30 sie 2013

1000

AAAAA DZIĘKUJEMY DZIĘKUJEMY DZIĘKUJEMY DZIĘKUJEMY

Nie mogę uwierzyć że mamy już 1000 wyświetleń jesteście kochani na taką okazję chciałyśmy z Majką coś wymyślić ale nie wiemy co jeśli macie jakieś pomysły piszcie w komentarzach Kochamy was 

PS: Wymyśliłam że możemy nazywać was Angels no bo w końcu tak jakby nimi jesteście dajecie nam ochotę żeby pisać kolejne rozdziały jeśli wam się ten pomysł podoba dajcie znać jeżeli nie to zrozumiem to KOCHAM WAS 

Rozdział 7

Po jakiejś godzinie dostałam SMS - a z adresem i godziną. 69 Book Street za pół godziny. Z tego co znaleźliśmy w necie na temat miejsca,do którego Zayn miał zabrać Caro, była to najekskluzywniejszą restauracją w całym mieście. I oczywiście najdroższa. Mając niewiele czasu,wróciłam do domu chcąc zostawić torbę z książkami.

Z kuchni dobiegł do mnie krzyk:

- Chodź tu! W tej chwili! - wrzasnął mój  ojciec.
Starając się opanować, weszłam tam. Silne łapsko pociągnęło mnie za włosy, a w polu widzenia pojawiła się paskudna twarz mojego rodzica.

- Gadaj, ty puszczalska dziwko, gdzie byłaś?! Pewnie dajesz dupy nawet swojemu bratu, co?
Pisnęłam  gdy szarpnął kolejny raz. Zaczęłam prosić,by mnie puścił.
Ale był za bardzo pijany - jak zwykle.
Przez jego wściekłe wrzaski usłyszałam dźwięk dzwonka. Proszę wybaczyć, ale niestety nie mam jak odebrać. Kiedy ojciec znowu wyrywał mi włosy, wrzasnęłam:

- Puść mnie ty pijacka, opasła gnido!
Zanim zdążyłam zareagować, ojciec zamachnął się i wymierzył mi siarczysty policzek. Przyłożyłam rękę do pulsującego miejsca. Dłużej nie czekając, odepchnęłam go z z całej siły, aż zatoczył się do tyłu. Pobiegłam do torebki, narzuciłam ją na ramię i wybiegłam. Nie zwolniłam dopóki nie zabrakło mi tchu. I dopiero wtedy zauważyłam, że jestem tylko w koszulce i cienkiej bluzie. W zimę. Po prostu wyśmienicie.
Kiedy adrenalina opadła, poczułam przenikający aż do szpiku kości mróz. Przy takiej temperaturze niezbyt mądrze było płakać, ale łzy same cisnęły się do oczu. Zapomniałam o całym bożym świecie, byłam w stanie myśleć tylko o podłości mojego życia i wszechogarniającym mrozie.
Nie zważałam na to, w którą stronę idę, która jest godzina. Dopóki ktoś nie zatrąbił tuż za moimi plecami. Olałam to. Doszło do mnie zamykanie drzwiczek i odgłos kroków.

- Angel? Angel, co Ty robisz ?!- usłyszałam zmartwiony głos Harry'ego.
Usiłowałam coś powiedzieć, ale broda  za bardzo mi się trzęsła. Harry otoczył mnie ramionami, wtulając się w moje włosy. Biło od niego tak przyjemne ciepło...


                                                                                ***




Z tego co się później dowiedziałam to zemdlałam, a Harry zawiózł mnie do szpitala. Właśnie tam odzyskałam przytomność. Próbowałam wstać, ale ktoś delikatnym ruchem położył mnie z powrotem na miękkich poduszkach. Powoli otworzyłam oczy.







Nade mną pochylał się Harry, a jego włosy chyba pierwszy raz nie były starannie ułożone. Wyglądał, jakby od dłuższego czasu był na nogach.

- Gdzie... jak długo spałam ?- wychrypiałam.

- Spałaś kilkanaście godzin. Miałaś szczęście, bo gdy Cię w końcu znalazłem prawie zamarzłaś na kość.
Teraz wszystko do mnie wróciło: ojciec, uderzenie, ucieczka, przytulający mnie Harry... Moja ręka powędrowała do obolałego policzka, ale tym razem Harry złapał mnie za rękę.

- Nie dotykaj, jeszcze masz tam maść. A właściwie to co się stało?



- Nie nic... ja tylko uderzyłam się, i ... - jąkałam się.



- I dlatego szłaś przez parę godzin przez miasto w cienkiej bluzie, zapłakana ?- spojrzał na mnie spod byka.
Cały czas trzymając mnie za rękę, Harry przysunął sobie noga krzesło i usiadł na nim, wciąż się nade mną pochylając.

- Angel, zaufaj mi. Możesz mi wszystko powiedzieć.
Jak to jest możliwe, że w myślach jestem taka wygadana, a jak zobaczę jego oczy zapominam języka w gębie?


