23 sie 2014

Rozdział 64

Szykowałem się już od ponad 1.5 godziny, a może 2 godzin? Straciłem rachubę. Wziąłem prysznic, przyszykowałem sobie ubrania, które mógłbym włożyć. Blado niebieska koszula i dżinsy lub biały T-shirt i rurki. Zacząłem układać włosy, kiedy zadzwonił do mnie mój kumpel Tom.

- Hej stary. Co porabiasz? Myślałem, że moglibyśmy zrobić męski wieczór. Wiesz piwo pizza i te sprawy. - powiedział na jednych wdechy. 
Najwidoczniej gdzieś szedł bo słyszałem odgłosy samochodów.

Tom był moim najlepszym kumplem, znaliśmy się od piaskownicy. Jesteśmy jak bracia i nigdy bym mu nie odmówił, ale nie dziś, nie kiedy mam randkę z Dianą.

- Wiesz Tom, nie dzisiaj, może kiedy indziej.

- Wow, wow, wow, albo są u ciebie rodzice, albo jesteś umówiony z tą laską, jak jej tam było D..., Dan, nie Diana, tak Diana.

- Zamknij się i nie nazywaj jej laską. Dobrze wiesz, że Bardzo ją lubię i nie jest taka jak inne dziewczyny. Znam ją dość dobrze, więc wiem jaka jest.

- Ok stary, nie musisz mi się spowiadać. Dobra to nie przeszkadzam Ci. - rozłączył się 
Stałem tam tak lekko oszołomiony, ponieważ on nigdy nie odpuszczał jeśli chodzi o dziewczyny. 

Dokończyłem suszyć i układać włosy i musiałem w końcu wybrać strój. Z tego co przyszykowałem wybrałem jedynie dżinsy i T-shirt i założyłem jeszcze dżinsową kurtkę ze skórzanymi rękawami. Popsikałem się perfumami, spojrzałem jeszcze w lustro.

- Jezu zachowuje się jak jakiś laluś. - powiedziałem sam do siebie. 
Sprawdziłem godzinę była za 20 min piętnasta. Nie miałem dużo czasu więc za, włożyłem białe Conversy, zabrałem kluczyki i wyszedłem z domu. Jadąc włączyłem radio i zacząłem podśpiewywać trochę, żeby się odstresować.


*Perspektywa Diany*

- Ale na pewno dobrze wyglądam? Może jednak założę jednak tą białą sukienkę.  nie wyglądam w tej za grubo? - Zaczęłam panikować, zależało mi na tym żebym wypadła dobrze, bo zależy mi na Niallu. Tak, przyznaje. PODOBA MI SIĘ NIALL.

- Och przestań już wyglądasz perfekcyjnie. Nie rozumiem dlaczego tak się denerwujesz. - powiedziała Angie oglądając swoje paznokcie.
Spiorunowałam ją wzrokiem a ona zrobiła miną "czy ja coś powiedziałam"

Byłam ubrana w czerwoną sukienkę weź ramiączek, przed kolana, bordowe buty i do tego czarna skórzana kurtka i torebka a także naszyjnik (http://stylistki.pl/i-need-you-tonight-441901/).  

Założyłam kurtkę spakowałam wszystko co potrzebne do torebki. Telefon, klucze do domu dokumenty, szminkę, portfel itp. Zdążyłam siąść na łóżku a rozbrzmiał.

- Rany boskie to on, boję się Angie, boje się. - powiedziałam 

- Nie ma czego to miły chłopak. 

- Ja wiem, al... - nie dokończyłam bo Angel wyszła z pokoju otworzyć drzwi. 
Jeszcze ostatni waz spojrzałam w lustro popsikałam perfumami nadgarstki i byłam gotowa. No nie licząc zdenerwowania, oczywiście. 
Zeszłam na dół i zobaczyłam Nialla który stał w korytarzu i słucha jak Angel dyktuje mu zasady jakie ma przestrzegać. Kiedy usłyszał jak schodzę ze schodów od razu na mnie spojrzał. Zauważyłam, że ma lekko otwarte usta. Nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. 

- Cześć Niall. - powiedziałam uśmiechając się przy tym nieśmiało. 

- H... Hej, ślicznie wyglądasz. - powiedział podchodząc i wyciągając do mnie rękę. 



                                                                   ***


Jechaliśmy już około 20 minut a ja ciągle nie wiedziałam dokąd, ale nie chciałam się dopytywać bo powiedział, że to niespodzianka. Po jakimś czasie nie zorientowałam się, że samochód stanął. 
Więc odpięłam pas i Niall już po chwili stał już po mojej stronie podając mu dłoń. skorzystałam z jego pomocy i wyszłam z samochodu. 
Niall wyjął z tylnej kieszeni czerwoną bandamkę.

- Jeśli pozwolisz zawiąże ci tym oczy. Będzie pasować ci do stroju. - uśmiechnął się mówiąc to.

- Jasne, tylko czemu nie chcesz mi powiedzieć gdzie mnie zabierasz?

- Bo to niespodzianka, kochan... to znaczy... ymmm. - uśmiechnęłam się i odwróciłam tyłem do niego, żeby zawiązał mi oczy. 


Nie wiem ile mogliśmy iść, na pewno nie tak długo jak mi się wydawało. Wchodziliśmy po jakichś schodach kiedy się o mało co nie wywaliłam. Niall podtrzymał mnie, żebym nie upadła. złapał mnie w talii, a przeze mnie przeszedł prąd. To było nie do opisania. Jak bym przykryła się najmilszym kocem jakikolwiek istniał. Tak bardzo podobam mi się Horan że mogła bym się na niego patrzeć przez cały dzień i to by mi się nie znudziło. Zamyślenia wyrwał mnie irlandzki głos koło ucha. 

- Możesz zdjąć bandanę.
Tak uczyniłam. 

Zanim mój wzrok przyzwyczaił się do światła minęło kilka sekund, a później zorientowałam się że znajdowaliśmy się na dachu. Widok był wspaniały, nie sądziłam, że Londyn z dachu wygląda tak ślicznie. 

- Wow, to jest niesamowite, jak..., Niall czy możemy tu być?

