14 wrz 2014

Rozdział 67

Lily zapisała mi wszystkie ważne i potrzebne numery na kartce, którą przyczepiłam do lodówki. Nie było potrzeby jeżdżenia nigdzie, wystarczyło złożyć online w sklepie zamówienie, zakupy przychodziły w ciągu godziny. Łatwizna. 
Lily szybko wyszła, bo i tak już była spóźniona. Pokazała mi jeszcze tylko, gdzie jest wszystko w domu, i o mało nie zabijając się wybiegła z domu. W końcu były wakacje, więc podejrzewałam, że mała nie wstanie za szybko. Ojej, Lily nie powiedziała mi, jak jej siostrzyczka ma na imię. No cóż, zapytam ją. W końcu ma osiem lat, już spora z niej kobietka. Włączyłam w salonie telewizor, zostawiając wyciszony dźwięk. Siedziałam tak przez chwilę, kiedy usłyszałam cichutkie skrzypienie schodów. Nie odwracałam się na razie. Za chwilę stanęła przede mną niebieskooka blondyneczka w słodkiej piżamie z Hello Kitty. Patrzyła na mnie nieufnie, przyciskając do piersi maskotkę pieska.

- Cześć - uśmiechnęłam się.

- Kim pani jest? - zapytała.

- Nie wiem czy twoja siostra Ci powiedziała, ale od dzisiaj jestem twoją opiekunką.

- Aha.
Wciąż patrzyła na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, głaszcząc główkę maskotki.

- To... jak masz na imię?

- Izabella.

- Wow, bardzo ładne imię. Mogę mówić na ciebie Izzy?
Pokręciła gwałtownie głową.

- Lily mówi na mnie Bella.
Uśmiechnęłam się. Bella kojarzyła mi się z bohaterką "Zmierzchu". (-,- serio Majka musiałaś to napisać)

- Czy ja też mogę na Ciebie tak mówić?

- Jasne.

- Hmmm... jesteś może głodna?

- A ty jak masz na imię? - zapytała w tym samym czasie.

- Jestem Angel.
Bella wygięła wargi, powstrzymując śmiech.

- Masz bardzo zabawne imię.
Zaśmiałam się.

- Wiem. No to jak, śniadanko?
Bella pokiwała głową.

- Na co masz ochotę?

- Umiesz zrobić płatki?

To było strasznie słodkie, że miała problemy z wyraźnym wymówieniem niektórych słów. Chyba niedawno wyleciały jej jakieś mleczaki.

- Jasne. To może zróbmy tak: ja pójdę przygotować płatki, a ty w tym czasie ubierzesz się?Bella zmarszczyła czoło.

- Lily pomaga mi się ubierać.
Wstałam.

- W porządku, to pierw zjesz, a potem pomogę ci się ubrać.
W kuchni wyjęłam z szafki miseczkę i nalałam do niej mleka. Wsadziłam ją do mikrofalówki i ustawiłam czas. Bella siedziała na krześle obok i przypatrywała się każdemu mojemu ruchowi.
Kiedy urządzenie zapikało, wyjęłam miskę i wsypałam czekoladowe płatki, które znalazłam w szafce. Wyjęłam łyżkę z suszarki  i kiwnęłam głową na dziewczynkę.

- Chodźmy.
Postawiłam jedzenie na miejscu przy stole, przed którym leżała podstawka z Hanny Montany. Bella usiadła, postawiła pieska na stole tuż obok i zaczęła jeść.
Zajęłam miejsce naprzeciwko i z uśmiechem przypatrywałam się tempu, z jakim Bella wcinała płatki.

- Masz chłopaka?? - zapytała z pełną buzią.
Bezpośredniość jej pytania trochę mnie zaskoczyła, ale nie miałam zamiaru kłamać.

-Um, miałam. - powiedziałam spuszczając głowę.

- A jak miał na imię?

- Harry.
Dziwnie się poczułam, wypowiadają jego imię.

- Ładnie. A czemu już nie jest twoim chłopakiem?

- Hmm, wiesz... On odszedł... w lepsze miejsce.
Dziewczynka przestała na chwilę jeść.