_______________________________________________________________________________


Przepraszamy że tak długo ale ten rozdział był pisany dużo wcześniej jeśli wiecie o co mi chodzi teraz pracujemy nad rozdziałem 19 więc dlatego rozdziały pojawiają się co dwa dni a dzięki komentarzom mam chęć dodawać je co dziennie bardzo dziękujemy




Dziękujemy za komentarze jak się je czyta to od razu chce się dodać rozdział
Mamy nadzieje że będzie ich coraz więcej 

Twettery naszych postaci:


Lucas: @Lucas_nya




i Twitter bloga: 

28 sie 2013

Rozdział 6

Szłyśmy wolnym krokiem w stronę domu Caro. Nagle usłyszałam za plecami zbyt dobrze znany mi śmiech. Lekko zataczając się, Harry pchał Zayna w naszym kierunku, na co ten głośno protestował. Spodziewając się najgorszego, przygotowałam się do rozmowy z nimi.
Harry doszedł do nas radosnym krokiem i uśmiechem od ucha do ucha. Uniosłam brwi w niemym pytaniu, na co ten wzruszył ramionami i kiwnął głową na pozostałą dwójkę.
Zayn chyba chciał coś powiedzieć Caro, która miała banana na gębie. Malik zaczął się jąkać, na co jego towarzysz od razu zareagował. Objął Zayna ramieniem i wytłumaczył:



- Wybaczcie mojemu koledze, jest trochę nieśmiały. - Po czym zwracając się już tylko do niej - Od dłuższego czasu Zayn miał cię na oku, ale Twoja uroda onieśmielała go tak bardzo, że nie zdobył się na rozmowę z Tobą. Zayn żywi szczerą nadzieję, że zgodzisz się pójść z nim dzisiaj na kolację, kiedy ja będę zajmował się Twoją przyjaciółką - mrugnął do mnie, na co wywróciłam oczami.

Miałam nadzieję, że Caroline nie nabierze się na te żałosne teksty. Shine odchrząknęła nerwowo i odpowiedziała:




- Otóż Zaynie, z miłą chęcią spędzę dzisiejszy wieczór z Tobą.

Malik nagle odzyskał głos:



- Wyśmienicie, napiszę Ci o której po Ciebie przyjadę.
Co jeszcze, może się ukłoni i pocałuje ja w rękę. Harry poklepał go po plecach i powiedział na odchodnym:



- Do zobaczenia, Angel... I Caroline.
Zayn wyglądał, jakby miał ochotę skakać. Caroline jeszcze długo za nimi patrzyła.
A ja uparcie stałam z założonymi rękami, mając zamiar dać jej porządny opieprz. W końcu zamrugała kilkakrotnie i powiedziała:

- Angie, skąd on ma mój numer telefonu?
Parsknęłam śmiechem aż o mało się nie poplułam, a złość z miejsca mi minęła.
I jak jej tu nie kochać?


                                                                             ***



Z ręką na sercu mogę przyznać,że jarałam się spotkaniem z Harrym. Założyłam ulubione ciuchy, rozpuściłam włosy, poprawiłam makijaż. Ale pod żadnym pozorem nie mogłam równać się z Caroline. Na łóżku była góra ubrań, z czego jakaś połowa należała do mnie. Skakała z miejsca na miejsce, wybierała buty, kolczyki, lakier, szminkę.

Jakaś paranoja. Mimo to patrzyłam się na nią z uśmiechem. Wczorajsze smutki poszły w niepamięć. Na szczęście. Miło było patrzyć na tak podekscytowaną Caroline. Od trzech lat, czyli od początku liceum przyjaźniłam się z Caro. I od trzech lat ona nie ma przeze mnie cudownego życia. Często obwiniałam się o to, i szczerze żałowałam że na patroszyłam się na jej drogę. Ale nigdy nie żałowałam, ze mam ją przy sobie w trudnych chwilach. Phii, koniec użalania się nad sobą. Caro ma dzisiaj randkę z super przystojnym Zaynem, a ja widzę się z Harrym...

-Angie, czy Ty mnie słyszysz. Ziemia do Angie... Wracaj z planety Styles!

- Co? Mówiłaś coś do mnie?

- Nic szczególnego, po prostu nadaje do ciebie od godziny a Ty wydajesz się być kompletnie nieobecna.

- Bardzo Cię przepraszam, cały czas myślę o... - urwałam, zanim powiedziałam o słowo za dużo.

- O Harry'm - Caro uniosła brew.

- Tak, właśnie i nim. - zaśmiałam się nerwowo.
Tak dokładniej zastanawiałam się, jak do jasnej anielki mam spędzić kilka godzin sam na sam w towarzystwo Stylesa. Przecież to Styles szkolna gwiazdka, dla której od zawsze nie istniałam, no chyba że do głupich żartów. Chociaż, gdyby się nad tym lepiej zastanowić, to docinki od elity szły wyłącznie od Lucy River. I mimo że Harry i Zayn byli w pobliżu i obserwowali, to nigdy nie brali udziału w upokarzaniu mnie. Do tej pory uważałam, że wszyscy z nich mnie nienawidzą, tyle że nienawidzą za co. Ale Harry...Harry i Zayn, oni byli inni.