- Nie martw się o to, mamy pozwolenie o przebywanie tu. Usiądź proszę. - wskazał na koc który był rozłożony w rogu naprzeciwko. 
Usiadłam na kocu, a po chwili dołączył do mnie Niall. Wpatrywał się we mnie jak bym była jedyną rzeczą na tym świecie.

- Czemu się tak patrzysz na mnie mam coś na buzi? - spytałam troszkę speszona, ale i zirytowana.

- Nic nie masz porostu mi się podobasz. Wiesz to może tak przejdź my do sedna.

- Słucham?! - wystraszyłam się troszkę bo myślałam, że ma na myśli... no nie wiem choćby całowanie.

- No ja wiem o tobie dość dużo, znam twoją historię, ale ty mnie nie znasz aż tak dobrze jak ja ciebie, więc jeśli chcesz o coś zapytać to, pytaj śmiało. 

- Ah, o to ci chodzi, no dobrze wiem o tobie tylko, że jesteś woluntariuszem w klinice w której byłam niedawno. Ok to... Masz rodzeństwo?

- Hmm to znaczy mam starszego brata, ale dawno go nie widziałem wyjechał do NY. Jest Biznesmenem dokładnie nie wiem czym się zajmuje bo nie interesuje mnie to. 

- Aha, to może, gdzie twoi rodzice pracują? - spytałam, ponieważ byłam bardzo ciekawa, jeśli jego brat był biznesmenem, a Niall jedynie jest wolontariuszem, więc skąd ma nowiuśkiego czarnego Range Rovera, z jego pensji nie kupił by go sobie, musieli zrobić to jego rodzice.

- Mój ojciec jest szefem tego budynku na którym dachu się znajdujemy a mama, mama jest stylistką. 

- Och, wiesz głodna jestem troszkę. 

- Już zaraz przyniosę - Zniknął za drzwiami, ale po chwili wrócił z koszem z owocami i nie tylko.


                                                                             ***


Leżeliśmy najedzenie i patrzyliśmy na gwiazdy. Nawet nie wiedziałam, że tak szybko zleci nam czas. Świetnie się z nim bawiłam rozśmieszał mnie opowiadał różne historie jak był mały. 
Szukałam dużego wozu, kiedy nagle poczułam jak Niall łapie mnie za rękę. Przekręciłam głowę tak, że mogłam go widzieć. Spoglądał na mnie i się uśmiechał. 

- Wiesz jest już po dwudziestej pierwszej a Angel powiedziała ze masz być o 20:30. Będę miał przechlapane.

- Och przestań ona się tylko z tobą droczyła. Jestem pełnoletnia mogę robić co chcę.

- No tak, ale i tak muszę cię odwieść. Chodźmy. Powiedział i pomógł mi wstać.

Zeszliśmy z dachu i wyszliśmy z budynku kierując się na parking gdzie znajdował się samochód. 
Ruszyliśmy i po 20 minutach już byliśmy pod moim domem. 
Niall wysiadł pierwszy i za chwilę znalazł się po mojej stronie i pomógł wysiąść. Odprowadził mnie pod same drzwi.

- Dziękuje, że jednak się zgodziłeś na to spotkanie. 

- Ja się ciesze ze w ogóle, że Angel to zorganizowała.
Spojrzałam na niego i się troszkę przybliżyłam. Mimo, że miałam buty na wysokim obcasie to i tak musiała zadrzeć głowę do góry żeby spojrzeć w jego oczy.
Przybliżył się do mnie i już po chwili pocałował mnie delikatnie w usta. Był to bardzo krótki pocałunek, ale dla mnie mógłby trwać wieczność.

- Do zobaczenia Diano. 


- Dobranoc Niall.


__________________________________________
Jeśli chodzi o interpunkcje to przepraszam, ale się śpieszyłam.

Nareszcie napisałam, nie jestem zadowolona z tego rozdziału moim zdaniem jest on najgorszym jakim napisałam.
Proszę napiszcie co o nim sądzicie.

Ps. jeśli chodzi o pewien komentarz pod ostatnim rozdziałem chodzi o zwracanie uwagi na błędy. Ja to rozumiem i jak tylko mogę popoprawiam błędy,a le nie wyłapie wszystkich błędów jakich ja lub maja popełni, więc przepraszam.
 Ps2. Dziękuje, że ktoś napisał, żebym się nie przejmowała, ale jeśli ktoś napisze taki komentarz szybko próbuje to naprawić i wcale mnie to nie uraziło.


Pozdrawiam was wszystkich ☺♥

18 sie 2014

Rozdział 63

*Perspektywa Caroline*

Mój telefon za wibrował informując mnie, że otrzymałam nową wiadomość. Podniosłam go ze stołu i przeczytałam SMS-a od Gemmy.





Odetchnęłam z ulgą, bo czekałam na tą informację od dłuższego czasu. Poczłapałam do kuchni, gdzie Zayn rozpakowywał nasze jedzenie na wynos.

- Gemma napisała, są już w domu.

- To dobrze.
Odkąd Zayn wrócił od Angel wydawał się być przygaszony. Chociaż w świetle ostatnich wydarzeń nie powinno mnie to zaskakiwać. Wszyscy ciężko przez to przechodziliśmy. Czasami miałam jednak wrażenie, jakbym nie była w stanie zrozumieć tego, co oni czują. Mam na myśli to, że Harry był najlepszym przyjacielem Zayna, i chłopakiem Angel. Ja byłam tylko dziewczyną kumpla, albo patrząc na to z drugiej strony, przyjaciółką jego dziewczyny.
Ale mi naprawdę było przykro.

Nagle Zayn głośno zaklął. Przykuło to moją uwagę, bo rzadko mu się to zdarzało. Podeszłam do niego i chwyciłam jego dłoń, którą trzymał w górze. Chciał rozpakować pudełko z jedzeniem z zaciął się przy tym dość mocno nożem w palec. Chwyciłam ścierkę i przycisnęłam do ranki. Na czole Zayna widniała głęboka zmarszczka, która pojawiała się tylko wtedy, gdy coś naprawdę go męczyło. Wyjęłam z szuflady plaster z opatrunkiem i kiedy zaklejałam jego skaleczenie, uważnie obserwowałam jego twarz .

- Zayn... - przygryzłam wargę - Dlaczego nie chcesz powiedzieć mi, gdzie wtedy pojechałeś z Angel?
Wzruszył ramionami: to była jego jedyna odpowiedź.