- To znaczy, że umarł, tak?
Osiem lat, a jest inteligentniejsza od Lucy. He he he.

- Tak.

- A co mu się stało?

- Miał wypadek samochodowy.

- A ile z nim byłaś?
Czułam się jak na przesłuchaniu na policji, tyle że tematyka mniej mi odpowiadała.

- Prawie rok.

- A kochałaś go?

- Bardzo.

- A on kochał ciebie?

Zaśmiałam się nerwowo


- Nie sądzisz, że za dużo pytań jak na jeden raz?
Bella wzruszyła ramionami.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie.
Westchnęłam.

- Tak, on też mnie kochał.

- I co teraz zrobisz?
Dobre pytanie. Jak na razie to staram się zapełnić czymś mój czas wolny, byle nie myśleniem.

- Teraz poczekam, aż skończysz jeść, a potem pójdę z Tobą na górę się ubrać.
Bella spojrzała na mnie uważnie.

- Przykro mi, że ten... Harry nie żyje.
Uśmiechnęłam się, starając się stłumić ból w piersi.

- O, widzę że już zjadłaś. To co, idziemy?


                                                                  ***


Z czasem Bella co raz bardziej przekonywała się do mnie i częściej uśmiechała. Była naprawdę bardzo słodka, i super grzeczna. Nie przypuszczałam, że ośmiolatka może być tak bezpośrednia. Mam na myśli to, że pytań takich jak przy śniadaniu było znacznie więcej.
Położyliśmy się na leżakach na podwórku. Bella słodko wyglądała, ze swoją okrągła buzią zwróconą w stronę słońca i różowymi okularami przeciwsłonecznymi z oprawkami w kształcie serc na nosie.
Opowiedziałam jej o Caroline, o Zaynie. Poprosiła mnie, żebym opowiedziała jej moje pierwsze spotkanie z Harry'm. Oszczędziłam jej szczegółów w stylu "Kiedyś Harry był dla mnie jedynie głupiutkim chłopczykiem w markowych ciuchach, szpanującym na każdym kroku ze swoją jakże wspaniałą dziewczyną Lucy River". W końcu to mała dziewczynka, a każda mała dziewczynka oczekuje historii jak z komedii romantyczniej. Więc może odrobinę... ubarwiłam historyjkę. Powiedziałam, że pierwszy raz spotkałam się z nim, kiedy wyznaczyli nas do wspólnego projektu. Opowiedziałam jej nasz pierwszy pocałunek, kiedy prezentowaliśmy go klasie. A potem zrelacjonowałam jej Barcelonę. Ale nie wspomniałam jej o Lucasie.
Bella słuchała całej historii z otwartą buzią. Jak miło mieć takiego małego słuchacza. Kiedy skończyłam, sięgnęłam po wodę ze stolika, bo bardzo zaschło mi w gardle. Już dawno nie pamiętam, żebym tak długo mówiła.

- No dobrze, teraz twoja kolej. Opowiedz mi coś o sobie.

- Nazywam się Izabella Ross. Kiedy miałam dwa latka, moi rodzice zginęli w katastrofie samolotu. Nie pamiętam nazwy kraju, do którego lecieli. Od tamtego momentu mieszkam z siostrą. Jeszcze jakiś czas temu mieszkał z nami mój starszy brat, ale w końcu się wyprowadził. Tak naprawdę nie pamiętam moich rodziców. Czasami wyciągam zdjęcia z szafy Lily i oglądam zdjęcia ze ślubu, jak trzymali moje małe rodzeństwo. Ale nie przypominam ich sobie. Bardzo mi wtedy przykro, bo kiedy oni opowiadają mi o rodzicach, ja czuję się tak, jakby opowiadali mi o nieznajomych. 
Jezu. To było okropne słyszeć takie słowa z ust takiej małej dziewczynki. Kiedy chlipnęła nosem zorientowałam się, że płaczę. Przesiadłam się na jej leżak i przytuliłam ją mocno. Jej rączki oplotły mnie w pasie, a buzię wtuliła w mój brzuch.

- Lily żadko ma dla mnie czas. Dużo pracuje, ale mówi, że to dlatego, żeby mogła mi kupować co tylko zapragnę.