_________________________________________________________________________________



Dziękujemy za komentarze jak się je czyta to od razu chce się dodać rozdział

Mamy nadzieje że będzie ich coraz więcej 

Twettery naszych postaci:


i Twitter bloga: 

26 sie 2013

Rozdział 5

Hiszpański był moim ulubionym językiem, ale lekcje hiszpańskiego już niekoniecznie. Kiedy tylko pan Carlos stawał w drzwiach klasy, rozlegało się grupowe:

- Buenos dias, profesor!
I standardowa odpowiedź:

- Buenos dias, alumnos!
Potem zazwyczaj otwieraliśmy książki i wykonywaliśmy ćwiczenia gramatyczne. Zazwyczaj kończyłam jakieś 5 minut przed resztą grupy ale nigdy się nie zgłaszałam. Byłam przekonana co do tego, że najmniejsza pomyłka z mojej strony grozi wyśmianiem mnie.
Dzisiaj nawet szczęście mnie nie lubiło.

- Drodzy uczniowie, dzisiaj porobimy coś innego. Otóż zostaniecie połączeni przeze mnie w grupy i na następną lekcję za tydzień macie przygotować krótką historyjkę, również ja odgrywając. W ten sposób dowiem się, czy na pewno rozumiecie to,co mówicie, a wy nauczycie się pracy w grupach. Całość oczywiście en espańol.
Oparłam czoło o ławkę.
Grupy - chyba lepiej być nie może.

- Uwaga, rozdzielam: Camille z Victorią, Austin z Mary, Angel z Harrym...
CO! To są jakieś kpiny, naprawdę.
Dalsza lekcja minęła mi na rozmyślaniach co będzie dalej. Wspólny projekt oznacza minimum kilka godzin spędzonych sam na sam z Harrym. Jezu, co ja takiego zrobiłam że mnie tak każesz. Dobra lepiej nie odpowiadaj...


                                                                             ***


Lekcja się skończyła, zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku klasy, gdzie Caroline miała francuski. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Przede mną stała Lucy ze swoja świtą. Od razu przeszła do rzeczy.



- Słuchaj, ty mała podstępna suko.To, że jesteś w parze z nim nie zmienia faktu, że Harry jest MOIM chłopakiem. Jeśli dowiem się, że choćby go tknęłaś, będziesz miała przesrane.




Już miałam jej odpowiedzieć,kiedy na horyzoncie pojawił się Harry.
Nie zaskoczyło mnie, kiedy przyciągnęła go do siebie za klapy marynarki i mocno pocałowała.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam jeszcze:

- Tylko się nie połknijcie.
Ktoś za moimi plecami zachichotał, ale nie zadałam sobie trudu sprawdzić kto. Odwróciłam się i odeszłam.
Kiedy wychodziliśmy z Caroline ze szkoły, nie mogłam się powstrzymać od śmiania, takie głupoty wymyślała. Nagle drogę zastawił mi Harry. Odruchowo przygryzłam wargę, wyglądał świetnie. Niebieska czapka i słodki misiek przy kurtce, i jeszcze jego cudowne oczy, i te genialne dołeczki...

- Hej, dziewczyny - jego głos wyrwał mnie z osłupienia.

- Cześć, Harry, ta... Jestem Caroline Shine. - bez skrupułów odpowiedziałam ta zdrajczyni.
Styles posłał olśniewający uśmiech w jej kierunku. Szlag, chyba jestem zazdrosna.

- Wiesz, Angel, chciałbym Ci się zapytać, czy masz czas dzisiaj po południu- nie jestem pewna, ale Caro chyba pisnęła - bo chciałbym od razu popracować nad naszym projektem - popatrzył sugestywnie na Caro.

- Taak, chyba znajdę chwilę - powiedziałam od niechcenia.

- OK, przyślę Ci SMS-em adres i godzinę - puścił do mnie oczko i odszedł w stronę jakiegoś bruneta.
Nadal patrzyłam się jak niedorozwinięta w ich stronę, aż Caroline zaczęła potrząsać moim ramieniem. Kiedy w końcu na nią spojrzałam,szepnęła:


- Angie, to właśnie, Zayn.


- Który? - spytałam jak głupia. Chyba już znałam odpowiedź.


- No ten przystojniak koło Harry'ego.
Mimowolnie usta otworzyły mi się w "o".




I niemądrze na nią naskoczyłam

- Czy Ciebie już kompletnie pogięło? Bujasz się w najlepszym kumplu Stylesa?

- To co, ty się bujasz w Stylesie, a ja nie mogę w Maliku?
Zaśmiałam się i wzięłam ją za rękę, oddalając się od szkoły.