- Czy poprosiła cię, żebyś mi nie mówił? - odezwał się pierwszy raz od jakichś 20 minut.

- Nie.

- Więc? - ponaglałam go mając nadziej, że powie mi co go tak dręczy.
Ta rozmowa naprawdę była dziwna. Zresztą jak ostatni tydzień. Zayn znowu wzruszył ramionami.

- Po prostu sądzę, że nie musisz wiedzieć.

- Och.
Puściłam jego dłoń i odwróciłam się do niego plecami. Nie chciałam żeby zauważył, jak zabolały mnie jego słowa. Nie lubiłam być wykluczona i doskonale o tym wiedział.

- Car, skarbie... - dotknął delikatnie mojego ramienia - To nic miłego. Naprawdę lepiej ci będzie bez tej wiedzy.

- A myślisz, że to, że moja przyjaciółka ma jakieś tajemnice z moim chłopakiem to jest niby miłe?
Kiedy się irytowałam, robiłam się opryskliwa.

- Caroline... - jego ton zabrzmiał ostrzegawczo.

- Nieważne. Naprawdę nieważne. Nie chcesz, to nie mów.
Przykleiłam plaster na ten jego paluch i umyłam nóż.

- Podgrzać ci jedzenie? -zapytał, w jego głosie dało się wyczuć opiekuńczość.

- Nie jestem głodna.
Naprawdę nie byłam, to nie tak, że chciałam zademonstrować mu w ten sposób focha... Może trochę.

Usiadłam na krześle naprzeciwko niego i zaczęłam bawić się wisiorkiem na szyi, który dostałam kiedyś od Zayna na pierwszej randce. To było tak dawno, a ja pamiętam jak by to było wczoraj. Kiedy zezowałam na niego zauważyłam, że on okręca swoją bransoletkę wokół nadgarstka.
Skoro Angel nie zabroniła mu mówić, czemu nie chce powiedzieć? Czy fakt, gdzie pojechali po pogrzebie jest tak istotny że mógłby, no nie wiem... zranić mnie?
Zerwałam się z krzesła i obeszłam blat. Przytuliłam się do jego pleców i wyszeptałam:

- Kiedy uznasz, że mogę wiedzieć, po prostu przyjdź.
Pocałowałam go delikatnie w policzek, wyczuwając na skórze drapanie lekkiego zarostu. Zgarnęłam po drodze swój telefon i poszłam do ogródka. Było naprawdę ciepło, jak na Anglię wręcz upał. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wyłożyłam się na leżaku. W normalnych okolicznościach albo włączyłabym mp3, albo głośnik stojący na tarasie. Ale nie miałam ochoty słuchać muzyki. Zamiast tego wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki. Odkąd wczoraj po pogrzebie rozstaliśmy się, a ja pojechałam z rodziną Stylesów do domu nie rozmawiałyśmy. Dziwnie się z tym czułam.
Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Nerwowo poprawiłam się na leżaku, nagle zrobiło mi się dość nie wygodnie, poczułam lekki niepokój. Na wszelki wypadek spróbowałam jeszcze raz. Znowu to samo. Nagrałam Angel wiadomość.

- Hej siostrzyczko, dzwonię żeby zapytać czy nie chciałabyś się dzisiaj spotkać. Dawno nie rozmawiałyśmy. Em... to chyba tyle. Kocham Cię.
Rozłączyłam się i westchnęłam. Naprawdę liczyłam na to, że Zayn przyjdzie i powie, co leży mu na wątrobie. Jednak minuty mijały, a drzwi od tarasu wciąż pozostawały zamknięte. Poczułam lekkie ukłucie w sercu i uczucie jakby mi się żołądek zacisął. Nigdy się tak nie czułam zawsze mogłam polegać na Zaynie, i nigdy się nie skarżyłam. Ja rozumiem umarł jego najlepszy przyjacielem z którym znał się od lat, ale to nie znaczy że nie może pogadać ze mną jak z nim. Ja też go mogę wysłuchać. To, że jestem jego dziewczyną to nie znaczy, że nie mogę być też jego przyjaciółką.

- Nie podoba mi się to - mruknęłam pod nosem.
Wstałam i weszłam z powrotem.
Początkowo chciałam iść do sypialni, ale od razu zrezygnowałam. Z kuchni dobiegał wyraźnie podenerwowany głos mojego chłopaka, który starał się mówić cicho. Kiepsko mu to wychodziło. Nie słyszałam, żeby ktokolwiek wchodził do domu. Na palcach zakradłam się na szczyt schodów, skąd widziałam kawałek kuchni, sama pozostając niezauważona.

- Jak ty sobie to teraz wyobrażasz, co?! Boże, ja naprawdę myślałem, że ty jesteś rozsądnym facetem, ale jesteś kompletnie popierdolony!
Chodził w kółko po kuchni, przyciskając komórkę do ucha. Jego mina zdradzała, że był naprawdę wściekły.

- Ale mogłeś to inaczej załatwić!!
Kiedy Zayn usłyszał odpowiedź, prychnął. Żałowałam, że ja nie słyszę jej.

- Tymczasowe?! Stary, czy ty upadłeś na głowę?! Nie, nie mogę się uspokoić!!
Byłam cholernie ciekawa, kim jest jego rozmówca. Głos Zayna przeszedł praktycznie w wrzask.

- Ona cierpi! Twoja rodzina też! Chciała się kurwa zabić przez ciebie, idioto!
To chyba nie może być... niee, głupia myśl.
Po cichutku zeszłam do połowy schodów w nadziei, że usłyszę głos po drugiej stronie. Ale wciąż byłam za daleko.

- Ja pierdole... Po prostu nie mogę zrozumieć, jak mogłeś jej to zrobić. Są tysiące sposobów, a ty odpierdoliłeś taką akcję...
Dzisiaj padł chyba rekord liczby przekleństw, jakie padły z ust Zayna, ale przyznaje że w jego ustach brzmią cudownie.
A może ta myśl nie jest taka głupia... Umarli nie rozmawiają przecież przez telefon, prawda?
Wstałam i chciałam już wejść do kuchni, żeby pokazać Zaynowi, że tu jestem. Ale kiedy usłyszałam następne zdanie, zdębiałam.

