26 wrz 2013

Rozdział 18

Muszę się w końcu nauczyć, żeby nie zostawiać  spraw na ostatnią chwilę. Tak niedawno się wprowadziłam, a nie pamiętam gdzie jest moja walizka. Być może właśnie dlatego klęczałam  na podłodze z głową pod  łóżkiem  i tyłkiem wypiętym do drzwi, w których stał Lucas.
Nie zdawałam sobie sprawy z jego obecności, dopóki nie odchrząknął.
Poderwałam się, z impetem waląc się w głowę. Niczym robak, krocząc do tyłu, wycofałam się spod łóżka. Aż zataczał się ze śmiechu, podczas gdy ja wstałam, patrząc się na niego z groźną miną.

-Ty ancymonie! Nie rób tak nigdy więcej! - krzyknęłam.

Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się tyłem. Wybuchnął śmiechem i próbował mnie objąć. Tupnęłam nogą i odwróciłam się.

- Oj no,daj się przytulić.

- Nie.

- No to buziaczka.

- Nie.

- Piątkę?

- Nie.

- Żółwik? - zapytał ,udając zrozpaczonego.

- Nie.

- To ma być jakaś kara?

- Tak.

- A co mam zrobić, żeby zyskać Twoje przebaczenie?

Wzruszyłam ramionami,nadal udając nieprzystępną. Nagle Luca klęknął i zaczął rozwiązywać mi sznurowadła.

- Co Ty robisz? - patrzyłam zaskoczona,jak ściąga mi buty.

- Dopełniam swoją karę.

Po butach przyszła kolej na skarpetki. Schylił się jeszcze bardziej, dotykając ustami moich stóp.
Zachichotałam,kiedy dobiegł mnie głośny  dźwięk cmokania.Pociągnęłam go do góry, i następny pocałunek wylądował  na moich ustach.

- Ale z Ciebie pacan.

- Bo to ja się zaraz obrażę.

- Ale kocham tego pacana.

- Tak już lepiej



                                                                             ***


Po raz milionowy sprawdzałam, czy wszystko wzięłam. Dwutygodniowa wycieczka i dwie walizki. Nieźle. Stałam oparta o drzewo, a Lucas robił trzeci kurs po nasze rzeczy. Bo do dwóch walizek dochodziły trzy małe torby. A on zmieścił się w jednej, a dokładniej połowie tej walizki. Drugą zajmowały moje kosmetyki. Dojechaliśmy na miejsce dobrze spóźnieni, ale paru osób jeszcze nie było.
Jakiś kolega Luki pomógł mu wrzuci  torby  do bagażnika autokaru. To dobrze, bo i tak już robił mi wąty podczas drogi. Kiedy on witał się z kolegami, ja rozglądałam się, szukając konkretnej osoby. Posmutniałam, gdy nigdzie go nie dostrzegłam. Bo jeśli mam być szczera, to całe to poranne strojenie się, tona makijażu do ukrycia worów pod oczami i próby pozbycia się gigantycznego kaca niekoniecznie były dla mojego chłopaka. A że padałam z nóg, chętnie już usiadłabym w autokarze.

-Przepraszam, panie Carlosie?

- Tak, Angel? O co chodzi?

- Chciałam się zapytać, czy mogłabym wejść już do środka?

- No cóż, jeśli musisz...

Podziękowałam, wchodząc po schodkach. Rozejrzałam się w obie strony, szukając najlepszego miejsca. Domyślałam się, co będzie dziać się na końcu, a ja wolałam być od tego z daleka. Trzecie siedzenia od przodu,idealnie. W kokosiłam się na miejsce przy szybie i wyjrzałam na zewnątrz. Lucas stał w tym samym miejscu  i zawzięcie opowiadał coś znajomym.Błądziła wzrokiem po grupach,ale nie zauważyłam tego,kogo chciałam. Wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam sms-a do Caro:






Ledwo wcisnęłam przycisk "wyślij" gdy usłyszałam śmiechy. Wyjrzałam zza zagłówka.Tuż za mną siedzieli,nie kto inny jak Caro i Zayn. Całowali się, nie zdając sobie sprawy z mojej obecności.

- No heeej! - przywitałam ich przesadnie głośno.
Odskoczyli od siebie jak oparzeni, głupkowato się na mnie patrząc.

- Ej,jak długo tu siedzisz? - zapytała

- A jak długo Wy się tutaj obściskujecie? - zaśmiałam się.
We trójkę wyszliśmy ze swoich miejsc, witając się przytuleniem. Tym razem zarówno ja, jak i Zayn już się tak nie krępowaliśmy. Wróciliśmy na swoje siedzenia, a Caro zasypała mnie pytaniami.

- Dlaczego wczoraj uciekłaś? Gdzie się podziewałaś? Czemu nie napisałaś? Wiesz, jak się o Ciebie martwiliśmy?
Zaśmiałam się nerwowo, Sama chciałabym znać odpowiedzi na te pytania.