- Po pierwsze, ja wcale nie bujam się w Harrym. A po drugie, to nie rozumiem ostatnio jego zachowania - uśmiecha się do mnie, jest miły, a przede wszystkim nie traktuje jak powietrze - szybko tłumaczyłam jej.

- Po pierwsze to bujasz się w Harrym. A po drugie Harry buja się w Tobie.
Nie no, kocham ją, ale czasem doprowadza mnie do szału.
Ale nagle tknęła mnie inna myśl: skąd do jasnej anielki Harry ma mój numer telefonu?!


_________________________________________________________________________________


JEŻELI  NIE  BĘDZIE  KOMENTARZY  NIE  DODAM  ROZDZIAŁU


PRZEPRASZAM  ALE  WCALE  NIE  KOMENTUJECIE



Twettery naszych postaci:


i Twitter bloga: 

24 sie 2013

Rozdział 4

Początek taki jak zawsze - samochód na parkingu, kuchnia. Pocałunki. Tym razem dalsza część była inna.

- Skarbie, jeśli możesz idź do mojego pokoju i poczekaj tam na mnie.

- Po co?

- Proszę, idź.
Posłusznie ruszyłam do sypialni Lucasa. Przechadzając się po nim zastanawiałam się, co właściwie jest pomiędzy nami. Chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że w pewnym stopniu zbliżyłam się do niego. Nigdy nie sądziłam, że to będzie możliwe. Przecież tak bardzo się od siebie różniliśmy. Zauważyłam,że po wyjściu ze szkoły Lucas przywdziewa inną maskę. Prawdziwą, jak sądziłam. Przestaje być takim aroganckim, pewnym siebie gburem. Trudno mi to było przyznać, ale chyba powoli zaczynałam się w nim zakochiwać.
Nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnęłam się, spodziewając się zobaczyć Lucasa. Ale nie jego, nie Harry'ego.
Zamarłam w miejscu, kompletnie zszokowana. On też raczej się mnie tu nie spodziewał. Pierwsza odzyskałam zdolność mowy.

- Co Ty tu robisz

- To samo pytanie mogę zadać Tobie.

- Gdzie jest Lucas? - warknęłam, próbując przecisnąć się obok niego w futrynie.

- Myślałem, że tutaj. Napisał mi, że ma u siebie zajebistą dziwkę...

- Co?! - wrzasnęłam. Byłam tak wściekła, że sam usunął mi się z drogi.
Ruszyłam od razu do kuchni,gdzie nieomylnie go zastałam.
Był odwrócony do mnie plecami,coś przyrządzał. Nie tracąc czasu, zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy.

- Jak mogłeś?! Ty... ty podła świnio! Obiecałeś! Obiecałeś... - ostatnie słowo wyszeptałam, patrząc mu w oczy.

- Angel, spokojnie. Co się stało?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy za moimi plecami rozległ się ochrypły głos Harry'ego.

- Nie powiedziałeś mi, że to Angel.


- A co to za różnica, dziwka to dziwka, co nie - beztrosko odpowiedział mu Lucas.




W jednej chwili wszystkie moje złudzenia co do tego, czy pomiędzy nami coś będzie prysnęły jak mydlana bańka.
Usilnie próbowałam wyrwać się z jego uchwytu, jednak jego ręce były boleśnie zaciśnięte wokół moich nadgarstków.

- Puść mnie! Słyszysz Lucas?! Puść, to boli!

- Co się tak szarpiesz, przecież jesteś moja - zwrócił się w końcu do mnie.
I w tym momencie do akcji wkroczył Harry.

- Radzę Ci ją puścić, bo inaczej...

- Bo inaczej co. Dasz mi klapsa w tyłek? - prychnął Grant.
Ale Harry nie miał zamiaru tracić czasu. W mgnieniu oka pokonał odległość dzielącą go od nas. Jego ręka powędrowała do szyi Lucasa, a palce silnie uchwyciły ją. Uścisk na moich rękach zelżał znacznie, więc tym razem bez problemu wydostałam się z jego rąk.
Zanim stamtąd wybiegłam zauważyłam jeszcze, jak Harry posłał mi przelotne spojrzenie, po czym wyszeptał coś do Granta. Od razu dało się zaobserwować, że te słowa wywarły na nim wrażenie. Byłam w takim szoku, nie do końca jestem pewna co później się działo.
Tak czy inaczej znalazłam się w pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wtulona w poduszkę, wylewałam z siebie morze łez. Dopiero po paru godzinach zasnęłam, kompletnie wycieńczona. I to by było na tyle co do moich własnych obietnic.