- Harry, ty pojebańcu! Jesteś najbardziej popierdolonym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek znałem!
Niespodzianka.

Przełknęłam ślinę i weszłam do kuchni. Zayn nie od razu mnie zauważył, akurat wyglądał przez kuchenne okno. Kiedy się odwrócił, miał najgłupszą minę, jaką widziałam.

Bez słowa rozłączył się i rzucił telefon na blat.
Chciał do mnie podejść, ale cofnęłam się o krok.
Przełknął z trudem ślinę.

- Ile słyszałaś?

- Wystarczająco dużo.
Nie poznawałam własnego głosu, tak obco brzmiał. Jakby był wyprany z emocji.

- Od kiedy wiesz? - zapytałam.
Zayn drętwo usiadł na krześle.

- Od niedawna.

- To znaczy? - drążyłam.

- Dowiedziałem się dwa dni przed pogrzebem.
Wypuściłam z sykiem powietrze. Potrafiłam wybaczyć wszystko, ale brzydziłam się kłamstwem.

- Car, to nie wszystko jest tak, jak teraz wygląda. To jest bardziej pogmatwane... i niebezpieczne.

- To znaczy?! - zaczynałam się troszkę irytować tym że nie chce mi powiedzieć wszystkiego. Zdenerwowana skrzyżowałam ręce na piersi.
Zayn miał zbolałą minę.

- Proszę Cię, nie ciągnijmy dalej tego tematu.

- Chyba żartujesz.

Zayn schował twarz w dłonie i przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Próbowałam opanować drżenie rąk. W końcu wstał i podszedł do mnie. Tym razem się nie cofnęłam, mimo to zachował pewien dystans między nami.

- Harry żyje. - wydusił z siebie lekko drżącym głosem.
Miałam rację.



*Perspektywa Angel*

Dziwnie było mi wracać do pustego domu i to nad ranem.
Zostałam na noc u Diany i naprawdę chętnie zostałabym dłużej. Ale w nocy mało co spałyśmy, a Diana miała mieć dzisiaj randkę z Niallem. Cieszyłam się razem z nią. Czułam, że ten chłopak jest dla niej odpowiedni. A poza tym, musiałam naładować telefon. Weszłam do środka, od razu uderzył mnie intensywny zapach parzonej kawy. Nikt oprócz mnie nie miał kluczy do mojego mieszkania. Odłożyłam torebkę i chwyciłam stojącą przy drzwiach parasolkę. Uniosłam ją jak broń i na paluszkach poszłam do kuchni. Słyszałam jak ktoś krząta się po kuchni. Żołądek podszedł mi do gardła, więc ścisnęłam prowizoryczną broń jeszcze mocniej.

- Aaa!
Z dzikim okrzykiem wyskoczyłam zza rogu, biorąc mocny zamach. Przed oczami mignęła mi blond czupryna, więc w ostatnim momencie powstrzymałam uderzenie.

- Boże CARO, O MAŁO CO CIĘ NIE ZABIŁAM!?
Caroline wygięła usta w podkowę i rzuciła mi się na szyję.

- Przepraszam Angie, nie chciałam. Nie mogłam się do ciebie dodzwonić i... - głos jej się załamał.

- Padła mi bateria... Caroline Shine, co się stało?!
Wciąż mnie przytulała, więc nie widziałam jej twarzy. Wyplotłam się z jej uścisku i uważnie przyjrzałam. Spuściła głowę, ale wiedziałam, że płakała... I to długo.


- Pokłóciłam się z Zaynem.

Wybałuszyłam oczy. Przez cały ich związek jeszcze ani razu się nie pokłócili. Oczywiście mieli swoje małe sprzeczki, jak każda para. Ale jeszcze nigdy nie było tak źle. Caro miała podpuchnięte oczy i troszkę przekrwione. Musiało stać się coś, na tylko złego, że Caroline wyglądała tak źle.

- Kochanie co się stało?
__________________________________________________________
Przepraszamy, że nie dodaliśmy rozdziału w sobotę, ale maja nie miała mi jak wysłać rozdziału i nie miałyśmy ze sobą kontaktu od piątku więc sama nie wiedziałam co się stało.
ALE ROZDZIAŁ JUŻ JEST.
Mam nadzieje że wam się podoba, bo mi bardzo.



+ Z INNEJ BECZKI

Niall oblał się zimną wodą, bo został nominowany do zadania. I powiem ze chyba obejrzałam to z 10 razy
http://vimeo.com/103728414

13 sie 2014

URODZINKI

Chciałyśmy wam Bardzo podziękować za ten CAŁY rok. Naprawdę nie możemy uwierzyć, że to już rok odkąd założyłyśmy bloga, a 15 pierwszy post "Prolog". Jak ja bym was chciała wszystkich osobiście przytulić i podziękować, że czytacie nasze wypociny. Tak bardzo was kochamy i nawet nie myślałyśmy, że to Fanfiction doczeka się urodzin.

Podsumuje wszystko, ponieważ kiedyś prawdopodobnie będziemy chciały kiedyś sobie porównać jak to kiedyś było ile ludzi wchodziło itp. Mam nadzieje że mnie rozumiecie. Jeśli nie chcecie czytać podsumowania to nie musicie, ale jeśli możecie zostawcie komentarz. :)

Podsumowując:

Wyświetlenia: 54.391 
Komentarze: 609
Postów: 79
Obserwatorzy: 26

Rozdział z największą liczbą wyświetleń: Rozdział 23 - 574 wyświetleń
Rozdział z największą ilością komentarzy: Rozdział 33 - 21 komentarzy

Strona z największą liczbą wyświetleń: Bohaterowie - 1.228 - wyświetleńStrona z największą ilością komentarzy: Wasze blogi  - 14 komentarzy

Najwięcej wyświetleń było w: lipcu 2014 - 8.535

Liczba wyświetleń według kraju:
Polska - 48513
Stany Zjednoczone - 1718
Holandia - 631
Niemcy - 446
Kenia - 442
Wielka Brytania - 417
Rosja - 254
Słowenia - 248
Szwecja - 218
Francja - 104

9 sie 2014

Rozdział 62

PROLOG

Zmieniłam Prolog Jest to fragment 51 Rozdziału

__________________________________________
Diana powiedziała, że mimo że bardzo by chciała, nie zdoła się dzisiaj ze mną spotkać. Umówiłyśmy się na następny dzień, u niej w domu. Mimo zaplanowanego spotkania długo żadna z nas nie była w stanie rozłączyć się. Opowiadałyśmy sobie o wszystkim, co działo się odkąd rozstaliśmy się w klinice.