-Słuchajcie, bardzo Was przepraszam, że wywinęłam taki numer, ale..ja nawet nie pamiętam, co się stało...

- A co pamiętasz jako ostatnie?

- Siedzieliśmy przy stoliku i.. Zayn chyba opowiadał o swoich pracach...
Caro spojrzała na Zayna, który opowiedział całe zajście.

- ... i kiedy Caro weszła do łazienki, Ciebie już tam nie było. Ochroniarz powiedział nam, że wyszłaś parę minut wcześniej. Szukaliśmy Cię po całym mieście, ale nie znaleźliśmy Cię. W ostateczności zadzwoniliśmy do Granta.

- Po godzinie wysłał nam SMS - a, że znalazł Cię i że wszystko jest w porządku - dokończyła Caro.
Patrzyłam na nich zaskoczona. Szybko poderwałam się z miejsca i na tyle, na ile było to możliwe przez fotele, uścisnęłam ich z całej siły.

- Wybaczcie,że sprawiam wam tyle kłopotów.

- Nie ma sprawy. Od tego jesteśmy - odpowiedzieli jednocześnie.
Patrzyłam na nich z uśmiechem. Oni naprawdę do siebie pasują. Nagle ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.

- Zgadnij, kto to?

- Lucas! - zawołałam, odkrywając sobie  oczy.

- Źle! - Harry opadł na miejsce obok mnie.
W myślach pukałam się w łeb. Jak mogłam nie rozpoznać tego głosu!
W czasie kiedy ja myślałam, Styles przybił piątkę Zaynowi, a Caro dał całusa w policzek. A ja nadal nic.

- Co u Ciebie, Angel? Piekiełko po imprezie? - zapytał wesoło.

- Nie nazywaj mnie Angel. Nienawidzę tego imienia.

- W takim razie jak?

- Angie - odpowiedziałam, zaglądając za siedzenia za mną. Caro i Zayn gdzieś się ulotnili.

-Więc, Angie, Lucas był bardzo zły?

-Nie.

-Nie?

-Nie.
Chciałam, żeby wiedział że jestem na niego zła za tą akcję na imprezie. Ale ten jego cudowny uśmiech... na niego nie da się złościć. Zanim zdążyłam pomyśleć, słowa wypłynęły ze mnie jak rzeka.

- No owszem, na początku był troszkę zły. Ale potem zrobiliśmy sobie mały spacerek z Caro i Zaynem, a przez ten czas Lucas zdążył sobie wszystko przemleć, i cała złość mu przeszła. Więc kiedy wróciłam do domu, dostałam buziaka na zgodę i wszystko jest ok. Kiedy skończyłam, Harry powstrzymywał śmiech.

- No i co Ci tak do śmiechu? - burknęłam. Ale zanim zdążył odpowiedzieć, dodałam - A jak tam u Ciebie? Lucy zrobiła Ci niezłą awanturę, co?

W jednej chwili uśmiech zgasł.

-Taaa -powiedział niechętnie - Za kolorowo to nie było, ale tak szczerze to mało mnie to - nie dokończył, bo właśnie dojrzał dwie postacie stojące obok nas. Lucy i Lucas. A za nimi cała grupa, która z nami jedzie. River rzuciła mi pełne pogardy spojrzenia, chwyciła Harry'ego za rękę i zaciągnęła na koniec. Lucas bez słowa usiadł koło mnie i patrzył przed siebie bez celu. Spuściłam wzrok. Było mi tak strasznie głupio...




____________________________________________________________________

NIESTETY NASTĘPNY ROZDZIAŁ NIE POJAWI SIĘ TAK SZYBKO PONIEWAŻ MUSIMY PRZEPISAĆ OD 20 ROZDZIAŁU PRZEPRASZAMY


MAMY NADZIEJE ŻE ROZDZIAŁ SIĘ SPODOBAŁ. BARDZO PROSIMY O KOMENTARZE TO DLA NAS BARDZO WAŻNE

DZIĘKI ZA UWAGĘ I POZDRAWIAM
:)

4 komentarze:

  1. Szkoda że rozdział nie pojawi się szybko ale trzeba jakoś przeżyć... Nie moge się doczekać co będzie sę działo podczas tej wycieczki ^^ rozdział naprawdę fajny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to akurat moja wina,na moim prehistorycznym kompie trochę schodzi..poza tym taki nawał materiału w szkole że bania mała...a poza tym co sądzisz o pomyśle z Fanpage na FB?

      Usuń
    2. Szczerze ja prowadzę fanpage o Afromental i uważam to za dobry pomysł z założeniem do tego bloga tylko jest trochę więcej wtedy roboty... No u nas też nie za ciekawie jeśli chodzi o szkołe jeszcze teraz wybory i totalne zamieszanie... Jakoś się przeżyje że nie ma nowego rozdziału z trudem bo z trudem ale przeżyje :)

      Usuń
  2. No wkońcu zaczyna się akcja miedzy NIĄ, a NIM :D

    OdpowiedzUsuń

Administrator