                                                                             ***


Łącznie czas mojego snu wyniósł półtorej godziny. Twarz,której odbicie widziałam w lustrze bez problemu mogłaby występować w horrorze. Nie wiem jak to jest,ale zawsze kolor mojej koszulki pasował do mojego obecnego humoru. Dzisiaj była czarna. Przelotnie wyjrzałam przez okno - znowu padał śnieg. Wyciągnęłam z szafy bluzę (również czarną) i zbiegłam na dół. Do kuchni nawet nie zajrzałam, nie byłam przygotowana na kłótnię z rodziną. Przy drzwiach narzuciłam na ramiona kurtkę,a na nogi wcisnęłam ciepłe kozaczki,mój najnowszy zakup.
Mimo że przez ostatnich kilka dni nie "pracowałam", to klient przed Lucasem chciał mnie na 3 godziny  - czyli tysiąc dolarów. Nie byłam tania. Jak na złość, wszystkie piosenki na telefonie w kółko i w kółko przypominały mi o wczorajszym dniu.
W mojej głowie było mnóstwo pytań:
Czy Lucas naprawdę napisał do Harry'ego
Dlaczego Styles w ogóle przyszedł, jeśli ma dziewczynę

Ale przede wszystkim - dlaczego stanął w mojej obronie i rzucił się na swojego kumpla. Dla mnie. Przecież to śmieszne.
Caroline jest cudowna. Udawała, że nie zauważa moich worów pod oczami. I jakby czytała mi w myślach bezustannie o czymś mi opowiadała, bylebym tylko nie płakała. Właściwie to nie o czymś,tylko o kimś. O Zaynie. Muszę się w końcu dowiedzieć, kto to.


_________________________________________________________________________________

JEŻELI  NIE  BĘDZIE  KOMENTARZY  NIE  DODAM  ROZDZIAŁU


PRZEPRASZAM  ALE  WCALE  NIE  KOMENTUJECIE



Twettery naszych postaci:


i Twitter bloga: 

22 sie 2013

Rozdział 3

Szybko oszacowałam swoje szanse. Wiedziałam, że Lucas nie zawahałby się choćby chwilę ze spełnieniem swojej groźby.

- Gadaj, czego chcesz w zamian za milczenie - westchnęła. Mogę się założyć, że mięśnie jego twarzy aż jęczały bólu,bo nigdy w życiu nie widziałam szerszego uśmiechu.

- Och,wiesz nic szczególnego... ale chciałbym sprawdzić jak dobrze znasz się na swojej robocie.

- Co masz na myśli?

- Przez tydzień,po południu będziesz moja. Będę mógł z Tobą robić co tylko zechce. A ty będziesz mnie słuchać - jego twarz dziwnie się wykrzywiła - niczym pies.

- Czy ty jesteś niedorozwinięty?! - powoli traciłam cierpliwość

- Chyba że chcesz...

- Ok, ok... - przerwałam mu - ale nie tydzień, tylko do piątku i ani dnia dłużej. W piątek po południu nasze drogi się rozchodzą,a my udajemy że się nie znamy.

- Hau. - teraz to mnie dopiero wkurzył.


                                                                           ***


Musiałam znaleźć jakąś wymówkę, bo od paru dobrych lat każdy dzień po szkole spędzałam u Caro, byleby tylko nie siedzieć w domu. Hah, ja tam praktycznie zamieszkałam. Jej mama, Edith, traktowała mnie niczym córkę. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna, bo właśnie ona dawała mi to matczyne ciepło, którego nigdy nie otrzymałam od mojej rodzonej matki.
Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Od dłuższego czasu poszukiwałam półetatowej pracy, aby nie koligowała ze szkołą i czasem poświęconym nauce - czytaj: niemożliwe. Już wiedziałam co robić.


                                                                           ***


Następną lekcją był hiszpański. Jako że byłam całkiem niezła z tego przedmiotu, bez obaw mogłam pozwolić sobie na chwilę nieuwagi.
Napisałam krótką notkę do Caroline: "Kochanie, sorki że nie było mnie na obiedzie, całą przerwę spędziłam w toalecie. Nie bd mogła do ciebie wpaść,znalazłam pracę w "Kapitanie Klopsiku" :d "

- Angel! - usłyszałam głos pana Carlosa w momencie, kiedy podawałam karteczkę. - Co ty tam robisz?

- Eem... nic takiego - odburknęłam
W dwóch susach pan Carlos znalazł się przy ławce Caro.
Wyciągając rękę, powiedział:

 - Poproszę karteczkę, panno Shine.
W tym momencie moje serce wybijało ogłuszający rytm. Z zamkniętymi oczami, telepatycznie błagałam pana Carlosa, żeby nie czytał głośno wiadomości.
Jak widać, nie dość zrozumiale. Po ostatnim słowie spojrzałam po klasie, która aż zataczała się ze śmiechu.
"Kapitan Klopsik" to najgorsza speluna w mieście,a ja byłam przecież w klasie bogaczy. Oczami pełnymi łez dostrzegłam nagle postać siedzącą w pierwszej ławce. Jako jedyny nie śmiał się, wręcz przeciwnie, przyglądał mi się z niejaką ciekawością.
Mrugnęłam kilka razy żeby odzyskać ostrość. To, co zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło.