- Ej, a powiedz mi co z Niallem?
Minęła chwilka, zanim odpowiedziała, a ja byłam stuprocentowo pewna, że zarumieniła się mimo że nie widziałam jej.

- Wiesz... spotkaliśmy się kilka razy... On jest bardzo zabawny i opiekuńczy, i taki kochany... Ale od pewnego czasu nie możemy się złapać.

- No co ty. To jest naprawdę niezła partia, Diana! Postaraj się, zanim ktoś zwinie ci ją sprzed nosa!
Diana roześmiała się, ja również. Mimo, że żartowałam i śmiałam się wiedziałam, że Diana starała się unikać rozmowy o Harry'm. To strasznie miłe z jej strony, ale czułam się z tego powodu odrobinę niezręcznie.
Przełknęłam gulę w gardle i w końcu powiedziałam:

- Wiesz, dzisiaj był pogrzeb.
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała na chwilę cisza.

- Angie, powinnam tam z tobą być, wspierać Cię. - powiedziała przytłumionym głosem.

- Nie opowiadaj głupstw. Przy naszym ostatnim spotkaniu wyrzuciłam Cię z domu. Nie byłaś do niczego zobowiązana, nadal nie jesteś. - odparłam - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że odebrałaś mój telefon.
Położyłam się na łóżku z telefonem i patrzyłam w sufit.

- Wiem, że nie oczekujesz ode mnie pytania jak się czujesz. Po prostu potrzebujesz kogoś do wypłakania się, mam rację?

- Diana boże, jak ty dobrze mnie znasz.
Zerknęłam na cyfrowy wyświetlacz zegarka stojącego na stoliku. Było po pierwszej w nocy. Jak na potwierdzenie ziewnęłam.

- Oho, ktoś tu jest zmęczony. Powinnyśmy się położyć, więc widzimy się jutro, tak?
-No chyba raczej dzisiaj, jest po pierwszej. - powiedziałam i razem się roześmiałyśmy
Kiedy rozłączyłam się, praktycznie już spałam. Przebrałam się w piżamę, przytuliłam do piersi sweter Hazzy i usnęłam.


                                                                          ***


Opowiedziałam jej wszystko od momentu kiedy się pożegnałyśmy w klinice. Z najdrobniejszymi szczegółami. Myślę, że najbardziej rozwaliła ją historia z Lucasem i Lucy. Kazała mi ją powtarzać dwa razy żeby mieć pewność, że wszystko dobrze zrozumiała. Potem musiała iść do łazienki, tak bardzo ją to rozśmieszyło.
W tym czasie miałam możliwość obejrzenia dokładnie jej mieszkanka. Było strasznie malutkie, skromnie umeblowane ze względu na małą przestrzeń. Ale gdybym miała określić je jednym słowem powiedziałabym, że jest... sztuczne. Mam na myśli to, że w ogóle nie wyglądało jakby należało do Diany. Równie dobrze takie wnętrze mógłby mieć pięćdziesięcioletni, opasły facet. Jedyne co zdradzało, że jednak tak nie jest, były zdjęcia ustawione na półce. Pierwsze co można było zauważyć jest to, że zazwyczaj Diana uśmiechała się najczęściej wtedy, kiedy pozowała z młodszą siostrzyczką. Wtedy to był naprawdę szczery uśmiech.

- Już jestem - oznajmiła, wchodząc do pokoiku. Podeszła do mnie i podążyła za moim wzrokiem. - Dużo miałam fryzur, prawda?
Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę. Miała rację, było ich naprawdę dużo.
Naturalny kolor włosów, czarne, jasny brąz ciemny brąz, czerwone, rude, blond, blond z niebieskimi albo różowymi kocówkami, różowe, niebieskie, znowu brązowe, długie, krótkie z wygolonym bokiem, z grzywką. Oj dużo eksperymentowała z włosami, aż dziwne że wyglądają tak zdrowo.

Diana złapała mnie za rękę i pociągnęła na kanapę.

- Chodź, chce usłyszeć co było dalej.
I wtedy doszliśmy do najtrudniejszego momentu do opowiedzenia. Zużyliśmy dwa pudełka chusteczek. Ale naprawdę było mi lżej.
Mam na myśli podzielenie się z kimś tymi wszystkimi przeżyciami naprawdę zrzuciło z moich ramion ogromny ciężar.
Siedzieliśmy tak długo, że w końcu nam obu zaczęło strasznie głośno burczeć w brzuchu. Diana poczłapała do kuchni, a za chwilę rozległo się głośne:

- Angie!!! Mamy problem!
Pobiegłam do niej i rozejrzałam się.

- Co się stało?
Diana wskazała mi praktycznie pustą lodówkę.

- Miałam iść wczoraj na zakupy, ale kiedy zadzwoniłaś nie myślałam o niczym innym.
Wyciągnęłam telefon i pomachałam nim.

- Zamawiamy pizzę? Ja stawiam.

- Pół na pół - odparła.

- Ja płacę. Przynajmniej tak Ci się odwdzięczę.
Chyba doszła do wniosku, że nie ma szans ze mną dyskutować i dała za wygraną.

Kiedy w końcu dostawca ją przywiózł, rzuciliśmy się na jedzenie jak wygłodniałe wilki. Kiedy zjadłam jeden kawałek, na nowo podjęłam rozmowę.

- Wiesz co jest najtrudniejsze?

- Hmm?

- Przebywanie w jego domu. Na każdym kroku czuję jego obecność. Wchodzę rano do kuchni ,spodziewając się zobaczyć Harry'ego podśpiewującego do radia i kręcącego tyłkiem. I przeżywam rozczarowanie, bo zastaje tylko głuchą ciszę. Włączam telewizję i czekam, aż przyniesie przekąski i przytuli się. Kładę się spać i oczekuje na całusa na dobranoc. To jest cholernie trudne.
Diana odłożyła jedzenie i wyciągnęła ramiona.

- Chodź tutaj.
Przytuliłam się mocno, szybko wycierając łzy.