- Bello, a co się stało z poprzednią opiekunką?
Mała wydęła policzki.

- Zrezygnowała.

-Dlaczego?
Nagle Bella zachichotała.

- Bo wrzuciłam jej dżdżownicę do spaghetti.
Roześmiałam się.

- I co jeszcze?

- Wsadziłam jej zdechłą wiewiórkę do torebki.
Zmarszczyłam nos.

- Nie brzydziłaś się?
Bella wzdrygnęła się.

- To było ohydne, ale opłacało się. Pani Pober była straszną wiedźmą.

- Ale mi tego nie zrobisz, prawda? - zapytałam z nadzieją.

- Nie, tobie nie. Jesteś bardzo fajna.
Uniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko, a potem cmoknęła mnie w policzek.

- Ojej, a to za co? - zapytałam.

- Po prostu bardzo cię lubię.

- Ja ciebie też - roześmiałam się - Myślę, że się dogadamy.


*kilka godzin później*

Obracałam w palcach czerwoną różę. Szłam pomiędzy alejkami ze spuszczoną głową. Zawsze dziwnie się tutaj czułam. Zwłaszcza teraz, kiedy był już praktycznie wieczór. Gdzieniegdzie paliły się znicze. Kiedy stanęłam przed nagrobkiem, uśmiechnęłam się przez łzy.

- Cześć kochanie. Przepraszam, że tak długo nie wpadałam, ale byłam trochę zapracowana. Dosłownie.
Rozejrzałam się.

- Ojej, ale masz tu bałagan. Pomogę ci posprzątać.
Zgarnęłam wszystkie zwiędłe kwiaty i wieńce. Powyrzucałam też świeczki, które się wypaliły. Kiedy skończyłam, grób wydał się bardzo... pusty. Położyłam na nim różę i usiadłam na ławeczce.

- Sporo się dzieje, wiesz? Znalazłam nową pracę. PRAWDZIWĄ. Jestem opiekunką, uwierzysz? Zajmuję się taką małą dziewczynką. Ma na imię Izabella, ale chcę żeby ją nazywać Bella. Ma osiem lat. Wypytywała mnie o ciebie, wiesz? Uśmiechnęłam się.

- Trochę jej nazmyślałam, żeby bardziej jej się podobało. Jej rodzice nie żyją, wiesz? Zginęli w katastrofie lotniczej - westchnęłam - Taka mała, a już tak wiele przeżyła. A co tam u ciebie? Dobrze cię karmią czy tam też sam sobie gotujesz?
Roześmiałam się.

Uświadomiłam sobie, że dla postronnego widza muszę się zachowywać jak stuknięta.

- Tęsknie, wiesz? - starłam łzę z policzka - Wpadnę do Ciebie niedługo. Kocham Cię.
Przesłałam całusa w stronę nagrobka i odwróciłam się.

Przez chwilę wydawało mi się, że widziałam kogoś kilka alejek dalej, ale przewidziało mi się.
Czas wrócić do domu i stawić czoła swoim problemom. W pojedynkę.

________________________________________

No i jest nowy rozdział.
Co sądzicie o rozdziale. Mi się strasznie podoba.
Nie będe się rozpisywać bo i tak nie czytacie notatek a jeszcze pierwiastków muszę się nauczyć (głupia chemia)

7 komentarzy:

  1. przy tej scenie na cmentarzu chciało mi się płakać ;c biedna Angel..
    a ta dziewczynka rzeczywiście dużo przeszła :(
    'Zmierzch' hahaha uwielbiam

    M xx

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG....założę się że w tej alejce to Harry .....super!! czekam na next szybko!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. taka mała a taka bezpośrednia :D dzieci tak mają :) fajny rozdział, trochę smutny ale taką mamy sytuację :) dziękuję za poświęcony czas laski! @hallxofxfame .xx ps. fajna dopiska o 'zmierzchu'

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem jak to opisać... fantastyczne !

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super, <3 <3 czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny :* mam nadzieje że to Harry stał w tej alejce ^^ czekam na next :D
    @Shoniaczek

    OdpowiedzUsuń

Administrator