Nie dałam jednak niczego po sobie poznać - moje oczy momentalnie zwężyły się w małe szparki.

Harry Styles.



Czego on znowu chce? Nagle on zaczął się podnosić,zmierzając w moim kierunku.
Nie miałam zamiaru ryzykować kolejnego upokorzenia. Szybkim ruchem zgarnęłam do torby książkę i długopis i wstałam, kierując się w stronę drzwi.
Dostrzegłam wystającą spod ławki nogę, ale było już za późno.
Wyłożyłam się jak długa przed biurkiem nauczyciela.
Usiłowałam wzrokiem odnaleźć winowajcę mojego upadku. Lucy River jako pierwsza zaczęła się śmiać. To pewnie ona. Starałam się nie słyszeć jej ironicznych komentarzy, od których klasa raz po raz wybuchała głośnym rechotem. Tego już za wiele. Podniosłam moją torbę i jak najszybciej wybiegłam stamtąd. Schowałam się za najbliższym rogiem, usilnie starając powstrzymać zbierające się pod powiekami łzy.
Nagle usłyszałam głośne kroki niedaleko mnie. Nie miałam już siły, więc zostałam na moim miejscu.







Nagle chłopak skręcił w moją stronę.
Przed moimi oczami za widniała ciemna głowa otoczona burzą loków.
Jego zielone oczy próbowały odnaleźć mój wzrok, czego ja starałam się uniknąć.

- Angel... dlaczego uciekłaś? - zapytał ciepło.
Ale jak można było się spodziewać, ja tego ciepła nie usłyszałam.

- Po co tu przyszedłeś? - odwarknęłam.

- Po prostu się o Ciebie martwiłem. I chciałem cie przeprosić za zachowanie Lucy. To było podłe.

- Ta, jasne. Bo Ci uwierzę. Coś jeszcze?

- Powiedz mi Angel... - wyszeptał,podchodząc znacznie bliżej, niż powinien - Dlaczego tak trudno jest mi Ciebie rozgryźć? Ja naprawdę nie mam wobec ciebie złych zamiarów.

- Wiesz co, Harry? - pierwszy raz zwróciłam się do niego po imieniu - Jesteś żałosny. Czy Ty naprawdę sądzisz, że uwierzę w te Twoje ckliwe teksty? Jeśli tak,to bardzo się mylisz. - Po tych słowach odeszłam, zostawiając Harry'ego oniemiałego na korytarzu.


_________________________________________________________________________________


JAK BĘDĄ KOMENTARZE DODAM NASTĘPNY ROZDZIAŁ :)

Twettery naszych postaci



20 sie 2013

Rozdział 2

Owszem, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co myślicie o mnie w tej chwili. Ale wiedzcie, że nigdy tego nie chciałam. No bo kto oddawałby swoje ciało opasłym, ale kasiastym świnią? Niestety ja. Od 16. roku życia zdawałam sobie sprawę z tego, że własnie tak będę musiała zarabiać, aby mieć cokolwiek normalnego do założenia na siebie lob nieprzeterminowanego do zjedzenia. Czy jestem dziwką - tak (a raczej nią byłam). Czy jestem z tego zadowolona - nie. Wiedziałam o tym, że Caroline nie zostawiłaby mnie samej, gdyby się o tym dowiedziała. Ale nie chciałam widzieć jej politowanego spojrzenia,  a także chciałam zaoszczędzić jej przemyśleń w stylu:
"Ciekawe ilu facetów ją dzisiaj przeleciało".
Nic z tego. Szybkim marszem doszłyśmy do przystanku, cały czas gadając i śmiejąc się. Kiedy autobus przyjechał, zajęłyśmy nasze stałe miejsca na samym końcu. Nagle usłyszałam dźwięk SMS-a. Sięgnęłam po torbę i dłuższą chwilę grzebałam w niej. Kiedy odczytałam wiadomość,uśmiech zamarł mi na ustach.
"Hej skarbie.Wpadnij dzisiaj na długiej przerwie do męskiej toalety an parterze,kabina nr 3. Czekam"
 Teoretycznie dostawałam takich wiadomości kilka na dzień. Jednak ten SMS różnił się od innych. Adresat wiedział,że będę tam,czyli w szkole. I wiedział, że jestem dziwką. Niedobrze.
Wdech,wydech. Zaczynałam powoli panikować. Caroline chyba niczego nie zauważyła - cały czas gadała o jakimś Zaynie. Wyjrzałam przez okno. Kurwa, jesteśmy już przed szkołą. Ok,co będzie to będzie, ale muszę iść do tego zasranego kibla.


