22 sie 2013

Rozdział 3

Szybko oszacowałam swoje szanse. Wiedziałam, że Lucas nie zawahałby się choćby chwilę ze spełnieniem swojej groźby.

- Gadaj, czego chcesz w zamian za milczenie - westchnęła. Mogę się założyć, że mięśnie jego twarzy aż jęczały bólu,bo nigdy w życiu nie widziałam szerszego uśmiechu.

- Och,wiesz nic szczególnego... ale chciałbym sprawdzić jak dobrze znasz się na swojej robocie.

- Co masz na myśli?

- Przez tydzień,po południu będziesz moja. Będę mógł z Tobą robić co tylko zechce. A ty będziesz mnie słuchać - jego twarz dziwnie się wykrzywiła - niczym pies.

- Czy ty jesteś niedorozwinięty?! - powoli traciłam cierpliwość

- Chyba że chcesz...

- Ok, ok... - przerwałam mu - ale nie tydzień, tylko do piątku i ani dnia dłużej. W piątek po południu nasze drogi się rozchodzą,a my udajemy że się nie znamy.

- Hau. - teraz to mnie dopiero wkurzył.


                                                                           ***


Musiałam znaleźć jakąś wymówkę, bo od paru dobrych lat każdy dzień po szkole spędzałam u Caro, byleby tylko nie siedzieć w domu. Hah, ja tam praktycznie zamieszkałam. Jej mama, Edith, traktowała mnie niczym córkę. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna, bo właśnie ona dawała mi to matczyne ciepło, którego nigdy nie otrzymałam od mojej rodzonej matki.
Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Od dłuższego czasu poszukiwałam półetatowej pracy, aby nie koligowała ze szkołą i czasem poświęconym nauce - czytaj: niemożliwe. Już wiedziałam co robić.


                                                                           ***


Następną lekcją był hiszpański. Jako że byłam całkiem niezła z tego przedmiotu, bez obaw mogłam pozwolić sobie na chwilę nieuwagi.
Napisałam krótką notkę do Caroline: "Kochanie, sorki że nie było mnie na obiedzie, całą przerwę spędziłam w toalecie. Nie bd mogła do ciebie wpaść,znalazłam pracę w "Kapitanie Klopsiku" :d "

- Angel! - usłyszałam głos pana Carlosa w momencie, kiedy podawałam karteczkę. - Co ty tam robisz?

- Eem... nic takiego - odburknęłam
W dwóch susach pan Carlos znalazł się przy ławce Caro.
Wyciągając rękę, powiedział:

 - Poproszę karteczkę, panno Shine.
W tym momencie moje serce wybijało ogłuszający rytm. Z zamkniętymi oczami, telepatycznie błagałam pana Carlosa, żeby nie czytał głośno wiadomości.
Jak widać, nie dość zrozumiale. Po ostatnim słowie spojrzałam po klasie, która aż zataczała się ze śmiechu.
"Kapitan Klopsik" to najgorsza speluna w mieście,a ja byłam przecież w klasie bogaczy. Oczami pełnymi łez dostrzegłam nagle postać siedzącą w pierwszej ławce. Jako jedyny nie śmiał się, wręcz przeciwnie, przyglądał mi się z niejaką ciekawością.
Mrugnęłam kilka razy żeby odzyskać ostrość. To, co zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło.

Nie dałam jednak niczego po sobie poznać - moje oczy momentalnie zwężyły się w małe szparki.

Harry Styles.



Czego on znowu chce? Nagle on zaczął się podnosić,zmierzając w moim kierunku.
Nie miałam zamiaru ryzykować kolejnego upokorzenia. Szybkim ruchem zgarnęłam do torby książkę i długopis i wstałam, kierując się w stronę drzwi.
Dostrzegłam wystającą spod ławki nogę, ale było już za późno.
Wyłożyłam się jak długa przed biurkiem nauczyciela.
Usiłowałam wzrokiem odnaleźć winowajcę mojego upadku. Lucy River jako pierwsza zaczęła się śmiać. To pewnie ona. Starałam się nie słyszeć jej ironicznych komentarzy, od których klasa raz po raz wybuchała głośnym rechotem. Tego już za wiele. Podniosłam moją torbę i jak najszybciej wybiegłam stamtąd. Schowałam się za najbliższym rogiem, usilnie starając powstrzymać zbierające się pod powiekami łzy.
Nagle usłyszałam głośne kroki niedaleko mnie. Nie miałam już siły, więc zostałam na moim miejscu.







Nagle chłopak skręcił w moją stronę.
Przed moimi oczami za widniała ciemna głowa otoczona burzą loków.
Jego zielone oczy próbowały odnaleźć mój wzrok, czego ja starałam się uniknąć.

- Angel... dlaczego uciekłaś? - zapytał ciepło.
Ale jak można było się spodziewać, ja tego ciepła nie usłyszałam.

- Po co tu przyszedłeś? - odwarknęłam.

- Po prostu się o Ciebie martwiłem. I chciałem cie przeprosić za zachowanie Lucy. To było podłe.

- Ta, jasne. Bo Ci uwierzę. Coś jeszcze?

- Powiedz mi Angel... - wyszeptał,podchodząc znacznie bliżej, niż powinien - Dlaczego tak trudno jest mi Ciebie rozgryźć? Ja naprawdę nie mam wobec ciebie złych zamiarów.

- Wiesz co, Harry? - pierwszy raz zwróciłam się do niego po imieniu - Jesteś żałosny. Czy Ty naprawdę sądzisz, że uwierzę w te Twoje ckliwe teksty? Jeśli tak,to bardzo się mylisz. - Po tych słowach odeszłam, zostawiając Harry'ego oniemiałego na korytarzu.


_________________________________________________________________________________


JAK BĘDĄ KOMENTARZE DODAM NASTĘPNY ROZDZIAŁ :)

Twettery naszych postaci



4 komentarze:

  1. Teraz już wiem że robicie to specialnie... Przez was znou nie będę mogła przestać myśleć o blogu. Z jedym głupim pytanim: Czego on chciał ? Proszę dodajcie jak najszybciej now rozdział to jest zbyt ciekawe jak na moje nerwy haha nie no żartuje :D Ciekawe jest ale jeszcze trochę moje nerwy wytrzymają chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy już napisane 10 rozdziałów więc prawdopodobnie rozdział pojawi się po jutrze pozdrawiamy :)

      Usuń
  2. Oo..
    Swietny ten rozdzial :)
    Nie bd sie rozpisywac, bo chce przeczytac dzis kilka rozdzialow ;*

    @kasia763

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo ale mu przygadała :D diablica z tej lucy ! ;/

    OdpowiedzUsuń

Administrator