- Ja naprawdę nie radzę sobie z tym.

- Angie, ja jestem tutaj dla ciebie. Nie jesteś sama w tym wszystkim.

- Wiem, i dziękuje Ci za to.

- Mam pewien pomysł - uśmiechnęła się chytrze. - Zostań u mnie na noc. Wiem, że może to nie jest apartament, ale mam dwuosobowe łóżko, więc spokojnie się zmieścimy. A jutro rano pójdziemy razem na zakupy. I możesz zostać tu tak długo, jak tylko zechcesz. Co ty na to?
Pokiwałam głową z entuzjazmem.

- Okej.

- Uwierz mi, nie cały czas będzie do dupy - złapała mnie za rękę - Po jakimś czasie to nie będzie bolało, aż tak bardzo. Niestety, na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Gdyby tak było, byłabym sławną piosenkarką, miałabym miliony fanów, trasę koncertową i w ogóle - Nie mogłam inaczej, musiałam się roześmiać - Ale to jest prawdziwe życie. Nie możemy zostawać w tyle, musimy żyć dalej.

- Wow. To są śliczne słowa, Diana. Naprawdę.
Uśmiechnęła się słodko i sięgnęła po jeszcze jeden trójkącik. Nie żebym jej liczyła.

- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponowała pomiędzy kolejnymi kęsami - Tylko coś naprawdę długiego.
Przejrzałam w głowie wszystkie tytuły filmów, jakie kiedykolwiek oglądała.

- Titanic - stwierdziłam.

- Hmm? - zapytała, rozkojarzona.

- No film - wyjaśniłam - Titanic.

- Oglądałam to chyba z milion razy. Ale nie pogardzę milion pierwszym.
Zabraliśmy laptopa i położyliśmy go między nami, na łóżku. W pokoju było ciemno, jedynie nasze twarze były śmiesznie podświetlone przez ekran. Po paru minutach oglądania nie mogłam się powstrzymać, żeby czegoś nie powiedzieć.

- Dianaaa... Zastanawiałaś się kiedykolwiek, co chciałabyś robić kiedy już skończysz szkołę?
Przez chwilę zastanawiała się.

- Wcześniej nie myślałam o tym tak wiele. Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że te chwile będą mnie jeszcze dotyczyć. - Odszukałam po omacku jej dłoń i ścisnęłam. - Ale od pewnego czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł.

- Podzielisz się nim ze mną?
Diana przygryzła wargę i spuściła wzrok.

- Chyba chciałabym zostać sanitariuszką.
Ułamek sekundy zajęło mi połączenie faktów.

- Dianaaa?

- Tak?
Zastopowałam film.

- A czy ktoś miał wpływ na Twoją decyzję?
Diana uśmiechnęła się.

- Nie.

- Jesteś pewna?

- Tak. - Diana przygryzła wewnętrzną część policzka i przymrużyła oczy, co sprawiło, że wyglądała jak mały kotek.

- A nie zadecydował o tym pewien chłopak?

- Nieeee...

- Taki blondynek z niebieskimi oczami...
Diana zaczęła się rumienić.

- Nie... No dobra, może... -spojrzałam na nią - TAK. Tak, masz rację.
Pisnęłam z radości.

- Koniecznie musisz do niego zadzwonić i umówić się z nim.

- No co ty, oszalałaś?! Pomyśli, że jestem jakaś nachalna...

- A kiedy ostatnio się z nim widziałaś?

- No nie wiem, jakoś tak... w maju... chyba.

- Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię.
Diana spojrzała na mnie z przerażeniem.

- ANGIE, BŁAGAM CIĘ. Nie rób tego.
Zerwałam się z łóżka, chwytając po drodze jej telefon. Na moje szczęście, w drzwiach łazienki był zamek. Przekręciłam go i odblokowałam telefon. Weszłam w książkę telefoniczną i praktycznie od razu odnalazłam jego imię, opatrzony milionami serduszek. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Słucham? - rozległ się głos.

- Cześć, nie jestem pewna czy mnie pamiętasz. Z tej strony Angel Black.

- Angel... Angel... Ah tak, Angie, jasne że pamiętam.

- Mam nadzieję, że nie obudziłam Cię?

- Co ty, dopiero się kładłem. Co u Ciebie? Czekaj... Dlaczego dzwonisz z telefonu Diany?! Czy coś się stało?! - Nie dało się nie słyszeć paniki w jego głosie. Szybko go uspokoiłam.

- Dzwonię w kompletnie innej sprawie.
Wciąż olewałam walącą w drzwi Dianę. Najciekawsze jest to, że wołała żebym otworzyła, jednocześnie się śmiejąc. Wiedziałam, że odpowiada jej, że zrobię to za nią, bo ona chyba nigdy nie zdobyłaby się na odwagę.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że może to odrobinę dziwnie zabrzmieć, ale chciałbyś się umówić na randkę z Dianą?
Niall chrząknął.

- Czy... jesteś pewna, że ona się zgadza? Od czasu naszego spotkania tak długo nie odzywała się, nie dzwoniła, nie pisała... Myślałem, że coś powiedziałem, że w jakiś sposób ją uraziłem... Jesteś pewna? - zapytał jeszcze raz.

- Pozwól, że się upewnię.
Odsunęłam telefon od ust i wrzasnęłam.

- Diana!!! Jesteś pewna???
Odpowiedział mi głośny śmiech, który odczytałam jako "tak".

- Jestem na stówę pewna.
Niall podał mi więc godzinę, o której przyjedzie po nią. Spytałam czy podać mu adres, ale odparł, że doskonale go zna. Kiedy rozłączyłam się, odblokowałam zamek i wyszłam naprzeciwko Diany, która rzuciła się na mnie i powaliła mnie na ziemię, głośno się  przy tym śmiejąc. Zaczęła mnie łaskotać, na co próbowałam się wykręcić, ale nie dałam rady. W końcu opadła na podłogę obok mnie, ziewając.

- Dziękuje - powiedziała.


- Stara, musisz kupić sobie ładne ubranko - odpowiedziałam z uśmiechem.