*4 godziny później*

Te cztery godziny były dla mnie niewyobrażalną męką. Nie potrafiłam skupić się choćby na chwilę na lekcji, moje myśli nieustannie krążyły tam, gdzie nie powinny. Jak można było się domyślać, Caroline prędzej czy później zauważyła moje dziwne zachowanie. Wtedy chyba po raz pierwszy ją okłamałam. Niby nic wielkiego, powiedziałam jej, że mam okres i boli mnie brzuch. Brzuch owszem bolał mnie, ale z okresem to nie miało kompletnie nic wspólnego. W końcu, alleluja, nadeszła długa przerwa. Nogi miałam jak dwa drewniane kołki. I w takim to właśnie stanie doczołgałam się do męskiej toalety. Szybko rozejrzałam się po korytarzu, ale albo nikt nie zauważył dziewczyny wchodzącej do męskiej ubikacji, albo dla reszty szkolnego społeczeństwa byłam nikim wartym ich uwagi. Obstawiam to drugie. Szybki wdech, pchnięcie drzwi i... nic. W środku nie było kompletnie nikogo. Już miałam odetchnąć z ulgą, gdy zobaczyłam coś, co miałam nadzieję nie zobaczyć. Lekko uchylone drzwi trzeciej kabiny i długi palec kiwający na mnie. Odruchowo poprawiłam włosy i z impetem uderzyłam w drzwi. Nawet nie wiem dlaczego zdziwiło mnie to, co zobaczyłam. Okrakiem,na sedesie, z papierosem w ustach siedział  Lucas Grant - jeden z chłopaków należący do świty Harry'ego Stylesa, najpopularniejszego kolesia w szkole.

- Cześć,Angel. - mimowolnie wzdrygnęłam się na moje imię.

- Lucas. - wycedziłam z niemałą nienawiścią.

- Troszkę milej, skarbie. W końcu za coś Ci płacę. Skrzywiłam się ,na co on tylko się zaśmiał. -No to jak, weźmiesz się w końcu do roboty czy będziesz tak stać?

 - Chyba cię pojebało - prychnęłam i odwróciłam się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia skażonego jego powietrzem.

- A... a... a... - pokręcił palcem - na Twoim miejscu bym tego nie robi


- Bo co mi zrobisz? - zaryzykowałam.



- Wiesz, Angel... Do naszej szkoły chodzi całkiem sporo osób, a Twój sekret może być niezłym hiciorem. Lucas wstał i uśmiechnął się tym jego głupkowatym wyszczerzę. Może i był przystojny, ale zamiast mózgu miał fistaszka.
Szybko oszacowałam swoje szanse. Wiedziałam, że Lucas nie zawahałby się choćby chwilę ze spełnieniem swojej groźby.

- Gadaj, czego chcesz w zamian za milczenie - westchnęła. Mogę się założyć, że mięśnie jego twarzy aż jęczały bólu,bo nigdy w życiu nie widziałam szerszego uśmiechu.

18 sie 2013

Rozdział 1

 Bogowie, ratujcie! Co się ze mną dzieje? Nie mam pojęcia. Jego spojrzenie wywołuje we mnie burzę emocji. Z jednej strony chcę skakać z radości, dziękować nie wiadomo komu za to, że to właśnie mnie zaszczycił swoim wzrokiem, ale jednak zastanawiam się, co może to oznaczać. Patrzy na mnie z litością czy miłością? Nie, miłością to lekka przesada. Ciekawość. To jest idealne słowo. Takie oczy przywodzą mi na myśl pewną scenerię: lato, plaża, fale, słońce, ja, on... Znowu fantazjuje. Jednak jest w nim coś,co powoduje że wpatruję się w niego jak w jakiś obraz. Chyba nie chcę wiedzieć, jaką mam teraz minę, ale biorąc pod uwagę to, ile osób z jego klasy śmieje się ze mnie i wskazuje na mnie palcami,to raczej się domyślam. Może się wydawać,że piszę to na bieżąco,ale wcale tak nie jest.W rzeczywistości od dnia, w którym wszystko się zaczęło, minęły 3 lata. Trzy najdziwniejsze, ale zarazem najcudowniejsze lata mojego życia. Ale żeby wszystko było jasne, zacznę od tego "początku".


1 luty 2010 roku był dniem jak co dzień-tak by się pozornie wydawało. Budzik zadzwonił o godz. 6:40, tak samo jak w pozostałe dni tygodnia. Wstałam, ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, uczesałam i wyszłam z pokoju, mijając pokój mojego starszego brata wysłuchując dopiero wstępu dziennych wiązanek przekleństw, wychodzących z ust wszystkich członków rodziny, zamieszkujących ten sam dom co ja,  Zeszłam na dół, przygotowałam sobie drugie śniadanie, które tak naprawdę było pierwszym. Nie byłam w stanie przełknąć nawet kawałka jedzenia bez pewności, że mój ojciec tam nie napluł,  matka w nie wsadziła łapska nie wiadomo po czym, a brat nie umieścił tam obrzydliwego robaka. Wolałam nie kusić losu. Wyszłam jak najszybciej i wkładając słuchawki do uszu, usiłowałam prędko oddalić się od miejsca, które podobno było rodzinnym gniazdkiem. Phi! Chyba termitów. No cóż. Na szczęście nie musiałam iść aż tak daleko,żeby dłużej zostać sam na sam ze swoimi myślami. Bo tego bym nie zniosła. Jak się okazało - Caroline już stała przy ulicy i czekała na mnie. Caroline Shine - jedyna osoba, która była dla mnie kilkoma postaciami w jednym: najlepszą przyjaciółką, doradczynią, podporą, a przede wszystkim rodziną której namiastkę zostawiłam kilkanaście domów za sobą. Caroline przywitała mnie ślicznym uśmiechem.





