruczysz?

- Ja? Nic...

- Dobrze, pogadamy po powrocie - powiedział, a resztę dokończył już nachylając się nad Grantem.
Z ust nauczyciela wyczytałam mniej więcej coś takiego "Obiecuje, że  będziesz zawieszony w prawach ucznia na minimum 2 tygodnie."
Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam na miejsce.

- Już w porządku? - Zapytał Harry opiekuńczo - Dopóki ty jesteś obok, to w jak najlepszym. - pocałowałam go w usta i się przytuliłam do niego.



                                                                      ***



Poczułam, jak ktoś mnie delikatnie szturcha.

- Yyy. Co jest gdzie jesteśmy? - zapytałam zaspana.

- Prawie na miejscu, dlatego Cię budzę

- Ahaa, dziękuje - powiedziałam i pocałowałam Hazzę.
Kiedy chciałam się odsunąć, on zatrzymał mnie, kładąc mi rękę na policzku i pogłębił pocałunek

- Kocham Cię - mruknął.
Harry. Stop, wróć. COOO?!

Zamrugałam kilkakrotnie, ale Harry zaczął już się pakować. Uznałam że to tylko moja podświadomość podsyła mi wyobrażenie, że Harry powiedział coś takiego. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i założyłam moją bluzę. No w końcu wracamy do UK, jak by nie było.

- Dobrze, moi drodzy - powiedział pan Carlos, budząc ostatnich śpiochów - weźcie swoje rzeczy i ubierzcie się ciepło. Skończyła się ciepła sielanka w Barcelonie.

- Pomóc ci? - spytał Harry

- Z czym?

- No z walizkami.

- Niee, nie trzeba - powiedział ale mimo sprzeciwu, kiedy wyszliśmy z autokaru, Harry i ja złapaliśmy jednocześnie moją walizkę. Dotknęliśmy się dłońmi, a ja uśmiechnęłam się pod nosem

- Przecież mówiłam, że nie chce pomocy.

- Oj... nie daj się prosić - powiedział, podszedł do mnie i złapał mnie w talii. Spojrzał na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami. Zaczął się powoli przybliżać, i kiedy zamknęłam oczy poczułam, że Harry już mnie nie trzyma. Otworzyłam oczy, a on był już dość daleko ode mnie.

- Nawet na mnie nie poczekasz? - krzyknęłam.

Harry tylko się zaśmiał i szedł dalej z moją walizką. Pobiegłam za nim.

                                                   

                                                                       ***



Weszliśmy do domu i od razu po zdjęciu kurtek poszliśmy do kuchni.

- Mieszkasz sam? - zapytałam.

- Tak, od dwóch lat. Rodzice kupili mi tą chatę, żebym się usamodzielnił.

- I jak Ci to idzie?

W odpowiedzi tylko uśmiechnął się i podszedł do lodówki.

- Chcesz coś do picia?

- Jeśli masz, to poproszę Pepsi -uśmiechnęłam się do niego.

- Mam, proszę - podał mi puszkę z napojami.

- Dziękuje.

- Dobra, ja się idę przebrać  - uśmiechnął się, ukazując swoje piękne dołeczki. Zatrzymał się przy schodach i dodał - Chcesz może dołączyć?

- Innym razem.

Dokończyłam swój napój i przeszłam do salonu. Na kominku stały rodzinne zdjęcia,sięgnęłam po pierwsze. Był na nim Harry z kobietą w średnim wieku. Na kolejnym wygłupiał się z jakąś ładną dziewczyną. W drewnianej ramce wyryte było imię "Gemma". Zapewne matka i siostra, pomyślałam.


Sprawdziłam, która godzina, Harry'ego dość długo nie było. Poszłam więc na górę sprawdzić, co on tak długo robi. Weszłam do jego pokoju i stanęłam jak słup. Harry właśnie zdejmował bluzkę. Stałam tam jak debilka i patrzyłam na jego umięśniony tors. Wcześniej, nie wiem jakim cudem, nie zauważyłam, że ma dwa tatuaże w postaci liter. Na jednym ramieniu miał literkę "A", a na drugim "G". Domyśliłam się, że  muszą oznaczać matkę i siostrę, których zdjęcia przed chwilą widziałam. Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie Hazzy.


- Yyymm, pezpraszam. Ja nie... - nie dokończyłam, zrobiłam krok do tyłu i miałam wyjść, ale w mgnieniu oka Harry znalazł się przy mnie.