_____________________________________________________________
To był najbardziej męczący rozdział ever i dlatego taki... nijaki. ~ Maja

Moim zdaniem rozdział jest ok. Nie jest NAJLEPSZY, ale przecież każdy ma jakiś upadki. Teraz we dwie nie mamy weny i to jest najgorsze. Myślimy nad rozdziałami które będą później i chyba to jest najgorsze przeskoczyć z rozdziału np. 80 na 62.
No więc tak Bardzo dziękujemy za ponad 63 tysiące wyświetleń i witamy nowych obserwatorów czytelników.

Ps. dziękujemy za tyle komentarzy pod rozdziałem 61.

2 sie 2014

Rozdział 61

Nie chciałam nic więcej, niż wrócić do domu. Zayn próbował zaczynać jakąś konwersację, ale ja kompletnie go olewałam. Nie potrafię opisać słowami, jak czułam się, kiedy myślałam, że wiedział o tym wszystkim, i nie pisnął nawet słówka.
Siedziałam przytulona do szyby, nie spuszczając wzroku z Zayna. Wiedziałam, że może i przesadzam, ale zawiodłam się na nim. Sądziłam, że wszystko to, co przeżyłam z Harry'm upoważnia mnie do wiedzenia o takich sprawach.
Najwidoczniej się myliłam.

Ledwo samochód zatrzymał się, wyskoczyłam z niego i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Zayn pobiegł za mną, wołając mnie po imieniu. Kiedy próbowałam odnaleźć klucze w torebce, chwycił mnie za łokieć i odwrócił do siebie. Nie chciałam na niego patrzeć, więc wpatrywałam się w jeden z guzików jego koszuli.

- Błagam, chociaż mnie wysłuchaj - wyszeptał.

- To dla mnie za wiele - odpowiedziałam płaczliwym tonem, i otworzyłam w końcu drzwi.
Zamknęłam je za sobą i opadłam na podłogę. Zaczęłam płakać, nie przejmując się Zaynem za drzwiami. Miałam natłok myśli. Sama nie wiedziałam, czy powinnam wierzyć Lucasowi. Po tych wszystkich przykrościach, które mi wyrządził? Ale Zayn to wszystko potwierdził...
Czy my aby na pewno mówimy o tej samej osobie? O moim Harry'm, który zawsze ratował mnie ze wszelkich opresji? Który chciał ze na założyć rodzinę i planować wspólną przyszłość?

Kiedy ja przetwarzałam fakty, usłyszałam samochód odjeżdżający z podjazdu. To załamało mnie jeszcze bardziej. Objęłam nogi ramionami i schowałam w nie twarz. Siedziałam tak i płakałam, dopóki nie usłyszałam zbliżających się w moim kierunku kroków. Podniosłam głowę i spuchniętymi oczami popatrzyłam na Zayna.


Tylne wejście.

Usiadł na podłodze obok mnie i popatrzył na mnie oczami pełnymi łez.

- Przepraszam - wyszeptał.

Wydałam zdławiony dźwięk i przytuliłam go mocno.

Nigdy nie widziałam, żeby Zayn płakał.
Nawet wtedy, w szpitalu, był za bardzo oszołomiony, żeby płakać. Nie powinnam go tak traktować, dla niego to też były trudne chwile. Ja tymczasem zachowywałam się jak pępek świata, jakbym tylko ja znała Harry'ego i wszystko o nim wiedziałam. A wychodzi na to, że był dla mnie praktycznie obcą osobą. Jakby jego strata nikogo poza mną nie dotknęła.
Podzieliłam się tymi przemyśleniami z Zaynem, czym wywołałam salwę śmiechu, ochrypłego od płaczu.

- Boże Angel, to ja nic o nim nie wiedziałem. Znałem tylko jego najgorsze chwile. Tylko Ty w pełni znałaś tego szczęśliwego, zawsze uśmiechniętego Harry'ego, który miał ochotę wstawać rano, bo wiedział, że zobaczy Ciebie u swojego boku. Dawałaś mu lepszego kopa, niż którykolwiek z prochów może dać.
Kiedy zgromiłam go wzrokiem, zmieszał się.

- Wiesz, że nie to miałem na myśli.

- Ale co teraz będzie? - spytałam - Co z tatą Harry'ego? Czy teraz trafi do więzienia?


- Nie, nie sądzę - odparł Zayn tak spokojnym głosem, że z miejsca mu uwierzyłam - Ale ty masz się już tym nie przejmować.

Zayn szybko wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę. Dźwignął mnie na nogi i pocałował w czoło. Aż mnie zakuło, tak przypominało to Harry'ego.

- Teraz tylko musisz odpocząć. Ja się wszystkim zajmę.
Odwrócił się i chciał wyjść, ale przytrzymałam go mocno za ramię.

- Zayn, błagam Cię, nie świruj. Nie zrób niczego głupiego, okej? Nie pozwól Caroline cierpieć. To wszystko po prostu nie dla niej.
Położył mi dłonie na ramionach, i długo, długo patrzył na mnie.
W końcu, zmieszana, spytałam:

- No co?

- Powiedział Ci ktoś kiedyś, że jesteś damskim odpowiednikiem Harry'ego Stylesa?

- Nie - zaśmiałam się.