- Cześć, siostrzyczko!

- Cześć, Caroline. Nawet nie wiesz,jak bardzo się za Tobą stęskniłam - mówiąc to uścisnęłam ja tak mocno, że nie mogła oddychać. 

- Ej, no co ty. Przecież widzieliśmy się wczoraj - powiedziała, chichocząc.

- Wiem, ale codziennie mam wrażenie, jakbyśmy się nie widziały co najmniej rok.

- Pościskać się możemy później, ale teraz się pośpieszmy. Za 15 minut mamy autobus

- Piętnaście? Chciałaś chyba powiedzieć trzy!

- Co?! - zdenerwowała się Caroline.

- Spokojnie, wyluzuj. To tylko żart.

- Ok, ale teraz na serio. Powiedz, jak było u Ciebie wczoraj?

- Masz na myśli wtedy, kiedy ojciec spalił mi książkę, którą wypożyczyłam z biblioteki cz wtedy, kiedy usnęłam, a brat wrzucił mi we włosy glizdy?

- Nawet nie wiesz, ile bym dała, żeby móc Ci jakoś pomóc....

- Trudno, to nie Twoja wina. Najwidoczniej w poprzednim wcieleniu byłam rozpuszczoną panienką z bogatego domu. Próbowałam jakoś ją rozśmieszyć,ale w końcu to była Caroline.Ona zawsze przejmowała się wszystkim, co mnie dotyczyło,zresztą tak jest nawet do dzisiaj. Mimo tego, jak blisko byłyśmy i ile tajemnic powierzyłyśmy sobie nawzajem,nigdy nie byłam w stanie wyznać Caroline mojego najgorszego sekretu. Ten rozdział życia mam już daleko za sobą, ale to słowo nadal trudno przechodzi przez moje gardło - prostytutka.

17 sie 2013

ZWIASTUN


                                                   



ZWIASTUN 

''You' re my Angel in the night''

Zapraszam do obejrzenia

15 sie 2013

PROLOG

- I co z tym piciem?
Zaskoczyłam go, spojrzał wystraszony na kolesia, z którym gadał. Kiedy na niego spojrzałam, ulotnił się w ciągu dwóch sekund. Usiadłam na krześle które przed chwilą zajmował i obserwowałam Harry'ego. Przetarł ręką po twarzy, ale kiedy spostrzegł, że przyglądam mu się uśmiechnął się sztucznie.

- Proszę, to twoje.
Przesunął w moim kierunku szklankę, ale olałam to.

- Kto to był? - nie chciałam być wścibska, ale ten facet wydał mi się znajomy. A nie sądziłam, że mam z Hazzą wspólnych znajomych, chyba, że tych ze szkoły.

- Nikt ważny.

- Skoro to nie był nikt ważny, to czemu się z nim kłóciłeś?
Harry spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem jak jeszcze nigdy. Ostatnio widziałam u niego taki wzrok, kiedy Lucas mnie pobił. I nawet wtedy zarezerwowany był dla Granta. Nigdy dla mnie.

- To nie twoja sprawa. Możesz łaskawie nie wścibiać nosa w nie swoje sprawy?!
Wzdrygnęłam się lekko i patrzyłam na Harry'ego oszołomiona. Jego szczęka była zaciśnięta, a spojrzenie ani trochę nie łagodniało.

- Jak sobie życzysz.
Wstałam tak gwałtownie, że prawie wywróciłam stołek. Puściłam się biegiem do damskiej łazienki. Wpadłam do jednej z pomalowanych kabin i zamknęłam zamek. Przez chwilę dyszałam ciężko, opierając się plecami o drzwi.
Naprawdę nie myślałam, że Harry kiedykolwiek zachowa się wobec mnie w ten sposób. Ale może ja też przesadziłam? Może rzeczywiście wtrącałam się w coś, co w żadnym stopniu mnie nie dotyczyło? Zaskoczenie szybko przeszło w smutek. Odchyliłam głowę do tyłu, kiedy łzy napłynęły mi do oczu. Jeny, ale ze mnie beksa. Złapałam się za głowę i wzięłam głęboki wdech. Uspokój się, uspokój się.


Cichutkie pukanie.


_______________________________________________________


Jest to fragment 51 rozdziału.
Edytowałam prolog, ponieważ poprzedni nie był zgodny z tym co działo się z opowiadaniem.

Administrator