- Nie, poczekaj - powiedział, a ja spuściłam głowę w dół  - przecież już widziałaś mnie nago,teraz nie mam tylko bluzki - uśmiechnął się.

- No tak, ale teraz jest jasno, a wtedy...

- Oj tam, chodź tu do mnie - przerwał mi i przygryzł wargę.


Podeszłam odrobinkę, a on przyciągnął mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Zaczął iść tyłem w stronę łóżka, nie wypuszczając mnie z objęć. Harry obrócił nas tak, że teraz ja byłam plecami do łóżka. Położył mnie, nie przestając mnie całować. Moje ręce znalazły się na jego plecach, zaczęłam błądzić po nich dłońmi. Harry zdjął mi bluzkę i zabierał się za spodnie. Oczywiście ja, nie będąc mu dłużna też zdjęłam jego spodnie, ale tym razem razem z bokserkami. Kiedy podniosłam głowę na twarzy Hazzy widniał szeroki uśmiech. Zdjął resztę moich ciuchów, czyli tylko bieliznę. Zaczął całować każdą część ciała i, o mój boże, schodził coraz niżej. Kiedy był już przy podbrzuszu, sama złapałam głowę Hazzy i skierowałam ją niżej.


- Ale jesteś niecierpliwa - powiedział.


Podniósł się z miejsca i powtórnie zaczął mnie całować, tym razem w usta. Nasz pocałunek był tak namiętny, że nawet nie zauważyłam kiedy we mnie wszedł. Za drugim razem zrobił to mocniej, a ja wygięłam się w łuk. Harry nie przestawał, tylko wchodził we mnie coraz mocniej i szybciej. W ogóle dziwię się, że jeszcze się dało. Kiedy byłam już blisko zamknęłam oczy i mocno przygryzłam wargę. Harry chyba to zauważył, bo wbił się jeszcze mocniej, doprowadzając mnie do szaleństwa. Kurwa, ile on ma siły. Wtedy w tym samym momencie doszliśmy.


- Kocham Cię - powiedział mi cichutko na ucho. Nie odpowiedziałam, bo po pierwsze, nie widziałam czy tak naprawdę jest. Przecież to mogła być tylko gra z jego strony. Po drugie nie miałam już siły - byłam kompletnie padnięta. Kiedy już  trochę ustabilizowałam oddech spojrzałam na zegarek - była już 20.

- Matko święta!

- Co się stało?! - Harry poderwał się, wystraszony.

- Jest 20, a ja mam jeszcze zabrać rzeczy od Lucasa.

- Spokojnie, zdążysz - uśmiechnął się  leniwie, łapiąc mnie w talii i znowu zaczął się do mnie "przystawiać".
Jasne, że chciałabym zostać z nim w tym łóżku tak długo, jak się tylko da. Nawet na całą wieczność. Ale jednak długo musiałam... pracować... żeby dorobić się tylu rzeczy. Lucas mógł je spalić albo po prostu wyrzucić.


- Harry, ale ja mówię poważnie - mruknęłam i zerwałam się, żeby się ubrać.


- Ok, ale wchodzę tam razem z Tobą. W razie gdyby on tam był.

- Dziękuje Ci - powiedziałam i podeszłam do niego. Nieważne, że ja byłam w ubraniu, a on kompletnie nago. To było jeszcze  bardziej pociągające.
- Angel... Angel, udusisz mnie, jeśli zaraz mnie nie puścisz.

- Ojej, przepraszam.
Harry ubrał się, co chwila na mnie patrząc. Myślałam że nie wytrzymam, kiedy przyłapał mnie na tym, jak patrzyłam mu na tyłek. Zeszliśmy na dół, pogasiliśmy światła i wyszliśmy. Harry włożył moje walizki do bagażnika. Tak szczerze miałam ochotę wyciągnąć je stamtąd, przytulić Harry'ego i wyszeptać, że też go kocham. Że nie chce wcale wracać do rodziców. Że chce zamieszkać razem z nim. Ale jak zwykle obleciał mnie strach i mocniej zacisnęłam usta. Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon ruszyliśmy tak szybko, jak mój puls przyspieszył.



_______________________________________________________________


Przepraszamy, że tak długo nie było rozdziału, ale były święta, a mi w dodatku nie chciało się przepisywać, więc PRZEPRASZAM

Mam nadzieje, że się spodoba bo Maja przepisywała go dziś PO sylwestrze i PO 4 godzinnym spaniu, WIĘC....

MAM NADZIEJE, ŻE BĘDZIE DUŻO KOMENTARZY

LICZYMY NA WAS  xxxxx

Administrator