- Fajnie wiedzieć, że jestem pierwszy.
Uśmiechnął się półgębkiem i wyszedł.
Stałam przez chwilę zaskoczona jego słowami, ale przewróciłam oczami i zamknęłam zamek.
Zgarnęłam moje rzeczy z podłogi i poczłapałam na górę. Ściągnęłam z siebie czarną sukienkę i cisnęłam do kosza na śmieci. Nie potrzebuje jeszcze jednej pamiątki po tym dniu. Założyłam na siebie jedną z koszulek Hazzy i usiadłam na łóżku. Wciąż nie było na niej żadnej pościeli, odkąd Lucy i Lucas tu byli. Mieliśmy kupić nową... ale nie zdążyliśmy. A przez ostatnie kilka dni zakup pościeli raczej nie znajdował się na mojej liście priorytetów.
Rzuciłam się na materac i zamknęłam oczy. Zaatakowało mnie wspomnienie ostatniej nocy z Harry'm.
Jego słodkie usta na moich. Oddechy mieszające się z moimi. Dłonie wędrujące po moim ciele. Biodra przyciśnięte do moich. Niesforny loczek opadający mu wciąż i wciąż na czoło.
Otworzyłam oczy i popatrzyłam na moje dłonie zaciśnięte w pięści. Uniosłam je i rozpostarłam palce. Mój wzrok spoczął na bliźnie na nadgarstku. Tamtego dnia także kogoś straciłam - moją mamę. Przypomniałam sobie wszystkie te dni, kiedy wracałam do domu po całym dniu spędzonym u Caroline, a moja matka nawet mnie nie poznawała. Trudno mi było pojąć, że Harry mógł mieć z nią cokolwiek wspólnego. A już z pewnością nie narkotyki.
No właśnie, Harry. Tamtego dnia to on mnie powstrzymał przed popełnieniem samobójstwa. Pomyślałam o osobie, która powstrzymała mnie kilka dni temu. Uratowała mi życie, a jedyne co zrobiłam ja, to wyrzuciłam ją z domu.
Jaki z tego morał? Jestem tragiczną przyjaciółką.
Przechyliłam się i wyciągnęłam spod łóżka czarne pudełko. Harry nie wiedział o jego istnieniu, to był mój mały sekrecik. Zaczęłam wyjmować z niego zdjęcia. Rozkładałam je dookoła siebie, dopóki nie zabrakło mi miejsca. W większości przedstawiały one mnie, nie potrafię ukryć, uwielbiam robić sobie selfie. Ale pomiędzy zdjęciami z moimi głupimi minami znajdowały się prawdziwe perełki. Jednak pliki na telefonie nie są w stanie zastąpić prawdziwych zdjęć, to nie to samo. Nie do wiary, znalazłam nawet zdjęcie z dnia wspólnego projektu. Wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy...

"Przyszła kolej na pocałunek. Spojrzeliśmy sobie w oczy, dokładnie tak, jak było napisane w projekcie. Pocałowaliśmy się".

Sięgnęłam po kolejne zdjęcie. Mogłam się założyć, że zrobiła je Caroline. To także był dla mnie jeden z decydujących momentów w życiu.

" - Mówiłaś wcześniej, że chcesz porozmawiać.


- No tak... Bo ja chciałam Ci powiedzieć, że... zerwałam z Lucasem.



- Naprawdę?! Czyli możemy to zrobić oficjalnie.



-Zrobić co?



-Angel, zostaniesz moją dziewczyną?"


Otarłam łzy z oczu i przekopywałam dalej pudełko. Kiedy zobaczyłam kolejne zdjęcie przeszedł mnie dreszcz. Byłam na nim w bikini, na jachcie Harry'ego. Siniaki na moim ciele po pobiciu Lucasa były jeszcze dość widoczne. Wciąż pamiętam jak do tego doszło, jakby to było wczoraj. Ale nawet ta historia ma mój ulubiony moment, a dokładnie w szpitalu, już po całym zajściu.

"Z niemałym trudem i wszechogarniającym bólem ciała zsunęłam się odrobinę i odsunęłam z twarzy Hazzy niesfornego loczka. Harry przebudził się i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. W miarę możliwości uśmiechnęłam się, a Styles poderwał się i chwycił mnie w ramiona."

Wydałam zdławiony jęk i zrzuciłam wszystko z łóżka. Objęłam się ramionami i pozwalałam łzą kapać na kolana. Spojrzałam z wyrzutem na podłogę, gdzie walały się zdjęcia. Pomiędzy nimi leżał zwitek pieniędzy. Podniosłam go i usiadłam z powrotem. Byłam pewna, że Harry nie wiedział o istnieniu tego pudełka. Jednocześnie nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek dysponowała taką gotówką.

"Następny raz, kiedy odzyskałam przytomność, leżałam w nieznanym mi łóżku. Obok mnie słyszałam ciche pochrapywanie. Jeśli Lucas przefarbował włosy na blond i zapuścił je, to właśnie on tam leży. W przeciwnym razie przespałam się z kimś, będąc kompletnie zalana."

Kiedy przypomniałam sobie, skąd pochodzą te pieniądze, odrzuciłam je i z obrzydzeniem wytarłam dłonie w spodnie. Naprawdę nie miałam pojęcia, skąd wzięły się tam. Uznałam, że nie mogę ich zatrzymać. Podeszłam do szafki z dokumentami itp. i wyjęłam wszystkie wizytówki jakimi dysponowałam. Postanowiłam przeznaczyć te kilka tysięcy na schronisko dla zwierząt. Pomiędzy wizytówkami znalazłam złożoną karteczkę. Rozłożyłam ją. Był na niej zapisany numer telefonu, a pod spodem inicjały "D. M."
Dłuższą chwilkę zajęło mi wydedukowanie, że oznaczają one Diana Michelle. Popatrzyłam na nią i odłożyłam na szafkę nocną, podejmując decyzję. Uklękłam na podłodze i starannie pozbierałam wszystkie zdjęcia, całując te, na których był Harry. Poukładałam je ładnie w pudełku i umieściłam je na swoim miejscu. Znalazłam czystą kopertę i włożyłam do niej pieniądze, zapisując adres schroniska znaleziony w internecie.
Przebrałam się w moje własne ubranie. Nic specjalnego, nie miałam już dla kogo się stroić. Nie umalowałam się, przez co czułam się trochę dziwnie. Łatwo się do tego przyzwyczaić.
Zeszłam na dół i wybrałam numer, spacerując od okna do okna. Dwa sygnały.
Trzy sygnały.
Cztery sygnały.

- Halo?

- Cześć, mówi Angel Black.

- ANGIE?!

- Myślisz, że mogłybyśmy się spotkać?
Diana po drugiej stronie słuchawki rozpłakała się.

___________________________________________________________
Hm co mogła bym powiedzieć. Maja odwaliła kawał dobrej roboty.
A ja chciałam wam powiedzieć, że bardzo wam dziękuje za 52 tysiące wyświetleń bloga, bo to jest dla nas tak ważne, że ktoś w ogóle czyta to opowiadanie i wszystkie, ale naprawdę wszystkie komentarze poprawiają nam humor. Dziękuje, że to czytacie bo gdyby tak nie było prawdopodobnie nawet 20 rozdziałów by nie było.
Tylko nie wiem dla czego jest 24 obserwujących a tylko ok 10 komentarzy, ale i tak dziękujemy za te komentarze. - Angelika

przepraszam za brak emołszyns - Maja

Jeszcze raz DZIĘKUJEMY. ♥♥♥

Administrator